~4~
- Ha! Wygrałem! - spojrzałem na niego rozbawiony. Gramy już jakiś czas. Póki co wygrałem cztery razy, a Error pięć. Nie chce, jednak mówić, że cały czas dawałem mu fory... - Dobra. Teraz pokażę ci inną gierkę - zaczął coś przeglądać, a ja w tym czasie zerknąłem na czas. Siedzę z nim już ponad godzinę... Powinienem spotkać się z Nightmare'em.
- Error... Muszę iść złożyć raport - zerknął na mnie i chyba także spojrzał na porę dnia bo cicho przeklął pod "nosem". Wstałem i chciałem wyjść z pokoju, ale zatrzymał mnie jego głos.
- Najpierw idź do siebie i schowaj telefon... - skinąłem głową uśmiechając się - I przestań się tak na mnie gapić... - odwrócił się, a ja teleportowałem do mojego pokoju.
Wyciszyłem sprzęt i schowałem w szafie w jednym z nienoszonym już przeze mnie bucie. To chyba odpowiednia kryjówka... tak myślę... Następnie wyszedłem z pokoju i podszedłem pod gabinet szefa delikatnie pukając w drzwi. Na samą myśl o spotkaniu z nim mój humor się pogorszył, ale... przynajmniej spędziłem miło czas w towarzystwie Error'a...
- Chodź tu Cross... - westchnąłem i otworzyłem drzwi, a tuż po tym macka szefa złapała mnie w tali wpychając i wywracając na dywan przed biurkiem - Co robiłeś? - podniosłem wzrok siadając. Przede mną stał we własnej osobie Nightmare...
- Rozmawiałem... - wyszeptałem, a jego dłoń dotknęła mojego policzka.
- Z kim? - patrzył mi w oczy.
- Z Charą... - uderzył mnie tak, że o mało co się nie wywróciłem.
- Łżesz... - objął mnie mackami i zbliżył do siebie - Z tym bachorem nigdy nie jesteś taki szczęśliwy... - wiedziałem, że to wyczuł... - Więc... masz ostatnią szansę... - polizał moją szyję.
- Rozmawiałem z Charą... - krzyknąłem z bólu, gdy jego zęby zatopiły się w moich kręgach szyjnych.
- Nie denerwuj mnie... - po policzku spłynęła mi łza - Ale skoro już to zrobiłeś... Wykorzystajmy tą złość na coś pożytecznego... - włożył dłoń pod moją bluzkę i zaczął dotykać po żebrach. Nie chciałem by to robił, ale... i tak nie mogę się przeciwstawić... każda próba zawsze kończyła się porażką... tym razem nie będzie inaczej...
- Przestań... - wyszeptałem, a Nightmare zaprzestał czynności. Objął moją twarz dłońmi i zbliżył do swojej.
- Nie mam takiego zamiaru... - pocałował mnie i włożył język. Unikałem go jak tylko mogłem, ale gdy położył mnie na biurku wiedziałem, że nie uda mi się uciec... po chwili oderwał się i popatrzył mi w oczy - Jutro masz wolny dzień... chciałem byśmy spędzili go razem... ale muszę zająć się kilkoma sprawami... - włożył dłoń pod moje spodnie - Więc dzisiaj nie wrócisz do swojego pokoju... - pogładził moją miednicę. Stłumiłem jęk - Stwórz swoje męskie body... - wykonałem jego polecenie czując jak się rumienię - Jesteś tylko mój... - dotknął mojego przyrodzenia i zaczął drażnić główkę - Zapamiętaj to sobie... - jęknąłem cicho - Jęcz głośniej... Chce cię słyszeć - opuścił moje spodenki całkowicie w dół i uklęknął przede mną - Tylko ze mną masz tak dobrze... - polizał wzdłuż mojego przyjaciela na co znów jęknąłem - Jesteś tak podniecony swoim szefem... czy to nie jest czasem niegrzeczne? - włożył go do buzi. Wgryzłem się mocno w rękę, by tylko nie wydawać z siebie dźwięków, ale to było silniejsze ode mnie...
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro