Rozdział 7: Nie mogę mu powiedzieć
- Nie powiem mu tak po prostu, że wplątałam się w złe towarzystwo, przez nasze zerwanie. Później kiedy chciałam się z tego wywinąć zagrożono mi, że coś mi zrobią jeśli spróbuję. Jedyne wyjście z tego to zapłacić im mega dużo kasy. Na co mnie nie stać, bo wyprowadziłam się od rodziców. Teraz nie wiadomo skąd wiedzą, że mieszkam z Duncanem i grożą, że mu coś zrobią jeśli im nie zapłacę. - Powiedziałam.
- Wydaje mi się, że jednak musi wiedzieć. - Odpowiedziała Bridgette.
- Nie rozumiesz? Jak się dowie to mnie wyrzuci, przestanie mnie kochać... - Zaczęłam się coraz bardziej denerwować.
- Jeśli mu na tobie zależy, to napewno z tobą zostanie i nigdy nie przestanie cię kochać. - Powiedziała przyjaciółka.
- No nie wiem... Bridgette wiesz przecież, że mi na nim zależy... Mówiłam Ci. - Odpowiedziałam.
- Wiem. Dlaczego mu tego nie powiesz? - Spytała.
- Myślisz, że to łatwe? Ten cały szantaż, jeszcze te uczucia. Ugh. Nie wiem co robić. - Powiedziałam.
- Powiedz mu. - Odpowiedziała.
- Póki co wolę nie mówić. - Zaczęłam. - Ja już muszę iść. Pa! Przyjdę jutro. - Wyszłam z sali.
Czekał tam na mnie Duncan.
- Coś się stało? Wyglądasz na zestresowaną. - Zmartwił się chłopak.
- Nie. Nic ważnego. - Powiedziałam.
Wyszliśmy z szpitala i pojechaliśmy do domu. W aucie zadzwonił do mnie nieznany numer. Odebrałam.
- Kto mówi? - Spytałam.
- Twój szef. - Odpowiedział.
To był ten cały szef, tego towarzystwa w które się wplątałam. Miałam tego dosyć.
- Czego chcesz? - Zapytałam.
- Kasy. Musisz mi dać jeszcze 200000 zł. Czas się kończy. Coś mogłoby stać się tobie lub twojemu chłopakowi... - Powiedział.
- Nic mu nie rób! Do kiedy mam czas? - Spytałam.
- Dam ci jeszcze dwa tygodnie. - Odpowiedział. - Lepiej żeby do tego czasu udało ci się uzbierać kasę.
- Postaram się. Proszę tylko nic mu nie zrób. - Powiedziałam.
- Jeśli dostanę kasę to nic mu nie będzie. - Powiedział i rozłączył się.
Po tej rozmowie zaczęłam płakać. Byłam szantażowana. Jeszcze wciągnęłam w to Duncana, który nic im nie zrobił. Nie chcę żeby coś mu się stało.
- Wszystko w porządku? Kto to był? - Zapytał Duncan i zatrzymał samochód przed domem.
- Nie ważne. - Powiedziałam i cały czas płakałam.
- Co ci powiedział? Księżniczko, powiedz o co chodzi. - Odpowiedział Duncan i przytulił mnie.
- Jeśli Ci to powiem nie będziesz chciał mnie znać. - Odpowiedziałam.
- Bez względu na to co chcesz mi powiedzieć nie przestanę cię kochać. Pomogę Ci. - Powiedział Duncan.
- Porozmawiajmy o tym w domu, dobrze? - Powiedziałam i wysiadłam z auta.
- Okej. - Odpowiedział i razem poszliśmy w stronę drzwi.
Po wejściu usiedliśmy na kanapie.
- Duncan, szantażują mnie... - Nie mogłam powstrzymać się od płaczu.
- Kto cię szantażuje? - Zapytał. - Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić.
- Okropni ludzie. Po zerwaniu z tobą weszłam jakby to powiedzieć w złe towarzystwo. Byłam załamana, chciałam jakoś odciągnąć się od tych problemów. - Mówiłam ciągle płacząc. - Zaczęłam się z nimi spotykać. Później chciałam odejść, ale nie pozwolili mi. Teraz grożą mi, że jeśli im nie zapłacę nie pozwolą mi się od nich uwolnić i zrobią coś mi i tobie. Nie wiem skąd wiedzą, że z tobą mieszkam. Boję się, że naprawdę coś Ci się stanie. - Zaczęłam płakać jeszcze bardziej i jakby rzuciłam się na chłopaka przytulając go.
- Mi nic nie będzie. - Powiedział Duncan. - Ile kasy musisz im dać?
- 200000 złotych. Nie stać mnie... - Odpowiedziałam.
- Ale mnie już tak. - Uśmiechnął się. - Jedziemy do banku.
- Nie musisz tego robić... - Zaczęłam ale mi przerwał.
- Dla ciebie zrobię wszystko. Poza tym w związku to chłopak częściej za wszystko płaci. - Zaśmiał się.
- Ale my nie jesteśmy razem... - Odpowiedziałam.
- Jeszcze nie jesteśmy. - Uśmiechnął się.
Nie chciałam się z nim kłócić na ten temat. Wyszliśmy i pojechaliśmy do banku. Duncan wypłacił 200000 złotych i zadzwoniłam do tego całego szefa.
- Mam kasę. Widzimy się za 20 minut w parku. - Powiedziałam.
- Dobrze. - Odpowiedział. - Wiedziałem, że Ci się uda. - Rozłączyłam się.
Pojechałam razem z Duncanem na miejsce spotkania.
- Poczekaj trochę dalej, żeby nie wiedział, że o tym wiesz. - Powiedziałam.
- Dobrze, ale jak coś będzie chciał ci zrobić to krzycz. - Odpowiedział Duncan.
Poszłam do tego gościa.
- Proszę, o to twoja kasa. - Powiedziałam.
- Jak tak szybko udało Ci się ją zdobyć? - Spytał.
- Powiedzmy, że wzięłam pożyczkę. - Odpowiedziałam.
- Ale ty jesteś głupiutka księżniczko. Myślałaś, że uda Ci się tak łatwo od nas odejść? - Powiedział ten koleś.
- Czego ode mnie jeszcze chcecie? Dałam was kasę. - Zestresowałam się.
- Myślisz, że jak dasz nam pieniądze to tak po prostu cię wypuścimy? - Zaśmiał się. - Brać ją.
W tym momencie przypomniałam sobie, że Duncan kazał mi krzyczeć.
- Duncan!! - Krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam.
Zauważyłam, że chłopak biegnie już w moją stronę. Miałam związane ręce. Już mieli mnie zabrać do auta, gdy nagle...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro