~3~
~~***~~
Nóż zniknął, a wzrok przeniósł się na kupki pyłu zostawionych po przeciwnikach. To było moim zadaniem, które wykonałem. Teraz wystarczy wrócić i złożyć raport szefowi. Niechętnie otworzyłem portal prowadzący pod bazę. Już miałem przez niego przejść, gdy usłyszałem za sobą ciche kroki. To pewnie tutejszy Sans. Nie mogłem go nigdzie znaleźć, pewnie schował się, gdy mordowałem jego rodzinę i przyjaciół.
- Co tak stoisz jak głupi? - odwróciłem się natychmiast, a moje oczy spotkały się z postacią Error'a. Minęły trzy dni od naszej ostatniej rozmowy - Zdziwiony? - pojawił się przede mną - Za dziesięć minut masz do mnie przyjść. Zrozumiano? - delikatnie skinąłem głową - Poza tym... - położył dłoń na mojej talii - Idź do Nightmare'a dopiero za godzinę - patrzyliśmy sobie w oczy po czym na jego policzkach znów zagościły żółte rumieńce - Nie patrz tak na mnie kurwa... - odepchnął mnie na bok. W ostatniej chwili złapałem równowagę nie przewracając się.
- Dlaczego mam nie iść teraz do szefa? - spytałem cicho na co on się odwrócił.
- To chyba oczywiste. Jest wkurwiony i mógłby ci coś zrobić - lekko się zdziwiłem - Nie żebyś mnie obchodził. Nie chce po prostu widzieć kolejnych ugryzień na twoich kościach - kiedy on je widział..? - Obrzydzają mnie jak prawie cały ty - odwróciłem wzrok - Teraz masz do mnie przyjść za niecałe siedem minut - i zniknął zostawiając mnie z ogromem myśli.
-Nigdy się im nie postawisz... Jesteś idiotą - spojrzałem na Charę. Najwyraźniej nie wziąłem dzisiaj mojej dawki leków... - Nawet nie myśl o tym, by mnie usypiać! Nie mam zamiaru kolejny raz przeżywać tego samego! - wszedłem przez portal i teleportowałem się do mojej sypialni. Wyciągnąłem z szafki pudełeczko i otworzyłem - Nie waż się! - próbował mnie powstrzymać, ale szybko połknąłem niesmaczną tabletkę.
- Nie dam ci sobą znów pomiatać... - wyszeptałem, a duch powoli tracił świadomość zasypiając i znikając. Nie mogę pozwolić, by sytuacja sprzed kilku miesięcy się powtórzyła. Inaczej moje życie kolejny raz się po prostu spieprzy...
Teraz powinienem iść do Error'a, ale... co jeśli Nightmare się o tym dowie? Ostatnio powstrzymywałem swoje emocje, by tylko nie wyczuł, że robię coś wbrew jego woli, ale jeśli dojdzie do poważniejszych rzeczy nie dam rady się powstrzymać... Jeśli Error coś zacznie... będę musiał się z nim przenieść do innego uniwersum, albo przerwać to co między nami będzie... Bardziej podoba mi się ta druga opcja...
Po przebraniu się z brudnych od pyłu ubrań teleportowałem się natychmiast pod pokój osoby, z którą muszę pobyć chwilę czasu... Zapukałem delikatnie, a po jego odpowiedzi wszedłem do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Tym razem nie zastałem ciemności. Error siedział na łóżku i robił coś w swoim telefonie. Okno było szeroko odsłonięte, a za nim znajdywał się piękny krajobraz lasu.
- Chodź tu - wykonałem polecenie, a kiedy szkielet poklepał miejsce obok siebie usiadłem obok - Masz swój telefon? - miałem, ale zniszczyłem go. Dla własnego bezpieczeństwa - To milczenie ma znaczyć, że nie? Kuźwa... jesteś większym przegrywem niż myślałem... - odwróciłem wzrok i westchnąłem - Masz... - znów na niego spojrzałem. Podał mi telefon - To mój stary, ale jeśli go zniszczysz to cię zajebię zrozumiano? - skinąłem głową.
Nigdy nie sądziłem, że Error potrafi być taki miły. Robi to z litości? Czy może chce się zaprzyjaźnić? W sumie... niezbyt mnie to obchodzi... ważne, że mogę spędzić czas z kimś kto nie jest moim szefem.
- Dzięki... - uśmiechnąłem się lekko. Jego policzki znów pokryły się żółcią. Na swój sposób to urocze... zaraz... nie... t-to nie urocze!
- Żal wyrzucać coś co jest użyteczne... ale lepiej nie chwal się Night'owi... - nauczyłem się już tego...
- Wiem - to chyba nasza najdłuższa konwersacja.
- Dużo dzisiaj gadasz - też to zauważył - Jakby o tym pomyśleć... odkąd do nas dołączyłeś nic o sobie nie gadasz. Jedyne co wiemy to to, że masz jakiegoś wkurwiającego bachora, który ci lata nad głową - ...
- Ta... - odwróciłem wzrok.
- Jesteś mega irytujący... - położył się na plecach - A teraz zagraj ze mną - mój nowy telefon zawibrował, a na ekranie wyświetliła się wiadomość o zaproszeniu do jakiejś gry. Chętnie w nią wszedłem i zainstalowałem - Umiesz instalować aplikacje. Może nie jesteś aż tak głupi jak myślałem - to chyba źle o mnie świadczy, że poczułem radość z tego komplementu... o ile można go takim nazwać...
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro