"Błędy życiowe"
Emil wracał do domu otoczony stresem.
Szedł nadzwyczaj wolno. Twarz miał bladą jak śnieg, a dłońmi mocno złapał się o ramiączka od plecaka. Chwycił je tak mocno, że nie zdziwiłby się, jakby okazało się, że później dostrzeże na swoich palcach odciski, które uniemożliwią mu normalne życie na okres dwóch tygodni. Nawet usta miał zaciśniętę w wąską kreskę.
Idący obok niego chłopak wyglądał na bardziej spokojnego. Ręce schowane miał w kieszeniach od kurtki. Ciemnobrązowe oczy wydawały się znudzone, jednak chłopak dość intensywnie przyglądał się swojemu znajomemu. Kasztanowe włosy miał lekko przydługie, jednak mu to zbytnio nie przeszkadzało.
- Czy wszystko dobrze? - spytał jego ciemnowłosy przyjaciel.
Wracali właśnie razem ze szkoły.
Leon mieszkał kilka przecznic dalej, ale nawet to nie przeszkodzało mu w odprowadzaniu kolegi.
- Jasne, wszystko dobrze - odparł jak na zawołanie. - Czemu pytasz?
- Wyglądasz jakbyś był bliski zawału - zawuażył ciemnowłosy. - Ewentualnie jakbyś został przejechany przez autobus.
- Dzięki za szczerość - mruknął gniewnie Emil. - W sumie chciałby zostać przejechany przez autobus.
Byli już stosunkowo blisko domu fioletowookiego.
- Dlaczego? - dopytał.
Jasnowłosy wziął głęboki wdech.
- Zgadnij, czyj nauczyciel od matematyki postanowił zadzwonić do Lukasa, kiedy dostałem już trzecią jedynkę ze sprawdzianu? - powiedział bez zbędnego optymizmu.
- Twój ulubiony nauczyciel od matematyki? - odparł odrobinę żartobliwie Leon.
- Łał - odparł nastolatek. - Skąd u ciebie taki przejaw inteligencji? - dodał ironicznie.
- Aleś ty się wredny zrobił - rzekł ciemnowłosy.
Emil ponownie westchnął.
- Po prostu dobrze wiem, że Lukas mnie za to zabije - powiedział. - Umrę śmiercią męczeńską. Trumnę chcę z dębu - mówił dramatycznie.
- Uważam, że trochę, tak odrobinkę przesadzasz - zauważył Leon.
- Uwierz mi, że nie - zwrócił się do swojego przyjaciela, stojac zaraz obok drzwi do klatki schodowej.
Brązowooki zamknął na chwilę oczy. Chciałby uspokoić fioletowookiego i zapewnić go, że jego starszy brat go nie zabije, ale Emil był uparty. Bardzo uparty. Jeśli wierzył, że Lukas zamorduje go przez złe oceny z matematyki, to będzie tak uważał aż do końca.
- Słuchaj - zaczął ponownie Leon - jakie ty w ogóle masz oceny z matematyki? Nie sądzę, że przez te jedynki ze sprawdzianów Lukas coś ci zrobi. Ewentualnie każe ci je poprawić. Nic więcej - mówił.
- Masz racje - odpowiedział jasnowłosy z przerysowanym optymizmem. - Przecież oprócz tych trzech jedynek mam jeszcze dwie dwóje za kartkówki i jedną czwórkę za zadanie domowe. Nobel z dziedziny matematyki już czeka!
Leon zamilkł na chwilę. Teraz już rozumiał panikę Emila, ale wciąż uważał, że za to Lukas go nie zabije. Norweg był na to zbyt spokojny.
- Dasz sobie radę. - Ciemnowłosy poklepał swojego przyjaciela po ramieniu. - A poza tym - powiedział, odwracając się i idąc do swojego domu - nie ma nobla z matematyki.
- Nie dobijaj mnie! - zirytował się Emil na co tylko Leon się cicho zaśmiał.
- Nie daj sie zjeść - dodał jeszcze Leon.
" Dam radę" - powtarzał idąc po schodach. - "Może nie ma go jeszczecz w domu i dam radę zbudować prowizoryczny bunkier?" - pytał sam siebie.
Zawachał się, łapiąc za klamkę od drzwi wejściowych
Po chwili ją chwycił, modląc się, aby nikogo nie było w domu.
Nacisnął ją w dół i popchnął.
Kurde.
Drzwi były otwarte.
Czyli awaryjny plan B musiał pójść w życie.
Ten scenatriusz zakładał, że wejdzie do domu na tyle cicho, żeby Lukas go nie uslyszał. Wtedy niezauważony zabarykaduje się w swoim pokoju.
Cóż, zaraz po tym jak wszedł do domu zauważył swojego strszego brata.
Od razu jego wszystkie mięśnie się spieły.
Z twarzy Lukasa nie mógł wywnioskować zbyt dużo. Blondyn jak zawsze miał kamienną minę. Mimo wszystko otaczała go złowroga aura, która nie wskazywała na nic dobrego.
- Twój nauczyciel do mnie dzwonił - powiedział twardym i poważnym głosem.
Emil głośno przełknął ślinę.
- Powiedział mi o twoich okropnych ocenach. - Lukas spojrzał prosto na swojego brata, który wzrok miał skierowany na swoje buty. - Porozmawiałem z nim chwilę i uzgodniliśmy, że jeżeli poprawisz chociaż jeden ze sprawdzianów na pięć - ton jego głosu wyraźnie złagodniał - a do końca roku będziesz się trzymać trójek to możliwe, że da ci dwa na koniec - mruknął. - Po prostu się postaraj, dobrze?
Emil teraz tak bardzo cieszył się z tego, że Lukas nie potrafi być na niego długo zły. Przecież jest jego kochanym młodszym braciszkiem.
- Jasne - odparł wciąż zaniepokojony fioletowooki. Zło zawsze mogło uderzyć z nienacka.
- Idź teraz do pokoju i spróbuj się pouczyć na tą cholerną matematykę - odparł lekko uśmiechnięty Norweg.
Emil zaniemówił. Coś tu diametralnie nie grało. Odwrócił się na pięcie i udał się w stronę swojego pokoju , nawet nie zdejmując z siebie kurtki czy butów.
Otworzył drzwi od pomieszczenia, lecz zanim do niego wszedł, odwrócił na chwilę głowę, aby spojrzeć na miejsce gdzie przed chwilą stał jego brat.
Już go tam nie było.
Zamknął drzwi od swojego pokoju. Kurtkę zawiesił na krześle przy biurku, a buty rzucił na podłogę.
Lukas był dzisiaj jakiś dziwny. Taki pogodny i wyluzowany. To nie było do niego podobne. Zwłaszcza, że granatowooki dość wysoko ceni edukacje.
Emil zmarszczył brwi.
Będzie musiał sprawdzić co się dzieje.
Nagle w oczy rzucił mu się podręcznik od matematyki na biurku.
Westchnął głęboko.
Jego misja detektywistyczna musi poczekać.
°~•●•~°
Gdyby Emil powiedział, że przez zarwaną nockę spędzoną z podręcznikiem od matematyki czegoś się nauczył, musiałby skłamać.
Przedmiot ten nie przestał być dla niego czarną magią.
Pocieszała go jedynie myśl o tym, że poprawiać zawolony sprawdzian miał dopiero za dwa dni.
To będą cudowne dni spędzone na zakuwaniu.
Oczywiście Emil powiadomił Lukasa o swojej matematycznej nieudolości i granatowooki jako dobry brat postanowił zajrzeć do podręcznika od matki nauk, aby później pomóc młodszemu w przygotowaniu na poprawę.
Jakby wszystko było takie łatwe.
Lukas zaczął sądzić, że niechęć do matematyki jest jakoś dziedziczna. Sam nie potrafił jej nigdy zrozumieć, a co dopiero pomóc komuś w nauce.
Już gdy zaczął przeglądać podręcznik dobrze wiedział, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Wzory mu się myliły, a przykłady rozwiązywania zadań nie były łatwe, co jeszcze bardziej go dobijało. Oczywiście mógły powiedzieć Emilowi wcześniej, że jest takim samym beztalenciem jak on w dziedzinie matematyki, ale chciał utrzymać status idealnego starszego brata w jego oczach.
Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby znał jakąś osobę, która rozumię matematykę. Takie rozwiązanie wydawałoby się idealne. Emil otrzymałby wiedzę od osoby, która ma porządne informacje o danym przedmiocie, a granatowooki nie męczyłby tak swoich nerwów.
Lukas szybko przelustrował swoje kontakty międzyludzkie. Swoje rozmyślania postanowił ograniczyć do osób z jego najbliżeszego otoczenia, ponieważ nie miał zamiaru prosić zwykłych znajomych o pomoc. Biorąc to wszystko pod uwagę, Norweg ograniczył swój wybór do trzech osób.
Berwald wydawał sie idealną osobą na to, aby pomóc Emilowi. Był inteligentny, a szkołę zawsze kończył z najwyższymi stopniami. Wszystko byłoby świetne, gdyby nie to, że aktualnie Szwed znajdował się na drugim końcu kraju przez sprawy związane z pracą.
Nie za bardzo znał Tino z czasów szkolnych, więc zupełnie nie wiedział jakie wtedy oceny dostawał. Wolał nie ryzykować. Poza tym nie był pewny czy Finlandczyk dałby radę skupić na nauce matematyki, skoro ciągle rozmyślał nad swoim ukochanym oddalonym o kilka tysiecy kilometrów. Biedactwo.
- W takim razie nie ma nikogo kto mógłby mi pomóc - powiedział, niebezpiecznie odchylając się na krześle. - Nie ma nikogo więcej - mruknął, aby dodać sobie trochę pewności siebie.
Przez dłuższą chwilę otaczała go tylko głucha cisza.
Dobra, Lukas znał jeszcze jedną osobę, która mogłaby mu teraz pomóc.
Teraz wszystko byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby nie znał osoby, która dobrze rozumie matematykę.
Ale Lukas był dośc dumny, dlatego myśl, aby poprosić tego danego osobnika o pomoc, szybko odrzucił.
Nie chciał mieć z nim nic wspólnego.
Nawet jeśli sądził, że jego uśmiech potrafiłby uratować cały świat.
- Wal się świecie, nie zadzwonię do niego - powiedział w przestrzeń, jeszcze bardziej odchylając się na krześle. Od upadku dzieliło go tylko jego szczęście.
- Nie ma nawet szans, aby odebrał - mówił z kamienną miną. - Na sto procent jest zajęty.
Jego pewność siebie z każdą chwilą znikała po kawałku. Norwega strasznie to irytowało. Na jego jasnej twarzy z zaczął ukazywać się grymas niezadowolenia.
Jeszcze odrobinę ochwylił się na krześle, jednak teraz jego łut szcześcia się skończył i, gdy tylko stracił równowagę, spiął wszystkie swoje miejsce. Całe życie przeleciało mu przed oczami, kiedy krzesło przewracało się w tył wraz z nim. Usłyszał huk, po czym poczuł tępy ból w kościach. Jęknął cicho. Nie minęło kilka sekund, a Norweg wstał już z podłogi. Otrzepał swoje ubranie z kurzu. Jego humor dość mocno się pogorszył.
- Wal się świecie - warknął.
To wszystko to musi być spisek otaczającego go świata. Cała istniejąca materia chce, aby Lukas zadzwonił do Matthiasa. Nie ma innego wytłumaczenia. Jego wywrotka na krześle to pewnego rodzaju karma od jakiejś siły wyższej.
Niewiele myśląc granatowooki chwycił za swój telefon, ale nie zadzwonił do Duńczyka. Przecież wcześniej obiecał, że tego nie zrobi.
"Mam do ciebie prośbę" - napisał do niebieskookiego.
Przez bite kilka minut nie odpowiadał.
- Pewnie jest zajęty - mruknął pod nosem. - Nie odpisze.
Nagle rozległ się dźwięk w telefonie.
"Tak?" - odpisał Matthias.
Lukas przełknął ślinę.
Teraz miałby ostatnią szansę, aby uniknąć dodatkowego spotkania z Duńczykiem poza kawiarnią, pisząc mu zwykłe "Już nieważne".
"Rozumiesz matematykę, prawda? Może dałbyś radę poduczyć trochę Emila, bo musi poprawić kilka ocen?" - odpisał niebieskookiemu.
Zdołał schować swoją dumę i poprosić tego głupiego idiotę o pomoc.
Lukas ponownie musiał czekać kilka minut na odpowiedź.
"Jasne" - napisał mu Matthias. - "Mogę wpaść około osiemnastej".
"Wielkie dzięki" - to była ostatnia wiadomość Norwega do Køhera.
Lukasa momentalnie ogarnęło déjà vu.
Poczuł się jakby to on znów prosił Duńczyka o wytłumaczenie zagadnień z matematyki przed sprawdzianem w liceum. Czuł się teraz tak samo dziwnie jak teraz.
Lukasaowi zawsze przychodziło z trudem proszenie o pomoc czy okazywanie emocji w towarzystwie innych. Czuł się nieswojo nawet jeśli teraz chodziło o jego brata.
Po prostu Bondevik uważał poleganie na innych za pewnego rodzaju słabość, bo pokazywało to tylko to, że nie można czegoś zrobić samemu. Trzeba zdać się na łaskę innych. Norweg nie znosił tego uczucia. Dlatego też postanowił ograniczyć okazywanie jakichkolwiek emocji do minimum. Nie potrafił sie na to zdobywać nawet przy Emilu. Dobrze wiedział, jaki świat potrafi być okrutny. Dość wcześnie zrozumiał, że okazując szczęście ludzie potrafią dostrzec na czym komuś zależy, zaś pokazywanie smutku - co najbardziej rani daną personę. Społeczeństwo już na początku swojego istnienia zrozumiało jak można tego użyć na swoją korzyść. Norweg nie miał najmniejszej ochoty na branie w tym procesie udział.
Na okazywanie uczuć zdobywał się tylko wtedy, kiedy nikogo nie było w pobliżu. Nikt wtedy nie mógł go zobaczyć, co bardzo uławiało mu ukazywanie smutku, złości czy zwykłej radości.
W towarzystwie innych ludzi Lukas zawsze starał się być strasznie formalny. Chciał być w oczach pozostalym kimś idealnym.
Normalnie to nie przewróciłby się na krześle. Osiby dookoła niego uznałyby, że Lukas jest nieodpowiedzialny czy nieostrożny. A jako że wtedy był sam w domu, mógł pokazać, że nie jest taki perfekcyjny na jakiego się wydaje.
Cóż, udawanie, że nic go nie obchodzi, stało się dla Lukasa już codziennością.
"Załatwiłem ci koropetytora" - napisał Lukas do swojego młodszego brata.
Aktualnie nie obchodziło go to, że Emil zobaczy tą wiadomość dopiero po lekcjach.
°~•●•~°
Czy Lukas stresował się przed przyjściem Matthiasa?
Oczywiście, że tak. Nawet jeśli nie chodziło tu o niego, tylko o fioletowookiego.
Duńczyka nigdy nie było w domu Norwega, więc granatowooki strał się, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Powoli zbliżała się osiemnasta, co nie dodawało opytmizmu Lukasowi. Chętnie sprawiłby, żeby czas płynął o wiele wolniej.
Posłał Emila do jego pokoju, aby go posprzątał i przygotował rzeczy do nauki przed przybyciem Duńczyka.
Fioletowooki zdziwił się, słysząc kto ma go uczyć do poprawy. Z rozmów z Lukasem wywnioskował, że Matthias jeat skończonym idiotą, który nic nie potrafi dobrze zrobić i zawsze trzeba po nim sprzątać. Była to nie lada niespodzianka dla Emila, kiedy okazało się, ze ten "straszny kretyn" rozumie matematykę.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Lukas do nich podbiegł, prawie uderzając swoim ciałem w ścianę.
- Cześć! - powiedział radośnie Matthias. - Dobrze cię widzieć.
- Wchodź - mruknął granatowooki.
Duńczyk posłusznie wszedł do mieszkania.
W przedpokoju zdjął swoją kurtkę, którą zawiesił na wieszaku, oraz buty.
Emil wyjrzał ze swojego pokoju i popatrzył na pozostałą dwójkę.
- Hej - mruknął fioletowooki. Jak widać nie był zbyt zadowolony z korepetycji.
Matthias mu pomachał.
- Jeśli bedziecie czegoś potrzebowali, to jestem w salonie - odparł Lukas, kiedy Duńczyk zaczął zmierzać do pokoju młodszego. - I... - Køher i jasnowłosy popatrzyli na niego dociekliwie. - Jeśli Emil zawali poprawę to obaj będziecie mieć ogromny problem - powiedział, po czym udał się do salonu, zostawiając przerważonego Matthiasa i nastolatka samych sobie.
Spokojnie położył się na kanapie, podkładając sobie pod głowę poduszkę. Wziął laptopa i położył go sobie na kolanach. Nie miał zupełnej ochotę na pracę. Był wtorkowy wieczór, a dodatkowo Norweg miał trochę czasu dla siebie, więc postanowił nadrobić zaległości w oglądaniu seriali. Puścił pierwszy lepszy i zaczął wpatrywać się w ekran.
Jego spotanie z Matthiasem było jakieś dziwne i niepokojące. Køhler wydawał się nieobecny, trochę zawstydzony. Granatowooki nigdy go takiego nie widział. Wyglądał jakby był czymś strasznie skrępowany, jakby czymś się strasznie przejmował. To było do niego nie podobne. Matthias z natury był lekkoduchem, który żyje chwilą, nie myśląc o jutrze. Zobaczenie go w takim stanie zaniepokoiło Lukasa. Może dowiedział się o głupił zauroczeniu Bondevika i teraz boi się nawet z nim rozmawiać? Może nawet nie potrafi spojrzeć na granatowookiego? To wszystko był tłumaczyło - to jego dziwne zachowanie.
"Lukas przestań" - pomyślał Norweg. - "Popadasz w paranoję. O niczym się nie dowie".
Norwegowi pewnie się tylko tak wydawało. Nie było żadnej opcji, aby Matthias się o tym dowiedział, a Bondevik nie miał również zamiaru mu o tym mówić, ponieważ to tylko głupie zauroczenie, które za tydzień zniknie.
Minął pierwszy odcinek serialu, a Lukas zupełnie się na nim nie skupił.
Westchnął głęboko i włączył kolejny.
"Powinienem się skupić na przyziemnych sprawach" - pomyślał Norweg. - "Na przykład co powinienem zrobić jutro. Wydawnictwo nie ma dla mnie nowych zleceń, dom posprzątany".
Chłopak jęknął. Tak bardzo nie lubił mieć wolnego czasu, ponieważ właśnie wtedy przychodziły do niego głupie myśli i pomysły. Tak jak teraz, kiedy pomyślał, że Duńczyk wie o jego zauroczeniu.
Kolejny odcinek serialu minął.
Czas naprawdę bardzo szybko mija.
Lukas zupełnie zignorował to, że nie zrozumiał poprzednich epizodów, bo na nich się nie skupił, i odpalił kolejny.
Wtedy też w rogu ekranu pojawiła się informacja, że ktoś napisał do granatowookiego.
Norweg podniósł się do pozycji siedzącej i włączył kolejną strone w przeglądarce. Nie za bardzo zdzwiwił się, widząc, kto do niego napisał
Ingri Stelisson.
Czasami zastanawiał się ona kiedykolwiek da mu spokój. Przynajmniej cieszył się, że nie napisała jeszcze do Emila.
Znów zaproponowałamu spotkanie.
Norweg zmarszczył brwi. Kiedy ona zrozumie, że Lukas nie chce mieć z nią nic do czynienia? Przecież mogła się zorientować po tym, jak Bondevik ignorował jej wszystkie wiadomości.
Ale tym razem coś się w blondynie zmieniło.
Spojrzał na ścianę, za którą Matthias uczył jego młodszego brata matematyki.
Jeden z nich chciał, aby Bondevik spotał się Ingri. Drugi wręcz przeciwnie.
Norweg miał mętlik w głowie.
Mimo wszystko położył palce na klawiaturze. Jego szalejące myśli zagłupszały tylko rozmowy postaci z serialu. Początkowo zaczął wypisywać bardzo obraźliwą wiadomość, aby jego rodzicielka się wreszcie od niego odczepila.
Po chwili jednak ją usunął.
"Możemy się spotkać" - nie wierzył, że to napisał.
Wysłał wiadomość.
Uznał, że będzie czuł większą satysfakcję, kiedy powie co sądzi o Ingri prosto w jej oczy.
"Dziękuję" - odpisała.
To będzie prawdopodobnie najgorsza decyzja w życiu, ale chyba czlowiek powinnien uczyć się na swoich błędach, prawda?
- Lukas - usłyszał zza swoich pleców.
Przestraszony momentalnie się odwrócił, zamykając przy tym laptopa.
- Nie strasz mnie tak Matthias - odparł Norweg.
- Już skończylismy naukę - powiedział Duńczyk.
Wciąż wyglądał na dziwnie spiętego.
- Tak szybko? - zdziwił się granatowooki.
Lukas wstał z kanapy i zaczął odprowadzać niebieskookiego do wyjścia. Miedzy nimi panowało niepokojące napięcie.
- Szybko? Jest prawie dwudziesta - odpowiedział zakładając swoją kurtkę.
- Nie musiałeś marnować swojego wieczoru na naukę mojego brata - odparł Lukas.
- Emil to inteligentne dziecko. Nauka jego to sama przyjemność - zaśmiał się Matthias.
- W takim razie dziękuję za poświęcony czas. - Otworzył drzwi. - Nawet nie wiem jak ci dziękować.
- Nie ma sprawy - odparł Duńczyk, wychodząc z mieszkania.
- To do następnego - mruknął Lukas, zamykając powoli wejście do domu.
- Lukas... - zaczął cicho Matthias, kiedy drzwi byly już prawie zamknięte.
- Tak? - Bondevik momentalnie je otworzył.
- Może poszedłbyś ze mną do kina czy coś? - powiedział nieśmiało.
- Co? - mruknął, nie rozumiejąc do końca słów dunskiego przyjaciela.
- Ty, ja i kino może? - spytał już z większą pewnością.
Bondevik popatrzył w jego niebieskie oczy, chcąc się upewnić, że to nie głupi żart. Nie zobaczył w nich niczego podejrzanego.
- Jasne - odparł bez dłuższego zastanowienia. - Pewnie, pójdę z tobą.
Nad tym co powiedział będzie się zastanawiać później.
- Dzięki - mruknął Matthias, po czym zaczął schodzić po schodach. Wygladał na bardzo szczęśliwego.
Lukas ze stoickim spokojem zamknął drzwi i jeszcze bardziej opanowany udał się do kuchni. Wciąż szklankę i nalał do niej wody z kranu. Powoli zaczął ją pić, analizując poprzednią sytuację. Nagle złapał się za głowę.
"Co się właśnie stało?!" - pytał sam siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro