Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|3| Impreza cz.2

Harry pov's

Mary zmierzała w moją stronę. Słyszałem śliczne kołatanie jej serca. Biło tak szybko. Spojrzałem na nią i kurwa, mogłbym patrzeć godzinami .Obejrzałem powoli całą sytuacje do okoła mnie. Lou lizał się z jakąś laską, Niall to samo. Zayn i Liam również się całują. Wyglądali uroczo, ale dźwięki jakie wydają są mniej słodkie. Cóż... Mary siedzi obok mnie i jak gdyby nic popija sobie drinka. Moje kły powoli zaczęły się wysuwać, ponieważ zapach jaki produkowała jej skóra i ciało... Zasłoniłem usta dłonią a brunetka spojrzała w moją stronę. Wyciągnęła dłoń w moja stronę z rozbawieniem w oczach i powiedziała do mnie ślicznym, melodyjnym głosem, ale jej ręka lekko drżała, co mogło oznaczać że się mnie bała.

-Hej, jestem Mary. A ty?- zapytała, a jej głos lekko drżał.

-Uh- westchnąłem wsunąłem kły na swoje miejsce.

-Ja jestem Harry.- moje kąciki ust poszły lekko w górę, na co niska osóbka uśmiechnęła się delikatnie.

-Czemu mi się cały czas przypatrujesz Harry?- zapytała zaciekawiona, ale i z przestrachem, jakby obawiała się że ją skrzywdzę. Z doświadczenia wiem że tacy ludzie mogą mieć traumę. Ktoś ją skrzywdził? Niech się lepiej modli o szybką śmierć.

-Ja... Wybacz jeśli przez to czujesz się źle. Ja pójdę już.- powiedziałem i wstałem, chcąc, niechętnie ale jednak, odejść.

-Nie. To znaczy... nie musisz iść.- powiedziała i złapała mnie swoją małą dłonią za mój łokieć. Ale w tym momencie usłyszałem krzyki Zayn'a i Liam'a. Czyli ludziom zaczęło przeszkadzać że są gejami i się obściskują. Rozumiem. Nie tolerancyjne gówna...

-Ale chyba muszę. Ci geje to moi kumple i ludziom chyba już zaczynają przeszkadzać- powiedziałem drapiąc się po karku a Mary cały czas trzymała moja rękę. Chyba nawet nie zdając sobie sprawy. Tak jakby lekko posmutniała, a ja się natychmiast odwróciłem bo usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Twarz Liam'a przypominała rozjechanego pomidora. Ja pierdole, czy ich nawet na chwilę nie można zostawić.

- Ej!! Mary chodź. Idziemy na cmentarz!!!- krzyknęła jakaś dziewczyna w stronę dziewczyny z którą chwilę rozmawiałem. Już nie zwróciłem na to uwagi tylko ruszyłem w kierunku bójki jaką wywołali ci idioci.

Mary pov's

-Ej!! Mary chodź. Idziemy na cmentarz.- Kate krzyczała w moją stronę. Za jej plecami stała Bonnie przytulona do Matta. O czym ja znowu nie wiem? Banda... Uh. Nie ważne. Cokolwiek.

-Pa, Harry- powiedziałam, ale chłopaka już nie było. Zerknęłam w stronę bijatyki i widziałem przebłyski loków Harry'ego, ale on bezmyślnie oddał się w wir bójki.

-Idę!- krzyknęłam i pobiegłam w jej stronę. Po chwili jechaliśmy w stronę cmentarza, a moje myśli zaprzątał pewien chłopak o kręconych włosach.

Po 30 minutach jazdy autem Matt'a byliśmy na miejscu. Stała tu mała kapliczka, a w nocy wyglądała upiornie. Cały ten cmentarz wyglądał upiornie.

-Tak w ogóle, po co tu jesteśmy?- zapytałam z lekkim strachem. Nie wygląda to za dobrze.

- A jesteśmy tu dlatego że...- Matt zrobił dramatyczną pauzę

-Ostatnio znaleźli tu dwa trupy. Dwoje dzieci. Chłopca i dziewczynkę. W organizmie nie została im ani jedna kropla krwi.- Elena wytrzeszczyła na niego oczy, a ja złapałam Kate za rękę. Boże, ani kropli krwi? Jak to cholera jasna możliwe? Nie. To nie jest możliwe. Pewnie naczytał się jakiś bzdur w gazetach i tyle.

- To może nie idźmy tam?- zaproponowała cicho Bonnie. Matt objął ją szczelniej ramieniem, na co przewróciłam oczami. Nigdy nie zrozumiem miłości.

-Wejdziemy do kaplicy, to tam znaleźli te dzieciaki. Nie martw się kochanie, nie dam cię skrzywdzić. I was też.- powiedział śmiejąc się z naszego strachu. Kate prychnęła cicho, a El przewróciła oczami.

Po 20 minutach marszu byliśmy na środku cmentarza, przed kaplicą. Wiatr dość mocno wiał, chyba zbierało się na burzę. Jak dobrze że ubrałam trampki w razie gdybyśmy musieli uciekać. Chociaż przed czym? Przed wiatrem?

-Eleno? Zostaniesz na czatach i popilnujesz czy pastor nie idzie?- zapytał Matt podchodząc do niej.

-Nie sądzę żeby pastor był na tyle głupi żeby zapuszczać się samemu na środek cmentarza zwłaszcza po tym co się tu ostatnio stało- Elena syknęła na niego, a on podniósł tylko ręce w pokojowym geście. Usłyszałam wycie psa i skuliłam się w środku a Bonnie bardziej przywarła do Matt'a. El i Kate stały dośc blisko siebie, a Kate wyglądała jakby miała płakać ze strachu.

-O boże, boicie się wycia jakiegoś psa?- Matt zaśmiał się i otworzył drzwi do okropnej i ciemnej kaplicy do której po chwili zaczęliśmy niechętnie wchodzić. Poza Matt'em oczywiście. Typowe. Zapowiada się długa noc...

________________________________________________________________

Heloł ludki. Jak się podoba? Czy ktoś tu jest?

CZYTASZ= ZOSTAWIASZ ŚLAD :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #vf