Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Usprawiedliwiona bezsenność"

Lukas leżał sztywno na łóżku pod kołdrą i tępo wpatrywał się w biały sufit. Z całej siły pragnął zamknąć zmęczone powieki, ale coś mu na to nie pozwalało.
To była bezsenność.
Podniósł lewą dłoń i położył ją na swoim czole, częściowo przykrywając zmęczone oczy.
Zupełnie nie rozumiał jak to wszystko mogło się stać. Wszystko było takie nierealne.
Dosłownie kilkanaście dni temu doszło do niego, że Matthias w pewnym sensie mu się podoba. Lukas zupełnie nie okazywał tego nieznanego mu wcześniej uczucia. Wciąż traktował Duńczyka jak swojego dobrego przyjaciela. Za dnia zachowywał się jak przed swoim wielkim odkryciem - przychodził do kawiarnii pod koniec zmiany Matthiasa, później z nim rozmawiał, a na samym końcu wracał do domu i zajmował się pracą i pilnowaniem Emila, gdy tylko młodszy wracał ze szkoły.
Za dnia był normalny, tak samo bezuczuciowy jak zwykle. W nocy zaś nie mógł zasnąć przez napływające myśli.
Mógłby nazwać bezsenność swoją dobrą przyjaciółką z dzieciństwa. Kiedyś nie odstępywała go na krok. Z czasem kontatk nie był tak dobry jak wcześniej, ale to nigdy niestanowiło przeszkody, aby stara koleżanka bez słowa odwiedziła swojego przyjaciela. Teraz bezsenność zatrzymała się u niego dość długo.
Lukas miewał momenty w życiu, kiedy nie mógł zasnąć: było tak po śmierci jego ojca, po tym jak zaczęły się jego problemy z rówieśnikami w szkole, a ostatni taki epizod zdarzył się, gdy postanowił zerwać kontakt z Berwaldem i Matthiasem. Zdarzało się też, że nie mógł zasnąć przez natłok pracy, ale wtedy bezsenność nie utrzymywała się tak długo.
Jutro miały minąć równe dwa tygodnie odkąd Lukas poczuł motylki w brzuchu przez Matthiasa.
"Jednak dzisiaj" - pomyślał Norweg, gdy popatrzył na ciemy zarys zegara w pokoju, którego ciemne, trochę rozmazane i niewidoczne wskazówki pokazywały godzinę drugą w nocy.
"Teraz już definitywnie nie zasnę" - przeszło mu przez myśl, po czym głęboko westchnął.
Lukas dobrze wiedział skąd wzięła się jego bezsenność. Wszystko przez natłok problemów. Ingri od kilku dni natarczywie namawiała Norwega na spotokanie, na które Bondevik zupełnie nie miał ochoty. Przez cały czas uważał, że kobieta da sobie spokój i przestanie pisać do swogego starszego syna, ale teraz Norweg poważnie zaczął wątpić w taką wersję zdarzeń.
Zaczęły też nawiedzać go wyrzuty sumienia. Z całego serca wierzył, że Ingri da mu święty spokój, dlatego też nic nie powiedział o tym Emilowi. Tak naprawdę to nigdy nie rozmawiał ze swoim młodszym bracie o ich rodzicielce. Sam nie miał bladego pojęcia czy jasnowłosy ją pamięta. Kiedy fioletowooki miał nie więcej niż dwa latka, kobieta zdradziła swojego męża. Kiedy ojciec Lukasa się o tym dowiedział, szybko złożył papiery o rozwód, który prędko otrzymał. Co dziwne, Ingri nie utrudniała tego, a nawet robiła wszystko, aby całą sprawę przyśpieszyć. Zostawiła swoich synów pod opiekę swojemu byłemu już mężowi, mówiąc, że będzie odwiedzać swoje dzieci jak najczęściej, ale tak nie było. Już po roku znudziły jej się wspólne weekendy z dziećmi i kontakt się urwał. Nikomu to nie przeszkadzało. Po rozwodzie z ich domu poznikały wszystkie zdjęcia Ingri. Niewykluczone więc było, że Emil nie pamiętał nawet jej twarzy. Sam nigdy nie mówił o niej Emilowi, nawet po śmierci ich ojca. Aż fioletowooki przestał pytać.
Gdyby tylko na tym się skończyło to zawiść Lukasa nie byłaby tak wielka. Prawdopodobnie zrozumiałby, dlaczego Ingri nie mogła wziąć rodzeństwa pod swoją opiekę czy nawet wybaczyłby to, że zerwała z nimi kontakt.
Byłoby świetnie, gdyby na tym się skończyło.
Lukas potrząsnął głową, odganiając od siebie złe wspomnienia - dobrze wiedział, że gdyby teraz zaczął zapamiętywać stare czasy, nie zamknąłby już oka do samego rana.
Jego ostatnim, największym problemem był dla niego Matthias jak i on sam.
Chociaż uświadomił sobie, że podoba mu się Duńczyk, to nie potrafił tego przyznać sam przed sobą. Nie mógł stanąć przed lutrem i powiedzieć: "Zakochałem się w Matthiasie", patrząc sobie w oczy. Nie wiedział nawet jak teraz powinien się względem niego zachowywać. Starał się, aby Duńczyk nie dostrzegł różnicy w jego zachowaniu, aby myślał, że wszystko jest dobrze, ale na dłuższą metę było to straszliwie męczące.
Ogólnie od momentu, gdy wszystko sobie uświadomił, nie mógł spojrzeć na siebie w lustrze. Wstydził się samego siebie. Nie chodziło o płeć niebieskookiego, ale o to, że Lukas czuł się źle przez to, że zakochał się akurat w nim. Całe życie odtrącał od siebie Matthiasa, traktował go nie za dobrze, a nawet go obrażał. Nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że Køhler podtrzymuje z nim kontakt przez zwykłą grzeczność. Przez grzeczność, o której Lukas zapomniał, kiedy próbował wykreślić Duńczyka ze swojego życia.
Był samolubny.
Okropnie samolubny.
Lukas zdawał sobie sprawę z tego, że każdy człowiek ma wady, nawet ten, który wydaje się idealny.
Ale teraz samolubność wydawała mu się najgorszą skazą. Przez patrzenie na swój własny nos można było skrzywdzić ludzi dookoła siebie. Nieświadomie. I to właśnie przerażało Lukasa najbardziej.
Nagle wstał z łóżka, które dość głośno skrzypnęło. Przymknął oczy z nadzieją, że dźwięk ten nie obudzi Emila, który spał w sąsiednim pokoju.
Położył stopy na zimnej podłodzę i wstał. Nie musiał czekać, aż jego oczy przyzwyczają się do ciemności, ponieważ już przez kilka godzin wpatrywał się w czarną materię.
Trochę chwiejnym krokiem udał się do kuchni, nie zapalając przy tym światła - nie chciał przecież obudzić swojego ukochanego młodszego braciszka.
Otworzył lodówkę i przymknął granatowe oczy przez intensywne światło. Popatrzył na przedmioty, szukając jednego, tego konkretnego.
W końcu, na dolnej półce dostrzegł karton z mlekiem. Szybko go chwycił i potrząsnął nim, upewniając się, że w środku był napój. Był.
Lukas chciał strasznie zasnąć, aby przestały męczyć go negatywne myśli.
Niby zawsze mówiło się, że, na bezsenność pomaga kubek ciepłego mleka.
Ale Norweg nie miał siły, aby podgrzewać teraz napój.
W sumie nie miał nawet ochoty na poszukanie kubka, więc musiał zdowolić się piciem z gwinta.
Kiedy był już w połowie opróżniania karkonu mleka, ktoś nagle zapalił światło.
- Znów pracujesz w nocy? - usłyszał czyjś głos.
Te słowa i nagłe zapalenie światła były tak niespodziewane, że Lukas się przestraszył, a przy tym zaksztusił się mlekiem.
Kaszlął kilka razy, zakrywając przy tym usta dłonią, po czym spojrzał na osobnika stojącego w progu kuchni.
- Emil? - spytał zciszonym tonem, bo jeszcze szanował swoich sąsiadów i nie chciał mieć z nimi wojen. - Czemu nie śpisz? - spytał. - Obudziłem cię? - Kaszlnął jeszcze raz przez wcześniejsze zakrztuszenie.
Jego młodszy brat stał zaraz obok kuchni. Stopy miał bose tak jak Lukas. I musiało mu być przez to trochę zimno przez chłodne kafelki. Platynowe włosy miał w kompletnym nieładzie. Kilka białych pasem po prawej stronie mu odstawało, a grzywka nachodziła na tęczówki. Powieki miał zamknięte, tak jakby dopiero co się obudził, a oczy nie zdąrzyły się jeszcze do tego przyzwyczaić. Twarz miał trochę bledszą niż zazwyczaj, jednak to nie zdzwiwiło Lukasa - cera Emila zawsze była bielsza zaraz po przebudzeniu. W kącikach ust miał jeszcze mało widoczne pozostawienia po paście do zębów. Piżama, którą miał na sobie ubraną była jasnoniebieska. Składała się ze zwykłej koszulki na krótki rękaw i spodenek do kolan. Nastolatek wyglądał jak siedem nieszczęść, ale Bondevik nie ośmielił się powiedzieć tego na głos - przecież sam miał rozstrzepane włosy, które wpadały mu do oczu, a o blat opierał się w rozciągniętych spodniach dresowych i starej, szarej koszulce. Jak się domyślał - jego twarz również nie wyglądała najlepiej. Dodatkowo trzymał w dłoni karton mleka, a nad ustami miał biały ślad od tego napoju. To musiało wyglądać choć trochę komicznie.
- A ty czemu nie śpisz? Znów się przepracowujesz? - spytał troskliwym głosem jasnowłosy.
- Nie mogę zasnąć - stwierdził starszy. - Może to przez jakiś dziwny układ gwiazd czy coś - dodał jeszcze ciszej, uważając to, za nawet dobry żart, zwłaszcza, że nigdy nie wierzył w żadne horoskopy lub inne rzeczy tego typu.
Fioletowooki popatrzył na swojego starszego brata.
- Powinieneś spróbować się chociaż zdrzemnąć - poradził młodszy.
- Próbuję - stwierdził granatowooki. - Napiłem się nawet mleka, ale nic nie pomaga.
- Czy przypadkiem mleko nie powinno być ciepłe? - spytał Emil, ziewając.
- Czepiasz się szczegółów - zauważył Norweg.
Młodszy sennie przytaknął.
- Ty już powinieneś wrócić do spania - mówił spokojnym głosem Lukas. - Masz jutro szkołę, pamiętasz? Wracaj już lepiej do łóżka - poradził. - Ja też już zaraz idę spać.
Chłopak jak na zawołanie zaczął zmierzać do swojego pokoju.
Nagle Norwega natchnęło.
- Emil, jeśli mogę cię spytać .. - zaczął cicho, wpatrując się na mleko w swojej dłoni. Młodszy się zatrzymał. - To pytanie czysto hipotetyczne - mówił. - Co byś zrobił, gdyby ktoś z naszej rodziny chciał się z nami skontaktować?
- Ktoś z naszej rodziny? Przecież my nikogo nie mamy - powiedział wciąż mocno zaspany. - Dlatego trafiliśmy do domu dziecka.
- Czysto hipotetycznie - zaznaczył granatowooki.
- Jeśli czysto hipotetycznie - powtórzył. - W takim razie czy ta osoba serio byłaby naszą rodziną? Nie pojawiła się w najgorszym dla nas momencie życiowym, co od razu wykreśla tą osobę z groma rodziny - mruknął.
Lukas lekko się uśmiechnął.
- Jesteś bardzo mądry jak na swój wiek. - Lukas poczochrał swojego brata po włosach. - To teraz idź już spać.
Nastolatek przytaknął.
Lukas też zaczął zmierzać do swojej sypialni.
Emil i Matthias byli aktualnie najważniejszymi osobami w jego życiu. Jeden chciał, aby Bondevik spotał się Ingri. Drugi wręcz przeciwnie.
Granatowooki położył się na łóżku i przykrył się szczelnie kołdrą.
Nie miał bladego pojęcia co powinien zrobić.
Spróbował zamknąć oczy i odlecieć do świata lepszego niż rzeczywistość - do krainy snów.
Nie udało mu się. Bezsenność znów go dopadła. Nawet mleko nie pomogło.
Chłopak westchnął.
Matthias był debilem, przez którego nie mógł spać. Był też nawet uroczy w swej głupocie, ale jego idiotyzm to przewyższał. Czy musiał zachowywać się tak opiekuńczo i tak miło, że zdołał roztopić lód dookoła serca Lukasa?
Pewnie to przez ten uśmiech, który potrafił polepszyć każdy dzień. Matthias czasami, gdy wyginał swoje usta w łuk ozaczający szczęście, pokazywał swoje zęby. Było to straszliwie urokliwe. Wtedy jego niebieskie oczy też się śmiały, a źrenice ruszały się na boki. Matthias był po prostu istnym przeciwieństwem Lukasa. Jakim cudem zdołał zbiliżyć się do Norwega, aby ten zaczął się o niego martwić? O to czy jest wesoły, o to czy za nim tęskni.
Norweg uśmiechnął się pod nosem.
Mimo wszystko zakochanie to nawet miłe uczucie.
Nawet nie zauważył kiedy zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro