Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Rewia na lodzie"

Tego poranka o dziwo Lukas wstał z dość dobrym humorem, co nie zdarzało się zbyt często od ostatnich tygodniu. Prawie wszystkie jego zmartwienia zniknęły jak na dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jasne, pozostała jeszcze do rozwiązania jego kłótnia z Emilem, bo rodzeństwo wciąż się do siebie nie odzywało, ale Norweg zaczynał być dobrej myśli. Skoro dał radę porozmawiać szczerze z Matthiasem, to nie pogodzi się ze swoim młodszym bratem? Bondevik miał nawet plan jak zakopać topur wojenny z fioletowookim, ale starał się o tym nie myśleć, bo, o ironio, myśl o tym co planował zrobić, aby ponownie zyskać w oczach brata, napawała go wątpliwościami.
- Jak widzę dzisiaj masz wyśmienity humor - usłyszał zaraz obok siebie, przez co wyrwał się z zapatrzenia w okno.
Blondyn odwrócił powoli głowę i spojrzał na osobę, która usiadła na krześle naprzeciwko niego.
- Skąd taki wniosek? - spytał popijając czarną kawę z mlekiem.
- Uśmiechałeś się, patrząc w okno, jak głupi do sera - odpowiedział mu Matthias.
- Wymyślasz - stwierdził szybko, lekko przymykając swoje oczy.
A na prawdę poparawił mu się humor. Zwłaszcza, gdy uświadamiał sobie, że nawet ich wspólna rutyna wróciła do względnej normy.
Lukas znów w każde przedpołudnie kroczył do swojej ulubionej kawiarenki, gdzie była nadzwyczaj miła obsługa. Zwłaszcza jeden osobnik zbyt wiele razy sprawiał, że na twarzy Norwega widniał uśmiech, choć jego głupota oraz ciekawość życiem innych zirytowałaby nawet osobę o żelaznych nerwach.
Granatowooki spodziewał się, że po ich ostatnim wyznaniu i stworzeniu wspólnego związku ich relacja diametralnie się zmieni, ale pomylił się kolejny raz.
Ich rozmowy nie były ani trochę krępujące. Jedynie Matthias chodził ciągle z uśmiechem i był dumny z tego, że Lukas jest jego chłopakiem. Prawdopodobnie każdej osobie najchętniej pochwaliłby się, że jest ze swoim ukochanym, a przy tym krzyknąłby na całą ulicę, wskazując na Bondevika: "Patrz, ON jest moim CHŁOPAKIEM". Prawdopodobnie mówiłby to z dziecięcom radością. Oczywiście, takie zachowanie Matthiasa wkurzało Lukasa tak bardzo, że najchętniej to walnąłby swojego wybranka w ten pusty łep, ale równocześnie nie uśmiechały mu się odwiedziny w szpitalu.
W sumie nie powinnien być zły z Duńczyka, przecież san wdepnął w to bagno.
Kawa Lukasa zostało wypita, a mały widelczyk samotnie leżał na talerzyku wśród ostatnich i nielicznych okruchów sernika.
Instynktownie obaj zaczeli zbierać się ze swoich miejsc, a jako że Matthias kończył już swoją zmianę, wspólnie wyszli z kawiarnii.
Mieszkali po dwóch różnych stronach miasta, więc Lukas spojrzał niezrozumiale na swojego chłopaka, kiedy Matthias pociągnął go za sobą, a nie szedł ani w stronę swojego mieszkania, ani Bondevika.
- Co ty wyprawisz? - spytał.
- Niespodzianka - odpowiedział uśmiechnięty Duńczyk, prowadząc granatowookiego w nieznanym kierunku.
- Daj mi spokój - mruknął Norweg. - Chcę iść do domu - dodał, ale mimo to nie wyrwał swojej dłoni z ręki Matthiasa.
- Nie narzekaj - poprosił. - Uwierz mi, będzie fajnie - zapewnił.
Czy w tej sytuacji blondyn mógł zrobić coś więcej niż zaufać swojemu ukochanemu?
Szli po chodniku, po którego bokach pojawiało się coraz więcej drzew bez liści.
Lukas spojrzał wymownie na Duńczyka.
Droga, którą szli prowadziła ich do parku.
Ale czy było tam coś takiego, co mogło zainteresować na tyle Matthiasa, aby postanowił zabrać tam Bondevika?
Granatowooki rzadko bywał w miejskim parku, ale mniej-więcej orientował się co tam było.
Przy głównej drodze znajdowały się budki z lodami, które otworzone były tylko w okresie letnim. Trochę dalej, na polanie między drzewami były polany ze wzgórzami, gdzie zawsze przychodziło multum dzieci, gdy tylko spadały pierwsze płatki śniegu. Nawet Lukas, kiedy Emil był jeszcze dzieckiem, często chodził tam z młodszym bratem, bo fioletowooki miał fioła na punkcie zjeżdżania po sankach.
Ale te rzeczy definitywnie nie były tymi, które zainteresowały Matthiasa.
Nagle, na dość dużym placu dostrzegł jakieś ogrodzenie. Pokryte było lampkami, które świeciły, jednak ich blask nie był tak samo intensywny jak w nocy. Namalowane też tam były śnieżynki. Zaraz obok widniała średniej wielkości szaro-biała budka, do której co jakiś czas podchodzili jacyś ludzie. Za ogrodzeniem przemieszczali się również inni mieszkańcy miasta. Lukas do końca nie wiedział co tam robili, ale biorąc pod uwagę, że większość z nich się śmiała, mógł wywnioskować, że czynność, którą wykonywali bardzo ich rozbawiała i poprawiała im humor. Dookłoła placyku znadowało się wiele drewnianych ławeczek z metalową ramą.
Najwidoczniej to było miejsce, do którego nasza ukochana para miała się udać, ponieważ, gdy tylko zobaczył, w jakim miejscu są, oczy mu się zaiskrzyły i uciekł biegiem od Norwega, kierując się w stronę szaro-białej budki.
Lukas nie dramatyzował przez "ucieczkę" Duńczyka. Jedyną zmianę jaką zauważył było to, że w dłoń zrobiło mu się bardzo zimno, więc instynktownie schował ją do kieszeni. Na spokojnie podszedł do ciekawiącej go bandy. Przez to co tam ujrzał, zapragnął jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca.
To było lodowisko.
Lecz zanim Lukas wypełnił swój cudowy plan, Duńczyk złapał go za ramię.
- Gotowy na łyżwy? - spytał radośnie Matthias. Trzymał w rękach dwie pary czarnych łyżew.
Odpowiedziała mu skwaszona mina Norwega.
- Oj weź! - odezwał się wyższy chłopak, siadając z ukochanym na ławce, aby ubrać buty z płozami. - Będzie fajnie - zapewniał. - Możemy to potraktować jak naszą drugą randkę. - Uśmiechnął się.
"I pierwszą udaną" - dodał w myślach Norweg, zakładając łyżwy, choć wciąż miał co do tego wątpliwości. Robił to tylko z dwóch powodów.
Po pierwsze to miała być ich randka, co mocno zaznaczył Matthias, a Lukas nie chciał znów zniszczyć ich spotkania.
Po drugie po prostu nie potrafił odmówić swojemu ukochanemu chłopakowi, który dla granatowookiego zrobiłby wszystko.
Duńczyk wstał z ławki i cierpliwie poczekał aż Bondevik zawiąże swoje sznurówki. Wystawił dłoń, aby pomóc ukochanemu wstać. Musieli jeszcze przejść pięć metrów w łyżwach, żeby dostać się na lodowisko.
Czy można powiedzieć, że Køher był szczęśliwy?
Oczywiście, że tak.
Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że Lukas został jego chłopakiem, jednak przez trzymanie się za ręce, drobne całuski w policzek czy inne czułe słówka, na które Norweg nie reagował tak gniewnie, sprawiały, że coraz bardziej rozumiał, że jego sen stał się rzeczywistością.
Podszedł do lodowska i pokazał mężczyźnie przy bandzie dwa bilety.
Wszedł na lodowisko, podtrzymując się o ogrodzenie, ponieważ przestrzeń do jazdy na łyżwach znajdywala się na stopniu, a Matthias bardzo nie chciał wywrócić się jak ostatni idiota przy swoim ukochanym.
Wtargnął na lodowisko i pojechał kilka metrów do przodu. Kiedyś po prostu uwielbiał jeździć na łyżwach, ale ostatnio zupełnie nie miał czasu na swoją ukochaną aktywność zimową. Mimo to jego zdolności zdobyte przez te wszystkie lata nie zniknęły i wciąż z gracją poruszał się po lodzie.
Odwrócił się, aby spojrzeć gdzie jest Lukas.
Zdziwił się widząc stan ukochanego.
Norweg dziękował siłom wyższym, że zdołał wejść na lodowisko i jeszcze się nie przewrócił. Gdy tylko poczuł pod nogami śliski lód od razu podbiegł do barierki, bojąc się, że zaraz straci równowagę i wyląduje z impetem na ziemi.
Właśnie dlatego Bondevik był taki nie chętny przyjścia tutaj.
- Wszystko dobrze? - Podjechał do niego Matthias. On na łyżwach jeździł genialnie, był zupełnym przeciwieństwem granatowookiego.
- Jasne - odparł Lukas - wszystko dobrze. Czemu pytasz? - spytał, zupełnie nie wiedząc o tym, że wbija swoje paznokcie w barierkę.
- Nie umiesz jeździć na łyżwach? - spytał Duńczyk.
- Skąd taki pomysł? - powiedział Lukas, puszczając się ogrodzenia. Nie przewrócił się, ale stracił poczucie równowagi i przez chwilę wymachiwał w powietrzu swoimi kończynami i ruszał się na boki.
Matthias cicho się zaśmiał.
- Może nie umiem jeździć na łyżwach - mruknął chłopak, ponownie kurczowo łapiąc się barierki.
- W takim razie cię nauczę - powiedział Matthias, wyciągając w stronę ukochanego swoją rękę.
Lukas chwilę się zawachał, ale w końcu złapał za dłoń Duńczyka i odepchnął się od ogrodzenia.
- Zastanawia mnie tylko jedna rzecz - zaczął Matthias, kiedy z Lukasem pod ręką jechał na łyżważ. - Jak ktoś taki jak ty, który uwielbia zimę i wszystko co z nią związane nie umie jeździć? - spytał.
- Nigdy nie miałem okazji, aby się nauczyć - odpowiedział lekko zarumieniony Norweg.
Było mu trochę wstyd, że jako dorosły nie potrafił utrzymać się w pionie na lodzie bez niczyjej pomocy, nie mówiąc już o prawdziwej jeździe.
Snowboard był jego miłością, narty też, ale trochę mniejszą.
Kiedy jego sytuacja rodzinna była w normie, uczył się zjeżdżać na desce po stokach. Nim zdołał nauczyć się jazdy na łyżwach, trafił do domu dziecka wraz z bratem. Emil miał w szkole wyjścia na lodowisko, więc potrafił utrzymać się na lodzie.
Później Lukas miał nawet ochotę spróbować łyżwiarstwa, ale nie uśmiechało mu się pójście samotnie na lód, ale nie chciał upokorzyć się przed bratem i w tamtym okresie nie miał również przyjaciół.
Tak oto pierwszy raz wszedł na lodowisko.
- Powoli zaczynasz łapać - powiedział radośnie Matthias, czując, że Norweg przestaje już opierać się całym swoim ciężarem ciała o Duńczyka.
- Dobrze - mruknął Lukas, zbyt skupiony na gapieniu się w swoje nogi, aby odpowiedzieć coś więcej.
Nagle Matthias przyśpieszył trochę swoją jazdę i stanął przed Bondevikiem.
Norweg przestraszył się, ponieważ przez chwilę sam musiał utrzymać się lodzie.
- Uspokuj się - poprosił Matthias. - I przestań patrzeć się na swoje nogi, bo zaraz na kogoś wpadniesz - dodał po chwili.
- Łatwo ci mówić - warknął Lukas.
Nic więcej nie mówiąc, Duńczyk złapał ukochanego za obie ręce i zaczął jechać w tył, wymuszając tym ruch granatowookiego do przódu.
- Nienawidzę cię - stwierdził chłopak, prawie potykając się o własne nogi.
- Oj, przestań patrzeć się w swoje stopy - powiedział Køher. - Uważam, że moja twarz jest znacznie ładniejsza.
Bondevik mimowolnie się uśmiechnął.
- Wiesz, że jesteś debilem, tak? - odparł żartobliwie blondyn.
Matthias zatrzymał się, po czym podjechał do Lukasa. Delikatnie pocałował go w policzek.
- Wiem - odparł z uśmieszkiem. Przesunął się jeszcze trochę, tak aby jego usta były zaraz obok lekko zaczerwienionego ucha Norwega. - Ale tylko ci przypominam, że sam wybrałeś tego deblila - wyszeptał.
Z tym argumentem Lukas nie mógł się nie zgodzić.
- A wiesz co jeszcze trzeba zrobić? - kontynuował Matthias z chytrością w oczach. - Sprawdzić twoje umiejętności w jeździe na łyżwach - powiedział, po czym błyskawicznie puścił Bondevika i jeszcze szybciej zaczął uciekać.
Zdziwiony Lukas początkowo nie wiedział zupełnie, co się stało. Dopiero wtedy, gdy zaczął tracić równowagę, zrozumiał, że coś jest nie tak. Niestety, nie zdołał nic zrobić, bo jego los został już przypieczętowany.
Bondevik wylądował plackiem na zimnym lodzie.
A Matthias później w zaspie śniegu.

°~•●•~°

- Byłeś okrutny - stwierdził dobitnie Duńczyk, niosąc z kuchni dwa kubki gorącej herbaty.
- Ja wciąż nie wiem o co ci chodzi - stwierdził ułożony wygodnie na kanapie Lukas. Widząc co Duńczyk trzyma w dłoniach, wyciągnął swoje ręce, aby sięgnąć od niego swój napój.
- Czyli całkowicie przypadkowo wpadłem do tej zaspy przy lodowisku, a ty nie miałeś z tym nic wspólnego? - upewnił się Køher.
- Szybko łapiesz - stwierdził Norweg.
Niebieskooki usiadł obok obok niego na sofie.
Po całkowie nieprzewidzianej przygodzie Matthiasa, obaj uznali, że mądrze będzie udać się do domu Duńczyka. Chyba nikt nie chciałby, aby niebieskooki się przeziębił.
Køher oparł swoją głowę o ramię Lukasa.
- Dość późno już jest - stwierdził wyższy, patrząc na zawieszony na ścianie zegar. - Emil wie, że u mnie jesteś? - spytał.
- Nie? - odpowiedział zdziwiony Norweg. - Po co miałby wiedzieć?
- Pewnie się martwi - stwierdził Matthias.
- Zdziwiłbyś się - mruknął cicho Bondevik. - Co się patrzysz? - odparł, gdy poczuł na sobie przenikliwy wzrok Køhera.
- Coś się stało? - spytał.
- Pokłóciliśmy się - powiedział szybko.
- Czemu nic nie mówiłeś? - dopytał Duńczyk.
- Nie było o czym mówić.
Niebieskooki podniósł się lekko, przytulając swojego ukochanego.
- Powiesz mi o co się pokłóciliście? - poprosił.
Lukas westchnął. Nie miał powodów, aby teraz kłamać.
- Jak byliśmy w kinie to Emil wkradł się do mojego laptopa - mówił - i zobaczył moją rozmowę z Ingri Stelisson, o ktorej oczywiście wcześniej mu nie powiedziałem. W sumie miałem nadzieję, że zupełnie jej nie pamięta, ale wyszło jak wyszło. Później powiedzieliśmy sobie trochę niemiłych słów, które Emil wziął zbyt do siebie. - Zakończył swoją historię.
- Powinieneś się z nim pogodzić - stwierdził Matthias, upijając łyk swojej herbaty.
- Wiem. - Lukas również przytulil się do Køhera.

°~•●•~°

Od bitych dziesięciu minut Norweg stał przed drzwiami do pokoju swojego młodszego brata, bojąc się zapukać. W dłoni ułożonej wzdłuż ciała trzymał zmniętą karteczkę.
Tak bardzo chciałby, aby cała ta sprawa odeszła w zapomnienie bez żadnych tłumaczeń ze strony Lukasa. Ale życie nie jest takie proste.
Bondevik wziął głęboki wdech, próbując poukładać swoje myśli. Jak w ogóle powinien zacząć rozmowę z Emilem? Przecież nie rozmawiali pod kilkunastu dni. A co jeśli fioletowooki tak bardzo zezłościł się na swojego starszego brata, że nie będzie chciał się z nim pogodzić?
"Przestań być takim pesymistą" - pomyślał, przykładając piąstkę do drzwi. - "Tylko z nim porozmawiasz i wszystko będzie naprawione".
Zapukał.
Z środka usłyszeć można było ciche "proszę".
Lukas cały w nerwach wszedł do pomieszczenia. Starał się nie patrzeć na swojego młodszego brata.
- Możemy porozmawiać? - spytał nieśmiale granatowooki.
Emil był zaskoczony pytaniem granatowookiego, ale i tak przytaknął.
Powolnym krokiem podszedł do ładnie pościelonego łóżka i usiadł na nim.
Zanim fioletowooki zdołał cokolwiek powiedzieć, odezwał się Lukas.
- Przepraszam - wypalił, wciąż nie patrząc na brata. - Za wszystko: za to co powiedziałem i zwłaszcza za to czego nie powiedziałem. - Wyciągnął w stronę Emila pogniecioną kartkę. Młodszy chłopak wziął ją w ręce z lekkim niepokojem. Mimo że papier był pomięty i w jednym miejscu przerwany, z łatwością mógł przeczytać co tam pisało. Była to jakaś dziewięciocyfrowa liczba. - Jak pewnie wiesz, spotkałem się z Ingri Stelisson. Dała mi to. Nie użyję tego, ponieważ zbyt dużo wiem co zrobiła, ale - zrobił przerwę - u ciebie ma pustą kartę. Nie powiem ci dlaczego mam do niej urazę, może sama się kiedyś ci pochwali. Nie będę ci zabraniać się z nią spotykać o ile nie będzie wyłudzać od ciebie pieniędzy czy coś podobnego. Tylko proszę, nie każ mi się z nią widywać, dobrze? - poprosił.
Tak właśnie Lukas zakończył swój wywód. Wciąż nie patrzył na brata siedzącego przy biurku. Nie wiedział nawet co Emil zeobił z numerem telefonu Ingri Stelisson.
Cisza stawała się coraz bardziej irytująca.
- Też przepraszam - mruknął nastolatek - za to, że nie obchodziło mnie jak ty się czułeś. Przepraszam - powtórzył. - Nie miej już więcej takich tajemnic. Nie lubię się z tobą kłócić
- Zgoda - powiedział Lukas - ale ty obiecaj to samo.
- Jasne - odpowiedział jasnowłosy. - Czyli koniec tajemnic? - dopytał się Emil.
- Tak - potwierdził Bondevik.
- Biorąc pod uwagę tą obietnicę nie powinieneś mi czegoś powiedzieć? - odezwał się fioletowooki.
- Niby co?
- Ty serio się łudzisz, że przeczytałem tylko jedną twoją konwersację? - zadrwił nastolatek.
- Wciąż nie rozumiem - mruknął granatowooki.
- Dobra, inaczej. - Emil postanowil zmienić taktykę działania. - Jak tam ty i Matthias?
Nagle twarz Lukasa zrobiła się cała czerwona. Speszony Norweg momentalnie schował swoją buzię w dłoniach.
- Tak naprawdę to kibicowałem wam już od liceum - dodał fioletowooki.
"Naprawdę muszę pozmieciać wszystkie moje hasła" - pomyślał Norweg.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro