Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Trzeci

Otaczała ją czerń. Ciemność wydawała się tak głęboka i bezdenna, że zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno nie oślepła.
Jej przypuszczenia rozwiały się, gdy pojawiła się przed nią mała i uśmiechnięta dziewczynka.
Uspokoiła się na jej widok.

Nie na długo.

Dziecko zaproponowało jej grę. Niewinny uśmiech i wesołe spojrzenie sprawiły, że zgodziła się od razu, myśląc o zabawie w chowanego lub w berka.
Jednak się pomyliła. Gra miała w sobie tyle zabawy, ile jest jej w paru zgniłych owocach.

Musiała zabić wszystkich. Znowu. I znowu. Raz za razem.
Jej sumienie krzyczało. Poczucie winy było tak silne, że prawie namacalne. Z tego powodu, w wielu momentach nie umiała zamachnąć się i zadać ostatecznego ciosu.
Wtedy przychodziła jej z pomocą dziewczynka. Unosiła się obok, niczym duch. Niematerialna, widoczna tylko dla niej.
Chociaż nie potrafiła niczego dotknąć, kierowała ruchami człowieka w chwilach słabości.

Chciała to przerwać. Zakończyć i zapomnieć. Wcisnąć ten głupi przycisk i zamiast znów zacząć mordować, wyprowadzić przyjaciół na powierzchnię.
Marzyła aby ta gra przestała istnieć.

Mimo to, dalej w nią grała.

~*~

Spędzili w mieszkaniu dzieciaka całe popołudnie i nawet nie zorientowali się, kiedy zapadł zmierzch.
Nikt nie chciał kończyć tego spotkania, a w szczególności Toriel, która najwyraźniej wciąż przeżywała, że jej dziecko już z nią nie mieszka.
Dlatego, gdy goście zaczęli się podnosić ze swoich miejsc, dawna opiekunka Ruin miała wręcz załzawione oczy.
- A może... Może Frisk zgodziłaby się nas przenocować? - zapytała niepewnie, patrząc z niewielką nadzieją na brunetkę.

Potwory miały różne opinie na ten temat, jednak nikt nie zareagował tak gwałtownie jak Papyrus.
Szkielet niezwykle podekscytował się propozycją.
- TAK! To doskonały pomysł, pani kobieca wersjo króla Asgore! - wykrzyczał z entuzjazmem - Ja, czyli Wielki Papyrus, uważam, że powinniśmy to zrobić!
Jego słowa wywołały uśmiechy na twarzach obecnych. Nie mogli mu odmówić! Zwłaszcza, kiedy Undyne podchwyciła ten pomysł i zagroziła, że zrobi użytek ze swojej włóczni, jeśli ktoś opuści to miejsce!

Jedynie człowiek powstrzymał swoją twarz przed przybraniem wesołego wyrazu. Zareagował w typowy dla niego sposób.
Najpierw lekki przestrach w oczach, następnie podenerwowane spuszczenie głowy w dół i na koniec ciche wymamrotanie słów "Oczywiście".

¥₩¥₩¥

Rozłożyli sobie materace. Mimo to spał na kanapie (co, oczywiście, spotkało się z silną krytyką ze strony jego brata). Sam nie wiedział czemu. Chyba po prostu wolał sofę i tyle...

Jednak, w środku nocy postanowił przenieść się do przydzielonego mu wcześniej pokoju.
Mijając drzwi do znajdującego się obok pomieszczenia, wydało mu się, że usłyszał czyjś szloch. Zatrzymał się i zaczął nasłuchwać.
Nic.
Wzruszył ramionami i wszedł do przeznaczonej dla siebie, oraz kilkorga innych gości, sypialni.
Pocichu podszedł do swojego posłania, po czym opadł na nie ciężko i pogrążył się we śnie.

¥₩¥₩¥

Rozejrzał się wokół. To miejsce nie przypominało żadnego z tych, które zazwyczaj widywał w swoich koszmarach.
A więc to nowy sen? Nie... Trudno mu było w to uwierzyć.
Jego nocne wytwory mózgu zawsze były takie same. Wręcz monotonne.
Ale jak inaczej wyjaśnić to co teraz widział wokół siebie?

Postanowił ruszyć przed siebie. Może to ruszyłoby sen do przodu?
Szedł przed siebie, nawet nie patrząc na drogę, którą podążał.
Właśnie dlatego niezauważył dziecka stojącego centralenie przed nim.

Była to dziewczynka z ogromnym, obrzydliwym uśmiechem i szaleństwem w czerwonych oczach.

Zareagował automatycznie, zupełnie tak jakby robił już to tysiące razy.

Wyciągnął swoją dłoń przed siebie i przywołał blastery. Jego oko zapłonęło, samoistnie, niebieskim płomieniem.

Poczuł nienawiść. Nie był pewien czyją. Swoją czy jej?

Zaśmiała się głośno.
- Oh, więc chcesz się pobawić? - jej głos ociekał jadem - Nie ma sprawy!
W jej ręce pojawił się nóż. Cały we krwi i... Pyle.

Nienawiść wzrosła. Wciąż nie potrafił ustalić, do którego z nich należała.

Zaatakował. Zrobiła unik.
Zaatakowała. Zrobił unik.
Wciąż powtażający się schemat.

Miał dziwne uczucie déjà vu.
Jego ciało poruszało się jakby w wyuczonych sekwencjach.
Nie rozumiał... Kim było to przerażające dziecko? Dlaczego walczyli? Czemu tak bardzo chciał zabić swoją przeciwniczkę? Czemu w ogóle chciał naprawdę kogoś zabić?

¥₩¥₩¥

Ich walka trwała już wiele... godzin? dni? a może minut? Trudno było określić czas w tej czarnej pustce...

Nagle, demon westchnął.
- Było miło, ale nie mamy za wiele czasu - po tych słowach, pstryknęła palcami lewej dłoni, w prawej dalej dzierżąc ostrze.

Otworzył swoje oczodoły szerzej. Opuściła nóż! To była jego szansa! Wystarczy tylko... Chwila. Czemu nie potrafił użyć swojej mocy?
Przeraził się. Dlaczego nie mógł nawet poruszyć swoim "ciałem"?

- Naprawę chciałabym jeszcze powalczyć... - stwierdziła czerwonooka z żalem w głosie - Ale cóż, nie można mieć wszystkiego, prawda?
Rzuciła mu rozbawione spojrzenie. Natychmiastowo się spiął.
Dalej nie mógł się poruszyć, jednak dziewczyna wyraźnie nie miała takiego problemu. Rozsiadła się - na ile to było możliwe w czarnej pustce - wygodnie i przekrzywiła lekko głowę.

- Domyślam się, że masz wiele pytań. Śmiało. Mów.
Milczał, na co ona przewróciła oczami.
- Rozumiem, że mi nie ufasz i tak dalej... Ale naprawdę nie jesteś ciekawy czemu czujesz do mnie taką nienawiść?
Propozycja była kusząca... Jednak dalej nie zamierzał się odzywać.
- Chyba się nie zrozumieliśmy... - jej głos stał się lodowaty, a z oczu... Czemu, do licha, z jej oczu sączyła się materialna nienawiść? - M a s z   p y t a ć.
Po tych słowach wbiła w niego swoje spojrzenie.
Miał wrażenie, że ten okropny wzrok zaraz wypali w nim dziurę. Jednak zamiast tego, poczuł, jak jego specyficzne, pozbawione skóry i mięśni, ciało, porusza się wbrew jego woli.
Usiadł.
Demon uśmiechnął się triumfalnie.
- A teraz mów.
Nie. Nie zrobi tego.
Jej uśmiech zrzedł, a ilość mazi, sączącej się z jej gałek ocznych, podwoiła się.
Chciała wstać, jednak najwyraźniej zmieniła zdanie.
- No cóż... Skoro nie chcesz, sama ci to wszystko wyjaśnię. Ale jeżeli czegoś nie zrozumiesz to twój problem.

Nie odpowiedział.

- Więc... Zacznijmy od najprostszej sprawy. Czemu mnie nienawidzisz? - w tym momencie urwała swoją wypowiedź i uśmiechnęła się z okrucieństwem, by po chwili wznowić historię - to bardzo proste. Zabiłam cię. Wiele razy. Tak jak wszystkich. Nawet tego twojego głupiego brata...

Gdyby mógł, rzuciłby się na nią, jednak niemożliwość poruszania, skutecznie mu to utrudniała.

- O ile zdążyłam się zorientować - ciągnęła, ignorując jego zachowanie - Pamiętasz nasze cofnięcia do poprzednich punktów zapisu...

"Naszych"? Jakich naszych?
Niczego nie rozumiał...

- Ale za to, nie pamiętasz resetów! - wykrzyknęła wręcz z entuzjazmem czerwonooka.

Reset... Słyszał już to słowo... Z jakiegoś powodu napawało go dziwnym lękiem...

- Czym ty jesteś? - zdecydował się odezwać.
Jego głos brzmiał dziwnie krucho.

Zaśmiała się.
- Jestem Chara.

Dwa słowa. Tyle wystarczyło, by ból przeszył jego czaszkę.

Ale dalej nie pamiętał.

- Ale o mojej historii nie teraz... Wróćmy do resetu.

Słuchał jej z uwagą.
Może niezbyt cierpliwie, ale bardzo dokładnie, wyjaśniała mu wszystko całą prawdę o resetach... I o niej.

Niepokoiło go tylko jedno...

- Czemu mi o tym wszystkim mówisz? - jego głos prawie niezauważalnie drżał, co nie uszło uwadze ludzkiego demona.
Wyszczerzyła się, a z jej oczu znów zaczęła wypływać czarna maź.
- Bo chcę, żebyś dokładnie zrozumiał to, o czym ci teraz powiem... Możemy teraz rozmawiać, bo w końcu ta głupia dziewczyna dopuściła do tego, że zasnęła w pobliżu śpiącego ciebie. Ona dobrze wie, że chcę się na tobie zemścić. I w końcu mam ku temu sposobność... - zaśmiała się widząc jego przerażenie - Spokojnie! Jeszcze nie teraz. Od dawna próbuję przejąć kontrolę, jednak dzieciak dzielnie walczy. Robi wszystko by mnie powtrzymać. Ale wiesz co? Nic jej to nie da! I tak w końcu wygram! A wtedy zatęsknisz za śmiercią... Pożałujesz!

Z tymi słowami rozwiała się w czarny dym, a on się obudził.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Bleh. To jest tragiczne.
Noale.
Nie mam siły pisać tego od nowa.

Mam już dosyć Sansa... Pocieszam się tym, że jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog ^^

To ten...

Do następnego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro