Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Melancholia

-Nie nie chcę! Proszę nie!! Zostaw mnie!!!Już wystarczy!!Nie!!

- Masz to zjeść głupi dzieciaku!- otworzył mi usta ręką, wcisnął tam pigułkę i zmusił do połknięcia

Krzyknąłem z bólu. Wszystko wokół mnie stało się czarne, a przede mną stał mój ojciec który po chwili mnie zaatakował ogniem. Nie wiedziałem zbytnio co się wokół mnie dzieje, ale nagle poczułem ogromną falę mocy. Przede mną nagle pojawiła się wielka szkieletowa głowa smoka która strzeliła w mojego ojca błękitnym śmiercionośnym promieniem. Uniknął. Znów mnie zaatakował. Wytworzyłem tarczę z kości która mnie ochroniła i po chwili zniknęła . Niestety pod wpływem TYCH pigułek nie jestem w stanie się ruszać ani reacjonalnie myśleć, bez poczucia bólu. Znów głowa smoka strzeliła w niego tym promieniem. Tym razem nie uniknął. Padł na ziemię cały we krwi. Mimo bólu wstałem i cały we łzach podszedłem do rodziciela.

- T-tato? TATO! T-TAK BARDZO CIĘ PRZEPRASZAM!! NIE CHCIAŁEM- dławiłem się łzami. Ja naprawdę nie chciałem tak mocno uderzyć! Ja... nie chciałem...

- Brawo Kai, spisałeś się... jestem z ciebie dumny...

- T-tato ja n-nie chcę żebyś u-umarł...n-nie zostawiaj mnie PROSZĘ!!! Kocham cię! Mimo tego bólu który mi wielokrotnie zadawałeś! Kocham cię! A wiesz dlaczego?! Bo jesteś moim ojcem do cholery!!... więc proszę nie zostawiaj mnie...- spojrzał na mnie z niedowierzaniem, uśmiechnął się po chwili i powiedział:

- Ja ciebie też kocham...- i skonał...

Nagle wszystko wokół mnie stało się czarne, ciało ojca zniknęło a ja zostałem sam... Po chwili w ciemności zobaczyłem parę różowo-żółtych oczu.

-H-halo? Kim jesteś?- ostrożnie spytałem.

- Jestem...tobą- odpowiedział mi zapewne "ja"

- C-co?! Pokarz się!- krzyknąłem na co postać wstchneła i wyszła z mroku.

Rzeczywiście wyglądał dokładnie jak ja tylko z wyjątkiem oczu i włosów. Był ubrany w czarną kurtkę z puchatym kapturem którego końcówki były różowe. Czarne spodnie i czarne trapery. Jego oczy były czarne z różową tęczówką i żółtą źrenicą, z pod jego oczu ciągeły się czarne nierówne linie. Jego włosy były brązowe z różowymi końcówkami. Wyglądał prawie tak samo jak ja! Wyciągnął do mnie dłoń

- Jestem Melancholia, ale proszę mów mi Mel- uścisnąłem ją.

- Miło mi jestem Kai...

-----------------------------------------------------------------
Wciągnąłem szybko powietrze znów budząc się tej nocy. Znowu ten koszmar. Śni mi się on codziennie od tamtego dnia. Westchnąłem cicho i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro, ale zamiast mojego odbicia był tam Mel...

- Kiedy zamierzasz im o tym powiedzieć? Powiedzieć o mnie?- spytał z ciekawością

- Nie wiem...- westchnął

Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy, ale zaraz wróciłem do pokoju. Rozejrzałem się po nim, w kącie dostrzegłem parę różowo-żółtych oczu.

- Ehh teraz będziesz mnie prześladował również w nocy?- milczał- Dobra jak chcesz...

Znów położyłem się spać mając nadzieję na choć odrobinę odpoczynku.

Time skip
Obudziłem się następująco dnia jak zwykle nie wyspany. Chwiejnym krokiem podszedłem do szafy po ubrania i zszedłem na dół. Na schodach spotkałem Cole'a. Przywitał się przyjaźnie, ale ja nie odpowiedziałem.

- Idioto! Jeśli będziesz się tak zachowywał to oni zaczną coś podejrzewać! Znasz ich- skarcił mnie Mel, no tak zapomniałem powiedzieć! Reszta go nie widzi, w przeciwieństwie do mnie...

- Przecież chciałeś żebym im o tobie powiedział- szarpnąłem do niego

- Wiesz mi to obojętne! Fajnie jest patrzeć jak się zadręczasz brakiem snu, koszmarami, i ukrywaniem mnie!

- Idiota- westchnąłem

- Kai... Dobrze się czujesz?- odezwał się znajomy robotyczny głos- Nie wyglądasz dobrze

- Nie jest wszystko w porządku! Po prostu jestem trochę zmęczony, nie spałem pół nocy...- podrapałem się po karku

Lloyd zmarszczył brwi:

- Kai powinieneś odpocząć- chciał położyć rękę na moim ramieniu ale ja od razu zareagowałem.

Gwałtownie od niego odskoczyłem. Krzyknąłem ,,Nie dotykaj mnie!!!", a Lloyd został odepchnięty przez niewidzialną siłę na drugi koniec kuchni. No tak... zapomniałem wam powiedzieć że to jedna z moich ukrytych mocy, i że w ogóle takie mam.

- Lloyd!- krzyknęła reszta i pobiegła w stronę zielonego ninjy

- Nic ci nie jest?- pytali gdy pomagali mu wstać

- Jest okej naprawdę- odpowiedział

Wszyscy spojrzeli w moją stronę oczekując wyjaśnień, ale ja sam nie wiem co się stało! Nagle poczułem że Mel łapie mnie za rękę, spojrzałem na niego, a on nas przeteleportował najprawdopodobniej do lasu koło mojego i Nyi starego domu.

- No nie źle...- odezwał się głos za mną.

- Hej! To nie moja wina że...- w koncikach mich oczu zebrały się łzy

- Hej, co było to minęło pamiętaj że oni cię nie skrzywdzą tak? To twoi przyjaciele...

Po jego głosie mogłem wywnioskować że on też zaraz się rozpłacze, i to nie chodzi o mój los tylko... o jego przyjaciół. Rozumiem go, też bym był smutny gdyby moim przyjaciołom coś złego się przytrafiło. Podszedłem do niego i przytuliłem, Mel oczywiście odwzajemnił. Po kilku sekundach trwania w szczelnym uścisku poczułem na ramieniu mokrą ciecz.

- Mel?- odsunąłem go od siebie i pojrzałem na niego -Ty płaczesz?

- Nie kurka podlewam oczy!

Wytarłem jego różowe łzy i znów przytuliłem. Trwaliśmy tak w uścisku chyba z dwie minuty, aż się ode mnie odsunął.

- Dzięki już lepiej

- Nie ma sprawy!

Nagle w lesie rozległy się krzyki: ,, Kai gdzie jesteś?!" ,,Kai wróć, nie gniewamy się!". To oni. Szybcy są, nie myślałem że oni tak szybko mnie znajdą. Mel spojrzał w stronę z której dobiegały głosy.

- Są blisko...- po chwili z krzaków wyszła cała moja drużyna z zmartwionymi minami.

- Kai!- krzyknęli, podbiegli do mnie i przytulili

Po chwili mnie puścili, i zaczęli wypytywać mnie o to co się stało, jak sprawiłem że Lloyd'a odrzuciło metr ode mnie, jak udało mi się przeteleportować i tak dalej. Na wszystkie ich pytania odpowiedziałem w drodze do domu.

Co się stało? Opowiedziałem im wtedy całą historię... o tym jak mój ojciec zrobił że mnie małpkę doświadczalną, kilka razy zgwałcił, i o tym jak ja go... zabiłem, i co najważniejsze o Melancholii czyli Mel'u.

Jak udało mi się teleportować? I jak się stało to że Lloyda odrzuciło tak daleko?
Cóż... przez te pigułki, można powiedzieć że sprawiły one że mam moce, nie jedną... ale więcej! Tylko nie umiem jeszcze wszystkich używać.
Teleportacja? To Mel mnie teleportował, mimo tego że ja też mam tą moc.

Myślałem że mnie nie uwierzą ale oczywiście się myliłem! Zrozumieli powagę sytuacji i chcieli pokonać mój paniczny strach przed lekami, i trochę dotykiem. Mel patrzał na nas z rogu salonu, lub z rogu jakiegokolwiek innego pokoju w którym byliśmy, i uśmiechał się smutno.

Ehhh tak być raczej nie powinno... Ja mam swoje szczęście, rodzinę, za nic! A on... tyle przeżył, i nadal nic z tego nie ma.

Postanowiłem przenieść ich do miejsca w którym zobaczą Mel'a. Mojego umysłu. Nie wiem co tam się działo, więc raczej wam tego nie opiszę, ale po tym spotkaniu udało nam się... nie... nie powiem! Najpierw zobaczcie co działo się w moim umyśle!

Pov. Lloyd
Gdy otworzyłem oczy, widziałem czarną pustkę. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu moich przyjaciół. Leżeli obok mnie, no właśnie "leżeli" bo teraz to już siedzą.

- Gdzie my jesteśmy?- spytał Jay

- Kai mówił że tu znajdziemy Mel'a- odpowiedziałem

Znów zaczęliśmy się rozglądać. Po chwili w ciemności dostrzegłem pewną postać... a dokładniej różowy kaptur jego kurtki.

- Hej chłopaki!- krzyknąłem szeptem i wskazałem na skuloną w ciemnościach postać.

Od razu mnie zrozumieli i razem podeszliśmy do niego. Z bliska, mimo ciemności, zauważyłem że wygląda prawie tak samo jak nasz Kai, nawet jeśli siedział tyłem! Położyłem mu rękę na ramieniu chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zapewne Mel, odskoczył, za nim pojawiły się kościste głowy smoków przygotowane do ataku. Gdy tylko nas rozpoznał głowy natychmiast zniknęły, a Mel się uspokoił i spytał:

- Co wy tu robicie?

- Kai opowiedział nam o tobie, chcieliśmy się z tobą spotkać...- odpowiedziałem

Mel spuścił głowę, i zaczął się lekko trząść, po jego policzkach spływały różowe łzy. Podeszliśmy do niego i mocno przytuliliśmy. Płakał. Ale czemu? Co się stało? Na razie te wszystkie pytania musieliśmy zatrzymać dla siebie. Nie powinno się wypytywać o szczegóły osoby która płacze.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam...- szeptał w kółko.

- Ciii już dobrze...- wyszeptał Cole i pogłaskał go po włosach.

Po kilku minutach trwania w ciszy Mel przestał płakać i przerwaliśmy nasz uścisk. Spojrzał na nas:

- Dziękuję...

Siedzieliśmy tak chwilę jeszcze w ciszy nie wiedząc od czego zacząć bo nie codziennie ma się szansę porozmawiać z inną wersją twojego przyjaciela! W końcu zmęczony tą ciszą Jay postanowił spytać:

- Tooo możesz powiedzieć co się stało?

Mel westchnął:

- Bo... tu chodzi o was, znaczy nie o was, o was, tylko o moich was! W sensie was ztąd... z mojego świata...- posmutniał

- A, co się z nami stało?- dopytywał Jay, Cole szturchnął go ramieniem dając mu do zrozumienia żeby nie dobijał Mela bardziej

- Wy... umarliście... nie chcę o tym mówić- powiedział odwracając wzrok

- Przykro mi- odpowiedział Zane- a tak zmieniając temat to, dlaczego nie możemy cię zobaczyć poza umysłem Kaia? Dlaczego tu jesteś? Co się z tobą stało?

- Nie możecie bo teoretyczne nie jestem prawdziwy, jestem tu zamknięty od narodzin waszego przyjaciela codziennie tracę jedną cząstkę siebie, jednym słowem... umieram.

Zamurowało nas. Jak to? On umiera?! Ale... co?

- Co?! Przecież musi być jakiś sposób by cię uratować! Musi!- protestowała Nya- Wydostaniemy cię z tąd! Obiecuję!

- Ale mnie nie da się ztąd wydostać- powiedział i nagle złapał się za klatę piersiową, tam gdzie jest serce...

Zaczął bardzo kaszleć krwią. Chcieliśmy mu pomóc ale on resztkami siły odepchnął nas od siebie i upadł na kolana. Nagle wszystko wokół stało się białe. Mel zniknął, a my znaleźliśmy się w naszym domu.

Pov. Mel
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem gdy tamci znaleźli się poza umysłem Kaia. Cieszę się że nie muszą tego widzieć... jak umieram...

- Kai, dziękuję ci za wszystko... Jesteś naprawdę Dobrym przyjacielem...- wyszperałem ostatkiem sił, zanim całkowicie zmieniłem się w pył.

Nastała ciemność. Nie... Jednak jasność! Otworzyłem ostrożnie oczy, ta jasność była naprawdę oślepiająca! Przede mną była jakaś osoba, a dokładniej jej twarz. Chwila ... ja znam te rysy twarzy! To, to, to Nya! Nie tamta która odwiedziła mnie kilka minut temu tylko ta moja! Moja Nya!

Gdy tylko zobaczyła że nie śpię mocno mnie przytuliła. Po chwili poczułem że ktoś przytula mnie również z tyłu. Odwróciłem się lekko. To byli ninja! Lloyd, Jay, Cole, Zane! Mocno ich przytuliłem. Tak bardzo za nimi tęskniłem! Po mojej tworzy zaczęły spływać różowe łzy. Nie smutku, ale szczęścia.

Jednak otrzymałem swoje wymarzone szczęśliwe zakończenie...

Pov. Kai

- On...

- Umarł- dokończyłem

Mam nadzieję że Mel jest teraz w lepszym świecie, ze swoimi przyjaciółmi...

_________________________________________
Okej skończyłam! Wiem że powinno być teraz coś innego, ale musiałam to napisać! Mam nadzieję że wam się podobało. O i tak wyglądał Mel:

Tylko w shot'cie był człowiekiem i wyglądał jak Kai. Cóż to tyle! Do usłyszenia Narka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #kai#ninjago