Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Rozgrywka szachisty i amatora

- ... żywią się rybami albo skorupiakami. W każdym sezonie lęgowym podróżują do miejsc gniazdowania, a co roku zmieniają pary, chociaż zdarza się, że w drugim i trzecim roku tworzą te same. W drugim roku chyba piętnaście procent, a w trzecim pięć procent pingwinów cesarskich tak robi. Jest też duża konkurencja wśród samców, bo jest ich znacznie mniej niż samic – Yamaguchi tak bardzo wciągnął się w opowiadanie o pingwinach, że zapomniał o bożym świecie i dopiero teraz zwrócił się ku Tsukishimie i zdał sobie sprawę, że go zanudza – przepraszam, pewnie cię to nie interesuje – powiedział słabo, wpatrując się znowu zakłopotany w wysokie, ciepłe buty, kroczące po lodzie przed siebie. Ponad kwadrans prowadził wywód o pingwinach cesarskich, a jego towarzysz nie odezwał się ani słowem.

- Możesz mówić. Lubię słuchać twojego głosu – usłyszał odpowiedź i uniósł gwałtownie oczy na zgarbionego Tsukishimę, idącego sztywno obok niego. – To znaczy... Nie przeszkadza mi to – poprawił się, przykładając dłoń to twarzy i pocierając materiałem rękawiczki czoło. – Chociaż nie bardzo cokolwiek pamiętam z tego, co mówiłeś – przyznał, próbując zatuszować wstydliwe wyznanie.

Co go w ogóle natchnęło do takich żenujących słów? Brzmiał jak zakochany młodzik, doprawdy. Przyznawał już, że polubił towarzystwo Tadashiego, ale nie powinien za bardzo się przywiązywać, ani w ogóle czegokolwiek sobie wyobrażać.

- Zawsze milczysz – rzekł Yamaguchi zamyślony.

- Nie mam nic do powiedzenia – odparł.

- Bzdura. Każdy chce coś powiedzieć. Tylko nie każdy ma odwagę.

- Jakież to wzruszające – przewrócił oczami i milczeli obaj przez moment – Nawet gdybym miał coś do powiedzenia, raczej nikomu nie chciałoby się słuchać. – dodał sucho.

- Ja cię zawsze wysłucham – obiecał cicho.

Nie otrzymał na to odpowiedzi, chociaż pewien był, że Kei to usłyszał. Trudno. Może jeszcze kiedyś usłyszy z ust tego mężczyzny coś szczerego, na razie musiał się zadowolić głuchą ciszą i spędzonymi wspólnie godzinami na niezobowiązujących rozmowach i wymienianych uwagach na trywialne tematy.

--

Okuda Kaori i Takeo mieli dziś rocznicę ślubu. Zazwyczaj gryźli się o głupoty i zwalali na siebie wzajemnie winę, ale tym razem postanowili zrobić coś wspólnie i wyprawić małą imprezę z okazji rocznicy. Jadalnię ozdobili żurawiami z origami, zawieszonymi teraz na nitkach przy suficie. Hirata przywiózł tu ze sobą stojącą, niewielką, dyskotekową kulę na baterie, więc użyczył jej małżeństwu, a Kihara zaciągnęła Tsukishimę do pieczenia ciasta, bo z jakiejś przyczyny wszyscy na stacji uparli się, że powinna uczyć go gotować. Fukanaka ćwiczyła już swój popisowy taniec, ale potrzebowała do tego partnera, na co Yamaguchi nadawał się wyśmienicie. Była jeszcze Ibuka - starsza, pomocna kobieta, uwielbiająca udzielać reprymend. Uznała, że świetnie nadaje się na kierownika tej imprezy. W rezultacie jedyne, czym się zajmowała, to pilnowanie Tatsuyi i Hiraty, którzy urządzili zawody na trafianie papierowych żurawi kuleczkami wydmuchiwanymi z małych ruloników. Hirata wygrywał, swoją drogą.

A potem były tańce, jedzenie ciasta na czas i śpiewanie szant przez dwójkę bardzo fałszujących przyjaciół. Kula dyskotekowa kręciła się wokół i błyskała kolorowymi, tandetnymi światłami.

- Nie lubisz tańczyć? – Eguchi oparła się o ścianę tuż obok zamyślonego Tsukishimy.

- Ta – potwierdził, po czym wziął łyka soku porzeczkowego. – Kihara się na ciebie gapi – powiadomił ją obojętnym głosem.

- A ja na nią – odpowiedziała mu – Ale co niby mam z tym zrobić? – Wzruszyła ramionami i wlepiła uparcie wzrok w swoje buty.

- Zagadać? – zaproponował.

- Jak ty zagadasz do Yamsa. – Rzuciła mu wyzywające spojrzenie. Tsukishima poczuł na twarzy wzbierające ciepło.

- Czemu miałbym? – prychnął, biorąc kolejnego łyka – Poza tym my normalnie gadamy, a ty i Kihara nie.

- A... - zacięła się na moment – nic między wami nie ma? – zapytała, nie bardzo w to wierząc.

- Niby co miałoby być – zbył ją.

- Myślałam, że jesteś gejem – rzekła szczerze, a Tsukishima opluł się sokiem i łypnął na nią zza szkieł okularów. Wyglądała na zupełnie pewną swojego stwierdzenia, jakby była to rzecz najoczywistsza.

- Nic ci do tego – warknął i począł szukać w kieszeni chusteczek, które i tak były zbędne przy skali szkód.

- Nie zagadam do Kihary, tak samo jak ty nie zapytasz Yamsa, czy jest zainteresowany. Bo to dziwne i nigdy nie masz pewności. Nie jestem z tych odważnych ryzykantów.

Tsukishima milczał moment, wsłuchując się w śpiewane przez Hiratę i Tatsuyę linijki opowiadające o miłości do morskich przygód.

- Tsukki! – Nagle przed ich twarzami wyrósł młody mężczyzna z twarzą rozjaśnioną pięknym uśmiechem i migającymi piwnymi oczami. – Masz pewnie dość, chcesz pograć w szachy?

Eguchi posłała Tsukishimie porozumiewawcze spojrzenie i powoli się ulotniła.

- A masz szachy? – Zmarszczył brwi sceptycznie, odpychając się od ściany.

- Tatsuya ma. Powiedział mi właśnie, że możemy pożyczyć i pograć – odpowiedział, chwycił blondyna za rękaw i pociągnął go za sobą. Wydostali się z tłocznego pomieszczenia.

- Przebiorę się – oznajmił Kei, patrząc na swoją ciemną od soku koszulkę.

Ten drugi mruknął mu coś potwierdzającego i rozdzielili się na moment, w którym Tsukishima musiał doprowadzić do porządku nie tylko swój ubiór, ale także rozszalałe serce. Z jakiego powodu tak się denerwował? 

Yamaguchi już na niego czekał w swojej kwaterze z rozłożoną na materacu szachownicą i kiwnął na niego zapraszająco.

- Nie jestem zbyt dobry, ale przynajmniej znam zasady – rzucił niezobowiązująco szatyn, przyglądając się Tsukishimie, zasiadającemu naprzeciwko i zapatrującemu się na figury.

- Kiedyś grałem w turniejach – odparł półgębkiem, wykonując ruch na planszy.

- Wow, to niesamowite, Tsukki! – zachwycił się Yamaguchi, łapiąc nareszcie jego spojrzenie, żeby w końcu móc posłać mu ciepły uśmiech. Blondyn wyglądał jakby próbował odwzajemnić grymas, ale w połowie się rozmyślił i zmarszczył jedynie brwi.

- Spróbuj nie przegrać w trzech ruchach – powiedział mu chłodno.

Yamaguchi zaśmiał się pogodnie na te słowa, ignorując zupełnie nieprzyjemny ton, jakim został obdarzony. Potem grali, a Tsukishima wygrywał raz po raz, jednak Yamaguchi nie dawał tak łatwo się roznieść w pył. Prowadził przy grze swoją typową luźną pogawędkę, zależnie od okoliczności – monolog, żeby rozkojarzyć przeciwnika, co niespodziewanie faktycznie zaczęło w końcu działać.

- Mama bardzo nie chciała bym jechał, ale mówię jej, że przecież jestem dorosły i żądny przygód. Wypomniała mi wtedy, że stacja badawcza to żadna przygoda, ale wtedy zacząłem nucić piosenkę, udając, że jej nie słyszę – paplał, skakał wzrokiem po twarzy przeciwnika, pionkach i ścianach pokoju, palcami stukał chaotycznie o udo i co chwila się wiercił.

- Mhm, fajnie, Yams – kiwnął głową, nie unosząc nawet oczu znad szachownicy. Moment później oprzytomniał, uniósł rękę do twarzy i zaczął pocierać nerwowo powieki pod szkłami okularów, modląc się, żeby jego twarz nie postanowiła się nagle zarumienić – Yamaguchi – poprawił się, na co było zdecydowanie za późno – Eguchi tak cię nazywa, już mi się pieprzy wszystko. – tłumaczył się burkliwym głosem, dalej chowając się za dużą dłonią, unikając za wszelką cenę wzroku towarzysza.

- Yams może być – odpowiedział niegłośno – I tak wszyscy mi tak mówią.

- Nie znamy się aż tak dobrze.

- Nie?

To słowo zawisło w powietrzu bez odpowiedzi i obaj czuli narastające napięcie. Yamaguchi sięgnął w końcu do twarzy Tsukishimy i za długi rękaw pociągnął jego rękę w dół, żeby mógł ujrzeć lekko zaczerwienioną i skołowaną twarz się za nią kryjącą. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się zobaczyć go z aż tak bliska, w dodatku kiedy na twarzy malowały się wyraźnie emocje, których nie zdążył jeszcze przykryć kruchą warstwą cynicznej obojętności.

- Ja mówię ci Tsukki, ty możesz mi mówić Yams – przerwał niezręczną ciszę. Zauważył, że jego ręka opadła na tę Tsukishimy i nakrywał teraz jego dłoń swoją. Nie poruszył jej ani o milimetr w obawie, że blondyn się zorientuje i znowu go odepchnie.

- Nie podoba mi się „Yams" – prychnął, a na jego twarz powrócił jego zwyczajny wyraz niechęci. – Wolałbym „Tadashi" – dodał cicho, przymykając przy tym powieki.

Yamaguchiego najpierw zamurowało, ale już po chwili wypełniło go uczucie radości. Mało brakowało, a ścisnąłby dłoń, którą nakrywał, a która zadrżała teraz nieznacznie pod jego skórą.

- Może być Tadashi – odparł łagodnie – Ale żeby było sprawiedliwie...

- Nie – zaprzeczył nagle Tsukishima, wyrywając swoją dłoń i rzucając mu wrogie spojrzenie. 
Ten drugi nie kryjąc zawodu wyprostował plecy i westchnął.

- Nie mam ochoty już grać – zmienił temat Tadashi i podniósł szachownicę, przez co wszystkie figury z lekkimi stuknięciami upadły na materac.

- W porządku, nie będę przeszkadzał. – Było słychać, że każde słowo Kei siłą przepycha przez gardło.

Gdyby przyjrzeć się z bliska, możnaby dostrzec, że dłonie drżały mu zaciśnięte na materiale koszulki, a oczy szukały odpowiedniego punktu, żeby zawiesić na nim spojrzenie.

- Zostań – poprosił, patrząc na niego błagalnie – Chyba, że ty masz mnie dość...

- Nie, to nie tak – zaprzeczył od razu.

Wahał się moment, w którą stronę podążyć, ale w końcu usiadł miękko na łóżku i oparł się plecami o ścianę z ciężkim wydechem. Chciał coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia, co. Dlatego siedział sztywno przez kilka dobrych minut, a kiedy Yamaguchi posprzątał szachy i zdążył już pięć razy zmienić pozycję, w końcu spojrzał na niego zamyślony, a jego usta same lekko wygięły się w górę.

Lubił go.

- Opowiedz coś o pingwinach. – Tsukishima przerwał ciszę i czuł się z tą prośbą jak kompletny idiota, ale wiedział, że Yamaguchi już po chwili poświęci całą swoją uwagę na fascynowanie się umaszczeniem samiczek pingwinów cesarskich, a on sam będzie mógł bezkarnie obserwować jego błyszczące, podekscytowane oczy, śmiejące się uroczo usta i drobne ciemne kropki, którymi upstrzona została jego twarz, niby konstelacjami.

Nie stało się jednak to, co przypuszczał.
Szatyn przemieścił się bliżej niego ze skrzypnięciem materaca i znalazł sobie wygodne miejsce w zagłębieniu pomiędzy ciepłym ciałem Tsukkiego a chłodną ścianą. Zadowolony oparł się o jego bok i zaczął trącać żartobliwie udo swoimi palcami, jakby nie miało to żadnego głębszego znaczenia.

- Ty coś powiedz – rzekł Yamaguchi i ułożył policzek nieco bliżej jego klatki piersiowej, nadal niczym się nie przejmując.

- Co mam powiedzieć? – mruknął niewyraźnie, próbując odnaleźć w sobie resztki racjonalnego myślenia.

- Coś. Cokolwiek. Słucham – powiadomił go, zamknął oczy i czekał.

Tsukishima z początku nie zamierzał czegokolwiek mówić, ale po dziesięciu minutach cisza zrobiła się tak nieznośna, że zaczął opowiadać ponurym tonem o swojej kuzynce i o jej długich włosach, o przepisie na ciasto śliwkowe, o ustawieniu mebli w jego kuchni, i o największych głupotach pod słońcem, bo kiedykolwiek przerywał, napadała go niezręczność ciszy i zmuszony był kontynuować. Tadashi zaś dalej uparcie kleił się do jego ramienia i być może nawet pod koniec zasnął, ale nie był pewien, gdyż ostatecznie do pokoju weszła im Funakaka i szatyn się ożywił.

Nawet przyjemnie im było wtedy tak siedzieć razem bez żadnego powodu i istnieć po prostu obok siebie.

Mniej samotnie.

--

Antarktyka nie była aż taka zimna, jeśli siedziało się w samolocie, a wychodząc na zewnątrz ubierało się odpowiednio. I nie była także taka urokliwa, śnieżnobiała, czy zapierająca dech. Niebo wiecznie spowite szarymi chmurami blokowało dostęp do słońca. Płaska powierzchnia pokryta lodem i śniegiem ciągnęła się ponuro w dal, przecinana wzniesieniami i górskimi masywami. Póki jeszcze była pora letnia, przy brzegach morskich wyłaniała się skalna powierzchnia spod lodu i kamieniste plaże. Na wyprawach kontrolnych z początku podziwiali ogrom lodowego kontynentu, ale po dwóch miesiącach szczerze się tym znudzili i wzdychali tylko ciężko na widok kolejnej stromej ściany, którą musieli obchodzić wielkim łukiem.

Tylko Yamaguchi z takim samym zapałem maszerował żwawo, bo wiedział, że przechodzić będą obok kolonii pingwinów, a oglądanie tych pięknych stworzeń zachwycało go zawsze niezmiernie. Podobało mu się tutaj, nawet jeśli czasu nie wypełniały przygody i przeżycia, tylko żmudne wędrówki, nudne badania i dziesięć razy więcej siedzenia na stacji, i szukania sobie zajęcia.

Często przesiadywał u Tsukishimy i rozgrywali turnieje szachowe lub rozmawiali o swoim życiu w Japonii. Raz podzielili się nawet swoimi ulubionymi playlistami i Yamaguchiemu szczęka opadła, gdyż zupełnie nie spodziewał się, że Tsukki słucha tak „normalnej" muzyki. Myślał, że będzie to jakieś techno, rap, a może nawet ciężkie brzmienia metalu, a piosenki, które znalazł zaliczały się raczej do słynnych kawałków muzyki klasycznej, odrobiny smętnego popu i czegoś z kultury punków. Mimo wielkich różnic w osobowości, całkiem się ze sobą dogadywali. Yamaguchi miał często wrażenie, jakby Tsukishima mu się przyglądał, a może więcej – wpatrywał się w niego jak w obrazek. Po prostu zawieszał wzrok z jednym kącikiem ust uniesionym leciutko do góry i powiekami zatrzymanymi w połowie drogi. Widział jak wtedy ramiona mu się rozluźniają, a wykonywane ruchy robią się płynniejsze i spokojniejsze. Zastanawiał się, czemu tak się dzieje, a kiedy w głowie pojawiały mu się przykładowe odpowiedzi, na twarz wstępował rumieniec, bo przecież na pewno nie o to chodziło, a on i tak o tym myślał. Prawdopodobnie sam „miał coś" co Tsukishimy. Chciał z nim rozmawiać i na niego patrzeć, wywoływać u niego śmiech i tworzyć niby przypadkowy dotyk, który z czasem ponury blondyn przestał odtrącać. Większość osób w jego wieku wiedziała zapewne, w której bardziej płci lubuje, lecz on sam nadal się miotał. Rzadko odczuwał do kogoś faktyczny pociąg, a jeśli już, to były to osoby raczej losowe – bez względu na płeć, czy aparycję. Martwił się, że nie tylko nie ma orientacji, ale także jakiegokolwiek gustu lub preferencji. Dopiero po poznaniu Tsukishimy, mógł z pewnością stwierdzić, że wysocy blondyni z ciętym językiem i zamyślonym wzrokiem to jego typ.

Ale czy mógłby go kochać? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro