Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Cztery ściany"

Minął ładny, okrągły rok, a Lukas wciąż nie mógł zrozumieć jak dał radę wytrzymać z tym debilem o imieniu Matthias trzysta sześćdziesiąt pięć dni.
A najdziwniejsze było to, że nie zapowiadało się, aby w najbliższym czasie cierpliwość mu się skończyła.
- Kolejnym razem JA wybieram film - zarzekł się Matthias, wchodząc po schodach obok Lukasa.
- Nie przesadzaj. - Norweg przewrócił oczami. - Ten horror nie był aż tak straszny - stwierdził.
- Był! - dyskutował Duńczyk. - Nigdy więcej. - Przeszedł go dreszcz.
Usłyszał cichy rechot granatowookiego.
- Bardzo śmieszy cię to, że teraz będzie mi się śniła twarz tego potwora przez najbliższy tydzień? - mruknął obrażony chłopak.
- Trochę - odparł Lukas, mówiąc prawdę.
Szczerość w związku to podstawa.
Matthias powiedział coś pod nosem, ale Bondevik był zbyt zajęty szukaniem kluczy, aby zwrócić na to uwagę. Gdy w końcu je znalazł, włożył klucz do zamka i spróbował przekręcić. Coś blokowało mechanizm.
"Czyli Emil jest już w domu" - pomyślał Norweg, pukając w drzwi.
Rozległo się ciche "już idę!" z wnętrzna domu, więc Lukas delikatnie odsunął się, a z nim Matthias.
Poczekali chwilę aż zamek zatrzeszczał, a w progu ukazał się młodszy brat Lukasa.
- Co tak późno? - spytał fioletowooki z wyraźnym wyrazem niezadowolenia.
Blondyn popatrzył na niego z niezrozumieniem na twarzy.
- Jest po dwudziestej trzeciej - sprostował nastolatek.
"Faktycznie" - przeszło przez myśl Norwegowi. - "Przecież film był na w pół do dwudziestej".
- Byliśmy jeszcze na sushi - wytłumaczył Duńczyk. - Spokojnie, tobie też coś wzieliśmy.
- A ty powinnieneś już spać - prawił morały Bondevik młodszemu bratu.
Emil przewrócił oczami, a Matthias podał mu pudełko z japońskim przysmakiem na wynos.
- Dzięki - mruknął chłopak.
Fioletowooki nie za bardzo się zdziwił, gdy zobaczył, że Matthias też zdjął z siebie kurtkę i buty. To, że zostawał tu na noc było normalne. Lukas i Køher byli dość mocno zrzytą parą. Może i zdarzały im się sprzeczki, ale nie były one poważne i potrafili pogodzić się po godzinie lub nawet szybciej. Nie kryli się z tym, że chcieli spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Granatowookiemu przeszła już faza na bycie przerażonym swoją miłością do Matthiasa i, choć wciąż miał kamienną minę i rzadko kiedy był miły dla Duńczyka, Lukas zaczął przyznawać się do swojego chłopaka.
Dla Emila też miało to swoje plusy. Miał swojego korepetytora zawsze pod ręką, a jego starszy brat zaczął mieć swoje własne życie prywatne i dawał więcej swobody wasnowłosemu, co było nastolatkowi bardzo na rękę.
Ale to zawsze Matthias przychodził na noc do Lukasa, a nie na odwrót.
Norweg wciąż bał się zostawić swojego ukochanego braciszka samego, więc Duńczyk musiał się dostosować.
Bondevik nie chciał słyszeć nic o tym, że Emil za półtora roku będzie już pełnoletni - fioletowooki na zawsze pozostanie ukochanym młodszym braciszkiem Lukasa.
- Nie powinieneś już się zameldować w urzędzie czy coś? - zauważył nastolatek, zwracając się do niebieskookiego i sięgając z szuflady w kuchni widelec do zjedzenia sushi. Kiedyś próbował posługiwać się pałeczkami. Nigdy więcej. Biedne przekąski, które wylądowały na podłodzę.
- Hm? - zwrócił się do niego zarówno Matthias jak i Lukas.
- Nie chcę nic mówić, ale chyba więcej czasu spędzasz u nas niż u siebie - spostrzegł Emil. W jego słowach nie było złośliwości. Po prostu stwierdzał fakty.
Bondevik i Køher nie wiedzieli jak na to odpowiedzieć.
- Masz z tym problem? - odparł sucho Norweg.
- Nie - odparł Emil, widząc, że jego słowa zostały źle odebrane. - Po prostu... - westchnął. - Nie ważne. - Prakował sobie do ust jedno sushi.
- Jeśli nad używam gościnności to mów - powiedział speszony Matthias.
- Nawet mu się nie tłumacz - odparł Lukas. - To ja opłacam tu rachunki. - Pokazał młodszemu język. - Jesteś tu z mojej woli.
Duńczyk odetchnął z ulgą. Zapowiadało się na kolejne przekomarzanki między rodzeństwem.
- Nie liczysz się z moim zdaniem. - Nastolatek dramatycznie złapał się za serce. - To tak bardzo boli.
"Nawet śmiesznie się to ogląda" - stwierdził w myślach niebieskooki, patrząc na "kłócące" się rodzeństwo.
- To ty się nie liczysz z moim zdaniem - westchął teatralnie Lukas, łapiąc się za czoło. - Czasami myślę, że gdybym nie płacił za internet, to byś nawet mnie nie zauważał.
- Prawda - odparł Emil ze złośliwym uśmieszkiem.
Bondevik przestał atkorzyć i spojrzał poważnie na swojego młodszego brata. Oczy miał szeroko otwarte. Wyglądał tak, jakby był w głębokim szoku.
- Matthias - powiedział Norweg. - Emil znów mi dokucza - żalił się ukochanemu.
- Widzę - stwierdził niebieskooki, obejmując swojego chłopaka ramieniem.
- Jesteś okropny - Lukas zwrócił się do brata.
- Dobrze wiesz, że tak nie myślę - odparł fioletowooki, maczając przekąskę w sosie sojowym.
- Wiem, ale lubie, gdy się o mnie martwisz. - Uśmiechnął się szatańsko Norweg.
- I to niby ja jestem okropny, tak? - mruknął pod nosem, zjadając kolejne sushi.
Matthias cicho się zaśmiał.
- A ciebie co bawi, co? - powiedział granatowooki, lekko uderzając swojego partnera między żebra - wyciągnął jakąś naukę ze swojej choroby.
- Wy - odparł Duńczyk, odsuwając łokieć Lukasa od swojej klatki piersiowej na bezpieczną odległość. - Śmiesznie się ogląda wasze kłótnie.
Matthias zawsze w głebi serca żałował, że nie ma rodzeństwa. Znaczy się miał Mette, którą traktował jak siostrę i Barwalda-prawie-brata, ale to nie to samo. Z nimi nie mógł codziennie kłócić się o pierdoły i nie spędzał z nimi prawie całego czasu.
- Gdybyś tylko zobaczył naszą prawdziwą kłótnie, to byś już tak nie mówił - zaznaczył Emil. Słowa te od razu przywołały braciom wspomnienia o chwili, gdy fioletowooki dowiedział się o istnieniu Ingri Stelisson.
- Jak ty tu jesteś Matthias - mówił nastolatek - to nie mogę mu pożądnie wygarnąć niektórych rzeczy, bo obiecałem tu, że nie będę cię straszyć.
Lukas wywrócił oczami.
- Chociaż, twoje przychodzenie tu też ma swoje plusy - kontynuował chłopak. - Przynajmniej nie muszę słuchać jak wieczorami Lukas żali się, jak bardzo za tobą tęskni.
- Nigdy tak nie zrobiłem - zaprzeczył stanowczo Lukas.
- Zrobiłeś - uśmiechnął się przebiegle Emil. - Pamiętam to doskonale. Płakałeś i żaliłeś się Tino jak samotny jesteś bez Matthiasa i jak bardzo chcesz, aby przy tobie był.
- Byłem wtedy z Tino po dwóch butelkach wina! - oburzył się Norweg, przypominając sobie delikatnie tę sytuację.
Przyszedł do niego Finlandczyk z dwoma butelkami alkoholu któremu było smutno, bo Barwald znów musiał wyjechać, i tak jakoś skończyli wspólnie upici. Pamięć Bondevika zaczęła szwankować od momentu, gdy zaproponował śpiewanie karaoke. Nie musiał być uczonym, aby wiedzieć, że później było tylko gorzej.
- To urocze - stwierdził Matthias, całując Norwega w skroń.
Emil wysłał mu swój zgorszony wzrok. Wyglądał tak, jakby miał odruch wymiotny.
- To nie jest w jakikolwiek sposób urocze - oświadczył Lukas. - Już mnie denerwujecie.
Pozostali w pokoju ostentacyjnie się zaśmiali.
- Czemu ja się z wami zadaję - mruknął pod nosem Lukas, zmierzając w stronę łazienki. - Nie znoszę was - dodał.
- Wiesz - zaczął Emil, opierając głowę na ręce - ja tylko uważam, że lepiej by było, gdybyście zamieszkali razem - odparł.
- Bardzo śmieszne - zaśmiał sie granatowooki, myśląc, że to kawał. - Bardzo niskolotny żart - stwierdził, zamykając się w łazience.
Dziwne było tylko to, że oprócz niego nikt inny się nie śmiał.

°~•●•~°

Lukas, stojąc na środku swojej sypialni, schował swoją twarz w dłonie.
Nie uszło to uwadze Duńczyka, który podszedł do swojego ukochanego.
- Coś się stało? - spytał.
- Po prostu - zaczął, zabierając ręce - wciąż nie mogę w to uwierzyć - powiedział, rozglądając się po sypialni.
Matthias jeszcze bardziej się uśmiechnął ("Jak to w ogóle możliwe" - pomyślał Norweg).
- Szczęśliwy? - spytał Duńczyk, przytulając się do swojego ukochanego.
- Jeszcze jak. - Bondevik przewrócił oczami. - Teraz będę cię widywać dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wyśmienicie - mówił sarkastycznie. Brzmiał strasznie bezemocjonalnie, ale Matthias dobrze wiedział, że granatowookiego też rozpiera radość.
Delikatnie odsunął się od chłopaka.
- To ja idę po kolejne kartony. - Pocałował czule blondyna w skroń.
Jakby ktoś kilka lat temu powiedziałby Lukasowi, że po wstąpieniu do kawiarnii na rogu ulicy spotka miłość swojego życia, której nie widział od liceum, a później zacznie z nią planować wspólne zamieszkanie, to by tą osobę wyśmiał.
Norweg nigdy nie był zainteresowany w zabawę w związki, a poza tym miał ważniejsze sprawy na głowie, niż przejmowanie się swoimi emocjami.
Ale patrząc na ostatnie wydarzenia, zrezygnowałby z wyśmiania tej osoby. Prawdopodobnie odparłby tylko: "No to czekam" i poszedłby dalej.
Chociaż to planowanie wspólnego mieszkania tu nie pasowało. Już dawno skończyli omawiać szczegóły tej akcji, więc teraz wystarczyło tylko to wykonać.
A Lukas wciąż nie mógł w to wszystko uwierzyć. Wydawało mu się, że to wszystko to jakiś nierealny sen. Nie mógł pojąć, dlaczego teraz czuje się jak najszczęśliwszy człowiek na całym świecie. Mimo że nauczony był, aby się cieszyć się przed zachodem słońca, to chyba mógł odejść trochę od tej zasady, prawda?
Wszystko zaczęło się kolejnego ranka, po tym pamiętnym wieczorze, gdy Lukas "śmiertelnie" obraził się na brata. Najwyraźniej Emil uznał swoje słowa za bardzo dobry pomysł, ponieważ nie było chyba dnia lub nawet godziny, gdzie fioletowooki nie mówił o tych wszystkich plusach, gdyby para zamieszkała razem. Na nic były tłumaczenia Bondevika, że nie wie co na to powiedziałby Køher.
Tak naprawdę to Lukas sam już o tym myślał. Chciałby codziennie budzić się przy wybranku swojego serca, kłócić się o remont, razem robić zakupy i inne tego typu rzeczy, co robią szczęśliwe pary w filmach. Jednak wszystkie te myśli pozostawały cały czas w strefie marzeń.
Nie do końca wiedział, jak zaczął rozmawiać z Matthiasem o wspólnym zamieszkaniu. Może zdołali czytać sobie w myślach? Kto to wie?
Cóż... Wszelkie wspomnienia granatowookiego z tamtego okesu były widoczne jak przez mgłę. Chłopak nie do końca wiedział czy było to spowodowane stresem czy może bardziej strachem czy to wypali.
Kiedy wreszcie Lukas z Matthiasem porozmawiali o tym stu procentowo szczerze, okazało się, że Duńczkowi chodziła taka sama myśl po głowie, ale nie poruszał tego tematu, bo nie chciał wyjść na nadgorliwca.
Po tej rozmowie jeszcze dość długo zastanawiali się czy to na pewno dobry pomysł.
Po kilku kolejnych tygodniach w końcu ustalili, że chcą zamieszkać razem.
Pozostały wtedy tylko jeszcze dwie kwestie.
Po pierwsze: obaj uważali kupno nowego mieszkania za głupstwo, zwłaszcza, że ich oba domu były dość duże, aby mieszkały w nich trzy osoby.
Po drugie: jak dobrze wiadomo, Emil nie był jeszcze pełnoletni i był pod opieką Lukasa. Bondevik chciał, aby fioletowooki również był świadomy, jaką decyzję podjął jego starszy brat.
Gdy granatowooki oświadczył mu, że chce zamieszkać z Matthiasem, Emil odpowiedział: "No okej. Pamiętasz, że to twoje życie, nie? Sądząc po tobie, nie pozwolisz mi jeszcze żyć na własną rękę, prawda? Nie myśl też, że będę przez kilka tygodni palować swoje rzeczy". Wszystko to zostało wypowiedziane z rozpoznawalną u Emila powagą.
I tak oto dwa problemy rozwiązały się razem.
Teraz Lukas stał na środku sypialni i wciąż nie mógł uwierzyć, w to co się dzieje.
Matthias aktualnie przynosił do mieszkania swoje rzeczy, w czym pomagał mu młodszy brat Norwega.
- Niedługo zamienisz się chyba w posąg - zasugerował Duńczyk, kładąc karton ze swoimi ubraniami na podłodę.
- Dużo jeszcze tego zostało? - spytał sucho Lukas.
- Niewiele - odparł niebieskooki. - Dosłownie kilka pudełek.
- Zacząć już rozpakowywać? - powiedział Norweg. - Jeśli nie masz oczywiście nic przeciwko.
- Jeśli to nie problem - odparł Matthias, dając całusa swojemu ukochanemu w policzek. Gdyby darował sobie te wszystkie czułości, to wszystko zrobione byłoby kilka godzin wcześniej. Przynajmniej tak twierdził Lukas, któremu coraz ciężej było utrzymać swój normalny wyraz twarzy.
- Zdanijcie kto przybył - usłyszeli ze strony drzwi. - Nie wierzę! To trzecie osoba, która tu mieszka - mówił Emil, zostawiajc kolejne pudełko. - Nie zapominajcie o tym i się hamujcie - odparł, idąc po kolejny pakunek. - Pozwólcie mi jeszcze zmienić zdania apropo waszego mieszkania razem, błagam - mówił już bardziej do siebie w przedpokoju, mając nadzieję, że para papuszek nierozłączek również go usłyszy.
- Chyba nie powinniśmy mu mówić, że to będzie już codzienność, prawda? - mruknął Duńczyk.
- Sam niedługo się o tym przekona - odparł spokojnie Bondevik, zabierając się za rozpakowywanie rzeczy.
Z lekkim uśmiechem na ustach Matthias wyszedł po kolejne kartony.

°~•●•~°

- Jesteś ogromnym dzieciakiem - stwierdził Lukas, otwierając jedno z pudełek. Specjalnie przeciągał każde słowo.
- Co? - mruknął Duńczyk. - Dlaczego?
Køher przyniósł już wszystkie kartony i nie miał jak uciec przed rozpakowywaniem nich. Teraz musiał dzielnie trwać przy boku granatowookiego.
Nie miał zbyt dużo pracy, ponieważ wszystkie ubrania znalazły się już w szafie.
W odpowiedzi Norweg wskazał mu trzy dość duże pudełka pełne opakowań zestawów Lego.
- O! - powiedział radoście Matthias, podbiegając do kartonów. - Moje Lego!
W niebieskich oczach pojawiły się małe gwiazdki.
- Nie jesteś za duży na zabawę klockami Lego? - spytał kąśliwie Norweg, otwierając kolejne pudełko.
"Błagam, niech to nie będzie Lego, niech to nie będzie Lego..." - powtarzał w myślach.
Trzy razy z rządu w środku kartonów były klocki. To za dużo jak na Bondevika.
- Nigdy nie będę za duży na zabawę klockami Lego - stwierdził chłopak, przytulając się do zestawów.
A Lukas westchnął z ulgą, widząc, że w kolejnym pudełku nie było Lego, tylko jakieś książki.
Popatrzył na Duńczyka, którego kochał całym swoim zimnym sercem. Aktualnie miał minę dziecka podczas rozpakowywania prezentów w Boże Narodzenie.
- Czyli właśnie tak będzie teraz wyglądać moje życie? - mruknął Lukas ze stłumioną radością.

°~•●•~°

Minęły już dwa tygodnie.
Zestawy Lego nie wylądowały na śmietniku, tylko znalazły swe miejsce na dnie szafy.
Matthias powoli uczył się, w której szafce leży cukier, gdzie jest sół i pieprz oraz tego, że Emil bardzo lubi przeglądać laptopa Lukasa bez wiedzy starszego (przyłapał go już trzy razy).
Życie toczyło się wolno i monotonnie, przez co Bondevik i Køher mogli się nauczyć razem egzystować.
Nie koło siebie, tylko razem.
Emocje po wprowadzce Matthiasa już minęły, a granatowooki przestał już pochlebnie patrzeć na niespodziewane pocałunki od Duńczyka, przez co niebieskooki coraz częściej kończył z małymi siniakami.
Ale żeby nikt nie pomyślał, że Lukas znów zaczął bać się romantycznych interakcji!
Nic z tych rzeczy!
Wciąż je lubił, ale w małych ilościach. Dodatkowo nie obawiał się samych całusów, tylko Duńczyka, który pojawiał się znikąd. To chyba jakiś instynkt odzywał się w Norwegu.
Mówiąc szczerze, Lukas lubił pozyskiwać atencję od Matthiasa.
- Wracam dzisiaj później - oświadczył Emil, szykując się do szkoły.
- Dlaczego? - dopytał Norweg.
Pamiętacie, kiedy fioletowooki uważał, że, kiedy Matthias i Lukas zamieszkają razem, Bondevik przestanie się tak o niego martwić i da mu jeszcze więcej swobody?
Emil trochę się przeliczył. Wciąż był oczkiem w głowie granatowookiego.
- Idę do kolegi robić projekt na historię - odparł chłopak. - Spokojnie, będę na kolację - uprzedził kolejne pytania.
Lukas przytaknął.
Po chwili Emil wyszedł z mieszkania.
- A ty idziesz dzisiaj do wydawnictwa? - spytał Matthias, podając swojemu chłopakowi kubek gorącej kawy.
Norweg pokręcił głową, zatapiając swoje usta w napoju.
- Niedługo będę musiał iść do pracy - mruknął smutno Duńczyk, kładąc głowę na stole w kuchni.
Lukas oderwał się od kawy.
- A czy ty przypadkiem nie myślałeś o rzuceniu jej? - spytał.
W jeden z ich ostatnich rozmów, Matthias żalił mu się, że proponują mu jeszcze więcej godzin pracy na siłowni jako trener osobisty, ale wtedy nie miałby już czasu na kawiarnię.
- Tak - odparł Duńczyk, delikatnie się podnosząc - ale wciąż nie wiem czy to dobra decyzja.
Lukas zastanowił się chwilę.
- Umiałbyś przyrządzić takie kawy jak tam w domowych warunkach? - spytał, unosząc jedną brew.
- Myślę, że tak.
- No to nie widzę problemu, abyś jej nie rzucił. - Lukas znów zaczął pić kawę.
- Po prostu - zaczął melancholijnie niebieskooki - to jest dla mnie miejsce bardzo sentymentalne... - westchnął.
Norweg popatrzył na niego, jakby wstrzymując oddech. Wstał z krzesła i podszedł do blatu, o który opierał się Matthias.
- Nie sądzę, żeby zakazali nam tam przychodzić, jak rzucisz pracę tam. - Poczochrał Matthiasa po jego złocistych włosach.
Duńczyk uniósł swój wzrok i popatrzył na Lukasa jak na ósmy cud świata.
- Mogę cię pocałować? - powiedział Køher, obejmując Norwega w pasie.
- A gdzie te twoje buziaki z zaskoczenia? - zaśmiał się granatowooki.
- Na razie wystarczy mi siniaków - odparł Matthias, przybliżając się do ust Bondevika.
Lukas zamknął oczy, ciesząc się z pocałunku, który oczywiście oddał.
Norweg nawet nie chciał myśleć o tym, jakby potoczyło się jego życie, gdyby tego pamiętnego dnia minął kawiarwankę i czym prędzej ruszył do domu.
O wiele bardziej wolał cieszyć się swoim "i żyli długo i szcześliwie".

*

"To jest już koniec, nie ma już nic..."
Tak moi drodzy.

To koniec tej cudownej książki.
Nie zjedzcie mnie, dobrze?
Lulas i Matthias w końcu dostali swoje szczęśliwe zakończenie, na które zasługiwali.
Mam nadzieję, że podobało wam się to cudowne zakończenie, bo nie będzie już więcej.
.
.
.
A pamięta ktoś z was zakończenie "Najgorsze wakacje"?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro