Prolog
Dziecię człowiecze
Syn bogini
Śmiertelni
Lecz razem niezwyciężeni.
~***~
Tyś jest prawdziwa śmiertelnicza dziewczyna
Z zamglonym mgłą wzrokiem prawdziwa.
Mimo to
Prawdę odkrytą oczami swymi
Zobaczyć zdołasz
Niczym prawdziwa bogini.
~***~
Budzi się i zdezorientowany rozgląda wokoło. Przejeżdża wzrokiem po wszystkich śpiących współlokatorach. Naturalnie jest ich zbyt wielu, więc leżą również na ziemi. A w sumie głównie na niej, gdyż biorąc pod uwagę ilość łóżek i ilość miejsc na podłodze, przewagę ma, zdecydowanie, grunt.
Brunet przeciąga się i układa wygodniej w śpiworze. Miał farta, że zdobył dla siebie całkiem niezły fragment podłoża.
Zamyka oczy i wyrusza na spotkanie sennych potworów.
~***~
Budzi się z krzykiem. Rzuca rozbiegane spojrzenia na boki i po chwili oddycha z ulgą.
To tylko białe ściany. Te same co zwykle. Od wielu lat.
Poza łóżkiem, na którym się znajduje, w pomieszczeniu jest jedynie mały stolik i telewizor przyczepiony do ściany. No i krzesło dla gości. Tak naprawdę, tylko dla jednego gościa...
Blondynka wzdycha i przykrywa się szczelniej pościelą.
Zaciska silnie powieki, oddając się w objęcia sennych koszmarów.
________________________________________
A h0i.
Miałam jeszcze trochę trzymać ten zbiór historyjek w zawieszeniu, ale coś nie pykło.
Więc prosz.
Jak wrażenia?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro