Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~4~

- Ha! Wygrałem! - spojrzałem na niego rozbawiony. Gramy już jakiś czas. Póki co wygrałem cztery razy, a Error pięć. Nie chce, jednak mówić, że cały czas dawałem mu fory... - Dobra. Teraz pokażę ci inną gierkę - zaczął coś przeglądać, a ja w tym czasie zerknąłem na czas. Siedzę z nim już ponad godzinę... Powinienem spotkać się z Nightmare'em.
- Error... Muszę iść złożyć raport - zerknął na mnie i chyba także spojrzał na porę dnia bo cicho przeklął pod "nosem". Wstałem i chciałem wyjść z pokoju, ale zatrzymał mnie jego głos.
- Najpierw idź do siebie i schowaj telefon... - skinąłem głową uśmiechając się - I przestań się tak na mnie gapić... - odwrócił się, a ja teleportowałem do mojego pokoju.
Wyciszyłem sprzęt i schowałem w szafie w jednym z nienoszonym już przeze mnie bucie. To chyba odpowiednia kryjówka... tak myślę... Następnie wyszedłem z pokoju i podszedłem pod gabinet szefa delikatnie pukając w drzwi. Na samą myśl o spotkaniu z nim mój humor się pogorszył, ale... przynajmniej spędziłem miło czas w towarzystwie Error'a...
- Chodź tu Cross... - westchnąłem i otworzyłem drzwi, a tuż po tym macka szefa złapała mnie w tali wpychając i wywracając na dywan przed biurkiem - Co robiłeś? - podniosłem wzrok siadając. Przede mną stał we własnej osobie Nightmare...
- Rozmawiałem... - wyszeptałem, a jego dłoń dotknęła mojego policzka.
- Z kim? - patrzył mi w oczy.
- Z Charą... - uderzył mnie tak, że o mało co się nie wywróciłem.
- Łżesz... - objął mnie mackami i zbliżył do siebie - Z tym bachorem nigdy nie jesteś taki szczęśliwy... - wiedziałem, że to wyczuł... - Więc... masz ostatnią szansę... - polizał moją szyję.
- Rozmawiałem z Charą... - krzyknąłem z bólu, gdy jego zęby zatopiły się w moich kręgach szyjnych.
- Nie denerwuj mnie... - po policzku spłynęła mi łza - Ale skoro już to zrobiłeś... Wykorzystajmy tą złość na coś pożytecznego... - włożył dłoń pod moją bluzkę i zaczął dotykać po żebrach. Nie chciałem by to robił, ale... i tak nie mogę się przeciwstawić... każda próba zawsze kończyła się porażką... tym razem nie będzie inaczej...
- Przestań... - wyszeptałem, a Nightmare zaprzestał czynności. Objął moją twarz dłońmi i zbliżył do swojej.
- Nie mam takiego zamiaru... - pocałował mnie i włożył język. Unikałem go jak tylko mogłem, ale gdy położył mnie na biurku wiedziałem, że nie uda mi się uciec... po chwili oderwał się i popatrzył mi w oczy - Jutro masz wolny dzień... chciałem byśmy spędzili go razem... ale muszę zająć się kilkoma sprawami... - włożył dłoń pod moje spodnie - Więc dzisiaj nie wrócisz do swojego pokoju... - pogładził moją miednicę. Stłumiłem jęk - Stwórz swoje męskie body... - wykonałem jego polecenie czując jak się rumienię - Jesteś tylko mój... - dotknął mojego przyrodzenia i zaczął drażnić główkę - Zapamiętaj to sobie... - jęknąłem cicho - Jęcz głośniej... Chce cię słyszeć - opuścił moje spodenki całkowicie w dół i uklęknął przede mną - Tylko ze mną masz tak dobrze... - polizał wzdłuż mojego przyjaciela na co znów jęknąłem - Jesteś tak podniecony swoim szefem... czy to nie jest czasem niegrzeczne? - włożył go do buzi. Wgryzłem się mocno w rękę, by tylko nie wydawać z siebie dźwięków, ale to było silniejsze ode mnie...

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro