Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Wesoły głos i niebieskie oczy"

Norweg delikatnie popchnął drzwi wejściowe kawiarni, otwierając je przy tym.
Gdy tylko przekroczył próg lokalu, uderzył go zapach świeżo prażonej kawy, którą tak bardzo uwielbiał.
Rozejrzał się na boki.
Ruch był niewielki - czego można było się spodziewać po wtorku w godzinach po dziewiątej? Większość osób śpieszących się do pracy, zakupiło już o wiele wcześniej swoj poranny napój na wynos, więc w kafejce pozostały tylko osoby, których nie wzywały dzienne obowiązki oraz uczniowie, którzy postanowili sprzeciwić się swoim rodzicom i zamiast pójść do placówki edukacyjnej, wybrali się właśnie tu. I był tam jeszcze Lukas, który powoli podszedl do kasy, gdzie zamówić miał dla siebie swój ukochany wywar.
Lokal wyglądał naprawdę przytulnie. Na pierwszy rzut oka wyróżniała się ściana cała pokryta brązową cegłą. Przedzierały się przez nią sznurki z drewnianymi klamerkami, do których poprzyczepiane były różnego rodzaju zdjęcia: począwszy od amatorskich fotografii krajobrazów z każdej pory roku, na kawie kończąc. Mimo to najwięcej było tam wizerunków z wrzosami.
"Nazwa do czegoś zobowiązuje" - przeszło przez myśl Lukasowi, przypominając sobie tabliczkę przed wejściem.
Resza ścian pomalowane były na kolor grafitu, który szczerze bardzo podobał się blondynowi.
Obok wielkiego okna, z widokiem na tętniące życie miasto porozstawiane było kilka stolików. Na ich środku stał przezroczysty wazon z biało-szarą kokardką, a w nim kilka filotetowych kwiatów, których nazwa widniała również w nazwie lokalu.
Zaraz przy ścianie z cegieł stała szara kanapa ze sporą ilością poduszek. Miejsce to wyglądało na naprawdę wygodne i nawet Lukas chętnie by tam usiadł, jednak sofa ze stolikiem obok została zajęta prze grupkę studenek, których miłą i pogodną aurę odczuwał nawet sam niebieskooki.
Zaraz obok kasy, do której zmierzał chłopak zauważył ciasta, które samym swym wyglądem sprawiały, że Lukas stawał się coraz głodniejszy. Wyczuł też ostrą woń cynamonu i innych podobnych przypraw. Na ladzie stała czarna tabliczka z ofertami kawiarni,  napisanymi białą kredą. Norweg nie znał się jakoś znakomicie na rodzajach kaw, jednak już teraz postanowił, że posmakuje każdej. Małe życiowe wyzwania jeszcze nikomu nie zaszkodziły, prawda?
Lukas stanął koło lady i cierpliwie czekał, aż ktoś będzie mógł go obsłużyć. Było to mu nawet na rękę, ponieważ wciąż zastanawiał się jaki napój zamówić. A wybór nie był prosty. Tak naprawdę to przez większość swojego życia Norweg pił zwykłą, czarną kawę. Czasami zdarzało mu się dodać do niej cukru, a jeszcze rzadziej mleka. Dlatego też zupełnie nie orientował się w tych wszelikich nazwach.
Jego skrytą na wieki tajemnicą było jedynie to, że oprócz tego kofeinowego produktu, w jednej z szafek w mieszkaniu zaraz za górą opakowań z różnymi przyprawami, stało coś jeszcze. Była to abominajca przepysznej kawy, specjalnie dla Emila. W sumie nie wiele się różniła od ulubionego wywaru Norwega: obie substancje miały podobny smak, wygląd oraz kolor. Różniły się tylko opakowaniem i zawartością kofeiny. Podczas gdy ta, po którą tak ochoczo sięgał Lukas miała możliwości energetyczne, to ta przeznaczona dla młodszego brata niebieskookiego zupełnie nie wykazywała takich zdolności. Zawsze gdy Emil namawiał starszego, aby ten również zrobił mu kawę, blondyn zawsze niezauważalnie dawał mu zbożowy wywar. Fiolotowooki prawdopodobnie o tym jeszcze się nie dowiedział, ponieważ Lukas nie uczestniczył do tego czasu we wykładzie "Przestań wreszcze traktować mnie jak małe dziecko". Nawet jeśli taka rozmowa miałaby miejsce to Lukas tylko cicho mówiłby "Tak, tak, tak", nie zwracając większej uwagii na pełen żalu wywód brata, po czym na koniec poczochrałby go tylko po włosach, powodując przy tym jeszcze większe zdenerwowanie piętnastolatka. Emil chyba już do końca życia pozostanie małym braciszkiem w oczach Lukasa.
W końcu Norweg zauważył przed sobą pracownika kawiarnii.
- Dzień dobry - powiedział uśmiechnięty chłopak. - Co podać? - spytał.
- Poproszę mokkę - mruknął blondyn, ostatni raz przyglądając się dostępnej ofercie. - I sernik. - Jak się tu nie oprzeć tym smakowicie wygladającym ciastą?
- Oczywiście - pracownik zapisał zamówienie. - Zamówienie zostanie przyniesiona do stolika.
Kelner podał jeszcze tylko cenę za jedzenie, którą Norweg szybko zapłacił.
Niebieskooki zaczął powolnym krokiem zmierzać do jakiegoś wolnego miejsca. Uznał, że najsensowniej będzie usiąść przy oknie - chciał mieć pod kontrolą pogodę na zewnątrz i wiedzieć kiedy ulewa, szalejąca na dworze, choć trochę się uspokoi. Zdjął z siebie kurtę zimową i położył ją na krześle obok.
Nie mając nic lepszego do roboty, Norweg zaczął wnikliwie przypatrywać się kroplami deszczu na szybie i bujającymi się przez wiatr gałęzie drzew.
Każdy miał chyba kiedyś taki moment, że jedna, drobna albo nawet znikoma myśl, nie dawała spokoju. Taki moment właśnie przeżywal teraz Lukas. Nie wiedzieć czemu, ale osoba, która przyjęła jego zamówienie, wydawała mu się znajoma. Nie było to podobieństwo koloru włosów, oczu, zachowania czy nawet nawyków. Norwegowi wydawało się, że już dawno temu widział ten promienny uśmiech, który był najszczerszą oznaką radości jaką kiedykolwiek widział. Dziwne wydawało mu się również to, że chłopak, który aktualnie zaprzętał umysł Lukasa, również zawiesił na niebieskookim przez chwilę swój wzrok.
- Oto pańskie zamówienie - usłyszał czyjś głos obok siebie.
Momentalnie podniósł wzrok, gdy chłopak położył na stoliku zamówienie Norwega.
Ku zaskoczeniu niebieskookiego nie był to ten sam chłopak, którego wcześniej spotkał przy kasie.
Kelner, który przyniósł sernik oraz kawę Lukasowi, miał nieskazitelnie białe włosy oraz czerwonokrwiste oczy. Sama jego mina nie wskazywała na to, aby w jakimkolwiek stopniu był szczęśliwy - na jego twarzy malowało się zmęczenie i strudzenie.
- Dziękuję - odpowiedział Norweg, jednak zdawało mu się, że białowłosy go nie usłyszał, ponieważ był już kilka metrów dalej. Niebieskooki nie zbyt się tym przejął i chwycił w swoją rękę mały widelec, aby skosztować sernika. Mógł śmiało powiedzieć, że było to najlepsze ciasto jakie zjadł w swoim całym, ponad dwudziestoletnim życiu. Kawa również wyglądała smakowicie. Na sam jej widok Lukas marzył, aby codziennie ją pić, choć nawet jej nie skosztował.
Gdy sernika została już tylko połowa, blondyn postanowić wziąć się za napój. Gdy tylko wziął jeden łyk, od razu zakochał się w aromacie mocnej kawy, gęstej czekolady i cynamonu w jednym. To wszystko dopełniała delikatna warstwa bitej śmietany. Może i nie miała ona wysokiej zawartości kofeiny, jednak nie oznaczało to tego, że Lukas uważał ją gorszą od innych wywarów, które pijał wcześniej. Mokka połączyła jego dwie wielkie miłości: kawę oraz czekoladę. Kiedy tak rozkoszował się napojem, nie zauważył nawet, że ktoś dosiadł się do jego stolika.
- Hej Lukas! - powiedział chłopak naprzeciwko jego.
Norweg uniósł wzrok, czego od razu pożałował. Była to ta sama osoba, która wydawała mu się niepokojąco znajoma.
- Hej? - odezwał się niepewnie.
- Nie zachowuj sie jakbyś spotkał mnie pierwszy raz w życiu. - Jego jasnoniebieskie oczy dokładnie przypatrywały się Lukasowi.
Wtedy też jedna myśl zabłysnęła w głowie Norwega. Przypomniał sobie w końcu skąd znał tę osobę.
- Hej Mathias - mruknął po chwili z obojętną twaezą. Uśmiech chłopaka stał się jeszcze bardziej promienny.
Oczywiście, ze wszystkich ludzi na świecie, Lukas musiał spotkać tu jego. To nie tak, że na świecie jest jeszcze siedem miliardów innych osób, wcale.
Niebieskooki w duchu zaczął przeklinać swoje szczęście.
- Już myślałem, że mnie nie pamiętasz - wyznał z wiecznym uśmiechem na twarzy. - Prawie w ogóle się nie zmieniłeś - powiedział.
- Ty też - odpowiedział Lukas.
Była to stuprocentowa prawda. Od czasów liceum w wyglądzie Mathiasa nie zaszło wiele zmian. Oczywiście, trochę urósł, może nawet trochę wydoroślał, jednak jego jasnoniebieskie oczy wciąż tryskały dziecięcom radością, a blond włosy w kolorze promieni słonecznych wyglądały, jakby przed chwilą miał długie spotkanie z tornadem lub inną wichurą. Nawet jego głos nie uległ zmianie - cały czas był tak optymistyczny, że Lukas uznał, że to nawet niezdrowe.
- To... - zaczął lekko nieśmiale wyższy. - Dawno się nie widzieliśmy, prawda?
- Racja - odparł Lukas.
W sumie to tak naprawdę to z winy Norwega urwał się im kontakt. Po zakończeniu liceum Duńczyk starał się pisać bądź dzwonić do blondyna, jednak niebieskooki skutecznie ignorował każdą wiadomość lub połączenie od niego.
- Jak u ciebie? - spytał już śmielej Mathias.
Lukas spojrzał przez okno. Na zewnątrz panowała ogromna ulewa, jednak chłopak naprawdę nie miał ochoty na to spotkanie.
- Właśnie miałem wychodzić - powiedział, co niezbyt zgadzało się z prawdą. - Śpieszę się - dodał po chwili.
- Jasne. - Entuzjazm niebieskookiego jakby nagle znikł. - Ale musimy się jeszcze spotkać - wręcz zarządał. - Tylko tym razem nie ignoruj moich wiadomości - zaśmiał się.
- Dobrze - odezwał się Lukas, ubierając na siebie kurtkę. - To do... - zawachał się przez chwilę. - Kiedyś - spróbował wymusić u siebie delikatny uśmiech, co nie za bardzo mu wyszło.
- Do kiedyś! - odkrzyknął mu Mathias, gdy chłopak wychodził lokalu.
Norwegowi pozostało tylko zarzucić na głowę kaptur i liczyć, że się nie przeziębi.

*

Z góry przepraszam, jeśli komuś narobiłam apetytu tym rozdziałem (sama zrobiłam się głodna, pisząc go).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro