Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Mizūmi, Seven, październik, rok X392.

Była piękna, słoneczna pogoda. Jak na październik. Słońce oświetlało całą wioskę. Wiał lekki wiaterek, który zdmuchiwał kolorowe liście z drzew.

Dzień zapowiadał się piękny.

Ale nie dla wszystkich.

W zachodniej części wioski, znajdował się nie wielki domek, w którym mieszkała 3-osobowa rodzina. Pewna, piękna kobieta. O włosach czarnych jak węgiel oraz oczach ciemno-szarych. Przyżądzała właśnie śniadanie dla całej rodziny, gdy nagle...wybiegła z kuchni i ruszyła w stronę łazienki. Zrobiło się jej nie dobrze.

Do łazienki wszedł dobrze zbudowany mężczyzna, o ciemnych oczach i lekko opalonej karnacji.

- No nie mów, że znowu wymiotujesz? - zapytał.

- No...niestety. - powiedziała kobieta, wycierając przy okazji swoje usta chusteczką.

- A mówiłem Ci, żebyś nie jadła tego co zrobiła moja siostra. Dobrze wiesz, że ona fatalnie gotuje.

- Tak wiem.

- To po co jadłaś?

- A ty po co jadłeś?

- Bo dobrze wiesz, że gdy jestem głodny, to bym zjadł nawet "konia z kopytami". - powiedział. - A poza tym...mam mocny żołądek.

- No to "gratuluję", mocnego żołądka. A tak w ogóle to...nie może być wina potrawy, którą jedliśmy u twojej siostry. Te wymioty mam od kilku dni. A u twojej siostry byliśmy wczoraj.

- W takim razie co ci dolega? - zapytał zmartwiony mąż kobiety.

- Nie mam pojęcia. Chyba będę musiała pójść do lekarza.

- Nie "chyba", tylko napewno.

- Masz rację. Napewno.

- Pójdziesz do lekarza?

- Tak pójdę. Ale najpierw nakarmię moich chłopców. - powiedziała kobieta i poszła do kuchni.

- Ty to lubisz o nas dbać. - powiedział mężczyzna i poszedł za kobietą.

- A jakże. Taka rola żony i matki.


***


Po skończonym śniadaniu, gospodyni domu, ogarnęła się trochę i poszła w stronę drzwi.

- Tylko zaopiekuj się małym.

- O to się nie martw. Nasz synek jest w dobrych rękach.

- Noo...nie wiem czy w dobrych. - powiedziała, biorąc głowę w dół.

- Uważasz mnie za złego ojca? - zapytał i podszedł bliżej niej.

- Za złego ojca to nie. Ale za złą "nianię" to tak. - podniosła głowę i spojrzała na męża.

- Ah tak?

- Tak. To może zabiorę go na chwilę do mojej siostry.

- A po co? Przecież jestem w domu. Zajmę się dzieckiem.

- Boję się o niego.

- Dlaczego?

- Bo zostaje sam na sam z tobą.

- No i?

- No i to, że jak ostatnio go samego z tobą zostawiłam, to o mało go nie zabiłeś!

- Co ty wygadujesz? Nie było czegoś takiego.

- A ta sytuacja, jak postanowiłeś pójść z nim nad jezioro? Mały prawie się utopił. Bo go nie pilnowałeś!

- Nie pamiętam tej sytuacji. - powiedział odwracając głowę w bok.

- A ja, ją pamiętam bardzo dobrze.

- Jak możesz to pamiętać skoro ciebie tam nie było?

- Nasz syn mi powiedział. Powiedział: "Mamusiu! Ja i tata pośliśmy nad jezioro. I ja pływałem. Sam! Bez tatusia!".

- Tak mówił?

- Tak. A gdy ciebie się zapytałam co się stało, to ty pefidnie zaczołeś mi kłamać prosto w oczy.

- A skąd wiesz, że kłamałem?

- A stąd, że kiedy kłamiesz, drapiesz się za lewym uchem.

- Głupi tik nerwowy. - powiedział zły.

- Więc lepiej zostawię go z moją siostrą. Naprawdę się boję o niego.

- No wiem. Ale naprawdę, uwierz mi. Zaopiekuje się nim. Jak wrócisz nasz syn będzie cały i zdrowy. - powiedział pewnie mężczyzna, obejmując swoją żonę.

- Napewno? - zapytała.

- Tak.

- Obiecujesz?

- Obiecuje. A teraz idź do tego lekarza bo się spóźnisz na wizytę.

- No dobrze. To idę. Uważajcie na siebie. - powiedziała i dała całusa mężowi. - Kocham was.

- My ciebie też.

Czarno-włosa uśmiechnęła się do niego i wszyszła z domu.


***


Gabinet miejscowego lekarza, Mizūmi.

- Cóż mogę powiedzieć pani tylko jedno. - powiedziała Pani Doktor.

- Co takiego? Coś złego mi dolega? - zapytała lekko przestraszona kobieta.

- Nie nic złego Pani nie dolega.

- To co mi jest?

Pani Doktor, spojrzała na kobietę i się uśmiechnęła.

- Gratuluję! Jest pani w ciąży!

- W...cią...ciąży? - zapytała.

- Tak. Będzie miała pani dziecko.

Czarno-włosa siedziała w szoku. Aż po chwili się uśmiechnęła.


***


Po 15 minutach kobieta była już w domu. Pobiegła w stronę męża, który bawił się z synem w salonie.

- Kochanie! - krzyknęła.

- O już wróciłaś? - zapytał i podniusł się z ziemi. - Łooo...kurcze! Co się stało, że się tak na mnie rzucasz? - zapytał w momencie, gdy kobieta rzuciła mu się w ramiona.

- Mam dla ciebie dwie dobre wieści. Pierwsza to taka, że nie jestem poważnie chora. - powiedziała.

- A druga?

- A druga to taka, że...jestem w ciąży. - powiedziała szczęśliwa.

- Że jak?! - zapytał zszokowany mężczyzna.

- Będziemy mieli drugie dziecko. - powiedziała szczęśliwa kobieta. - Cieszysz się, prawda?

- No...no oczywiście, że tak! - powiedział i chwycił swoją żonę w ramiona i obrócił ją wokół własnej osi. - Bardzo się cieszę, że będzie nas więcej!

- Mamusiu, tatusiu? Z ciego się cieszycie? - zapytał mały 2-letni chłopiec o czarnych włosach i ciemnych oczach jak jego matka.

- O synek. Mamy dla ciebie mały prezent. - powiedział mężczyzna.

- Jaki?

- A taki, że...za kilka miesięcy będzie nas nieco więcej. - powiedziała kobieta do syna.

- Więcej?

- Tak. Więcej.

- A kto pzyjdzie?

- Cóż...przyjdzie do ciebie, mała siostszyczka lub mały braciszek.

- Siostszyczka lub braciszek?

- Tak.

- To jest ten prezent? - zapytał chłopiec.

- Tak. To jest ten prezent.

- Będę mieć rodzeństwo?

- Tak. - odpowiedzieli rodzice chłopca.

- Ale fajnie! - powiedział chłopiec.

- Czyli się cieszysz?

- Bardzo. Będę mieć siostszyczkę lub braciszka! Będę starszym bratem! Ale fajnie! - chłopczyk zaczął skakać z radość.

Jego rodzice na ten widok tylko się uśmiechnęli.

Po chwili chłopiec przestał skakać i przytulił się do rodziców.

- Coś czuję, że teraz nasze życie zacznie się robić coraz ciekawsze. - powiedział mężczyzna.

- Też tak czuję. - powiedziała kobieta, wtulając się w męża i syna.


C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro