Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 cz.2

Jakiś czas później, dotarliśmy w końcu do domu. Znajoma ulica i kolorowe osiedla poprowadziły nas w stronę miejsca, w którym niedawno mieszkałam i zawsze mogłam wracać po szkole lub wyjściu ze znajomymi. Pobliskie latarnie, choć nie zapalone z powodu wczesnej pory, wydawały się oświetlać mały budynek i ogród, gdzie jako mała dziewczynka lubiłam pielęgnować roślin, a także bawić się we wróżkę, czy, o ironio, w księżniczkę. Wszystko wyglądało znajomo. Nawet żelazna, wygięta u góry furtka pomalowana na czarno i otaczające ją krzewy, które w zimie pokrywały się białym puchem, wcale nie zmieniły się od mojego wyjazdu. Nic się nie zmieniło i zostało takie, jak zapamiętałam.

Opuszczałam dom w gniewie, pełna goryczy w sercu, a jednak teraz, jadąc znajomymi drogami, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że tak naprawdę nigdy nie czułam złości, ani żalu. Scena, którą odgrywałam wracając do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło, przypominała końcówkę filmu, kiedy główny bohater mógł w końcu odpocząć po wszystkim, co przeszedł. Brakowało jedynie szczekającego, machającego ogonem psa, który witałby nas po długiej podróży.

– Nareszcie. – mama zaparkowała na podjeździe i z ulgą puściła kierownicę. – Myślałam, że nigdy nie dojedziemy.

Podskoczyłam z podekscytowania na fotelu i chwyciłam za pas, aby go odpiąć, ale w tym samym momencie coś przycisnęło mnie do fotela. Była to ręka Leona, który ze ściągniętymi brwiami, osłaniał mnie nią jakbym robiła coś niewłaściwego. Zanim zdążyłam zaprotestować, spojrzał w kierunku posesji i wyjaśnił:

– Wyczuwam czyjąś aurę. – stwierdził poważnym, szorstkim głosem, w którym dało się wyczuć napięcie. – Ktoś jest wewnątrz domu, ale nie mogę tego dokładnie sprawdzić. Coś blokuje moje zdolności.

Gdy to powiedział, oblał mnie zimny pot. Dorian, czy nie Dorian, poczułam strach na myśl, że z każdej strony mógł nas zaatakować ktoś wrogo nastawiony. Nie chciałam powtórki ze Święta Luny, nie przeżyłabym, gdyby znów ktoś ucierpiał z mojej winy.

Zapomniałam o wstydzie, czy zakłopotaniu. Zbliżyłam się do mężczyzny i ukryłam za jego plecami na tyle, na ile pozwalały mi pasy bezpieczeństwa. Leon przycisnął mnie do siebie na kilka sekund, czujnie obserwując mój dom rodzinny. Dopiero po chwili, widząc zdumioną minę mojej mamy, rozluźnił się.

– Chyba nie chcą cię skrzywdzić. To ciepła aura. – oznajmił, odsuwając się na odpowiednią odległość. – Czy wiedzą państwo kto mógł przyjść?

Mama zaśmiała się z zakłopotaniem i kiwnęła głową. Wyłączyła silnik, który do tej pory, wydawał z siebie ciche, regularne pomruki.

– Widzę, że naprawdę będzie pan chronił naszą córkę. – kobieta spojrzała z lekkim, przepraszającym uśmiechem na moją spanikowaną twarz. Chyba czuła wyrzuty sumienia, że wcześniej nie poinformowała nas o gościach. – Spokojnie, to niespodzianka. Sądzę, że się ucieszysz.

Leon cofnął się jeszcze bardziej, więc odetchnęłam i powoli, wręcz nieufnie odpięłam pasy. Nie wiedziałam, kto mógł przyjść, ale skoro mama mówiła, że będę zadowolona to raczej nie miałam powodu, aby jej nie wierzyć. Liczyłam tylko na to, że nie zaprosiła Debbie. Moje życie szybko by się wtedy zakończyło, może nawet boleśniej niż, gdyby miał mnie zabić Dorian.

Wyszłam z samochodu. Od razu zalała mnie fala ciepła. Jechaliśmy z włączoną klimatyzacją, więc wewnątrz auta nie dało się oszacować jaka temperatura była na zewnątrz. Gorąco jednak wcale mi aż tak bardzo nie przeszkadzało. Rezygnując z wyciągania bagaży, poszłam w stronę wejścia i krótkim zaklęciem otworzyłam drzwi. Zamki odskoczyły, więc bez przeszkód przekroczyłam próg i wciągnęłam nosem dużo powietrza.

– Dobrze jest wrócić. – mruknęłam, czując znajomy zapach mebli i olejku cedrowego. Uczucie było cudowne, podobne do tego, gdy wracał się z kilkutygodniowych wakacji i pierwszy raz otwierało zamknięte mieszkanie. Dopiero wtedy miało się szansę poczuć, jak pachnie własny dom.

Mimo błogości, coś nie pasowało mi w otoczeniu. Szczegół, który powinnam zauważyć już na samym początku.

Zmarszczyłam nos. Od kiedy w moim domu rozchodził się aromat olejku cedrowego?

– Witaj wnusiu.

Gwałtownie obróciłam się w stronę salonu, a moich oczach momentalnie pojawiły się łzy szczęścia. Tylko jedna osoba w naszej rodzinie używała olejków zapachowych tego typu.

– Babcia! – krzyknęłam jak szalona i rzuciłam się w ramiona starszej, pomarszczonej kobiety w beżowym sweterku i wyblakłej koszuli wystającej spod spodu. Tak jak się spodziewałam, z każdej strony zalał mnie zapach olejku cedrowego zmieszanego z wonią mocnego kwiatowego szamponu do włosów. Tylko kobieta umiała dobierać je tak, że idealnie do siebie pasowały.

– America. – babcia pogłaskała mnie po głowie. Wodziła palcami po białych kosmykach, które najwidoczniej nieco ją zaskoczyły. – Ile to już czasu się nie widziałyśmy?

– Grubo ponad dwa miesiące. – oznajmił tata, wchodząc do pokoju z naręczem walizek. – I jak skarbie? Podoba się niespodzianka?

Pokiwałam energicznie głową. Babcia uśmiechnęła się do rodziców, po czym wskazała kanapę.

– Ale skąd się tu wzięłaś? – zapytałam zachrypniętym głosem, kiedy obie usiadłyśmy. Tata poszedł na górę, odłożyć rzeczy, a mama i Leon zajęli miejsca po przeciwnej stronie pokoju. Mój strażnik na szczęście nie wydawał się skrępowany obecnością starszej pani. – Pamiętam, że przed wyjazdem mówiłaś, że wyjedziesz na Święto Zasiewów.

Babcia wydęła usta. Miała okrągłą, przyjazną twarz, którą zdobiło mnóstwo drobnych zmarszczek ujawniających jej podeszły wiek. Jej oczy, tak samo jak mamy i moje, były zielone, a usta cienkie, ale pełne koloru. Nie nosiła okularów nawet do czytania, choć czasem żartowała, że niedługo zacznie, żeby wśród sąsiadek zachować pozory normalnej staruszki. Ceniła sobie spokój i porządek, więc nawet jeśli uwielbiała magię i zaklęcia, wolała aby nikt się o tym nie dowiedział. To była chyba jedyna rzecz, która nas różniła. Ja nienawidziłam stosować się do zasad Rady, ona wręcz przeciwnie.

– Chyba żartujesz kochanie. – kobieta ujęła mnie za dłonie. Jako że była dosyć wysoka, musiała się przy tym lekko zgarbić. – Moja najdroższa wnuczka wraca do domu, ponadto okazała się być Leanice, a ty mi mówisz, że powinnam być na jakimś głupim święcie?

Moja babcia była najwspanialszą osobą na ziemi. Nie dość, że emanowała sympatią i kochała mnie jak nikogo innego, to jeszcze z taką łatwością mówiła o zrezygnowaniu z uroczystości, na które szykowała się przez cały rok. Tylko ona mogła zdobyć się na takie poświęcenie.

Święto Zasiewów nie należało w gruncie rzeczy do prawdziwych świąt. Określało się tak raczej okres, kiedy magowie siali magiczne zioła. Nasze rośliny cechowały się innymi wymaganiami niż te normalne, ludzkie, toteż czas ich sadzenia nie zgadzał się on z okresem sadzenia warzyw, czy owoców pielęgnowanych przez człowieka. Lecznicze kwiaty, potęgujące moce liście, ozdobne kłącza, czy pędy zyskiwały najsilniejsze właściwości dopiero w późnych okresach wiosennych, a także w środku jesieni. Z tego powodu czarodzieje wyznaczali własne miesiące do rozpoczęcia upraw, rozpoczynając je zwyczajowym Świętem Zasiewów. Trwało ono czasami nawet przez trzy miesiące i choć uczestniczyli w nim głównie znani magowie, liczne targowiska przyciągały również bardziej pospolitych czarodziei. Podczas uroczystości można było bowiem zdobyć dojrzałe, wyjątkowe rośliny z poprzednich lat, które normalnie bardzo ciężko było odnaleźć lub zakupić.

– Przyjechałaś specjalnie dla mnie? – nie mogłam ukryć wzruszenia.

Babcia odgarnęła mi włosy z czoła. Wciąż nie umiała się przyzwyczaić do braku różowych pasemek, które, jak sama mówiła, czyniły mnie niepowtarzalną i uroczą.

– Oczywiście, że tak kochanie. Jak mogłabym przegapić taką okazję.

Przysunęła się bliżej i poprawiła spódnicę. Ten gest wystarczył, abym domyśliła się, że zamierzała wziąć mnie na spowiedź.

– No to opowiadaj, skąd masz te białe pukle. Co się wydarzyło?

Ufałam babci, ale na wszelki wypadek zerknęłam na Leona, pytając o pozwolenie. Nie byłam pewna, ile mogłam zdradzić, a nie zamierzałam okłamywać babci w tak ważnej kwestii. Mężczyzna najwyraźniej nie wyczuwał jednak w starszej kobiecie zagrożenia, gdyż pokiwał znacząco głową, dając mi wolną rękę.

Zamknęłam oczy i zaczęłam streszczać wszystko, co stało się podczas mojego pobytu w Cennerowe'ie. O poznaniu Misurie, Dafne i innych przyjaciół, o tym, że miałam problemy z wampirem o imieniu Vincent, który później stał się moim bliskim znajomym, jak również o tym, że zaczęłam spotykać się z Zanderem. Kobieta uważnie słuchała i nie przerywała mi nawet wtedy, gdy dotarłam do fragmentów z Dorianem i Seriną. Nie odzywała się podczas mojej opowieści, ale kiwała głową i mruczała, jakby dorabiała sobie w głowie własny komentarz do całej historii. Kiedy skończyłam, zamilkła całkowicie.

– Z twoich ust brzmi to gorzej niż, gdy opowiadała nam o tym dyrektorka szkoły. – mama zacisnęła dłonie. – I dlaczego dopiero teraz dowiaduję się, że masz chłopaka, w dodatku wampira?! Wiesz jakie to niebezpieczne?

– Zanderowi można zaufać. – oburzyłam się. – Kochał mnie kiedyś jako Leanice, kocha mnie i teraz. Nie ważne czy jest wampirem, czy nie.

– Moja córka ma chłopaka... – tata, który po tym jak załatwił sprawę z bagażami i wrócił do pokoju, otworzył szeroko oczy. – Americo, jesteś za młoda na poważne związki!

Jęknęłam i przejechałam ręką po twarzy. Właśnie opowiedziałam całą historię o tym, jak o mały włos nie zginęłam, a oni przejmowali się tym, że się z kimś związałam.

– Skoro to prawdziwe uczucie to nie ma się czemu dziwić. – odezwała się w końcu babcia. – America ma prawie siedemnaście lat. To normalne, że się zakochała.

– Ale mamo. – moja rodzicielka złapała się za głowę. Ja zrobiłam to samo, przeczuwając początek awantury. – W wampirze? Przecież wiesz na czym zwykle opierają się takie związki.

Przełknęłam ślinę, przypominając sobie, o czym jeszcze niedawno powiedziała mi Serina. Może nastolatka wcale nie kłamała, żeby mnie zranić. Może w jej słowach była choćby garść prawdy.

Definitywnie musiałam znaleźć jakieś książki na ten temat.

– Myślisz, że twoja córka jest na tyle nieodpowiedzialna, żeby wskoczyć do łóżka pierwszemu lepszemu chłopakowi? – zapytała babcia spokojnie. Wszyscy, oprócz Leona, który od początku zachowywał niewzruszony wyraz twarzy, wytrzeszczyliśmy na nią oczy. Temat seksu poruszany przez kobietę grubo po sześćdziesiątce, wydawał się nam nierealny. – Nauczyliście ją chyba, co się z tym wiążę.

– Mamo! – żachnął się tata, spoglądając z zażenowaniem na naszego gościa. – Nie powinniśmy schodzić na takie tematy.

– To twoja żona poruszyła ten temat. – babcia wzruszyła ramionami. – Moim zdaniem, America jest rozsądną dziewczyną i wie, co dla niej najlepsze. Z tego co słyszałam z jej opowieści, Zander jest naprawdę miłym, szanującym się wampirem. America uważa, że nie zrobi jej krzywdy, więc my też nie powinniśmy się martwić.

Zaczęłam wiercić się na kanapie. Babcia spojrzała na mnie pytająco.

– Naprawdę musimy rozmawiać o takich krępujących rzeczach? – zapytałam cicho. – Dopiero wróciłam. Też chciałabym się czegoś dowiedzieć.

Babcia uśmiechnęła się ciepło. Domyśliła się, że chciałam zmienić temat, więc podjęła moją grę.

– Czego kochanie?

– Czy coś działo się podczas mojej nieobecności? Coś ciekawego lub, dajmy na to, niepokojącego?

Rodzice z babcią zastanowili się. Dobrze rozumieli, dlaczego o to pytałam. Dorian znał moje słabe punkty, wiedział, że bardzo kochałam swoich bliskich, rodzina i znajomi byli dla mnie wszystkim. Gdyby chciał zemsty, zacząłby ją właśnie od ranienia osób, które były ze mną w jakikolwiek sposób powiązane. Wewnętrzne rany bolały bardziej niż te fizyczne.

– Wszystko było w porządku. – zapewniła mama, rozwiewając moje obawy. – Odkąd dowiedzieliśmy się o twoim wyjeździe, nałożyłam kilka zaklęć ochronnych na dom. Zapach olejków i szałwii to natomiast sprawka babci. Nie zdziw się też jeśli zobaczysz porozwieszane we wszystkich pokojach amulety. To również ona. Chciała mieć swój wkład w strzeżeniu cię, chociaż mogła to zrobić trochę subtelniej.

– Te twoje czary są przestarzałe. – staruszka machnęła ręką. – Już dawno wszyscy wiedzą jak je dezaktywować. Olejki i talizmany to zupełnie coś innego. Nigdy nie wychodzą z mody.

– To pewnie dlatego nie mogłem wyczuć, kto znajduje się wewnątrz budynku. – zamyślił się Leon.

Babcia zamrugała.

– Jednak umie pan mówić. – zwróciła się do mężczyzny, a ja zasłoniłam ręką usta, żeby nie parsknąć głośnym śmiechem. Rzeczywiście, od naszego przyjazdu, Leon nie odezwał się ani słowem.

Ochroniarz chrząknął.

– Wolałem nie wtrącać się do rozmowy. Nie powinienem...

– Ależ, proszę się nie wygłupiać. – zaśmiała się staruszka. – Tutaj nie musi pan grać poważnego strażnika. Proszę nas traktować jak przyjaciół. W końcu wszyscy jesteśmy po to, aby chronić naszą kochaną Americę.

Uśmiechnęłam się i jeszcze raz tego dnia przytuliłam do kobiety. Nie umiałam wyrazić słowami, jak bardzo byłam wdzięczna za troskę, którą mnie otaczano.

Miałam wsparcie, byłam bezpieczna.

Pomimo prognozy pogody, nie padało. Babcia opuściła nasz dom późnym wieczorem, po kolacji złożonej z kanapek, więc dopiero wtedy, mogłam tak naprawdę odpocząć po podróży. Wzięłam ciepły, przyjemny, a przede wszystkim długi prysznic i ubrałam piżamę, którą znalazłam w szafie w moim pokoju. Od wyjazdu nic się w nim nie zmieniło, choć, szczerze mówiąc, spodziewałam się, że mama dobierze się do moich skarbów, bo uzna je za śmieci i bezceremonialnie wyrzuci. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że rodzice niczego nie dotykali. Moja rodzicielka ograniczyła się tylko do ścierania kurzy, odkurzania dywanu, podlewania małego, biednego storczyka stojącego na parapecie, jak również do zabrania kilku papierków zza biurka. Poza tymi drobnym szczegółami wszystko było na swoim miejscu.

Zupełnie jakbym nigdy nie opuściła domu.

Jeśli natomiast chodziło o Leona, rodzice chcieli zakwaterować go w pokoju gościnnym na dole, ale poprosił, aby pościelono mu łóżko bliżej mojej sypialni, aby w razie potrzeby, mógł dostatecznie szybko interweniować. Ostatecznie, pomimo protestów taty, dostał pokój rodziców. Oni natomiast, na czas naszego krótkiego pobytu, zdecydowali się przenieść na parter.

– Będzie ci tu wygodnie? – zapytałam, gdy po wyjściu spod prysznica, zdecydowałam się do niego zajrzeć. Leon nie przywiózł wielu rzeczy, więc można powiedzieć, że szybko się zadomowił. Kiedy przyszłam, siedział akurat na łóżku i czytał jakąś książkę.

– Tak, dziękuję. – uniósł wzrok znad kartek, po czym uśmiechnął się. – Twoja rodzina jest bardzo miła w stosunku do obcych.

Oparłam dłonie na biodrach i zmarszczyłam brwi. Powiedział to łagodnym tonem, ale i tak wyczułam w nim lekką ironię, zupełnie jakby karcił mnie za to, że rodzice byli aż nazbyt gościnni.

– Nie jesteś obcy.

– Ale twoi rodzice mnie nie znają.

– Nie zawsze trzeba kogoś poznać, żeby wiedzieć, że jest w porządku.

Mężczyzna odłożył książkę i przyjrzał mi się uważnie. Wcześniej nie zauważyłam, że miał przenikliwe, błękitne oczy, w których widniało kilka białych linii przypominających iskierki.

– Nie jest łatwo przejrzeć czyiś charakter. – zauważył, wstając. Odłożył otwartą książkę na pościel grzbietem go góry. – Nawet nie wyobrażasz sobie, ile emocji i pragnień można ukryć w sercu, gdy naprawdę się tego chce.

Pochyliłam głowę. Znałam osobę, której udało się mnie w ten sposób oszukać.

– Nie myśl o tym. – poprosił Leon. Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej ręcznik.

Zamrugałam.

– O czym?

– O tym, o czym myślisz. – mężczyzna odnalazł w walizce męską kosmetyczkę, po czym wyprostował się. – Twoja aura poszarzała.

– To kolor aury zmienia się tak szybko? – zdumiałam się.

Leon kiwnął głową.

– Rozmiary i kolory aury często świadczą o stanie duchowym, odczuwanych emocjach, a nawet zdrowiu jej właściciela. – wyjaśnił z prostotą znawcy.

Zaintrygował mnie, więc weszłam głębiej do pokoju i zajęłam miejsce na łóżku. Cieszyłam się, że założyłam długie spodnie od piżamy i ciepłą bluzę, bo mogłam usiąść po turecku, jednocześnie nie czując się jakbym była naga.

– Mów dalej. – poprosiłam.

– Aura to rodzaj eterycznego pola, które otacza ciała istot żywych. Nie tylko magów, wampirów, czy ludzi, ale także zwierząt i roślin, choć w tym ostatnim przypadku może być ona praktycznie niewidoczna. U magów jest natomiast najsilniejsza i potrafi się zmieniać w przeciągu kilku sekund.

– Więc co mówi moja aura? – chciałam wiedzieć, autentycznie ciekawa.

– Dużo. – odparł krótko Leon, uśmiechając się tajemniczo.

– To znaczy?

– Powiem ci później. – mężczyzna wyminął mnie i wskazał na ręcznik, który ściskał w dłoni. – Na razie chciałbym wziąć prysznic. To był długi dzień.

Wydęłam usta i zeskoczyłam z łóżka. Niechętnie wyszłam za mężczyzną z sypialni rodziców.

– Ale obiecaj, że kiedyś się dowiem. – powiedziałam głośno zanim zniknął w łazience.

Leon odwrócił się i przyłożył dłoń do serca.

– Kiedyś.

( No dobra, nie wyglądało to tak jak na gifie, ale nie wiedziałam, jaki dodać ;) )

 Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Przypominam również, że przez kolejny tydzień nie będę prawdopodonie nic dodawać ze względu na egzaminy maturalne :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro