•rozdział szósty•
𝐑𝗼𝐳𝗺𝗼𝐰𝐚 𝐳 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐣𝐚𝐜𝐢𝐞𝐥𝐞𝗺
Drobna postać skryta na trybunach przeciągnęła się i zakryła dłonią usta, z których uciekło długie ziewnięcie. Siedzenie w jednej i tej samej pozycji nie było zbyt dobrym pomysłem. Początkowo nie chciała zostawać na hali tak długo. Potrzebowała tymczasowego schronienia przed nachalnymi przyjaciółmi, a jedynym miejscem do którego boją się zbliżyć, jest hala pełna dziewczyn. Choć znając Tanakę i Noyę, tak czy siak zaczają się na nią przed bramą szkoły, tym samym odbierając święty spokój, którego tak usilnie od rana pragnęła.
Jej plany jednak zmieniło gwałtowne wejście na salę nieznanych jej uczennic. Domyśliła się, że są to nowe członkinie klubu i z kiełkującą ciekawością, oparła się o ścianę, układając swoje chude nogi na siedzeniach, pozwalając sobie na dodatkowe parę minut spokoju, który i tutaj nie potrwał długo. Z konsternacją przyglądała się gęstniejącej atmosferze na dole, nie przykładając większej uwagi nowym. Skrzywiła się delikatnie, słysząc głośne pierwszaki, które przebijały się przez spokojnie lecącą piosenkę w słuchawkach drugoklasistki, nie pozwalając jej na zachwycanie się seksownymi sportowcami z instagrama. Z bólem stwierdziła, że energii im nie brakuje.
Dopiero z rozpoczęciem gry, czarnowłosa drugoklasistka skierowała swoje zainteresowanie na boisko. Z szeroko rozwartymi oczami oglądała rozgramiające starsze koleżanki pierwszaki. Do końca meczu nie oderwała od nich wzroku, a komórka z przystojniakami została odstawiona na bok. W ten sposób pół godzinna wizyta zamieniła się w cały dwu godzinny trening.
Jej uwagę przyciągała przede wszystkim, krótkowłosa przyjmująca, która zwinnie poruszała się po boisku. Pierwszoroczna przypominała czarnowłosej dzikie zwierzę, swoimi gwałtownymi i ostrymi ruchami. Nie bała się piłki, ani porządnie obić, ratując ją. Uniosła kącik ust. Spodobała jej się.
Może jednak myliła się co do tego klubu? Może jednak jest jeszcze szansa, aby stanął na nogi i pokazał swoją dawna światłość?
Wstała z westchnieniem, tonąc w za dużej o kilka rozmiarów białej bluzie, którą podkradła Ryu podczas ostatniej wizyty w jego domu. Narzuciła kaptur na głowę i pociągnęła za znajdujące się przy nim sznureczki, zakrywając niemal całą twarz, pozostawiając tylko wolne oczy. Kamuflaż nie należał do najdyskretniejszych, ale czarnowłosa nic nie mogła na to poradzić, wzruszyła ramionami. Zasiedziała się zbyt długo, a chłopcy kończą o tej samej porze. Musiała się pospieszyć, zanim jej przyjaciele zdążą się przebrać i ją dogonić.
Drugoklasistka postanowiła; na następnym treningu pojawi się tym razem na dole, obserwując grę prosto z boiska. Uniosła kącik ust słysząc podekscytowane głosy młodszych siatkarek, które jak mantrę powtarzały; mięsne bułeczki! Mięsne bułeczki!
Obowiązkowo musi opowiedzieć o tym co dzisiaj zobaczyła Haruce.
◇────◇────◇────◇────◇
Odświeżona i przebrana w piżamę Suzuna weszła do swojego pokoju, wycierając mokre włosy ręcznikiem. Nie lubiła ich suszyć, i jeśli jej się nie spieszyło, zostawiała je, aby wyschły naturalnie. Z westchnieniem opadła na łóżko, od razu zakopując się pod ciepłą pierzyną.
Zmęczony uśmiech wpełzł na jej usta, kiedy wróciła myślami do dzisiejszej potyczki. Nie polubiła dziewczyn z klubu, większość z nich była zapatrzona w siebie i leniwa. Z nich wszystkich Michimiya przeszkadzała jej najbardziej. Nie grała najgorzej, lecz jako kapitan powinna być bardziej asertywna i zdecydowana, dziewczyny w ogóle nie szanują jej jako kapitana. Szatynka nie ma odwagi, aby zwrócić uwagę siatkarką z klubu, czy zmusić je do uczęszczania na treningi, dlatego postanowiła od następnego razu wziąć sprawy w swoje ręce.
Przynajmniej dobrze się bawiła, mogła znowu zagrać na boisku. Tęskniła za tym uczuciem ekscytacji i więzi z siatkarkami na boisku. Uwielbiała grać z młodszymi przyjaciółkami, nie ważne ile czasy z nimi spędza, nigdy jej się nie nudzą.
Telefon leżący na stoliczku obok łóżka zawibrował, oświetlając pokój jasnym światłem. Yamada z cichym jęknięciem wyciągnęła dłoń, nie chcąc aby choć kawałek jej ciała wysunął się poza przyjemne ciepło kołdry. Chwyciła komórkę i w jednej chwili jej twarz się rozpromieniła. Przycisnęła zieloną słuchawkę i włączyła głośno mówiący, układając się wygodnie w łóżku.
— Cześć kocie, stęskniłem się za tobą.
Przyjemny, niski głos wydobył się z urządzenia. Suzuna wyczuła nutę rozbawienia w jego głosie, uzmysławiając sobie, jak bardzo brakuje jej tego człowieka.
— Kuroo mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywał — wywróciła oczami, jednak drobne iskierki zaświeciły się w jej oczach słysząc to przezwisko. — też za wami tęsknie. Jak sobie radzicie beze mnie? Znaleźliście kogoś na moje miejsce?
— Jeszcze nie, Yamamoto świruje i nie może się pozbierać po twoim odejściu, Kenma spina się jeszcze bardziej na jakiekolwiek wspomnienie o nowej menedżerce — przerwała mu parskając śmiechem. Kozume był dla niej jak młodszy brat, który tylko przy niej czuł się w pełni komfortowo. Nie przeszkadzały mu nawet nagłe ataki czarnowłosej, przyzwyczaił się do spontanicznych aktów czułości z jej strony. Za to uwielbiał kiedy bawiła się jego włosami. — a Yaku bez twojej pomocy nie wyrabia nerwowo z młodszymi, zwłaszcza, że pojawili się bardzo energiczni pierwszacy.
— Tak to przedstawiając, sprawiasz, że czuje wyrzuty sumienia, że zostawiłam Yaku z tym wszystkim samego.
Nastolatka zmarkotniała, czując ciężar w klatce piersiowej. Nigdy nie przypuszczała, że tak mocno przywiąże się do tej zbieraniny wariatów. Razem z Yaku trzymali się razem od pierwszego dnia szkoły, we dwójkę uwielbiali denerwować Kuroo i dogryzać mu na każdym kroku.
— Wszyscy za tobą tęsknią, Suzuna-chan — głos czarnowłosego kapitana również się zmienił. — Mówię to z ciężkim sercem, ale bez ciebie jest tutaj totalny bałagan i chaos. — parsknął.
— A ty? Jak się trzymasz? — czarnowłosa zmieniła temat, nie chcąc znowu się rozkleić. Zgasiła świecąca się obok łóżka lampkę i zakryła po czubek nosa pierzyną. Ułożyła telefon zaraz obok swojej głowy.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Suzuna spokojnie czekała, aż Tetsurou poukłada sobie wszystko w głowie, przy okazji bawiąc się jednym z zagubionych kosmyków, który osunął jej się na twarz. W końcu usłyszała długie westchnienie i trzeszczenie.
Kuroo po raz kolejny zmienił swoją pozycję, nie mogąc znaleść najwygodniejszego miejsca.
— Ciężko jest bez czyjejś pomocy wszystko zrobić, ale jakoś daje radę. — ponownie zamilkł na dłuższą chwile. — wiesz, nie sądziłem, że to będzie takie ciężkie. Treningi bez ciebie to nie to samo co wcześniej. Nie mam z kim rywalizować, nikt nie ma ze mną szans. Tęsknie za tobą.
Jego głos zadrżał wypowiadając ostatnie zdanie.
— Kuroo, baranie nie mów tak, bo się rozkleje. A wiesz, że nienawidzę płakać! — Suzuna pociągnęła nosem, marszcząc jednocześnie gniewnie brwi. — mi też jest trudno, ale przecież nie wyjechałam z kraju. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!
— Wiem, przepraszam, — czarnowłosy zaśmiał się i poprawił wpadające mu do oczu włosy. — Odwiedzisz nas niedługo, prawda?
Yamada ziewnęła głośno, nie mając siły nawet zakryć ust. Zmęczenie ogarniało całe jej ciało.
— Obiecuje, pojawię się szybciej niż myślisz.
Rozmowa z Kuroo ciągnęła się dopóki mama chłopaka nie wparowała mu do pokoju, krzycząc na niego, że ma jutro szkołę i będzie ledwo żywy na lekcjach, nie przepuszczając okazji, aby zdzielić go po głowie, jak to miała w zwyczaju. Suzuna musiała zakryć usta dłonią, aby się nie zaśmiać. Gdyby jego mama dowiedziała się, że to z nią rozmawiał przed ten cały czas, ona również nieźle by dostała, a Tetsu ponownie oberwałby, za "męczenie biednej dziewczyny".
Kuroo pożegnał się z przyjaciółką życząc jej sprośnych snów z nim w roli głównej, rozłączając się, zanim nagle ożywiona i czerwona z zawstydzenia Yamada zdążyła go zwyzywać od zboczeńców.
◇────◇────◇────◇────◇
Szósty rozdział za nami! Zostawcie po sobie komentarz i gwiazdkę, będzie mi bardzo miło!!
Tak się zastanawiam, jakie są wasze ulubione postacie? I za co je lubicie? Chętnie poczytam!
Mam jeszcze jedno pytanie; odpowiadają wam takiej długości rozdziały? Czy może chcielibyście dłuższe?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro