Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III Błędy młodości - część II

Dziewczyna uśmiechnęła się, jakby od początku wiedziała, że prędzej czy później to nastąpi. Po czym weszła, a raczej zgrabnie wskoczyła, na krawędź łóżka. Mnie pozostało się tam wdrapać i usiąść obok niej.

Na widok butelek z alkoholem krążących po "kółeczku", od razu pożałowałem swojej decyzji. Większość osób w tym gronie była już pełnoletnia, ale ja, no cóż, nie. Moja siła asertywności była niestety za niska w przypadku wepchnięcia mi w rękę trunku, dlatego usilnie starałem się unikać właśnie takich sytuacji.

Zauważyłem, że parę osób, w tym nowa przyjaciółeczka Michael - Sara - czuła się równie niekomfortowo w tej zabawie. Niestety odwrotu już nie było.

Klasowy osiłek, powtarzający klasę już drugi raz, wyżłopał resztkę zawartości butelki i położył ją mniej więcej na środku kółeczka.

- Jako że pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi - zaczęła (jak zwykle) Michael. Czy ona miała jakiś cholerny patent na przewodzenie tego typu imprezom? - Proponuję, żeby nasz drogi D zakręcił pierwszy, potem idziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

No, tak. Właśnie takie są uroki przyjaźnienia się z najpopularniejszą osobą w klasie.

Nie mogłem zrobić nic innego, jak tylko wychylić się i zakręcić tą cholerną butelką, wylewając z niej kropelki piwa. Jakoś nikt nie przejął się ubrudzonym materacem.

Szyjka wskazała na nieśmiałą blondyneczkę, której imię ciągle wypadało mi z pamięci. Wyglądała, jakby zaraz miała umrzeć ze strachu, aż mi się żal dziewczyny zrobiło.

- Teraz pytasz: prawda czy wyzwanie. - Podpowiedziała mi Michael.

- Prawda czy wyzwanie? - spytałem posłusznie, najbardziej delikatnym głosem nie chcąc jeszcze bardziej jej przestraszyć.

- P...rawda - stwierdziło blond dziewczę po chwili dłuższego zastanowienia.

Sala skwitowała jej decyzję głośnym buczeniem.

Co ja mam teraz zrobić?!

Uruchomiły się moje pierwotne instynkty, nim zdążyłem pomyśleć, zadałem jej TO pytanie. Pytanie, które zawsze idzie na pierwszy ogień w tego typu sytuacjach.

- Uprawiałaś sex?

Tym razem pokój wypełnił rechot nastolatków i rumieniec biednego dziewczęcia.

Ktoś wepchnął mi butelkę do ręki, klepnął po plecach i pochwalił za pytanie.

Chcąc nie chcąc, odruchowo pociągnąłem długi łyk.

Od razu tego pożałowałem, alkohol był obrzydliwy w smaku, palił żywym ogniem mój język i gardło. Zawroty głowy i dziwne otumanienie pojawiło się razem z paleniem. Zastanawiałem się, jak można pić to świństwo.

Tak mocno skupiłem się na misji pozbycia się piwa z ręki, że przegapiłem moment, w którym wylosowana dziewczyna zaczęła swoją pełną jąkań i rumieńców wypowiedź. Zdołałem usłyszeć tylko koniec:

- ... było dobrze.

Słuchacze nagrodzili ją gromkimi brawami. Wychodzi na to, że ta nieśmiała cnotka zaszła dużo dalej ode mnie w tych sprawach.

Gdy nastroje się uspokoiły, zakręcił siedzący obok mnie chłopak. Wylosowana przez niego dziewczyna wybrała wyzwanie i musiała się rozebrać się do bielizny. Zrobiła to, wywołując okrzyki zachwytu u męskiej części zgromadzonych.

Krótko mówiąc - zabawa się rozkręcała. Większość wybranych osób wybierała prawdę, słysząc standardowe pytania, typu: „kiedy i z kim się ostatnio całowałeś"?, "kiedy ostatnio byłeś pijany"? i temu podobne. Parę osób wybrało wyzwania, wprawiając resztę w dziki zachwyt. Rozbieranie się, picie na czas, całowanie się czy gra w "jak daleko moja ręka może zajść" było ciekawsze od odpowiadania na nawet najbardziej wymyślne pytania.

Powoli i stopniowo ja też się rozluźniałem, udało mi się nawet parę razy napić i nie zwymiotować. Gratulowałem sobie tego wspaniałego wyczynu.

Właśnie gdy dokonywałem tej trudnej sztuki, gwint butelki wskazał na Michael. Chłopak, który ją wylosował, chyba miał na imię Simon, ale nawet palca nie dałbym sobie za to uciąć, uśmiechnął się diabolicznie, wiedząc, że dziewczyna z pewnością wybierze wyzwanie.

Nagle jego wzrok zawisł na mnie.

- Micha, pytanie, czy wyznanie - jego pytanie było tylko czystą formalnością.

- Oczywiście, że wyzwanie, złotko - odpowiedziała, zniekształconym przez alkohol głosem.

- Pocałuj naszego kochanego D.

Przez pierwszą sekundę nie wierzyłem własnym uszom, wyplułem napój przed siebie ze zdziwienia. Jak ktoś mógłby kazać zrobić jej coś tak głupiego? Wszyscy wiedzieli, że naprawdę byliśmy TYLKO przyjaciółmi!

W drugiej sekundzie zacząłem się nad tym zastanawiać. W sumie:, czemu nie? Nie, żebym żywił do niej jakieś uczucia, ale obiektywnie rzecz ujmując, była niezłą laską i nie mogłem tego nie wykorzystać.

W trzeciej sekundzie byłem już pewny, jak postąpię. Pocałuję Michael, moją najlepszą przyjaciółkę!

- O, tak maleńka! - powiedziałem, nie wiedzieć, czemu na głos. - Chodź do mnie!

Usłyszałem wybuchy śmiechu i komentarze w stylu "jak on się spił!"

Micha z bliżej nieokreślonych przyczyn spojrzała na mnie jak na skończonego idiotę.

- Nie! - stwierdziła ostro. - To wbrew mojej etyce, D jest jak mój brat. Nawet ma tak samo na imię, jak ten prawdziwy. Odpadam z gry!

Podniosła ręce w geście poddania.

Nic nie rozumiałem!

- Micha! - wykrzyknąłem rozpaczliwie. - Nie kochasz mnie?! Ja cię kocham, całym sercem cię kocham! Całuj mnie!

Śmiech zagłuszył moje ostatnie słowa.

Z czego oni się rechoczą?! W moich wyznaniach miłosnych nie było nic śmiesznego!

- Szkoda - stwierdził Może-Simon-Może-Nie-Simon z szaleńczym błyskiem w oku. - Nie traćmy okazji! Skoro nasz drogi D tak bardzo chce się z kimś wymienić śliną. Michael może zaproponować, kto to będzie.

Czy to oznacza szansę całowania? Jeśli tak, wchodzę w to!

- Zgadzasz się Micha?

Dziewczyna skinęła głową, dalej trochę zdezorientowana. Czułem na sobie jej zaniepokojony wzrok.

- D? - spytała.

- Jasne, kotku!

Nastąpił kolejny niczym niewytłumaczalny wybuch śmiechu.

Dopiero wtedy zauważyłem, jak cholernie przystojny jest pan Może-Simon-Może-Nie-Simon. Wyglądał wręcz idealnie: orzechowe oczy, czarne włosy, rozkoszne usta. Wprost do schrupania.

- Kogo wybierasz? - spytał chłopak o zagadkowym imieniu i pięknym obliczu.

- Wybieram cię Simonie! - stwierdziłem, nie będąc pewien, do kogo pytanie jest skierowane.

- Sarę. - Mimo że Michael była wolniejsza, to ja zostałem zignorowany. Gdzie jest sprawiedliwość na tym cholernym świecie?!

Chyba przyjdzie mi pocałować Sarę. Oczywiście wolałbym, żeby był to Pan Przystojniak, ale mówi się trudno.

Ktoś podał mi butelkę, której zawartość wypiłem na odwagę.

Nagle przed moją twarzą pojawiła się dziewczyna i to nie byle jaka, ale właśnie Sara.

- Z języczkiem! - usłyszałem zbiorczy krzyk młodzieży. - Z Ję-zy-czkiem!

Brzmiał tak zachęcająco.

Nie miałem wyboru - pocałowałem Sarę prosto w usta. Nie było to jakieś niezwykłe.

Wiedziałem, czemu!

To oczywiście przez brak języka! Spróbowałem wcisnąć go do jej ust, ale nic z tego nie wyszło, otwór był za mały i nie dało się wcelować. Pocałunki były zdecydowanie przereklamowane.

Spróbowałem dać mu jeszcze jedną szansę, poruszając ustami, dokładnie tak jak na filmach. Nic to nie dało, oprócz obślinienia całego podbródka. Albo ja nie umiałem się całować, albo z samym całowaniem było coś nie tak. Próbowałem wycofać wargi, natrafiłem na coś twardego i ostrego. Ostatkiem sił udało mi się wyrwać usta, mogłem dać sobie rękę uciąć, że z wargi leciała mi krew.

Pocałunki były zdecydowanie przereklamowane, można by powiedzieć, że do dupy, o tak

Czas wstąpić do jakiegoś zakonu, tam nie będę musiał już nigdy powtarzać tego horroru.

Sara chyba też nie odczuła naszego małego całowanka miło.

- D? - Usłyszałem za plecami wkurzony głos Michael.

Czyżby była zazdrosna?!

- Spokojnie panienki, tylko się o mnie nie pobijcie.

Micha zmierzała w moją stronę.

- Idź spać, D. Jesteś pijany jak świnia!

- Ja?! Jestem trzeźwy jak dzika świnia!

Mimo trzeźwości, w odpowiedzi na jej słowa poczułem senność, z którą nie można walczyć.

Dokończyłem piwo, które nieświadomie trzymałem w dłoni przez cały czas i odsalutowałem zebranym.

Delikatnie wycofałem się, chcąc wejść na drabinkę.

Drabinkę, której tam nie było.

Spadłem z cholernie głośnym hukiem na podłogę. Wywołałem tym kolejny, bezsensowny wybuch radości.

- D? - Moja kochana Michael wychyliła się za krawędź drugiej, łóżkowej podłogi. - Żyjesz?

Ona jedyna się o mnie martwi. Może i Pan przystojniak miał te swoje oczka i twarz, ale ona się o mnie autentycznie martwiła.

- Jasne! Kocham cię! - Po głębszym zastanowieniu stwierdziłem, że panu przystojnemu też dam szansę. - I ciebie, Simon też!

Z trudem wstałem i chwiejnym krokiem doszedłem do łóżka. Rzuciłem się na nie, nie przejmując się nawet przykryciem. Jezusie! Jaki ja byłem zmęczony!

Zasnąłem natychmiast.

***

Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Cała czaszka mi pulsowała, jakby ktoś uderzał w nią młotkiem, wywołując tym straszliwe mdłości. W ustach miałem sucho, a gdy spróbowałem otworzyć oczy, zalała mnie bolesna jasność. Czas odwrócić się na drugi bok i przespać najgorsze godziny kaca.

Jezu! Jaki ja musiałem być wczoraj spity! Pamiętałem tylko początek cholernej gry w butelkę i nieszczęsne pytanie, które zadałem biednej dziewczynie. Potem nie było już nic. Nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust.

- D? - usłyszałem zaniepokojony głos Michael.

- Jezu! Nie widzisz, że umieram?! - Nakryłem sobie głowę poduszką, żeby stłumiła dźwięki i światło.

- Pobudka była 20 minut temu - miała zaskakująco łagodny głos.

- Dla mnie nie. Dobranoc.

Dziewczyna głośno westchnęła i wypowiedziała słowa nie skierowane do mnie:

- Frank, co my teraz powiemy panu Robindowi?

- Prawdę?

- To najgłupszy pomysł, o jakim słyszałam, jak chcesz powiedzieć nauczycielowi, że najlepszy i najbardziej cnotliwy uczeń spił się jak dzika świnia?

- Kiedy to powiedziałaś, rzeczywiście brzmi głupio.

- Wymyślimy coś i uratujemy grubą dupę D.

Głosy ucichły, pozwalając mi w spokoju zasnąć.

***

Obudziłem się po raz drugi tego dnia. Ból głowy i inne objawy kaca zelżały, oprócz pustyni w ustach, na nią przywiało jeszcze więcej piasku. Pojawił się też zagadkowy ból pleców i tyłka, który, z tego co mi wiadomo, nie powinien się pojawić. Otworzyłem powoli jedno oko, , chcąc wybadać sytuację, podczas gdy to drugie nadal spało.

W pokoju nie było nikogo. Z jednej strony było to świetne, ale z drugiej przerażające. Nie mówiąc o tym, że nie miałem, co jeść. Przynajmniej z pragnienia nie umrę. Na podłodze obok mojego łóżka stała butelka wody z przytroczoną karteczką. Natychmiast wypiłem jej zawartość, dopiero ugasiwszy pragnienie, zerknąłem na liścik.

To dla ciebie gruby pijaku.

Jak się obudzisz, nas już nie będzie. Powiedzieliśmy z Frankiem nauczycielom, że bardzo źle znosisz podróże i możesz tak zareagować. Łyknęli to, choć niewiele brakowało. Jak się obudzisz, napisz SMS.

Twoja Michael z miłością

PS. Nie próbuj już nigdy więcej mnie całować

PPS. Kim jest Simon?!

PPPS. Po raz ostatni ratujemy z Frankiem twoje grube dupsko.

Aż jęknąłem ze zdziwienia. Treść PS. sugerowała, że próbowałem pocałować Michael.

W jakich odmętach alkoholu musiałem się znajdować, żeby doszło do czegoś tak idiotycznego?!

PPS. nawet nie rozumiałem. Co za cholerny Simon?

No nic, dzięki Bogu, że miałem takich przyjaciół. Czas do nich napisać. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, do której wczoraj go wkładałem i przeżyłem istny szok. Był pęknięty! Na ekranie pojawiła się rysa, której jeszcze wczoraj tam z pewnością nie było. Na szczęście się włączył i działał bez zarzutu.

Napisałem do Michy:

"Możesz mi wyjaśnić, czemu mój telefon jest pęknięty?!"

Odpisała mi po paru minutach:

"Widzę, że się w końcu obudziłeś śpiąca królewno. Komórka pewnie pękła, jak zaryłeś w podłogę."

Nie chciałem nawet wiedzieć, jak do tego doszło, ale niezdrowa ciekawość zwyciężyła.

"Możesz mi powiedzieć, co wczoraj robiłem? Totalnie nic nie pamiętam."

Od razu pożałowałem treści tej wiadomości, ale nie mogłem się powstrzymać przed otworzeniem odpowiedzi:

"Chronologicznie: 1. Zapytałeś biedną Amandę czy uprawiała sex 2. Upiłeś się jak dzika świnia 2. Rzuciłeś się na mnie, wyznając miłość 3. Flirtowałeś z jakimś Simonem, co jest, nie powiem niepokojące 4. Przeżyłeś swój pierwszy pocałunek, nadziewając się przy tym na zęby Sary. 5. Spadłeś z łóżka, ponownie wyznając mi i Simonowi miłość."

Żałowałem, że to przeczytałem, wolałbym chyba nie wiedzieć, co wczoraj wyrabiałem.

Telefon zawibrował, oznajmiając przyjście kolejnej wiadomość:

"A wszystko to moja wina."

Czyżby Michael dopadły wyrzuty sumienia?

"Nigdy więcej nie namówię cię na pijacką grę. Masz moje uroczyste słowo."

Telefon wydał dźwięk po raz ostatni i zamilkł, żaden więcej SMS nie przyszedł.

Strasznie żałowałem wczorajszej nocy i to nie tylko przez kaca i rozbity telefon. Nie, nie tu chodziło o fakt nieumiejętności zapanowania nad sobą. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się upić. ba! Nigdy nie byłem na porządnej imprezie, to po prostu mi się nie podobało.

Nikt, ze mną na czele nie spodziewał się takiego obrotu wczorajszych spraw. Tym bardziej tej części o tajemniczym Simonie, wyznawaniu miłości Michael i całowaniu Sary.

Jezu! Już na samą myśl o całowaniu obcej dziewczyny robiło mi się słabo, w życiu bym tego nie zrobił na trzeźwo. Najgorsze było to, że tego nie pamiętałem. Nie byłem pewien czy mogłem w tej sprawię uwierzyć Michael, w końcu chciała mnie wyswatać z każdą przyjaciółką i to byłoby dla niej wielkie osiągnięcie. Pozostawało mi tylko napisać to Franka:

"Błagam, powiedz mi, że to, co mówi Micha, jest nieprawdą!"

Czekałem na odpowiedź całkowicie zestresowany. Oby się okazało, że fragment o całowaniu, a najlepiej całość, jest wymyślona.

"Wszystko to jak najbardziej prawda. Zwłaszcza to o całowaniu i spadaniu z łóżka. Tak plasnęło, że wszyscy myśleli, że już po tobie. Aha i kim jest "Simon"?..."

Pewnie jestem pierwszym człowiekiem, który żałuję, że jego przyjaciółka jest godna zaufania. No cóż, tego co było już nie cofnę. Czas skupić się na ważniejszych sprawach, na przykład na Simonie. W tym celu musiałem wytężyć swój mózg i przypomnieć sobie, o co chodzi. W stanie w jakim się znajdowałem nie było to możliwe.

Mogłem się tylko przespać. Zamknąłem właśnie to jedno, otwarte oko, kiedy nagle telefon znów zasygnalizował SMS.

"Najlepsze było to:

Michael: D, ty źle całujący, gruby pijaku! Jesteś pijany jak świnia!

Ty (wyraźnie nachlany do granic możliwości, dobierając się do niej): Ja jestem trzeźwy jak dzika świnia, seksi kocie!"

Aż jęknąłem, czytając tego SMS'a. Jak mogłem do tego dopuścić?!

I właśnie wtedy kiedy myślałem, że nic gorszego nie może wyjść na jaw, komórka znów zawibrowała. Bałem się nawet spojrzeć. Wiadomość nadeszła od Louise:

"Jak tam kac?"

Jezu?! Jak ona się o tym dowiedziała? Teraz będę miał szlaban do końca życia. Gdybym był typowym nastolatkiem, pomyślałbym coś w stylu: "było warto"! Niestety nie jestem typowym nastolatkiem i wiem, że nie było warto.

Nigdy więcej nie wezmę kropli alkoholu do ust...

Telefon znów zadzwonił, chyba lepiej by było, gdyby się rozpadł na kawałki.

"Nie próbuj nawet zgrywać idioty, o wszystkich wiem. Tylko, dlatego, że się tego kompletnie nie spodziewałam, nie powiem rodzicom. Nigdy tego nie zapomnę! Kto by przypuszczał, że mój mały, aspołeczny braciszek schleje się jak świnia na szkolnej wycieczce! No nic, jak mi podpadniesz rodzice i tak się dowiedzą."

Jezu! Nigdy więcej nawet nie spojrzę na alkohol!

Kolejna wiadomość?! Tym razem od Franka:

"Już wiem, kim jest Simon! To twój chłopak."

To już był szczyt wszystkiego! Tłumaczyłem upartemu Frankowi, że nie jestem w związku.

"Nie jestem w związku! Ani z kobietą, ani z mężczyzną!"

Ten SMS powinien załatwić sprawę, do Franka pewne rzeczy docierały trochę wolniej i trzeba mu powtarzać, aż zrozumie. Taki już był.

Komórka zawibrowała ponownie. Nadeszła kolejna wiadomość od Louise:

„Widzę, że dalej jesteś upity, nie wiem co zrobić z tą fascynującą informacją."

Cholera! SMS poszedł do niewłaściwej osoby! Jakoś nagle odechciało mi się spać. Nic tak rozbudza, jak możliwość dożywotniego szlabanu i głód. Jak mogli mnie zostawić bez jedzenia? Czas wyruszyć na łowy! Tylko muszę się dowiedzieć, gdzie żyją kanapki.

Powoli i delikatnie podniosłem się z łóżka, co wymagało podejrzanie więcej energii niż zwykle. Zawroty głowy wzmogły się, mdłości powróciły z pełną mocą.

Nigdy więcej nie wezmę kropli alkoholu do ust.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro