Rozdział 8
Mizūmi, Seven, 02.lipica. X393.
- Wow. Mamusiu. Ja czuję jak on kopie. - powiedział 3-letni chłopiec.
- Naprawdę?
- Tak. Ja też tak robiłem?
- Hah. Tak kochanie. Nawet bardziej. - zaśmiała się kobieta.
- Już wróciłem!
Mąż kobiety wszedł do domu, a potem przyszedł do reszty rodziny.
- A co wy tutaj robicie? - zapytał mężczyzna.
- Słuchamy jak się ma dziecko. - powiedział chłopiec.
- Naprawdę?
- Tak.
- Mogę też posłuchać? - zapytał mężczyzna i podszedł do żony.
- Tak! Choć tatusiu i posłuchaj.
Mężczyzna kucnął przy kobiecie. Przyłożył swe dłonie i ucho na okrągłym brzuchu czarno-włosej.
Czując jak dziecko porusza się w łonie matki, różowo-włosy uśmiechnął się.
- Też to czujesz tato?
- Tak. Coś czuje, że mały będzie chciał niedługo wyjść.
- A skąd wiesz, że mały? Może to będzie mała?
- A będzie? - zapytał.
- A tego ci nie powiem.
- Nie noo...znowu zaczynasz? -mężczyzna wstał z klęczek. - Z pierwszym dzieckiem robiłaś to samo. Też nie chciałaś mi powiedzieć.
- I co? Źle było? Przynajmniej miałeś niespodziankę.
- Tak, wiem. Ale tym razem chcę wiedzieć czy będę oczekiwać się syna czy córkę.
- Nie powiem.
- Zendaya no.
- Przykro mi, Panie Dragneel. Ale nic tobie nie powiem. - Zendaya wstała z krzesła.
- Jesteś wredna. Ale nie zapominaj, że mam tu osobę, która na 100% mi powie.
- Niby kto?
- Jak to kto!? Nasz pierworodny. Zeref! Kochasz tatusia?
- Tak. Pewnie. - odpowiedział Zeref.
- Bardzo?
- Bardzo!
- To powiesz tatacie czy będziesz mieć siostszyczkę lub braciszka?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie wiem. Mama mi nie powiedziała.
- Jak to nie?! Napewno ci powiedziała! - krzyknął Aki.
- Nie. Nie powiedziała. - powiedział lekko przestraszony chłopiec.
- Aki nie krzyczy na niego!
- Nie krzyczę na niego!
- Czyżby? - zapytała Zendaya i spojrzała na syna.
Faktycznie mały był lekko przestraszony. Pewnie dlatego, że tata podniósł głos na niego. A nigdy tego nie robił.
- O nie. Przepraszam synku. Tata nie chciał. Naprawdę. Przepraszam. - podszedł do chłopca i go mocno przytulił. - Tak bardzo. Wybacz mi.
- Wybaczam. - przytulił się do ojca.
- No. Tak to powinno wyglądać. A teraz skoro jesteś już w domu, to mogę pójść na chwilę do mojej siostry.
- A po co? - zapytał.
- A co nie mogę już odwiedzić mojej siostry?
- Nie no możesz. Tylko się pytam, po co do niej idziesz?
- A tak sobie pogadać. Poplotkować.
- I zapewnie powiedzieć jej, że będziesz mieć syna lub córkę.
- Aki. To się robi już nudne.
- I tak się dowiem. Jeszcze zanim zaczniesz rodzić.
- No to zobaczymy. Dobra, to ja już idę. Pilnuj Zeref'a. I to bardzo dobrze. Do zobaczenia. - powiedziała kobieta i wyszła z domu.
***
Zendaya szła właśnie uliczkami miasteczka. Była piękna, słoneczna pogoda. Czarno-włosa lubiła taką pogodę. Po jakiś 5 minutach byłam już pod domem swojej siostry.
Zapukała do drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stała blond-włosa kobieta.
- Witaj Anno. - powiedziała Zendaya.
***
- ZARAZ CHWILA! - ze wspomnień kobiety, wyrwał głos Natsu.
- Co się stało? - zapytała kobieta.
- ANNA!? - zapytali wszyscy.
- Tak Anna. Zgaduje, że ją znacie.
- Tak znamy ją. - powiedziała Erza.
- Poznaliśmy ją rok temu. - powiedział Gray.
- To moja pra, pra, pra, pra, pra, pra, pra...pra, prababka. - powiedziała Lucy. - Jeśli mówimy o tej samej Annie.
- Ta Anna, o której mówię ma na nazwisko Heartfilia.
- TO ONA! - powiedziała Lucy.
- To moja siostra. - powiedziała Zendaya.
- Siostra!?
- Przybrana.
- Serio? - zapytał Happy.
- Tak. Gdy byłam mała, jej rodzina mnie zaadoptowała.
- A teraz wracając do historii. - powiedziała Zendaya i dalej kontynuowała.
***
Tego samego dnia wieczorem, szpital w Mizūmi.
Aki wraz ze swoim synem i swoimi "przybranymi" braćmi siedzieli właśnie na korytarzu w szpitalu.
A dlaczego się pytacie?
A dlatego, że...
- ZENDAYA WŁAŚNIE ZACZĘŁA RODZIĆ!!! - krzyknął na cały szpital Aki. - Dlaczego to tak długo trwa aaa...- ze zdenerwowania zaczął obgryzać paznokcie.
- Aki, przestaj tak panikować. - powiedział rudo-włosy z czerwonymi końcówkami.
- Ja wcale nie panikuje!
- Właśnie że panikujesz. - powiedział mężczyzna z ciemnoniebiskimi włosami i ciemną karnacją. - I to bardzo. Zachowujesz się tak samo jak 3 lata temu, w dniu narodzin Zeref'a. Też siedziałeś na korytarzu i ze stresu zaczołeś obgryzać paznokcie.
- To to nie prawda!
- Owszem. Acnologia ma rację. Robiłeś tak.
3 lata temu
Nadszedł dzień, w którym Aki wraz z Zendaya'ją mieli doczekać się dziecka. Zendaya zaczęła właśnie rodzić. A Aki siedzi właśnie na korytarzu i czeka aż dziecko się urodzi. Ze stresu zaczoł obgryzać paznokcie.
- Tylko nie obgryź sobie palców. - powiedział rudo-włosy.
Słysząc to różowo-włosy zaczął szybciej obgryzać paznokcie. I jeszcze bardziej panikować.
Teraźniejszości. W sensie X393.
- I co jeszcze powiedz, że nie mam racji.
- Masz rację Igneel. I to wielką. A teraz wracam do tego co robiłem wcześniej. - powiedział Dragneel i zaczął znów obgryzać paznokcie.
***
- ŻE CO?
- Jak to Acnologia i Igneel? Co oni mają wspólnegoz Aki'm?! - zapytał Natsu.
- Są to bracia. Ale przybrani. Wychowywali się razem w sierocińcu. Bardzo się zaprzyjaźnili. Cała trójka traktowała siebie jak braci. Między nimi było tak: Acnologia był o rok młodszy od Aki'ego, a Aki rok młodszy od Igneel'a. Więc Acno był z nich trzech najmłodszy a Igneel najstarszy.
- Igneel był kiedyś człowiekiem?! - zapytał zszokowany Natsu.
- Tak samo jak Grandine, Metalicana i bliźniacze smoki. Tylko później ich ciała zaczęły przemieniać się w smoka i...zostali smokami. Natomiast Acnologia tak samo jak Aki potrafił przyjąć i formę człowieka i formę smoka.
- NO NIE WIERZĘ! MÓJ WRÓG BYŁ KIEDYŚ KUMPLEM MOJEGO OJCA! TO JESTEŚ CHORE! - zaczął krzyczeć Natsu.
- Acnologia był kiedyś dobrym człowiekiem.
- Ta...jasne.
- Tak był. A teraz kontynuując.
***
- Tatusiu a z mamusią będzie wszystko dobrze, prawda? - zapytał 3-letni chłopiec.
- Tak synku. Wszystko będzie dobrze. Nie martw się. - powiedział mężczyzna i przytulił syna do siebie.
- Aki!
Do Aki'ego i reszty biegła kobieta. Była nią różowo-włosa, która miała włosy spięte w "kucyka". Była szczupłą kobietą z lekko opalnoną karnacją.
***
- No dobra. A ta to, co za jedna? - przerwał jej Natsu.
- To siostra bliźniaczka Aki'ego.
- Siostra bliźniaczka? - zapytał Gray.
- Tak. Prawdziwa siostra Aki'ego i moja szwagierka i prawdziwa ciocia Zeref'a i Natsu. A! I też nie zapomnijmy, że matka chrzestna Natsu.
- Serio? - zapytał różowo-włosy.
- Yhym. A Igneel jest twoim ojcem chrzestnym. Natomiast Anna to matka chrzestna Zeref'a a Acnologia ojciec chrzestny.
- Aha. Rozumiem.
- A więc kontynuujmy. I nie przerywaj mi!
- Dobra.
***
- Amanda. Anna. A co wy tu robicie?
- Jak to co? Moja znielubiana bratowa rodzi mojego chrześniaka. I ja bym nie przyszła. - powiedziała "dumnie" Amanda.
- Dlaczego ty tak nie lubisz Zendaya'i?
- Bo do ciebie nie pasuje. Do takiego przystojniaka jak ty, pasuje bardziej atrakcyjna kobieta.
- Np. Kto?
- Np. Ktoś taki jak ja...eee...znaczy obojętnie jaka. - szybko zmieniła zdanie, gdy uświadomiła sobie co powiedziała. - W naszej miasteczku jest wiele pięknych kobiet. A ty akurat wybrałeś ją.
- Wybrałem ją bo jest bardzo wspaniałą kobietą. I bardzo...piękną.
- Ta jasne.
- Zazdrościsz jej urody. - powiedział Aki do siostry.
- Ani, trochę. Jest brzydka.
- Wcale nie. Jest piękna. - rozmarzył się Aki.
- Pff...jasne. Pytacie są ja się tu wzięłam. To wy mi powiedzcie skąd wy tu się wzięliście? - zapytała Amanda.
- Cóż...żona mojego przyjaciela, rodzi mi chrześniaka. - powiedział Igneel i "sztucznie" się uśmiechnął.
- A ja przyszedłem do towarzystwa. - powiedział Acnologia.
*spojrzenie Amandy na Annę*
- Moja siostra rodzi. - odpowiedziała Anna.
- A nas nie pytaj, po co tu jesteśmy. - powiedział Aki.
Nagle z pomieszczenia, której przybywała Zendaya wszedł doktor. Aki gwałtownie wstał z krzesła. Zaczął dopytywać się o żonę i dziecko. A doktor uśmiechnął się i powiedział, że z Zenday'ją i dzieckiem wszystko w porządku. Aki odedchnął z ulgą.
- Całe szczęście. A niech mi teraz doktor powie. Bo czekałem na to aż 9 miesięcy. To chłopiec czy dziewczyna? Bo żona nie chciała mi powiedzieć.
- To silny i zdrowy chłopczyk. - powiedział doktor.
- To chłopiec? - zapytał Aki.
- Tak. To chłopiec.
Aki uśmiechnął się na tą wieść.
- No, no. Moje gratulacje stary. - pogratulował mu, Igneel.
- Dzięki. - powiedział. - A mogę ich teraz zobaczyć? - zwrócił się do lekarza.
- Oczywiście, że tak. Tylko nie zbyt długo. Pańska żona powinna odpoczywać. Wiele wysiłku przy tym użyła.
- Dobrze. A mogę wziąść ze sobą swojego najstarszego syna?
- Pewnie, że tak. Mały powinien poznać swojego nowego braciszka.
- No chodź młody. - zwrócił się do chłopca.
Chłopiec podszedł do taty i razem z nim weszli do środka, gdzie zjadowała się czarno-włosa ze swoim nowo narodzonyn synem.
Weszli do pomieszczenia, a tam na łóżku leżała Zendaya trzymająca na rękach dziecko.
- Mama. - powiedział chłopiec i pobiegł w stronę swojej mamy.
- Cześć kochanie. - przywitała się i ucałowała swego syna w czółko.
- Cześć skarbie. - powiedział Aki i dał całusa żonie. - I jak się czujesz?
- Trochę obolała. Ale dobrze.
- A jak tam z moim braciszkiem? Mogę go zobaczyć?
- Oczywiście kochanie.
Zeref przybliżył się do dziecka. I zaczął mu się przyglądać. Na widok dziecka, mały Dragneel się uśmiechnął.
- Ale on malutki. Ma taki sam kolor włosów co tata. - powiedział Zeref.
- Faktycznie. Przymniej nie będę jedynym facetem z babskim kolorem włosów u nas w rodzinie. - powiedział mężczyzna patrząc na swojego najmłodszego syna.
- A twoi rodzice nie mieli różowych włosów? - zapytała Zendaya.
- Nie. Tata miał czarne a mama blond. A z tego co wiem to moja babcia miała różowe. Więc...ja i Amanda chwyciliśmy ten kolor z dalszego pokolenia.
- A teraz twój syn odziedziczył ten kolor. I...możliwe, że jego dzieci też będą miały różowe.
- Noo...możliwe.
- A jak dacie mu na imię? - zapytał Zeref.
- No właśnie. Aki, podobno ty wybrałeś imię dla niego. Jakie to imię?
- No...teraz to mogę wam je wyjawić. - powiedział i wziął niemowlę na ręce. - To imię rzadko spotykane. I wyjątkowe. I trochę dziwne. - ostatniezdanie powiedział nie co ciszej.
- Co?
- Nie nic. - odpowiedział. - A więc jego imię to...Natsu.
- Natsu? - zapytali oboje zaskoczeni.
- Tak. Od tej pory, to dziecko nazwa się Natsu. Natsu Dragneel.
- Dlaczego akurat tak? - zapytała kobieta.
- Bo nie chcę jako jedyny mieć naimię jak pora roku.
- Naprawdę?
- Tak. I mam nadzieję, że wam się spodoba.
- Mi się podoba. Fajne imię. - powiedział Zeref.
- A tobie kochanie?
- Cóż...niech pomyślę. Hmmm...Zgoda niech będzie.
- No i super! Od tej pory mamy dwie pory roku w rodzinie hehe.
***
- Ooo jakie urocze. - powiedziały dziewczyny.
- Żadne urocze! Jak można dać dziecku tak na imię!? Przecież to krzywdzenie dziecka. Niech on tylko tu przyjdzie, to go normalnie zabije! - zaczął się wydzierać Natsu.
- Daj spokój każdy ma w swoim imieniu lub nazwisku jakieś dziwne znaczenie. - powiedział Gray. - Np. Moje imię po angielsku oznacza "Szary", nazwisko Erzy oznacza "szkarłat", a imię Happy'ego oznacza "szczęśliwy". Więc nie jesteś jedyny, który ma coś dziwnego w swoim imieniu czy nazwisku.
- Ale przynajmniej nie macie naimię "lato. - powiedział obrażony Natsu.
- Kurde. Obrażasz się jak małe dziecko. Haha. - zaśmiał się Gray.
Reszta również się zaśmiała.
***
Aki stał oparty o drzewo. I obserwował ruiny miasteczka. Rozmyślał się nad tym czego się właśnie dowiedział. Czy to prawda że jego najmłodszy syn żyje?
*wspomnienia Aki'ego*
Ok. 420 lat temu
- No proszę kogo ja widzę. Czyżby to nie sam Król Smoków? Urosleś. - powiedział Aki.
- Bardzo śmieszne. - powiedział Ognisty Smok.
- Czego odemnie chcesz?
- Słyszałem, że krążysz tu nie daleko, więc postanowiłem z tobą pogadać.
- Niby o czym?
- Chciałem wiedzieć czy wszystko z tobą w porządku.
- Jak widzisz żyje! Mam się dobrze! Coś jeszcze chcesz wiedzieć!?
- Jak widzę wciąż jesteś obrażony na cały świat.
- Nie! Nie jestem obrażony na cały świat! Igneel. Tylko na siebie!
- Wciąż winisz siebie za to co się stało?
- Tak! Bo to była moja wina! Moja wina! To przeze mnie mój syn nie żyje! Przeze mnie zginął na moich oczach!
- To nie była twoja wina.
- Właśnie, że była! Gdybym był silniejszy to...to...by przeżył! A teraz! Jestem sam! Straciłem żonę i dzieci! - powiedział załamany Aki.
- Tak się składa, że synów nie straciłeś. - powiedział Igneel.
- Właśnie, że tak!
- Nie. Obaj żyją.
- Że...że co? - zapytał.
- Tak. Obaj żyją. Najstarszy...został magiem posługujący się Czarną Magią. A drugi jest ze mną. Uczę go magii Zabójców Smoków.
- Co? Nie. To nie możliwe.
- Właśnie możliwe.
- Nie. To nie prawda. Kłamiesz!
- Nie kłamie.
- Kłamiesz! W życiu bym nie uwierzył, że Zeref został posiadaczem czarnej magii! Nie on! To zawsze było spokojne i dobre dziecko! A co do Natsu, to...tym bardziej nie uwierzę.
- A dlaczego?
- A dlatego, że sam byłem świadkiem jego śmierci! Sam widziałem jak ten pieprzony smok go zabił! Na moich oczach! - krzyczał Aki, w oczach zaczęły się powoli gromadzić łzy. - Nawet nie wiesz jakie to uczucie...jak to twoje dziecko w obronie ojca, traci życie! A ja Ci powiem. To straszne uczucie! I nigdy w życiu ci w to nie uwierzę! Nie ważne kto to, by powiedział! Nikomu nie uwierzę, że moi mali chłopcy żyją! NIKOMU! - krzyknął mężczyzna, a łzy mu leciały strumieniami.
- Nawet mi!?
- Nawet tobie!
- To uwierz! Bo mówię, prawdę! A jak nadal nie wierzysz to chodź ze mną, to ci pokaże! - krzyknął Igneel.
- Grrra a! Nie mogę tego dłużej słuchać! - Aki zaczął powoli przybierać formę smoka.
- Dokąd ty lecisz!? - krzyknął Igneel, widząc jak jego przyjaciel odlatuje.
- Jak najdalej stąd! Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać! Nikomu nie uwierzę! - krzyknął i odleciał jak najdalej od Ognistego Smoka.
- Ah Aki.
- I nadal w to nie wierzę. - powiedział Aki, przerywając przy tym swoje wspomnienie. - To napewno jakaś pomyłka.
Już nic więcej nie mówiąc, odszedł od cmentarza i poszedł do reszty.
C.D.N
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro