Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kropla szczęścia w morzu okrucieństwa.

W ETAP-ie każda chwila dobrego czasu była okupiona jeszcze większym cierpieniem. Każdy dzień pokoju, który nastał od końca okropnej epidemii, był czasem pobłogosławionym przez samego Boga. Nie Pete'a, tego bezbronnego chłopca (czy na pewno był chłopcem?), tylko, jak się im wtedy wydawało, Boga przez duże B. Tego, w którego wierzył Edilio, Astrid, która zniknęła, i pewnie jeszcze wielu dzieciaków. A upłynęło już dużo dni, prawie dwa miesiące.

Sam nie należał do osób wierzących. Miał jedynie nadzieję, że to się wkrótce skończy.

Lana przeczuwała, że czteromiesięczny pokój wkrótce się skończy. Ciemność, czy też Gaiaphage, pojawi się w nowej postaci.

Diana nosiła dziecko jej i Caine'a, który przebywał w Perdido Beach. Przynajmniej ona tyle wiedziała. Bała się Ciemności. Bała się tego, że wkroczy do jej umysłu i sprawi jej i dziecku ogromny ból.

Sinder, dziewczyna, która dbała o rośliny nad jeziorem, spędzała każdy dzień w ogrodzie, pracując wytrwale podobnie jak dzieci na polach, nad którymi Albert sprawował kontrolę.

Albert był jedną z najpotężniejszych osób w ETAP-ie. Był wyżej od samego Caine'a czy też Sama. Edilio, Brianna, Dekka a nawet Lana byli w hierarchii niżej od niego. Kontrolował przydział jedzenia i wody w Perdido Beach, paliwa i gazu w osadzie nad jeziorem. Wszystko, co najważniejsze, spoczywało w jego rękach.

Edilio tej nocy nie mógł spać. Wstał z łóżka, czasami spał w gorszych miejscach, że taki pobyt na łodzi był dla niego czymś lepszym, i ubrał się. Szybko włożył spodnie i koszulkę. Ubrania znalazł złożone przy jego butach. Wziął broń i wyszedł z kajuty. Postanowił, że pójdzie na pokład łodzi. W łodzi mogła spokojnie mieszkać piątka ludzi. Unosiły się na wodzie i były przycumowane do mostu w przystani. Widmo księżyca ledwie odbijało się w tafli wody jeziora. Nikt go nie zatrzymał. Wartownikowi pewnie się przysnęło lub poszedł zrobić siku. Szybko znalazł kładkę, która zawsze była potrzebna, aby przedostać się z łodzi na ląd. Po kilkunastu minutach znalazł się na moście, z którego poszedł na spacer. Postanowił, że zrobi przy okazji obchód. Poprawił karabin na ramieniu i poszedł sprawdzić ogrody. Każdego ranka dwie trzyosobowe grupy sprawdzały ogrody, aby sprawdzić, w jakim stanie znajdują się plony i czy nikt niczego nie zabrał. Wieczorem te same grupy robiły to samo. Po niecałej godzinie powrócił na przystań i dostrzegł ruch na jednej z łodzi. Szybko wziął broń w ręce, wycelował i przykucnął w pełnej gotowości. Po chwili czekania dostrzegł włosy w kolorze blondu Rogera. „Czego on chce?" spytał siebie, mając nadzieję, że go nie usłyszy. Zmyślny Roger odwrócił się i zauważył Edilia, który w ułamku sekundy schował broń na ramię. Blondyn po kilkunastu minutach znalazł się na brzegu. Szybko pobiegł do Edilio i przytulił go, a ten odwzajemnił uścisk.

„Czemu nie jesteś w łóżku i nie śpisz?" Roger zapytał chłopaka.

„Nie mogłem spać. Zdążyłem zrobić obchód na ogrodach i nic nie ubyło. A co z tobą?"

„Obudziłem się, bo czułem, że lepiej się teraz obudzić. Nie wiem, przez co. Może intuicja lub coś podobnego."

„Może masz moc?" niepewnie spytał chłopak z Hondurasu.

„Wątpię. Wczoraj rozmawiałem z Dianą i niczego nie wyczuła. Mam nadzieję, że nie mam żadnej mocy."

„Nawet jeśli byś miał, mógłbyś mi powiedzieć. Przecież jesteś dla mnie osobą bardzo ważną, Rogerze. Nie zawiódłbym twojego zaufania. Nie mógłbym."

Roger spojrzał na Edilia i przybliżył się do niego. „Wiem o tym, tylko ostatnio się zbliżyliśmy i wciąż czuję się niepewnie, kiedy musimy się chować przed ludźmi. Nie chcę tak żyć."

„Też nie chcę. Chcę być z tobą i nie musieć się ukrywać przed tymi wszystkimi ludźmi. Poczuć się wolnym od nich. Od ETAP-u też. Jednak tutaj jesteśmy i musimy to przetrwać. Poczekać do końca. Damy radę."

Roger spojrzał na chłopaka i spontanicznie pocałował. Escobar był zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek. Złapał Rogera za plecy i przybliżył go. Po chwili przestali się całować. Edilio tłumaczył, że ktoś może to zauważyć i straci zaufanie ludzi. Roger powiedział, że to rozumie, ale nie był zadowolony, że muszą się ciągle kryć z tym. O wiele byłoby, gdyby byli ujawnieni przed światem.

Starszy z dwójki powiedział: „Przepraszam, że tak to wygląda. Ale nie chcę tego. Znaczy ciebie chcę jak najbardziej, ale nie chcę życia tutaj. W miejscu, gdzie coraz więcej rzeczy chce ciebie zabić."

„Też nie chcę tego życia. Chciałbym znowu żyć tak jak żyłem przed ETAP-em, ale z tobą. Pragnę tylko wolności przy tobie. To chyba nie jest za dużo." Roger zauważył, że powoli zaczęło robić się jasno. „Już niedługo ludzie zaczną się budzić i zajmować się tym, co robią. Lepiej idź na swoją łódź, zanim wartownik się zbudzi."

Edilio przybliżył się do Rogera i szepnął mu „Jesteś moją kroplą szczęścia w morzu okrucieństwa". Położył dłoń na klatkę piersiową blondyna i poczuł wyraźne bicie serca. Przyspieszone i on wiedział, przez co jest tak szybkie. Było takie przez niego.

Roger chciał odpowiedzieć „Kocham ciebie tak mocno, jak artysta może kochać sztukę", ale chłopak odwrócił się i poszedł, zanim młodszy zdążył otworzyć usta. Zobaczył, jak chłopak znajduje się przy łodzi i pomachał mu tylko. Zupełnie jakby już nie miał go widzieć, ale razem wierzyli, że przeżyją piekło w ETAP-ie i rozpoczną szczęśliwy i bez okrucieństwa rozdział w swoim życiu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro