Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.Zaskakująco kiepskie pierwsze wrażenie

-Lucynko kochanie, kot jest w transporterze? - spytała kobieta o ciemnych kasztanowych włosach. Stała przy drzwiach wyjściowych w przed pokoju, przy jej nogach stały walizki a ona sama miała na sobie już letnią dżinsową kurtkę, pod nią koszulkę na ramiączkach, spodnie za kolano i wygodne trampki. W dłoni trzymała telefon i palcem o ładnym wylakierowanym na kolory tęczy paznokciu miziała po ekranie skupiona marszcząc czoło w irytacji. Z jednego z pokoi wychyliła się młoda dziewczyna której szare oczy błyszczały a źrenice były nie naturalnie powiększone jakby wzięła coś nie legalnego na pobudzenie.-Tak mamo jest. - odgarnęła z oczu farbowane na jasny róż utleniane włosy a odrosty na czubku głowy świadczyły że miała ciemne brązowe włosy. Kobieta odetchnęła z ulgą spoglądając na córkę, spojrzała jeszcze raz krytycznie na ekran telefonu i włożyła go do kieszeni kurtki.-No mam nadzieję że obejdzie...-Mamuś! - pisnęła nagle nastoletnia dziewczynka o kręconej burzy popielatych ciemnych włosów sterczących na wszystkie strony, szaro zielone oczy naturalnie wielkie niczym u sarny, teraz były przerażone jeszcze większe wyjątkowe bo nikt w rodzinie nie miał zielonych oczu- Bianka się boi - kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie do córki i pogłaskała zaniepokojoną dziewczynkę po włosach - Miauczy tak przeraźliwie mamo. - dziewczynka trzymała transporter i po chwili wszyscy mogli usłyszeć sprzeciw zwierzaka na takie zamknięcie go w transporterku gdzie siedział skulony w drugim krańcu klatki patrzącym na opiekunów wielkimi oczami których źrenice niemal zakrywały całą tęczówkę oka. -Lindo - zaczęła matka dziewczynki cierpliwie - Nie dziw się Biance, zazwyczaj jest na wolności, ma całe mieszkanie dla siebie i hasa gdzie chce a tu nagle zamykana jest w dziwnym pudełku gdzie ma tylko kocyk, kraty i... - przerwała zgarniając włosy do tyłu kobieta, kucnęła zaglądając do kotki która obrażona skuliła się w kącie transporterka- I na domiar złego jeszcze kicia ma szelki i smycz, jest oburzona tym. - dziewczynka westchnęła i z czułością przytuliła transporter.-Ej! - krzyknęła starsza siostra Lindy -Nie targaj tak Bianki głupieloku! - krzyknęła Lucyna wychodząc z pokoju zakładając na plecy plecak trekkingowy który dzięki karimacie i śpiworze sięgał jej ponad głowę. Różowe loki spięła w luźny kok, ciężkie powieki które nadawały dziewczynie znudzony wyraz twarzy umalowała na równie różowy kolor. Podeszła do młodszej siostry i wzięła od niej miauczący transporter i przytuliła go - No już Bianko, spokojnie to tylko pięć godzinek kochanie. - mruknęła pieszczotliwie do kotki która miauknęła błagalnie w odpowiedzi ,łapką stukając w ściankę transportera. Matka dziewczyn uśmiechnęła się na ten widok jak starsza córka dba o zwierzaka, przynajmniej o kogoś w tym domu dbała. -Natka, dziewczynki, wychodzimy! - wszystkie trzy podskoczyły gdy wysoki mężczyzna otworzył gwałtownie drzwi, ciemne blond włosy zmieniły się na ciemne popielate włosy które mężczyźnie mimo wieku skręcały się w pierścionki mimo ich długości, do tego zakola na czubku głowy tworzyły zabawnego baranka - Co tak patrzycie zaskoczone? - spytał ze zmęczonym uśmiechem - Wujek Michał już czeka na nas w samochodzie.-O! - zawołała zaskoczona Natalia - To nasz Michaś potrafi być punktualny?-Nie mów tylko tego przy nim bo jeszcze się oburzy i każe prowadzić Lucynie. - kobieta spojrzała rozbawiona i zaskoczona na męża który puścił do niej oczko nachylony w jej stronę.-Adrian nie bądź taki dla brata. - mruknęła hamując rozbawienie i dała mężowi sójkę w bok.-Mamo! - nagle odezwała się Lucyna głośno - My z Lindą i Bianką już zejdziemy do wujka. - zanim którekolwiek się odezwało obie dziewczynki wraz z miauczącym kotkiem oraz jednym z najmniejszych bagaży czyli plecakiem Lindy ze sprzętem elektronicznym zniknęły z mieszkania było tylko przez chwile słychać miauczenie kota gdy schodziły po schodach puki nie trzasnęły drzwi wyjściowe z budynku.-No ! - zawołał dumnie Adrian z szerokim uśmiechem i pocałował Natalię w policzek - Państwo Nikitiuk mają wreszcie kilka minut swobody.-I co w ciągu tych kilku minut zrobisz? - spytała Natalia unosząc wyzywająco brew a mężczyzna uśmiechnął się z politowaniem i pocałował kobietę, to był długi pocałunek. Nagle rozległ się irytujący dźwięk dzwonka z domofonu.-I po naszych kilku minutach - jęknęli oboje odrywając się od siebie z zawodem. Oboje zeszli na dół popędzani dzwonkami które rozlegały się co chwilę a to z telefonu męża a to z telefonu żony. Oboje obładowani niczym wielbłądy torbami które córki miały zapełnić całym swoim dobytkiem. -Adrian!- zawołał niższy i szczuplejszy mężczyzna od Adriana ale podobny, podobne rysy twarzy kanciaste, głęboko osadzone oczy o szarej barwie tęczówek a dzięki niebieskiej koszuli którą miał na sobie oczy łapały barwę błękitu. -Bracie jestem pod wrażeniem że wytrzymałeś sam na sam z moimi dziewczynkami aż pięć minut. - mruknął z przekąsem.-Nie bądź złośliwy- wyniosły ton i przesadnie miły ton Michała w zbudził niesmak. Adrian spojrzał na brata prychając pod nosem - Dziewczyny są prze urocze szczególnie jak każda wlepia swoje oczka w telefon. - odgryzł się mężczyzna spoglądając do wnętrza samochodu krzywiąc się z odrazą patrząc na dwie dziewczyny niczym zombie stukające po ekranie telefonu kompletnie nie zwracając uwagi co dzieje się wokół nich. Rodzice dziewczyn spojrzeli po sobie z poczuciem winy, zawstydzeni. -No cóż - odezwała się niezręcznie Natalia, wyminęła Michała i obeszła samochód otwierając drzwi z tyłu za fotelem pasażera - To ja siadam z dziewczynkami. - stwierdziła szybko wsiadając obok Lucyny która spojrzała na mamę marszcząc czoło ale po chwili wzruszyła ramionami wracając do telefonu, tłumacząc się przyjaciółką że je Lucyna zostawia. Michał i Adrian spojrzeli po sobie zakłopotani.-Mój samochód ja prowadzę !- Michał poszedł szybko na miejsce kierowcyGrobowa cisza jaka panowała w samochodzie była nie do zniesienia, nie licząc radia zagłuszającego basy dobiegające ze słuchawek nausznych Lucyny i miauczącej Bianki której transporter stał pod nogami Lucyny. Atmosfera była niczym mgła która bardziej irytuje niż utrudnia jazdę samochodem. Linda za to grała w grę ale miała znacznie ciszej włączony dźwięk w telefonie i również słuchawki nauszne z kocimi uszkami w różowym kolorze dodającymi uroku, jak bluza z kapturem z weluru i różowe leginsy. Plecak pod jej nogami wyglądał tak jakby ktoś wyrzygał na niego tęczę i brokat bez ładu ani składu, do tego uroczy pomponik różowy, oczywiście z kocimi uszkami. Lucyna za to z zamkniętymi oczami była niczym czarno różowa chmura gradowa z różowymi włosami i makijażem. Czarne glany położyła między siedzeniami z przodu pokazując tym samym wszystkim jak bardzo były znoszone podtrzymując transporter do którego dziewczyna od czasu do czasu zaglądała gruchając słodko do kotki i wkładając dłoń do nie wielkiego otworu jedynie na rękę by pogłaskać zestresowane zwierzę. Czarne słuchawki jakie dziewczyna miała na uszach miały niebieską diodę która migotała pulsująco co rozpraszało Lindę która co chwila spoglądała na słuchawki siostry morderczym spojrzeniem. -Może chcecie chwilę przerwy? - spytał Michał już zmęczony podróżą której atmosferę można było ciąć samurajskim mieczem. -Tak, chętnie! - zawołała Linda radośnie ożywiając się i gra poszła w zapomnienie. Dziewczynka siedziała niczym na kolcach podskakując nie cierpliwie i zaglądając przez fotel pasażera za którym siedziała gdzie są z zainteresowaniem. Słuchawki dawno spadły na fotel na co Linda nawet nie zwróciła uwagi.-Świetny pomysł, wszystko mnie boli! - jęknęła Natalia rozciągając się na szerokość i uderzyła przy tym Lucynę w twarz ocucając dziewczynę z świata muzyki i fantazji w którym się całkowicie pogrążyła nie widząc świata po za tym mimo że na niego patrzyła.-Co jest?! - spytała oburzona rozcierając policzek, spoglądając na matkę z wyrzutem która pogłaskała córkę po policzku z przepraszającym uśmiechem a dziewczyna niezręcznie poklepała dłoń matki.-Robimy przerwę w podróży - poinformował Michał szczerząc się do lusterka hamując parsknięcie śmiechem, Lucyna się złościła chwilę warcząc na mamę i Michała który skupił się na parkingu. Dziewczyna ze skwarzoną miną odłożyła słuchawki rozglądając się już za toaletą i sięgnęła po transporter z kotką by trochę się ochłodziła w klimatyzowanym pomieszczeniu stacji paliw. -Dobrze, ja idę kupić dla wszystkich coś na drogę. - zarządził Adrian. Obaj z bratem mieli okazję być na toalecie, Natalia tylko westchnęła ciężko.-Jasne, spotkamy się przy samochodzie - mruknęła Natalia poklepując córki po ramieniu - Faceci! - mruknęła kobieta a jej córki parsknęły śmiechem - No co to nie fair !-Mamo takie nas natura stworzyła i my tak dobrze nie mamy. - powiedziała roześmiana Lucyna wchodząc do stacji paliw i ruszyły we trzy prosto do toalet. Drzwi były całe szczęście otwarte a nikt z personelu nie zwrócił uwagi na różowowłosą dziewczynę z miauczącym transporterem. W tym czasie Adrian i Michał stali w kolejce by kupić prowiant, mieli wodę i przy kasie chcieli zakupić pięć hotdogów.-Mam nadzieję Michał że nie przeszkadza ci że wezmę dla wszystkich z sosem czosnkowym i ketchupem? - spytał Adrian gdy przed nimi stał tylko jeden mężczyzna który płacił za paliwo i kupował jakąś kanapkę.-Spokojnie braciszku, wszystko zeżrę byle nie było tam rozmarynu i tymianku - zachichotał a Adrian parsknął kręcąc głową rozbawiony.-No tak, wiecznie mama dodawała nam do obiadu jak mówiła "dla miłości i powodzenia w życiu". - mruknął Adrian z przekąsem i po chwili podeszli do kasy gdy poprzednik odszedł spoglądając na mężczyzn z zaciekawieniem. Adrian cały się spiął, Michał był rozluźniony i obejrzał się za zaciekawionym puszczając mu oczko co go speszyło - Michał masz już męża! - wyszeptał z niezręcznym rozbawieniem. Michał miał wrodzony urok osobisty który działał na wszystkich wokół oprócz na jego córki, jego samego i na ich mamę. Ojciec wyjeżdżał często więc nie miał okazji by przekonać się o talencie syna i o tym jakim stał się mężczyzną. Na pewno nie był by zachwycony jego wyborem życiowym, chociaż żaden z nich nie miał okazji przekonać się czy ojciec był osobą nie tolerancyjną wobec inności w kwestii orientacji. -Poprosimy pięć hotdogów z kabanosem albo kiełbasą z sosem czosnkowym i ketchupem. - wyrecytował Adrian i postawił pięć wód nie gazowanych przed ekspedientką. Młoda dziewczyna, niska blondynka w dużych okrągłych okularach które wiecznie poprawiała, na bladych policzkach widoczne były piegi nie regularnie rozsiane po twarzy i nosie zaróżowionym z zimna jakie panowało tuż przy ladzie jakby klimatyzacja była zepsuta i wiecznie robiła pracowników w przysłowiowe jajo co dla klientów w taki jak tamtego dnia letni poranek było błogosławieństwem. Pracownica zeskanowała wody, wystukała na kasie fiskalnej kody i ceny jednostkowe pomnożone przez pięć .-Poproszę... - przerwała pociągając nosem i zakłopotana cała się zaczerwieniła - Po proszę pięćdziesiąt jeden złotych. - spojrzała na mężczyzn speszona i spuściła wzrok. Adrian westchnął ciężko zerkając z mściwą satysfakcją na kasę i prychnął pod nosem wyjmując portfel a z niego kartę. -Coś drogo - mruknął a dziewczyna skrzywiła się i uśmiechnęła przepraszająco - Kartą. - rzucił pokazując kawałek plastiku. -Mdłe jakieś - mruknęła Lucyna wgryzając się w hotdoga z miną rozczarowanej trzy latki która zamiast wymarzonej lalki znalazła puzzle pod choinką. Przy nogach dziewczyny stał transporter w którym Bianka spała grzecznie po tym jak Linda podzieliła się z kotką wodą z pomocą mamy i odrobiną kabanosa.-To idź i sobie kup a tego oddaj skoro nie chcesz. - warknął Adrian wyciągając do dziewczyny rękę która spojrzała na niego z niedowierzaniem i mordem w oczach przyciągając do siebie jedzenie jakby chciał zabrać jej jedyny posiłek. -To moje! - krzyknęła oburzona a ojciec dziewczyny tylko westchnął wymownie przewracając oczami.-To co jedziemy? - spytał Michał podchodząc do drzwi kierowcy. Adrian wzruszył ramionami i podszedł do drzwi od strony pasażera - Dobra. - mruknął Michał, Lucyna i Linda wsiadły najpierw ładując transporter pod siedzenia Lucyna usiadła nad nim i nogami zaklinowała ponownie pudło by kotka była bezpieczna.-Ten futrzak jest jak nasza ciotka Iza psioczy jak mało kto gdy tylko ma wyjść choć za granice miasteczka. - powiedział Michał patrząc z politowaniem na miauczący transporter. Kotka wydawała się być zrozpaczona, jej popiskiwania były tak rozpaczliwe że Linda miała aż łzy w oczach. Dziewczynka zaglądała do transportera patrząc w oczy przerażonej kotki.-Ciotka? - spytała Natalia poprawiając się podekscytowana w fotelu - Nie mówiliście że wasza mama miała siostrę.-Nie pamiętam cioci Izy dobrze, wiem że mama z nią się spotykała w cioci kawiarence. - powiedział Adrian marszcząc czoło, próbował sobie coś przypomnieć ale tylko się skrzywił i pokręcił głowa.-Ja ją pamiętam, to piękną kobieta o popielatych włosach jak nasza mama tylko bardziej podobna do rodziny dziadka niż do rodziny babci - opowiadał. Natalia uśmiechnęła się obserwując jak Michała wspomnienia o cioci sprawiały że uśmiechał się z nostalgią a jego postawa nie wzruszonego i olewczego twardziela odeszła, podobało jej się to - Ciocia była wysoka tak jak tata o łagodnym uśmiechu i to ona miała zielonkawe oczy takie jakby morskie tak jak.. - przerwał spoglądając w lusterku na Lindę która skupiona na grze zaciskała wargi stukając w ekran telefonu tak bardzo jakby chciała stłuc ekran samymi paznokciami - Tak jak ta mała różowa landrynka. - dokończył a Natalia zmarszczyła brwi.-Zawsze zastanawiałam się czy ktoś miał zielone oczy w mojej rodzinie bo Adrian mówił że w jego rodzinie nie pamięta by ktoś miał. - mruknęła.-Fajnie że to odkryliście - powiedziała starsza dziewczyna spod zmrużonych powiek - Informacja nie zbędna do życia - sarkazm aż zabolał. Natalia skrzywiła się ale rozumiała córkę która przewróciła oczami - I po co te wspomnienia, są zbędne - mruknęła wzruszając ramionami - Nie zamierzam się przywiązywać.Natalia posmutniała, powróciła ciężka atmosfera którą ledwo dało się znieść, dziewczyny kompletnie na to nie zwracały uwagi wlepiając oczy w telefony a Michał za kierownicą wyprostował się poprawiając ręce na kierownicy i westchnął ciężko skupiając się na drodze. On pamiętał ciocię medytująca nad jeziorem, lubiła gdy przychodził i chciał się uczyć sztuk walki, bardzo jej tym imponował. Babcie dla której obaj z Adrianem byli największym zawodem, gdy umierała pamiętał słowa które wypowiedziała do rodziców zanim umarła "Wyklęłam tych waszych nieudacznych synów, niech odjadą daleko i nie wracają!" babcia była pełna jadu, starsza córka Adriana otrzymała po niej swoje drugie imię, Nora. Druga córka miała drugie po swojej drugiej babci zwyczajnie Filipina. Lubił Filipinę, miała swoje zwariowane pomysły, była w czasach młodości dzieckiem kwiatów. Jeździła kamperem ze swoją grupką innych hipisów po całej Polsce . Nie była zła że nagle była w ciąży, ojca Natalia nigdy nie poznała, jej dziadkowie się nią zaopiekowali i jej mamą która starała się jak mogła by brak jednego rodzica nie zepsuła życia dziecku. Michał i Adrian nie mieli tyle szczęścia, ojciec odszedł od mamy a ona załamała się, bardzo odczuli brak męskiego wzorca, ciocia Iza była jedyną która rozumiała że Michałowi potrzebny był wzór który by mu pokazał jak być mężczyzną, była dla niego ojcem który pokazywał jak walczyć, jak zachowywać się w śród rówieśników, że w razie konieczności ma walczyć o swoje, nawet majsterkowania w starym maluchu to ciocia mu pokazywała co nie podobało się mamie. Adrian był tym którego można by określić maminsynkiem, mama polegała na Adrianie który pomagał jej w organizacji, płaceniu rachunków, pomagał utrzymać jako taki ład w domu, opiekował się bratem bliźniakiem gdy ten znowu pobił się w szkole. Adrian nie pamiętał cioci Izy. Miała zły wpływ, tak uważał, brak ojca sprawił ze to on chciał być tym który będzie dawał poczucie bezpieczeństwa, dbał o ład w domu i o rodzinę. Mama uważała że siostra stała się jej zbędna, ciocia chciała pomóc siostrze, z jakiegoś powodu mama obwiniała swoją siostrę za wszelkie złe rzeczy jakie ją spotkały. Mimo wszystko siostra była w pobliżu mieszkała u sąsiadek w kamienicy w środkowej klatce. -Adrian, wiem że rzadko to mówiłem ale... - przerwał na chwile i zerknął kątem oka ale szybko spojrzał z powrotem na drogę, Adrian się spiął - Dobrze się spisałeś po odejściu taty - Natalia spojrzała zlękniona na tył głowy męża. Wiedziała że obaj ciężko przeszli stratę ojca.-Może i rzadko to mówiłeś ale wiedziałem że i ty dbasz o nas dla tego poszedłeś do wojska. - powiedział Adrian spokojnie, nadal spięty. Michał uśmiechnął się pod nosem.-Tam poznałem Bartka - Adrian parsknął śmiechem - No co w tym śmiesznego! - oburzył się.-Nic ale gdy nam go przedstawiałeś twierdziłeś ze jest kucharzem. - zaśmiewał się Adrian a Michał zaskoczony zmarszczył brwi.-No bo Bartek był kucharzem w naszej jednostce. - wyjaśnił Michał zdumiony. Adrian skrzywił się, Natalia tylko westchnęła odwracając głowę w stronę córek, Linda kompletnie nie słuchała zagryzając wargi patrząc w skupieniu na telefon mrucząc coś pod nosem a Lucyna wręcz przysypiała z odchyloną głową na zagłówku - Twoja nie wiedza braciszku przeraża.Gdy zjechali z autostrady jechali wolniej, jechali przez małe miasteczka. Ludzie nie zwracali uwagi na przejeżdżającego citroena wielkości terenówki. Miasteczka praktycznie jedno przy drugim tabliczki z nazwą kolejnej miejscowości umiejscowione między dwoma domami. Lucyna i Linda wlepiały oczy w coraz bardziej górzyste tereny rozbudzając się z snu i skupiania się na grze która pochłonęła niczym wiry piaskowe na pustyni. Duże połacie pustych łąk gdzie czasem widziało się ludzi z niewielkim stadkiem owiec. Wjechali w wąską piaszczystą drogę w lesie. Powoli jechali z bijącym sercem modląc się by z naprzeciwka coś nie nadjechało. Gdy wyjechali z lasu zobaczyli w dole miasteczko. Niewielkie miasteczko na obrzeżach domki a w centrum wokół kościoła stały z czerwonej cegły kamienice w Angielskim stylu. -Tam mieszka babcia? - spytała Linda zachwycona.-Niestety nie, mała - mruknął Michał. Adrian nic nie mówił spoglądał na żonę w lusterku która również była zachwycona miasteczkiem w dolinie nad miasteczkiem była wielka skarpa otoczona siatką za kościołem szumiał wąski wodospad, woda uderzała w taflę wody rozchodzącą się kanalikami wokół kościoła w dół chodów i gromadziła się w niewielkim stawiku fontanny. Lucyna od razu wyciągnęła telefon robiąc zdjęcie. Chciała podzielić się tym widokiem z koleżankami ze szkoły i nagle się powstrzymała z smutkiem. Po chwili Samochód zaczął dziwnie szarpać, Michał zaskoczony zredukował na szybko biegi i zaciągnął hamulec a samochód zgasł.-Co się dzieje? - spytała Lucyna zestresowana. Szybko pochyliła się po kota ale pasy ją powstrzymały. Linda powoli się schyliła i podniosła transporter by siostra wzięła ukochaną kotkę i włożyła dłoń do transportera by pogłaskać zestresowane zjeżone zwierzę.-Przepraszam! - usłyszeli wołanie. Nagle wszyscy podskoczyli i wstrzymali powietrze. Młody chłopak na motorze. Adrian zamrugał oczami. Kojarzył tego chłopaka. Był młody miał blond włosy za ucho sterczące na wszystkie strony. Motor wyglądał jakby chłopak dopiero co nim wyjechał z salonu. Złota bestia z czarnym skórzanym siodełkiem. Michał odpiął pas i powoli wysiadł z auta unosząc dłoń by chłopak się odsunął. Linda i Lucyna patrzyły na chłopaka z otwartymi ustami. -Ja pierdole! - mruknęła Lucyna oniemiała.-Lucy ! - skarciła matka - jak się wyrażasz!-Ten chłopak to istne ciacho mamo, jest niesamowity! - Natalia westchnęła przymykając oczy. Spojrzała na chłopaka i szwagra obaj rozmawiali ze sobą spokojnie, chłopak wydawał się być swobodny sprawiał wrażenie otwartego i przyjacielskiego.-Ten chłopak ma już kogoś. - odezwała się Natalia niespodziewanie mrużąc w skupieniu oczy i kiwnęła sama do siebie głową z pewnością o swojej racji. Dziewczyny spojrzały na mamę zaskoczone.-Skąd to kochanie wiesz? - spytał Adrian obracając się zaskoczony do żony na fotelu. Lucyna skrzywiła się, mama miała rację ale postanowiła się nie poddawać, taki facet był spełnieniem jej marzeń, ideał o boskich oczach, złotych jakby w jego wnętrzu był ognisty gad o idealnej twarzy, sylwetce, nawet jeśli nosił się jak totalny menel w obłoconej białej koszulce i szortach niemal nie widocznych przez za długą koszulkę, nogi miał również ochlapane na ręku skórzany pasek zegarka. Nagle drzwi do samochodu z przodu się otworzyły.-Adrian siadaj za kierownicą! - zawołał Michał stukając w szybę, Adrian po kryjomu by córki nie zauważyły z wrogim spojrzeniem pokazał palec serdeczny. Lucyna uniosła brew nigdy nie widziała by ktoś tak się ucieszył z czegoś, Michał uśmiechał się coraz szerzej z satysfakcją co było niepokojące - Leon obiecał nas podholować ale reszta musi wysiąść i pomóc pchać. - Linda aż zaklaskała radośnie zachwycona, pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji. Lucyna spojrzała na siostrę z pobłażliwie "Tak nie wiele wiesz siostrzyczko" pomyślała a sama westchnęła ciężko. Leon przeszedł razem ze swoim motorem do przodu, otworzył siodełko i czegoś tam szukał.-Lucynko ty zajmij się Lindą, uważaj na Biankę, my z Michałem pomożemy. - powiedziała Natalia do córki uśmiechając się do niej. Linda miała plecak na plecach i lekko się z nim chwiała. -Hej mała daj łapkę bo się jeszcze wywalisz! - zawołała Lucyna do siostry a ta ochoczo trochę zaniepokojona zaglądając przez ramię na mamę i wujka podała starszej siostrze dłoń. Nie rozumiała czemu nie idą wszyscy razem.-Czy z Bianką wszystko dobrze? - spytała mała a Lucyna spojrzała na klatkę, przez dziurkowany dach widać było wielkie przerażone oczy kotki, trójkolorowe puchate futerko było zjeżone, ogon niczym szczota do czyszczenia butelek drgał, uderzał o ścianki plastikowej klatki. Kotka zaczęła niepokojąco buczeć wściekle, brzmiała jak warczący wściekły tygrys. -Jest bardzo przerażona, nie rozumie co się dzieje ale spokojnie gdy dojdziemy do domu babci to pewnie po kilku dniach dojdzie do siebie.- wyjaśniła uspakajająco Lucyna zaglądając znowu z niepokojem na pupilkę która patrzyła na opiekunkę ukazując kły w niemym "miau" i spojrzała na Leona który przywiązywał sznur do auta i swojego motoru. Dziewczyna i jej siostra podeszły bliżej - Czemu tak krótko przywiązujesz ? - spytała Lucyna. Chłopak rzucił jej zaskoczone, pytające spojrzenie - Przecież jak będziemy szli z górki samochód ci zmiażdży tył motoru. - wyjaśniła dziewczyna patrząc w ogniste oczy chłopaka. Serce waliło jej jak młot, chyba była zakochana w tym chłopaku. -Właśnie dla tego tak krótko by samochód nie pierdolnął z całej siły.-Ten pan brzydko powiedział! - pisnęła oskarżająco Linda a Lucyna spojrzała na siostrę przerażona. Zawsze się pilnowała przy siostrze i razem z mamą pilnowały by dziewczynka usłyszane przekleństwa nie powtarzała jak papuga.-Masz racje, dla tego nie wolno powtarzać wszystkiego co się usłyszy. - powiedział Leon kucając przed Lindą i potarmosił jej włosy - Mądra z ciebie dziewczynka, brzydko powiedziałem ale mam nadzieję ze nie będziesz powtarzać, to nie ładnie brzmi prawda? - spytał a Linda skwapliwie pokiwała głową. Uśmiechnął się i podniósł się spoglądając na zaskoczoną Lucynę.-Jesteś bardzo ładny! - powiedziała z mocą młodsza, Lucyna zdębiała otwierając szeroko oczy i spojrzała na siostrę przerażona a chłopak parsknął nerwowym śmiechem spoglądając z zaskoczeniem na dziewczynkę. -Linda ma racje, ale chyba miała na myśli przystojny - powiedziała po chwili Lucyna z nerwowym uśmiechem spoglądając z wściekłością na zaróżowioną ze wstydu Lindę która schowała się za starszą siostrą. -Miło mi to słyszeć ale wole takich komplementów słuchać od mojej dziewczyny. - wyjaśnił chłopak zakłopotany i podszedł do kierownicy, załączył silnik a motor zaryczał, odpalił ale po chwili wyłączył silnik - Zobaczymy czy dam radę sam popchać! -krzyknął do Natalii i Michała stojących za samochodem opierających się o bagażnik. Unieśli kciuki do góry. Chłopak podszedł do motoru i pchnął z łatwością. Natalia i Michał popchnęli samochód by pomóc Leonowi za którym ruszyły Lucyna trzymająca transporter, dźwigając miauczące zwierzę i Linda skacząca radośnie, ciesząca się z każdej chwili w nowym miejscu z nowości jakich doświadczyła tego dnia. -Leon ! - zagadnęła, chłopak tylko wydał z siebie krótkie "He?" skupiony na pchaniu motoru - Ty mówiłeś poważnie o tej dziewczynie?-Cholera jasne że tak!- potwierdził z mocą, widziała prawy profil chłopaka, miał łagodny uśmiech jakby wspomnienie o dziewczynie sprawiało mu radość - Ona mnie wyciąga z mroku - dodał wydając się być pogrążonym we wspomnieniach, Lucyna zamilkła widząc jak uśmiecha się rozmarzony do miłych wspomnień i szli dalej w ciszy, słyszała jedynie rozmowy wujka i mamy oraz podśpiewywanie Lindy ona i Leon milczeli. Jego dziewczyna wyciągnęła go z mroku, Lucyna pamiętała takie relacje ludzi, zawsze było to powodem dla którego wiele osób zawsze jej mówiło że ma zobowiązanie wobec kogoś bo wyciągnął ich z czegoś trudnego i nie mogą się z nią spotykać a wręcz nie chcą. Skrzywiła się bardzo, chciała by okazało się że ta jego dziewczyna to zaborcza dziewczyna która odebrała chłopakowi jego osobowość, charakter, pasję a on teraz nazywa to mrokiem z którego dziewczyna go uratowała a wręcz przeciwnie z Leonem było tak naprawdę wszystko w porządku, tylko jej nie pasowało wiele rzezy w nim. Nagle oślepiło ją jasne światło gdy wyszli z zacienionego gęstego lasu na puste pole wysokich gęstych traw i domów ogrodzonych dwumetrowymi płotami. Wilcze jezioro było niemal nad skarpą a jezioro nie było duże, jednak trzeba było do niego zejść w dolinę. Pływały na lazurowej niczym morze wodzie łódki i nawet nie wielkie statki szczególnie do wyspy na środku gdzie stał pałacyk wydający się z góry niewielkim klockiem jak w grze minecraft. Wioska była też nie duża, małe osiedle domków jednorodzinnych przy lesie a nad skarpą kamienica w stylu angielskim trzy piętrowa z trzema mieszkaniami. Jedna główna ulica i krótkie poboczne uliczki prowadzące do trzech dwu mieszkaniowych małych kamieniczek. -No wreszcie Leon! - zawołał wesoło damski głos i wszyscy zobaczyli uśmiechnięta dziewczynę siedzącą pod tablicą z napisem "Witamy w Wilczym Jeziorze, zawyj z nami w pełnie księżyca". Wyglądała na równolatkę Lucyny ale wydawała się być bardziej żywotna. Miodowe niemal o barwie bursztynu włosy związane w warkocz do ramion z pasemkami, blond od wiecznie palącego słońca. Miała na sobie koszulę w czerwono niebieską kratkę rozpięta luzem a pod nią koszulkę na ramiączkach granatową. Spodnie podarte do kolan i znoszone do kostek trampki czarne. Wyglądała tak swojsko, piegi na policzkach i nosie nie regularnie rozsiane po twarzy. Ale to co Lucynę zastanawiało najbardziej to oczy. Leon miał ogniste oczy dzikiego zwierzęcia, ruchy chłopaka wydawały się jakby tygrysa szykującego się na upolowanie ofiary. Ale ta dziewczyna wydawała się być przyjazna, swojska, przystępna jednak w jej dziwnie złotych jakby żywy płomień żył w jej oczach, czciła się jakaś bestia którą dziewczyna trzymała na wodzy. Leon całym sobą przypominał bestię. I to pociągało Lucynę ale to co zobaczyła w tamtej chwili zabolało. Leon patrzył na nową przybyłą jakby była najbardziej niezwykłą istotą na ziemi i nie istniała dla niego żadna inna osoba niż ona. -Arleto dzięki! - zamruczał do dziewczyny zalotnie a ta spojrzała na chłopaka rozbawiona i dała mu kuksańca w bok przejmując kierownicę z jednej strony.-Idziemy do konkretnego domu? - spytała dziewczyna zaskoczona patrząc podejrzliwie na Lucynę i jej rodzinę.-Idziemy do willi Nikitiuk płomyczku - odpowiedział Leon dziewczynie a ona spojrzała na Leona zaskoczona, jej oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek. Szli główną ulicą, po obu stronach widać było zadbane domy i wąskie piaszczyste uliczki prowadzące pod konkretny adres. Wydawało się że miasteczko wymarło, nie słychać było żadnego wołania, żadnej zabawy dzieci, nawet nikogo nie było na podwórkach. Jednak zdawało się być słychać odgłosy gdzieś z oddali, jakby w ciszy człowiek wyobrażał sobie głosy ludzi. -Wszyscy wymarli? - spytała nagle Lucyna rozglądając się z niepokojem, Linda też zaniepokojona podeszła przestraszona do siostry łapiąc za brzeg ubrania siostry łypiąc bacznie wokół siebie jakby zaraz coś miało na nich wyskoczyć strasznego.-Wszyscy są nad jeziorem, kawiarnia jest otwarta można się ochłodzić w ten upał - odpowiedziała dziewczyna która najwidoczniej to ukochana Leona. Lucyna nie odezwała się na ten temat, nie było to dla niej dobre wytłumaczenia. Skręcili w jedną z uliczek schodząc z betonu który w tamtym miejscu skręcał jeszcze w górę, nie było już domów jedynie trochę wyżej stał pałacyk wydający się być małą atrakcją tej miejscowości. Przy tej uliczce było kilka domów, gdy szli dalej widać było nad domami oszklony budynek wyglądający jak mini stadion a po drugiej stronie spadzisty dach pokoju na poddaszu gdzie był francuski balkon a pod spodem pochyły dach szerokiego budynku najprawdopodobniej bo zasłaniały go drzewa i wysoki płot. Wydawał się być budynek wysoki i najwidoczniej szli w jego kierunku. Między domami i kamienicami widać było falująca taflę wody w której odbijały się promienie słoneczne. Lucyna obserwowała jak woda błyszczy się w promieniach jak zahipnotyzowana. Widziała że na przeciw willi stała kamienica będącą jedną z trzech innych kamienic nad jeziorem. Wydawały się być identycznymi bliźniakami. -I wreszcie na miejscu - westchnęła zdyszana dziewczyna i spojrzała na Leona ze zmęczonym uśmiechem gdy stanęli pod budynkiem. Chłopak powoli tak by dziewczyna widziała jego ruchy wyciągnął do dziewczyny rękę by dotknąć ją po policzku co dla Lucyny było dziwne, jakby chłopak bał się tej dziewczyny, patrzyli sobie chwilę w oczy. -Ty młoda panno mieszkasz gdzieś w pobliżu? - spytała nagle Natalia nie pewnie podchodząc do pary przy motorze i córek - Wyglądacie jakbyście się znali. - Leon i dziewczyna uśmiechnęli się zakłopotani i spojrzeli na siebie.-Miło poznać - mruknęła dziewczyna kłaniając się w pas - Jestem Arleta Bielskowska i mieszkam w kamienicy tu - dziewczyna pokazała na budynek na przeciwko willi. Szeregowa kamienica z trzema mieszkaniami mającymi trzy piętra. Na przeciwko budynku pod każdą klatką schodową był niewielki ogródek który każda rodzina uprawiała inaczej.-Jestem Natalia Nikitiuk - przedstawiła się wyciągając dłoń do dziewczyny a Arleta pokiwała głową w niemy "Acha" ściskając dłoń kobiety - Mój mąż i jego brat są dość nie ufni co do mieszkańców choć Leon najwidoczniej im się spodobał - stwierdziła kobieta z uśmiechem puszczając oczko do Leona który skrzywił się zniesmaczony tym gestem od starszej od siebie kobiety ale Natalia tego nie zauważyła spoglądając na dwóch mężczyzn, starszy wyszedł z auta a drugi podszedł do drzwi i rozmawiali cicho. Lucyna skrzywiła się też, nie spodziewała się że mama będzie tak otwarcie rozmawiała z tubylcami Wilczego Jeziora jakby fakt że chłopak pomógł czyniło z niego przyjaciela rodziny. Arleta westchnęła ciężko i spojrzała na Leona który spojrzał na nią i poklepał ją po miodowej czuprynie. Wydawało się być między nimi coś co ciężko pojąć i równie ciężko rozerwać, czuła się nie na miejscu mażąc by ten chłopak zwrócił na nią uwagę, jakby popełniała w ten sposób nie pisaną zbrodnie przeciwko ludzkości. -Dobra to ja już pójdę. - rzucił chłopak a dziewczyna kiwnęła głową z ulgą przyjmując jego inicjatywę w opuszczeniu rodziny Nikitiuk.-Ja też pójdę. -Miło było poznać sąsiadko - rzuciła radośnie Natalia a Arleta pomachała kłaniając się ponownie w pół do nowych sąsiadów i ruszyła do środkowej klatki kamienicy.-Naprawdę ci dziękujemy chłopcze, jak możemy się odwdzięczyć. - powiedział Adrian podchodząc powoli z bratem i podał Leonowi dłoń na którą chłopak spojrzał niepewnie ale po chwili wahania podał również swoją dłoń patrząc w oczy Adrianowi.-Wystarczy że będzie pan pamiętał by nie wjeżdżać tu na górę samochodem, dziwne rzeczy dzieją się z silnikiem na tej wysokości. - wyjaśnił chłopak.-Dlatego do góry szedłeś pchając motor? - spytał Michał a Leon uniósł brwi do góry kiwając po woli ale nie pewnie głową - Ale jak on zapalił? -Silnik w moim motorze jest lekko podrasowany . - stwierdził chłopak krótko. Leon chciał już odejść. Odpiął linę od samochodu Michała, spakował wszystko pod siedzenie motoru, trzymał już kierownice gotowy powiedzieć że idzie i odejść z pod willi tak jak to zrobiła jego dziewczyna. Lucyna obserwowała jego wyraz twarzy już zmęczony uśmiechami jakby żałował że nie odszedł razem z Arletą. Była nie jako zawiedziona, nie spodziewała się miłości od pierwszego wejrzenia ale liczyła na swoje szczęście i chociaż szanse u tego chłopaka.-Wreszcie są!- z zamyślenia Lucyny wyrwał ją głos kobiety, pojawiła się przy płocie do willi starsza, niższa od Leona o głowę ale ładna kobieta z krótkimi popielatymi włosami tak jak Lindy kręcącymi się, jak pierścionki, miała na sobie leginsy i opiętą na szczupłym zaokrąglonym ciele czarną koszulkę - Właśnie skończyła obiad, tak się spodziewała że przyjadą akurat teraz! - Leon odetchnął jakby z ulgą. Lucyna skrzyżowała ręce na piersi z niesmakiem przyglądając się od stup do głów kobiecie, dla niej była to obca kobieta jedynie przypominająca odrobinę Lindę co wzbudzało w dziewczynie kolejny powód do braku zaufania. -Tato, to jest nasza babcia? - spytała Linda zachwycona, łapiąc ojca za rękę który patrzył na kobietę zmieszany i nie pewny jak się zachować, kobieta wydawała się być za młoda na bycie babcią i najwidoczniej Adrian nie rozpoznawał swojej mamy.-Nie Lindo, to nasza ciocia Iza. - wyjaśnił Michał którego mina wyrażała nie zrozumienie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro