Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy

      Enn wybiegł z sali równo z dzwonkiem.
      Pędził przed siebie, błagając w myślach o pomoc wszystkich znanych mu bogów. Chciał zdążyć na ten głupi autobus... MUSIAŁ na niego zdążyć.
      W oddali zaczął majaczyć przystanek, co poskutkowało przyspieszeniem ze strony chłopaka.
      Do jego uszu dotarł wysoki dźwięk, oznaczający zamykanie się drzwi pojazdu.
- Nie! - rozpaczliwy jęk wydarł się z jego gardła.
      W akcie desperacji, wyrzucił ręce przed siebie uwalniając moc. Wiedział, że nie powinien. Ale stało się.
      Na drodze pojazdu pojawiło się płaczące dziecko, tak naprawdę będące jedynie wytworem Mgły.
      Autobus zatrzymał się z piskiem opon, a pasażerami szarpnęło, co poskutkowało ich niespokojnymi okrzykami.
      Sprawca całego zamieszania dopadł drzwi i szybko wskoczył na stopień. Już po chwili opadł ciężko na wolne miejsce. Dzięki niech będą Losom, że takowe znalazł.
      Poczuł nagłe osłabienie. Zaklął w myślach, wytykając sobie swoją lekkomyślność. Nie zdążył przecież zregenerować jeszcze sił po ostatnim wykorzystaniu swoich "umiejętności".
      Przez głowę przemknęły mu słowa Chejrona, jego nauczyciela. "Pamiętaj Enn, najważniejsze to używać swoich zdolności w odpowiedzialny sposób."
      Chłopak skrzywił się z rozdrażnieniem. Zdecydowanie nie podołał oczekiwaniom starego centaura.

~***~

      Kiedy wszedł do sali, nie miała siły podnieść głowy. Mimo to, gdy tylko go zauważyła, jej twarz rozświetliła się w uśmiechu.
- Enn! Jednak przyszedłeś!
- Tiaa... Wybacz spóźnienie, przedłużyli nam zajęcia. - szatyn spojrzał na nią ze skruchą.
- Nic nie szkodzi! - zaśmiała się w odpowiedzi. Gdyby mogła, machnęłaby ręką.
 

    Tak bardzo się cieszyła!
Zaczynała się obawiać, że o niej zapomniał... Że ją zostawił...
- Sumi? Słuchasz mnie?
      Zamrugała, wyrwana ze swoich rozmyślań.
- Wybacz, możesz powtórzyć?
Jej przyjaciel westchnął cicho, kręcąc z dezaprobatą głową, jednak po chwili uśmiech znów zagościł na jego ustach.
- Mówiłem, że w przyszłym roku możesz mieć problem z nadgonieniem materiału i mogę ci pomóc w nauce.
       Przyszłym roku...
     Zacisnęła usta w wąską kreskę. Jak niby miała mu to powiedzieć?
- Hej, zrobiłaś się strasznie blada. Wszystko w porządku? Mam zawołać pielęgniarkę? - czarnowłosy pochylił się w jej stronę z troską.
- Nie! - krzyknęła z paniką, by po chwili się opamiętać - To znaczy... Jest dobrze, nie trzeba.
       Posłała mu szeroki uśmiech.
Nie chciała mu tego mówić. Jeszcze nie teraz. A najlepiej nigdy.
       Wiesz, że tym skrzywdzisz go jeszcze bardziej. Powinnaś być z nim szczera.
       Zamknęła na sekundę oczy, starając się odpędzić od siebie ten głos. Właściwie, nie był to "głos" w dosłownym znaczeniu. Asuminela nazywała tak tę część myśli, która zawsze stąpała twardo po ziemi, tym samym, odróżniając się od reszty jej umysłu.
- Sumi!
       Popatrzyła na chłopaka siedzącego na krześle odrobinę zdezorienowana.
- Mówię poważnie. Źle wyglądasz. Zwołam kogoś.
       Wyprostował się i odwrócił do niej tyłem.
- Zaraz wracam - rzucił przez ramię, idąc w kieunku wyjścia.
      Nie mogła nic zrobić. Nawet odezwanie się przerastało jej siły. Zaczęła drżeć.
        Nawet nie zauważyła, kiedy chłopak wrócił z trzema pielęgniarkami.
        W tym momencie już dygotała, mamrocząc pod nosem.
- Co jej jest? - zaniepokojony przyjaciel dziewczyny patrzył na nią z troską i bezradnością.
        Dwie z kobiet, które przyprowadził podbiegły do aparatury, natomiast trzecia z nich z przepraszającym wyrazem twarzy wyprosiła go z sali.

        I tak zakończyła się pierwsza wizyta w czasie Odliczania.

_______________
No to, lecimy dalej.

Owszem, rozdziały będą zazwyczaj takie króciutkie. Bo tak. ^^

Polubił już ktoś którąś z postaci?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro