Początek
Do pomieszczenia weszła białowłosa dziewczyna o niebiesko-zielonych oczach. Kiedy stanęła na środku i spojrzała na wszystkie znajdujące się tam osoby, uśmiechnęła się lekko.
- Witajcie! - zakrzyknęła wesoło, jednak nie wliczając kilku nastawionych pokojowo istnień, wszyscy patrzyli na nią podejrzliwie.
Zapanowała ponura cisza, przerywana jedynie nierównymi oddechami.
- Po co przyszłaś? - zdecydował w końcu zapytać zielonooki brunet, dalej mierząc dziewczynę nieufnym spojrzeniem.
Jego pytanie wywołało na jej twarzy skrępowanie.
Jak miała im wyjaśnić, jeśli byli tacy nieufni? Nie chciała by myśleli, że daje im złudną nadzieję...
- Nie chodzi o kogoś nowego... Nie pojawiasz się w takich sytuacjach - stwierdziła cicho dziewczynka ubrana w niebieski strój baleriny.
Poczuła w serca delikatne ukłucie winy. Co z niej za Autorka? Ah, no tak... Beznadziejna. Pozwoliła by stało się TO. Żaden szanujący się Autor nie powinien do tego dopuścić!
Zaniedbanie postaci i ich historii w tak jawny sposób to autentyczne okrucieństwo!
Niespodziewanie, miny zgromadzonych zmieniły się diametralnie. Nieufność w jednej sekundzie została zamieniona na zdumienie.
Rozległy się szepty. Wymieniali między sobą zdezorientowane spojrzenia. "Płacze?", "Ona płacze?", "Czemu Autorka płacze?"
Nie potrafili zrozumieć. Jak ktoś z tak wielką władzą może płakać?
Kilkoro do niej podeszło. Byli to oczywiście ci, którzy traktowali każdego jak przyjaciela, a świat był dla nich piękny i niewinny.
Mówili ciche słowa, głaskali po włosach, a niektórzy przytulali, powoli ją uspokajając.
Gdy im się to udało, wrócili na dawne miejsca jak gdyby nigdy nic.
I tak czuła się winna. Ale nie mogła już niczego na to poradzić, tak więc skupiła się na tym co miała im powiedzieć. Co musiała im powiedzieć!
Zmusiła się do głębszego oddechu.
Teraz, albo nigdy.
- Wyjdziecie stąd.
Dwa słowa. Dwa krótkie słowa, potrafiące dać tyle radości. Równocześnie... Tak obłudne. Wypełnione kłamstwem i dające fałszywą nadzieję.
Zrozumiała, że nie uwierzyli.
- Nie, nie! - zakrzyknęła z desperacją - Posłuchajcie mnie do końca! Musicie mi uwierzyć! Ja...
- Uwierzyć? - blondynka o bardzo bladej cerze z trudem podeszła do zielono-niebieskookiej - Uwierzyć tobie? Porzuciłaś nas! Jakim prawem oczekujesz teraz od nas wiary?
Wpatrywała się w nią z rozdrażnieniem.
- Nie oczekuję. Jedynie proszę.
Spokój w jej głosie ich zdumiał. Same słowa wydały się nierealne.
- Chciałam dać wam nadzieję. Trudno. Obejdziemy się bez niej.
Pstryknęła palcami, a na jednej ze ścian uformowały się wielkie wrota. Były otwarte, a w ich wnętrzu znajdowała się woda.
Kolejne pstryknięcie. Wszyscy poza Autorką zaczęli się przeobrażać w ptaki. Białe gołębie. Po chwili zaczęły się podrywać w górę. Parami, pojedynczo lub całymi grupami.
Przelatywały przez wrota, by zniknąć po drugiej stronie.
Kiedy pomieszczenie całkowicie opustoszało, dziewczyna westchnęła cicho i wyszła tymi samymi, przez które weszła, małymi drzwiami.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Oto przychodzę do Was z nową opowieścią! A dokładniej wieloma krótkimi!
Mam w głowie mnóstwo pomysłów, które nie nadają się na długie książki i mają za wiele treści na one shot'a. Dlatego powstała ta!
Najpierw będzie się pojawiała notka z okładką i opisem, a następnie paro rozdziałowe opowiadanie.
Wiem, że zaczynam kolejną książkę, zaniedbując od dawna pozostałe, ale muszę w końcu wypuścić te historie na zewnątrz!
Co do tego tekstu u góry... Interpretujcie go jak chcecie ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro