3
SAYRIN POV
Czekałem przy autokarze nie mogąc sie doczekać, aż on się tu pojawi. Co prawda miałem swój motor, którym mogłem wrócić jednak zanosiło się na deszcz, a ja wybiegając tego ranka z domu nie wiziąłem ze sobą ani kurtki ani kasku. Aż dziw, że nie dostałem jeszcze nagrody ze swoją dojrzałość i odpowiedzialność. Na przykład nagrody osła roku. Jednak miało to swoje dobre strony - mogłem wracać z nim autokarem. Właśnie wyobrażałem sobie jak wychylam się przez oparcie swojego siedzenie i rozmawiam z nim siedzącym tuż za mną (siedząc tuż przy nim mógłbym nie być w stanie pochamować swojego libido. On pewnie siedziałby przy oknie, a wówczas ja mógłbym przycisnąć go do zimnej szyby, a on pragnąc uciec od jej chłodu wtuliłby się mocniej we mnie.... STOP!), gdy dojrzałem jego menagera. Omawiał coś z reżyserem. Zbliżyłem się trochę, by, nie ukrywajmy, podsłuchać o czym mówią.
- Jest zmęczony. Odwioze go do hotelu. Zatrzymał sie w Los Cocos jak zawsze. Autokarowi to i tak nie po drodze, szkoda tylko że mnie też nie,ale cuż.. - uśmiechał się menager do reżysera. Jednak w jego uśmiechu też kryło sie zmęczenie, a pod jego oczami można było dostrzec cienie. Idealnie.
-Ej Carl - zawłałem machając radośnie i posyłając mu swój najbardziej przyjazny uśmiech pod tytułem "czy te oczy mogą kłamać?" - Czy nie mówiłeś że trzeba kogoś podrzucić do Los Cocos? Mieszkam tuż obok....
-Hej Niko! Nie wracasz autokarem? - dobrze znałem odpowiedz na to pytanie jednak należy jakoś zacząć rozmowe prawda? Zbliżałem się do chłopaka powolnym krokiem oceniając jego stan. Nie wydawał się zmęczony. Wręcz przeciwnie wydawał się pobudzony, a jego włosy były w jakimś dziwnym nie ładzie. Wyglądał uroczo.
- Nie - odpowiedział niczym urażona królewna i wskoczył do samochodu. Haha! Tak łatwo mi nie uciekniesz. Napawając się swoim zwycięstwem bez pośpiechu zbliżałem się do samochodu po czym zastukałem w szybkę po jego stronie. Z wyraźną niechęcią opóścił ją w dół. Przysięgam był przeuroczy gdy się tak dąsał. Pochyliłem się i oparłem ramiona o otwarte okno samochodu tak że mieliśmy twarze na tej samej wysokości. I bardzo blisko.
- A czemuż to? - spytałem rozciągając moment naszej słodkiej pogawędki do chwili gdy zaskocze go swoją nowiną. Przy okazji zacząłem mu się przyglądać by zrozumieć co było nie tak w jego wyglądzie. Cienie pod jego oczami zmniejszyły się, a włosy były potargane. Czyżby spał? Nie tłamaczyło to jednak pobudzenia... Przyjrzałem mu się bliżej w czasie gdy on plutł podwyższonym głosem jakieś bzdury o zmęczeniu i tym, że autokarowi jest nie po drodze. Odrazu było widać że kręci. Taki dobry aktor, a taki marny kłamca - był taki słodziutki! Zauważyłem, że siedzi w dziwacznej pozycji. Cały był powykręcany, a jego założone noga na nogę kończyny mocno ściśnięte. Wtedy dostrzegłem powód jego pobudzenia i sam się o mało nie pobudziłem. W tym momencie muszę się przyznać, że nie jestem żadnym napalenicem. To nie tak,że jak tylko zobaczę przystojnego mężczyzne z erekcją to sam też staję sie zwart i gotowy. Jednak w Nikolayu było coś wyjątkowego. Czułem tak ogromną potrzebę zbliżenia się do niego, że aż wszystko we mnie wrzało. A to wszystko przez to jedno spotkanie lata temu... On zapwene nawet go już nie pamięta, ale to właśnie ono sprawiło że choć dla każdego byłem oziębły i pełen dystansu to dla niego gotów byłem zmienić się w uśmiechniętego kasanowę. Byle być blisko...
- Wygląda na to że spałeś - mruknąłem przerywając jego wciąż trwający monolg - po twoim zachowaniu można, by pomyśleć że to był zły sen, ale ja myśle że był dobry.
Z rozmysłem zerknąłem na część jego ciała, którą tak desperacko chciał zakamuflować pod splecionymi nogami- Bardzo przyjemny...
Zbliżyłem się do niego odrobinkę pozwalając, by mój oddech go owiał, a on zaniemówił. Patrzył tylko na mnie wstrząśnięty najpewniej próbując wymyślić jakąś ripostę.
- W każdym razie gdybyś kiedyś potrzebował pomocy - call me - uśmiechnąłem się figlarnie i puściłem do niego oczko, a on w odpowiedzi się zaczerwienił. Ahh ten jego rumieniec był taki seksowny. Porządliwie przegryzłem swoją wargę choć to jego miałem ochotę ugryźć. I całować. I ssać. Jednak to odłużmy na później
- A teraz - szepnąłem do niego zbliżając się jeszcze bardziej, by mój oddech owiał mu policzek i połaskotał ucho. Lubiłem takie zaloty - intrygowały mnie ludzie reakcje. A bawiąc się tak z nim czułem sie jak badacz odkrywający jakiś zupełnie nieznany fantastyczny gatunek człowieka - aniołka. Był taki zaskakujący, wręcz mnie hipnotyzował. Nie mogąc się powstrzymać leciutko przejechałem nosem w górę jego szyi aż po ucho by zaraz odsunąć się i dokończyć - dawaj kluczyki. Zaworzę Cię do hotelu.
NIKOLAY POV
-Hej Niko! Nie wracasz autokarem? - zapytał Rivers zbliżając się do mnie swobodnym krokiem.
-Nie - odpowiedziałem krótko i szybko schowałem się w aucie. Mógł to być kurwa każdy, tylko nie on. Nie mógł oglądać mnie w takim stanie! Tym bardziej, że to wszystko jego wina. Znaczy w sumie ON jak ON nic nie zrobił,ale mimo wszystko - gdyby nie on i ta jego napakowana klata to napewno... Podskoczyłem na siedzeniu słyszac odgłos pukania w szybę. Sayrin. Niechętnie ją opuściłem. Naprawdę, czy los mnie przed czymś testuje czy co? Kaskader pochylił się opierając ramiona o otwarte okno zniżając swoją twarz tak byśmy patrzyli sobie prosto w oczy. Był na tyle blisko mnie, że czułem jego niesamowity zapach. Można by się od niego uzależnić. Jakiś taki piżmowy...
-A czemuż to? - spytał z iskierkami w oczach brązowłosy, jakby zaraz miał wyznać jakąś wielką nowinę jak narodziny Jezusa. Te oczy byłe hipnotyzujące. Dopiero teraz zauważyłem, że choć były niebieskie (w zasadzie niebiesko - srebrzyste - poprawiłem sam siebie w myślach z zachwytem) to wokół źrenic miały żółte obwódki. Niezwykłe - pomyślałem urzeczony. Miał tez dwa przeurocze pieprzyki pod lewym okiem. Jednak te oczy patrzyły zbyt intensywnie. Ich właściciel przyglądał mi się badawczo co tylko mnie irytowało. Zaraz się skapnie co się ze mną dzieje. Nie dobrze. Muszę go szybko jakoś spławić. Gdzie jest Carl?
-Jestem zmęczony i wolę wracać sam niż autokarem. Poza tym nie jest to po drodze, bo zatrzymuję się po drugiej stronie miasta. Nie chcę sprawiać kłopotów reszcie grupy - mówiłem gdy ten nie odrywał ode mnie badawczego wzroku. Zmieniłem pozycję siedzącą na mniej wygodną, ale przynajmniej tak miałem jakieś szanse ukrycia swojego problemu, któremu jego boski zapach i bliskość nie pomagały.
- Wygląda na to że spałeś - mruknął przerywając mój desperacki monolg - po twoim zachowaniu można by pomyśleć że to był zły sen, ale ja myśle że był dobry - mówiąc to spojrzał wymownie na mój "problem".
Plan nie wypalił. No pięknie. Jak ja teraz mam z nim przebywać na planie filmowym?! To takie zawstydzające. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Chciałem zapaść się pod ziemię.
- Bardzo przyjemny... - dodał zbliżając się do mnie na tyle bym mógł poczuć jego oddech na moich policzkach. Gorączkowo szukałem słów w głowie lecz jedyne co w niej miałem to białą plamę i resztki samokontroli przed przybliżeniem się na tyle, by złączyć nasze usta w pocałunku.
- W każdym razie gdybyś kiedyś potrzebował pomocy - call me - uśmiechnął się figlarnie i puścił do mnie oczko na co zaczerwieniłem się lekko. Nie mam pojęcia, co się działo w jego głowie, ale to jak seksownie przygryzł wargę zawężało krąg myśli.
- A teraz - szepnął zbliżając się jeszcze bardziej tak, że jego ciepły oddech połaskotał mnie w ucho. Zacisnąłem zęby, by nie wydać z siebie żadnych nieproszonych dźwięków. Naglę poczułem jak przejechał nosem w górę mojej szyi aż po ucho. Co on zamierza?! Gdy się odsunął przeszedł mnie dreszcz. Chciałem, by był blisko mnie. Chciałem się w tulić w jego ramiona. Coś wewnątrz mnie mówiło, że z nim bedę czuł się bezpieczny... ale nie teraz, gdy byłem w niekomfortowej sytuacji, a on ją tylko pogarszał. Następne słowa jakie wypowiadał, były gwoździem do trumny mojego jako takiego imige'u w jego oczach.
- Dawaj kluczyki. Zawożę Cię do hotelu.
Spojrzałem na niego jak na kosmitę. Że co proszę? Co on robi?
- Nie żartuj sobie. Gdzie mój manager? - zapytałem zawstydzony i podirytowany cała tą sytuacją ściskając kluczyki w rękach tak, że mogły już po nich zostać czerwone ślady.
SAYRIN POV
- W drodze do domu - odparłem napawajac się jego skołowaną minką - Mówił, że trzeba Cie zawieść do Los Cocos - mieszkam tuż obok. Możesz do niego zadzwonić jeśli chcesz, ale z każdą minutą robię się bardziej zmęczony co raczej nie poprawia moich zdolności jako kierowcy - oparłem się zuchwalę ręką o dach samochodu i ponownie pochylając w jego stronę szepnąłem konspiracyjnie patrząc w te cudne oczy - A ty nie umiesz prowadzić.
NIKOLAY POV
Zacisnąłem pięści jeszcze mocniej. Dlaczego akurat teraz? No, ale wychodzi na to, że trzeba będzie wyjść z tego z twarzą. Wziąłem głeboki wdech i przybrałem swoją zobojętniała maskę.
- Niech ci będzie, wygrałeś - powiedziałem podając mu kluczyki. Zamknąłem następnie okno i skuliłem się na tylnim siedzeniu opierając głowę o chłodną szybę. Przyjemne zimno ogarnęło moje czoło. Tak tego było mi trzeba. Skoncentruję się na krajobrazach za oknem i nie odezwę się słowem. Bezpieczne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.
SAYRIN POV
- To co właściwie Ci się śniło? - zapytałem zasiadając za kierownicą i zagryzając w rozbawieniu wargę. Zadając takie pytanie powinienem dać choć troche prywatności (skoro oboje wiedzieliśmy jakiej natury był to sen) jednak nie mogąc się powstrzymać obserwowałem go w lusterku.
NIKOLAY POV
Czy on tak na serio? Pozostając obojętny na twarzy westchnąłem. Skoro tak się bawimy to niech ma pan pewny-siebie-kaskader.
- Bliska mi osoba - powiedziałem lekko się uśmiechając jakbym myślał o kimś ważnym. Tak, to zadziała.
- Jak się możesz domyśleć - dodałem.
SAYRIN POV
- Czyżby kompleks Edypa? W sumie u aktorów to chyba dość częste... - zaśmiałem się. Widziałem jakieś zakłamanie w jego pozie. Jakby bardzo chciał coś ukryć. Lekkie spięcie ramion sugerujące krępacje, spięty mięsień szczęki obrazujący brak szczerości. Nie rozumiałem czego się tak wstydzi. Chciałem by ze mną porozmawaił...
NIKOLAY POV
Zaśmiałem się szczerze. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak spudłował. Kompleks Edypa, dobre sobie... Nawet jej nie znałem.
- Zasmuciło cię to Rivers? - spytałem rozbawiony patrząc na niego w lusterku.
SAYRIN POV
Uśmiechnąłem sie mimo woli. Czy on właśnie się ze mną drażni? Tak gdybym nie znał sie na ludziach pewnie byłbym teraz załamany. Ale czyżby zapomniał co działo się tu chwile temu? Mogłem zbliżać sie do niego dowoli, chuchać na niego i przejeżdżać nosem po szyi, a on nawet nie drgnął. Ciekawe czy odsunięcie się w ogóle przeszło mu przez myśli?
- Twoja matka z pewnością jest piękną kobietą - odparłem z rozbawionym uśmiechem (przy nim wciąż szcerzyłem się jak idiota) - ale ja nie boje się konkurencji.
Mówiąc to patrzyłem mu w oczy z pomocą wstecznego lusterka. Nie chciałem przegapić żadnej reakcji.
NIKOLAY POV
Naprawdę musiałem się wysilić, by nic nie zdradziło mojego czułego punktu. Tak, była piękna. Przynajmniej na zdjęciach.
- Konkurencji? Masz o sobie wysokie mniemanie - zaśmiałem się.
SAYRIN POV
Ach, a więc to tak! Prowokacja! Ja też umiem się w to bawić Hail. Odwróciłem się do niego przodem ignorując zupełnie fakt prowadzenia samochodu. Wychyliłem się tak, by być jak najbliżej jego twarzy
- A czy dostrzegasz jakiekolwiek powody dla których powinienem mieć je mniejsze? - Spytałem patrząc w te cudowne oczy. Ciekawe ile wytrzyma mój wzrok...
NIKOLAY POV
CO ON ROBI?!
- PATRZ NA DROGE IDIOTO! - krzyknąłem spanikowany popychając jego głowe tak, by patrzyła na jezdnie. Czy on kompletnie oszalał?!
- Nie ufasz mi? - zapytał z przerysowanym szokiem w głosie i smiejąc się w czasie, gdy ja odpychałem jego twarz
- Znamy sie kilkanaście godzin, jak myślisz? - warknąłem po czym pod nosem dodałem - Dlatego nienawidze, gdy ktoś kto nie jest Carlem mnie odwozi...
Opierdziele go za nie wypełnienie swojego obowiazku managera do końca.
- Poprostu patrz na jezdnie.
SAYRIN POV
Wciąż rozbawiony skierowałem spojrzenie ku drodze. Cieszyłem się spędzonymi z nim chwilami mimo, że zachowywał się jak nadąsana damulka. Ten gość w ogóle nie umie się bawić! Myślałem w rozbawieniu przegryzając wargę. Ale ja go naucze...
- Jeszcze jakieś życzenia My Lady?
Posłał mi mordercze spojrzenie.
- Jak mnie nazwałeś? - warknął. Był taki uroczy, gdy był zły! Sam mnie prowokował żebym go drażnił! I co ja mogę w takiej sytuacji?! Jestem przecież tylko człowiekiem...
- Wybacz wolisz inny tytuł? W sumie faktycznie po „księżniczce" wydawałeś się bardziej zadowolony... Chyba możemy wrócić do tego - przez cały czas swojej wypowiedzi szczerzyłem się jak głupi.
NIKOLAY POV
Gdyby nie prowadził rzuciłbym się na niego z pięściami...... tak, bo bym jeszcze wygrał... Zaśmiałem się na tę myśl.
- To, że jesteś ładniutki nie oznacza, że możesz sobie pozwalać na takie przezwi... - urwałem. O cholera. Czy ja właśnie? O nie... Skuliłem się jeszcze bardziej czując jak moje policzki się rumienią. Zabijcie mnie, błagam.
SAYRIN POV
Ładniutki tak? Spojrzałem na niego w odbiciu lusterka wstecznego. Skulil się jak zwierze czekające na uderzenie. Dlaczego? Zastanowiłem się. Powiedzenie o kimś że jest ładniutki to nic poważniejszego niż powiedzić że dajmy na to wazon jest ładny. To tylko odczucie estetyczne.
Nie mniej cieszyło mnie że tak uważa. A może raczej, że dostrzegł jaki ze mnie atrakcyjny wazon.
- A ja zawsze myślałem że to jest właśnie najlepsze usprawiedliwienie dla wygadywania głupot - zaśmiałem się i patrząc mu głęboko w oczy dodałem: - księżniczko
- Jestem meżczyzną jakbyś nie zauważył. Nie moge być księżniczką - wymamrotał wciąż lekko zarumieniony z powodu swojej nagłej szczerości.
-Daleko jeszcze? - dodał jakby bał sie, że znowu coś palnie i chciał jak najszybciej uciec. Zaintrygowało mnie to. Czy jest jeszcze coś o czym nie wiem, a co chciałby (a może raczej NIECHCIAŁBY) mi zakomunikować? Może mam niezły tyłek?
- Uwierz mi świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że jesteś mężczyzną - mruknąłem i dla potwierdzenia swoich słów zerknąłem znowu na opadający już dowód wcześniejszych uniesień - ale nie to nic nie zmienia królewno - zaśmiałem się zupełnie ignorując dalszą część jego pytania. Przeciesz jechał tędy rano. A jedyna odpowiedz która przychodziłam mi do głowy to: "za blisko". Od samego początku cel naszej podruży był za blisko. Mógłbym tak wozić go w nieskończoność. Wozić i robić inne rzeczy...
NIKOLAY POV
-Rozbierasz kogoś w myślach, że tak zagryzasz swoją wargę? - spytałem, z nadzieją, że przestanie to robić. Był zbyt kuszący. Czułem też jak moje powieki powoli ogarnia sen, więc chciałem jak najszybciej dotrzeć na mniejce... Na pewno? Wiem, że nie chciałem tu zasnąć. Przespać chwile spędzoną z Sayrinem byłoby marnotrastwem. Ale czy chciałem, byśmy dojechali do hotelu szybko? Może wymyśleć coś, by troche wydłużyć trase? Myśl...
- Ja... - zacząłem. To jest żałosne, ale skoro jutro nie bede mógł mu spojrzeć w oczy to przedłóżmy tę chwilę najbardziej jak się da.
- Ja przypomniałem sobie, że nie kupiłem na jutro jogurtu. W centum jest dobry całodobowy, zboczymy troche z trasy, by o niego zachaczyć?
Boże, co ja wyprawiam. To takie... głupie.
SAYRIN POV
Czy on naprawdę miał wątpliwości kogo rozbieram w myśląch? Czy to możliwe, że do tej chwili byłem zbyt subtelny? Przecież, niektóre z moich zachowań podchodziły pod molestowanie! Ale podobało mi się, że wspomniał o mojej wardze. To, że na nią patrzył... Pobudzony znowy ją przegryzłem, a zaraz potem szczeknąłem urwanym śmiechem - faktycznie ciągle to robie! Ale to jego wina! To on tak na mnie działa. Pytanie tylko o co chodziło z tym jugurtem? Miałem już o to pytać, gdy zerknąłem na jego odbicie we wstecznym lusterku. Spał. Wsparty o szybę. Pierwszy raz odkąd zobaczyłem go dziś rano wydawał sie rozluźniony. Jakby całe napięcie odpłynęło z jego ciała. Kiedy jego brwi nie były ściągnięte twarz wydawała się jeszcze bardziej urocza i niewinna, a włosy opadające teraz niedbale na twarz nadawały jej wyraz swawolnego i krnąbrego chłopięcia. Jego śliczne usteczka były lekko rozchylone. Takie zachęcające... Takie przy tym chętne... Odwróciłem wzrok, by jakoś nad sobą zapanować. Zacisnąłem ręce na kierwonicy desperacko pragnąc zatrzymać swoje ciało w miejscu. Więcej na niego nie spojrzałem. Zdarzało mi sie skakać w ogień, przebijać na motorze ścianki, a dziś skoczyłem na twardy grunt z 12 m ale dopiero to było przerażające. Dotarłem jakoś do hotelu i wysiadłem. Nie miałem zamiaru go budzić. Zamiast tego otworzyłem tylne drzwi, rozpiołem jego pas i wziołem go na ręce przyciskając do siebie. Chciałem nacieszyć się każdym fragmentem jego ciała. Z małą pomocą recepcjonistki dotarłem do jego pokoju i ułożyłem go na łóżku. No i co dalej Rivers? - spytałem samego siebie. Wiem co powinienem teraz zrobić. Wiem co zrobiłaby osoba etyczna i moralna. Jednak to co chciałem zrobić było czymś zupełnie innym...
Podjąłem decyzje. Zrezygnowany podeszłem do drzwi i położyłem ręke na klamce...
Trzeba iść po ten jego cholerny jogurt...
SAYRIN POV
Poczułem jak ktoś mnie bierze na ręce jak księżniczke. Otworzyłem sennie jedno oko. Twarz Sayrina była bardzo blisko. Czy to on mnie niósł? O moj Boże! Dlaczego on mnie trzyma na rękach!? Udawałem nadal, że spałem. Gdy mnie położył na łóżku nie wiedziałem co zrobi. Nadal miałem zamknięte oczy, ale czułem jego oddech na swoich policzkach. Udawać, że się obudziłem? Naglę westchnął i usłyszałem jak odchodzi w stronę drzwi. Wiec to tylko tyle? Tak się skończy nasz kontakt?
- Say...rin - wymruczałem przewracając się na bok i wtulając w poduszkę. Co teraz zrobisz przystojniaku?
~~~
Ulegając namową męża postanowiłam jednak wstawić dzisiaj rozdział 3...
Mąż: 😈😁
Do tego napaliła się na narysowanie jednej z postaci, więc decyzję zostawiam wam. Czy chcecie w następnym rozdziale w mediach zobaczyć Sayrina czy Nikolaya?
Wasza,
LucyNara z mężem~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro