1.Magia jest jak kubek gorącej, parującej, czarnej kawy.
Lipcowy, parny, sobotni poranek w kawiarni kubek magii. Przez okna wlewało się wschodzące ogniste słońce odbijające się w tafli wody falującej niemal tuż pod drzwiami lokalu. Za ladą siedziała starsza kobieta, właścicielka lokalu, przeglądając zeszyty i dokumenty, popijając kawę którą miała w litrowej filiżance pod ladą. Obok właścicielki po drugiej stronie lady siedziała wyglądająca na młodą kobietę osoba mająca srebrzystego warkocza sięgającego do pośladków, przed sobą miała również filiżankę litrową kawy a obok spodka na filiżankę leżał telefon po którym drobnymi palcami o długich umalowanych krwisto czerwonym lakierem paznokciach miziała po ekranie. W tle słychać było radio z którego grały letnie hity, młoda pracownica nuciła najnowszą piosenkę "Up" od piosenkarki o imieniu Inna, tańcząc razem z mopem między stolikami, włosy upięte w wysoki kok wymykały się z upięcia skręcając się w spirale od wilgoci i gorąca w powietrzu. Klientka przy ladzie uśmiechała się pod nosem unosząc kubek do ust umalowanych krwisto czerwoną szminką niepasującą do jej ciemnej karnacji, delikatnej mlecznej czekolady połyskującej w padającym wschodzącym słońcu niczym perłowa masa. Stukała w rytm muzyki klapkami z białej skóry na koturnie o rurkę barowego krzesełka na którym siedziała kiwając się w rytm muzyki. Właścicielka przeciągnęła się leniwie ziewając, sama będąc w stanie letniego rozleniwienia, przejechała dłonią po mokrym od potu czole i wróciła do papierkowej roboty podpierając ręką policzek by nie paść twarzą na papiery z senności panującej wokół. Srebrnowłosa kobieta gdy upiła kolejny łyk uniosła wzrok znad filiżanki, jej srebrzyste tak jak włosy oczy zamigotały fluorescencyjnymi zielono błękitnymi odblaskami. Kobieta czując dziwny przypływ energii spojrzała na filiżankę kawy cała się spinając, jakby się przeraziła i rozejrzała w koło, jakby miało się coś złego wydarzyć. Nagle znikąd zerwał się w zamkniętym pomieszczeniu wiatr zdmuchując dokumenty z lady. Pracownica wybiegła na główną sale z piętra które rozciągało się za barem, słysząc szelest i przerażony krzyk pracodawczyni, przerwała pracę obserwując z przerażeniem pracodawczynię która próbowała złapać dokumenty stając niemal na ladzie co wyglądało jakby siłą woli chciała przyciągnąć papiery do siebie a one powoli jak pióra zleciały na ziemie.-Pani Izabelo!- krzyknęła dziewczyna a właścicielka tylko wyciągnęła dłoń powstrzymując pracownice przed podejściem do siebie i pomocy schodząc z lady, cała zarumieniona ze wstydu, poprawiła zmierzwione wiatrem włosy które i tak wyglądały jakby czesał ją wiatr. Burza do ramion popielatych loków mokre od potu przy skórze karku. Srebrno włosa skrzywiła się z poczuciem winy i zeskoczyła szybko z barowego krzesła kucając do papierów leżących na ziemi. Krótkie dżinsowe spodenki do połowy uda opinały jej krągłości i odsłaniały gładkie połyskujące delikatnym perłowym blaskiem nogi. Izabela warknęła zirytowana wznosząc wzrok ku sufitowi, kręcąc głową i wyszła zza lady podchodząc do białowłosej by pozbierać pozostałe dokumenty przeklinając pod nosem.-Co do cholery Karmelia wyprawia? - sapnęła na głos sfrustrowana i zgarnęła z twarzy popielate loki przetkane srebrnymi kosmykami zerkając na Karmelię która uśmiechnęła się przepraszająco do Izabeli, a ta cała czerwona na twarzy odwróciła wzrok od krągłości Karmeli uwydatnionych przez obcisłą białą koszulkę na ramiączkach.-Za dużo magii w tym miejscu - mruknęła Karmelia speszona a właścicielka kawiarni westchnęła ciężko zrezygnowana i wzięła szybko, niemal wyrywając z rąk Karmeli papiery dokładając do reszty dokumentów. -Za dużo magii i za gorąco przede wszystkim - jęknęła wachlując się papierami. Wiedźma przyglądała się czerwonej ze złości twarzy właścicielki, z zaskoczeniem na jej zachowanie i wstała z kucek zmartwiona. Mimo że właścicielka była człowiekiem, nie nad naturalną istotą, miała już siwiznę, policzki już nie miały giętkości, jednak ubierała się w opięte koszulki z krótkim rękawem i leginsy które o dziwo wyglądały na niej elegancko a ona sama wydawała się dzięki temu młodsza i bardziej witalna. Na białej koszulce kobieta miała wielką filiżankę nad którą namalowana była para z gwiazdkami a pod kubkiem napis " Magia jest jak kubek gorącej, parującej, czarnej kawy". Czarne leginsy sięgały do kolan odsłaniając blade, smukłe łydki z ciemno różowymi, nie zdrowo wyglądającymi kropkami na skórze. Karmelia odwróciła wzrok od kobiety wzdychając smutno podchodząc z powrotem do lady i usiadła z powrotem przed swoją kawą, a właścicielka wróciła do rachunkowości przeglądając dokumenty by je poskładać do poprzedniego stanu, na co westchnęła ciężko a miała nadzieję szybko to skończyć. Wzięła kubek z pod lady i spojrzała na dno filiżanki, ponownie westchnęła ciężko -Pati!- zawołała kobieta pracownice, na co ta szybko pojawiła się w zasięgu wzroku Izabeli - Doleje jej kawy. - jęknęła błagalnie do pracownicy, na co dziewczyna skrzywiła się z politowaniem. Odstawiła mopa i wiadro pod ścianą przy chodach na piętro.-Pani Izabelo a mówiłam że mogę pomóc z tymi dokumentami to nie! -narzekała dziewczyna wchodząc za ladę. Karmelia parsknęła śmiechem, za co została spiorunowana wzrokiem właścicielki kawiarni. Pracownica powoli zabrała się za parzenie kawy i już po chwili zamiast muzyki można było usłyszeć młynek do kawy. Nagle w kawiarni rozległ się niczym dzwon, dzwonek przy drzwiach. Właścicielka uniosła wzrok z nad dokumentów zaskoczona, brwi niemal zniknęły pod grzywką którą starannie kobieta przykrywała czoło a loki jak sprężyny zafalowały na nagły ruch głowa. Karmelia powoli obróciła się na krześle krzywiąc się od wpadającego do pomieszczenia zapachu siarki, jakby ktoś wszedł ze spaloną zapałką a dymem okadzał pomieszczenie. Patrycja włączyła w ekspresie do kawy funkcje dużej zwykłej kawy i westchnęła ciężko spoglądając z nienawiścią na nowych klientów bo szykowało się na to że będzie miała więcej pracy niż tylko pościeranie podłóg. W progu lokalu stanął wysoki, przystojny, szczupły i trupio blady mężczyzna o kobiecych rysach twarzy, dużych pełnych ustach, białych zaczesanych do tyłu włosach na żel, co wyglądało jakby miał tłuste włosy, bo słońce ususzyło głowę mężczyzny tworząc na głowie twardą skorupę, nawet rzęsy miał białe co wyglądało nie naturalnie, jakby był umalowany ale podkreślały duże dziewczęce oczy w kształcie migdałów. -Dzień dobry!- zawołał z szerokim diabolicznym uśmiechem, niski, męski głos zawibrował w pomieszczeniu, każda z kobiet przy ladzie poczuła nieprzyjemny z niewiadomych przyczyn dreszcz. Głos mężczyzny był łagodny uwodzicielski, głos miłego uroczego młodzieńca śpiewającego serenady brzdąkając smętnie na gitarze. Obok niego stanęła ognisto rudowłosa dziewczyna która zamknęła za sobą drzwi spoglądając na mężczyznę jakby nie widział całego świata i zarzuciła na ramie długi do bioder warkocz, mokry jakby wyszła z domu zaraz po umyciu włosów, związany czarną gumką do włosów z czarną kokardką na której były białe kropki w środku której był mały znaczek, kompletnie nie widoczny plastik pomalowany czarną farbą a dziewczyna cały czas pilnowała by był na widoku jak godło na piersi. Dziewczyna miała delikatnie brzoskwiniowy odcień skóry, zarumienione policzki od upału, oczy niczym burzowe chmury wydawały się błyszczeć jakby zaraz miała przeciąć tą szarość błyskawica co podkreślały rzęsy zabarwione czarnym tuszem, delikatnie rozmazanym pod oczami gdzie skóra delikatnie błyszczała od potu. Podrapała się przy kąciku oka gdzie miała czarny pieprzyk który był widoczny z drugiego końca pomieszczenia co mogło być znakiem że ta "ozdoba" na ciele jest sztuczna i przejechała po grzywce ciętej na równo odgarniając włosy z czoła wypuszczając powietrze ze zmęczenia. -Witajcie Paimonie, Malino - wspomniana dziewczyna tylko wyciągnęła dłoń w górę i pomachała do właścicielki lokalu nawet na nią nie patrząc na co właścicielka kawiarni tylko się skrzywiła uśmiechając z politowaniem widząc jak dziewczyna wyciąga telefon i po chwili nie zwraca uwagi na resztę świata opierając się o swojego partnera. Paimon za to rozejrzał się skrzywiony po lokalu i położył dłoń na plecach dziewczyny popychając ją do przodu ,nawet nie zwracając uwagi na to że dziewczyna jest kompletnie nie obecna, zajęta przesuwaniem palcem po ekranie. Patrycja postawiła gotową kawę koło właścicielki i wróciła do ekspresu wzdychając i chwyciła za przód koszulki odklejając od siebie materiał i powachlowała koszulką jakby miało jej to pomóc.-Co tak pusto tu Izabelo? - spytał białowłosy sadzając Malinę na przeciwko Izabeli która spojrzała z uniesionymi brwiami to na mężczyznę to na Malinę. Dziewczyna krzywiła się wydymając usta z irytacją, stukając wściekle w ekran telefonu. Paimon westchnął zmęczony widząc dezaprobatę w spojrzeniu Izabeli - Malina pobrała na telefon grę i teraz gdy tylko ma okazję wyłącza się dla świata by w to grać - nagle wszyscy podskoczyli obracając się do Karmelii która parsknęła śmiechem w kawę. -No toście się dobrali, mała niuńka potrzebująca opiekuna i duży misiek opiekun - parsknęła śmiechem chichrając się pod nosem, czemu zawtórowały Patrycja i Izabela zakrywając usta dłonią spoglądając po sobie gdy Patrycja spieniała mleko na latte dla Paimona i Maliny. Paimon skrzywił się z niesmakiem piorunując kobiety wzrokiem ale nie chętnie musiał przyznać Karmeli rację i zerknął na pochłoniętą grą Malinę.-Nie nabijać się z dobrego diabełka - rozbawiona z szerokim uśmiechem Izabela machnęła ręką patrząc na wszystkie panie -A Paimon pytał o lokal - mruknęła a Paimon pokiwał głową z niesmakiem na przytyk właścicielki lokalu - No cóż - mruknęła machnąwszy lekceważąco ręka - Dziś koniec miesiąca a nie chcę by jej księgowa rozszarpała na strzępy więc poinformowała ludzi by nie przeszkadzali w uporządkowaniu dokumentów - Paimon uniósł brwi zaskoczony ale nic nie powiedział tylko splótł na ladzie ręce czekając na kawę. -Proszę to co zawsze - mruknęła Patrycja podając po chwili kawę która miała dwie wyraźnie odcięte warstwy i między pianką a kawą wytworzył się ciemny pasek jakby nie wymieszanej kawy ale to miało nie potrwać długo, gdy kawa miała taki wygląd bo Paimon podziękował kiwnięciem głowy i łapał za cukier trzcinowy który leżał na spodku. Izabela uśmiechnęła się wdzięczna do pracownicy która poklepała kobietę po ramieniu. Po chwili ponownie zadzwonił dzwonek przy drzwiach a Malina nawet nie drgnęła gdy w pomieszczeniu buchnęło gorącym powietrzem, jakby ktoś otworzył piekarnik zaraz po pieczeniu , tylko rozwiało jej włosy a do środka niczym tornado wpadła ognista istota, miała wielkie niemal niedźwiedzie ciało z długimi ogonami którymi wściekle machała na boki, nawet nie zatrzymując się dała susa idealnie wskakując na ladę, warcząc groźnie i skoczyła na drzwi rozbijając szkło które zastygło w powietrzu nie upadając na ziemię. Izabela tylko z wielkimi oczami i rozdziawionymi ustami rzuciła spojrzenie ze stłuczonych drzwi za którymi był portal ku otwartym drzwiom na zewnątrz kawiarni. Portal po chwili zafalował ukazując przestrzeń za drzwiami gdzie widać było gwieździstą pustkę i falistą rzekę.-Kurwa!- jęknął blond chłopak pochylając się do przodu, opierając ręce o ugięte kolana, dysząc jakby przebiegł całą drogę. Szara koszulka miała widoczne ciemne plamy potu a krótkie spodenki wyglądały jak piżama. Za nim ogon falował na boki, miał złoto białe łuski i fałdę grzbietową formująca na czubku ogona kitkę jak u lwa -Arleta ty głupi zwierzaku. - mruknął pod nosem padając na kolana w progu. Karmelia wstała spokojnie zatrzymując właścicielkę która już wstała by podejść do chłopaka wyraźnie przerażona.-Leon - mruknęła łagodnie kobieta choć w oczach widać było niepokój, podeszła spokojnie do chłopaka który zgięty w pół trzymał głowę w rękach i kucnęła przy nim - Co się stało?-Leon!- krzyk zza portalu brzmiał jak warczenie zwierzęcia i krzyk kobiety. Leon przymknął oczy krzywiąc się jakby cierpiał.-Właśnie nie wiem - mruknął opuszczając ręce i spojrzał w kierunku portalu - Arleta tak po prostu przyszła do mnie już w tej formię - stwierdził po chwili w portalu widać było kulkę ognia która drżała od płaczu - Wydawała się taka zagubiona ale zaogniło się jeszcze bardziej gdy Mirabella stwierdziła że gdyby miała na to wpływ nie pozwoliła by mi spotykać się z tak puszczalskim dziwadłem. - po słowach chłopaka jakby wszyscy wstrzymali oddech było tylko słychać stukanie palców Maliny w ekran telefonu i odgłosy z tego telefonu muzyki. Leon wstał i ruszył w stronę portalu na wpół przemieniony, jego elfie uszy były pokryte złotawym meszkiem, jakby futerkiem, a po chwili dłonie stały się wielkimi łapami jak u lwa z ostrymi pazurami a ciało chłopaka zmieniło się w wężowe wijące cielsko o złotych łuskach, na grzbiecie fałd grzbietowy z futrem falującym na wietrze. Głowa przypominała lisi pysk smukły ale z szerokimi nozdrzami i sumimi wąsami drgającymi nerwowo. Smok rozciągnął się z miejsca gdzie stał Leon. Wszyscy wydali westchnienie, Leon spojrzał po wszystkich mrużąc z żalem ogniste jaszczurze oczy z pionowymi źrenicami. Oparł się o blat lady i zamruczał dudniąco jakby z głębi studni i przeszedł przez portal ciągnąc za sobą cielsko, machając długim ogonem a po chwili zniknął. Portal zafalował jak wodna tafla.-No zrobiło się dziwnie - mruknęła Patrycja.-Co?- spytała nieprzytomnie Malina rozglądając się po sali zagubiona jakby ktoś wyrwał ją z głębokiego snu - Coś się stało? -Nic skarbie- mruknął znudzony Paimon pijąc kawę odstawił kubek uśmiechając się do zaskoczonej dziewczyny z czułością położył dłoń na głowie tarmosząc jej włosy - Graj sobie mała dalej - dziewczyna prychnęła jak kot i próbowała strzepnąć dłoń mężczyzny ale ten tylko się roześmiał wesoło i poklepał zirytowaną dziewczynę po głowie. Malina tylko fuknęła pod nosem i wróciła do gry na telefonie opierając łokieć o ladę a głowę o dłoń opartej ręki i popijała powoli kawę zapatrzona w ekran telefonu obserwując migające piksele. Paimon westchnął i zdjął dłoń z włosów dziewczyny. Twarz mężczyzny nagle stała się ciemna, oczy zabłyszczały jakby w przeźroczyste białe kulki, ktoś zaświecił białym światłem, palce mężczyzny wydłużyły się o ostre jak brzytwy pazury które sczerniały od paznokcia po połowe palca odejmując mężczyźnie od uroku. Karmelia skrzywiła się mrużąc oczy. -Hym... - mruknęła kobieta w zamyśleniu - Piekło wychodzi ci już bokiem ? - spytała złośliwie dźgając palcem mężczyznę ramię co go nie obeszło tylko wzruszył ramionami. Karmelia również z obojętnością wzruszyła ramieniem i wstała z krzesła - No dobra Izka trzeba to ogarnąć bo jeszcze ktoś to zobaczy...-Gdzie mój Leoś?!- Izabela skrzywiła się i westchnęła w myślach przeklinając swoją głupotę że nie wpadła na pomysł zamknięcia lokalu na klucz "Chociaż czy w tedy Alreta wpadając do lokalu nie rozwaliła by drzwi do lokalu?" stwierdziła z przerażeniem i spojrzała na szklane drzwi które na szczęście przeżyły furię ognistej Arlety .Kobieta zamknęła za sobą drzwi dzwoniąc dzwonkiem nad nimi. Wyglądała na spanikowaną, wielkie ze strachu piwne oczy były rozbiegane, blond włosy w nieładzie jakby dopiero wstała z łóżka, resztki po makijażu nadawały jej upiornego wyglądu, miała na sobie samą granatową koszulkę na ramiączkach i czarne szorty. Wyglądało to na zestaw piżamowy co potwierdziły puchate flamingowo różowe kapcie jak buty do kostek zakładane z gumową podeszwą. Różowy puch wydawał się być jak futro małego zwierzaczka. Karmelia wydęła wargi i odwróciła się z powrotem do zniszczonych drzwi ignorując nowo przybyłą kobietę - O Bogowie!- krzyknęła nowo przybyła kobieta nagle zauważając szkody jakie pozostawiła Arleta w ognistym szale. Izabela obserwowała znudzona jak szepty Karmeli układają rozbite szkło z powrotem w drzwi i spojrzała od niechcenia na kobietę. Patrycja stała oparta tyłem o ladę również patrząc na zjawisko z zachwytem. Paimon i Malina patrzyli w telefon, Malina z zachwytem tłumaczyła szeptem coś mężczyźnie pokazując na ekranie ruchome piksele które opanowały życie dziewczyny a ten ze zmarszczonymi brwiami z irytacji obserwował ruchy na ekranie jakby nie rozumiał rzeczy które tłumaczyła Malina.-Gdzie idzie nie mówi Leon? -spytała Izabela kobietę opierając się o stos dokumentów i zanim pytana kobieta odpowiedziała Izabela spojrzała na dokumenty pod sobą ze skwaszoną miną nie zauważając jak ta pokręciła głową - I jej kompletowanie dokumentacji dla księgowej poszło się paść.-Pani Izabelo ja to zrobię. - powiedziała Patrycja wyciągając ręce do kobiety. Nowo przybyła patrzyła tylko to na jedną to na druga i na parę przy stoliku nikt na nią nie zwracał uwagi. Karmelia z uśmiechem i westchnieniem ulgi otworzyła oczy spoglądając na witraż stojący przed nią i podeszła do drzwi zamykając je ostrożnie by dziwna kosmiczna przestrzeń z wodną serpentyną będącą ścieżką prowadzącą przez pustkę nie kusiła nikogo z obecnych by radośnie eksplorować to niezwykłe magiczne, aczkolwiek niebezpieczne miejsce. -Pati dziecko - Izabela przytuliła dziewczynę na co Patrycja zaśmiała się odwzajemniając uścisk - Z nieba jej spadła taka pracownica - Izabela zwróciła się do kobiety która wydawała się być jeszcze bardziej zirytowana zachowaniem Izabeli, podeszła nieufnie powoli do lady - Wybaczy to zamieszanie Mirabela - kobieta usiadła na miejscu karmeli która usiadła na ladzie obok Maliny i z zaciekawieniem przyglądała się jej potyczkom w grze - Leon i Arleta są w zamku, nie wiedziała o tym?-W zamku? - spytała oszołomiona - Z ta wywłoką?-Mirabelo! - zganił Paimon piorunując wzrokiem zaskoczoną kobietę - Ostatnio coraz częściej wpadają tu i znikają na całe dnie za bramą, nie myślisz że z jakiegoś powodu to robią?-Pani Akacka, to ja już pójdę - stwierdziła Patrycja zakłopotana obecnością potencjalnej klientki, Izabela kiwnęła z nerwowym uśmiechem do dziewczyny a ta wyszła na zaplecze. Malina wodziła wzrokiem za wychodząca dziewczyną z kocim zainteresowaniem.-Ta dziewczyna jest tu nowa? - Mirabela przyglądała się Izabeli która wzruszyła ramionami wznosząc wzrok ku sufitowi. -No tak - stwierdziła Karmelia z telefonem Maliny która z irytacją pacała palcami po ekranie telefonu, spanikowana próbując zabrać urządzenie z dłoni kobiety - Dla ciebie jest nowa chociaż pracuje już tu dwa lata a ty spędziłaś dwadzieścia lat w pierdlu - mimowolnie z gardła Mirabeli wydobył się groźny wilczy warkot w jej oczach wynurzyło się coś zwierzęcego co nie wątpliwie chciało wyjść ale kobieta mimo pałającej wściekłości powstrzymała niechętnie kilkoma głębokimi oddechami zwierze w głębi swojej duszy. -To było złośliwe! - jęknęła Izabela zdegustowana - Nie wypomina przeszłości, wilki bywają na tym punkcie bardzo wrażliwe. - Karmelia parsknęła śmiechem i z dezaprobatą pokręciła głową krzywiąc się z niesmakiem.-Dwadzieścia lat to jeszcze mało by odpokutować za wilka? - spytała Mirabela z rozżaleniem, wyrzutem.-Dusze które trafiają do piekła trafiają tam na wieczne potępienie i nie ma takiego prawa że po iluś wiekach lub latach dusza trafi do innego miejsca - mówiąc te słowa Paimon bawił się drewnianym patyczkiem gdy spojrzał na Mirabele zmroziło ją, widząc czerń jak atrament wpływającą do białych tęczówek - Czyściec jest więzieniem w którym dusze odpokutują swoje winy i podczas sądu ostatecznego te dusze maja szanse na niebo ale w piekle dusza pozostaje tam na wieki.-Jak dla mnie wieczne potępienie jest tylko dla dusz które czują poczucie winy nie tych którzy chcą się tam dostać. - stwierdziła nonszalancko Malina machając łyżeczką przy czym rozchlapując kawę i spienione mleko. Nagle drzwi na zaplecze się otworzyły na oścież i na lokal weszła Patrycja zaskoczona że nagle wszyscy zamilkli z głośnym wciągnięciem powietrza odwracając się w jej stronę.-Co to - rzuciła nie pewnie - Wielka zmowa?-Mówiliśmy o tobie - rzuciła bez ogródek Malina po czym Paimon zgromił dziewczynę wzrokiem i potarmosił jej włosy - Przestań!- pisnęła próbując strzepnąć rękę mężczyzny z głowy. Izabela przekrzywiła głowę obserwując jak diabeł dokucza Malinie.-Dawno tu nie było tak... - przerwała z zamyśleniem stukając w brodę i spojrzała na zakłopotaną Patrycje - Swojsko-Pani Izabelo - mruknęła dziewczyna zakłopotana, unikała spojrzenia w oczy Izabeli jakby chciała jak najszybciej opuścić kawiarnię - Wezmę dokumenty do domu i zaniosę do księgowej od razu.-Dziękuje - mruknęła ponownie kobieta poklepując dziewczynę po plecach gdy ta wychodził zza lady - Niech uważa na siebie - rzuciła za dziewczyną z niepokojem nie rozumiejąc co mogło się zadziać w głowie pracownicy. Paimon i Malina przerwali sprzeczkę gdy Patrycja podeszła do pary wchodząc między nich zabierając dokumenty które Izabela miała przejrzeć. Patrycja wzrokiem spojrzała po wszystkich spłoszona tuląc do piersi papiery.-No to - mruknęła wycofując się pod czujnym spojrzeniem wszystkich - Do poniedziałku - dygnęła lekko, odwróciła na pięcie i ruszyła do drzwi wyjściowych niemal biegiem. Dzwonienie dzwonka nad drzwiami i trzaśniecie gdy dziewczyna odbiegła jak bohaterka horroru z miejsca zdarzenia przed zagrożeniem.-Czy ja coś zrobiłem?-Sądzę że twoje ego jest wielkości Australii - stwierdziła Malina cynicznie. Paimon warknął spoglądając wilkiem na co dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.-W sumie to twoja wina smarkulo - zaatakowała wilczyca Malinę która tylko uniosła brwi i pokręciła głową z konsternacją - A kto powiedział cytuje "Mówimy o tobie"? - spytała wrogo.-A co nie mówiliśmy? - dziewczyna odbiła piłeczkę wzruszając ramionami nie rozumiejąc o co kobiecie chodzi.-Malinka kochana, ale nic o niej nie mówiono tylko skomentowano że to dla naszej wilczej mamy która była dwadzieścia lat nieobecna Pati jest nową pracownicą. - wyjaśniła spokojnie Izabela głaszcząc po głowie dziewczynę która zmarszczyła się i próbowała strzepnąć dłoń kobiety. Izabela tylko się zaśmiała i odsunęła dłoń z rudych włosów patrząc na dziewczynę z czułością. -Czyli młoda wszystko w porządku. - podsumował Paimon wypijając duszkiem kawę.-Smarkula jedna - warczała pod nosem Mirabela również wychodząc jak Patrycja z lokalu. Wszyscy obserwowali kobietę puki nie trzasnęły drzwi za nią a w tedy wszyscy spojrzeli po sobie.-Trochę jej szkoda Mirabelki - Paimon ułożył głowę na splecionych na ladzie rękach. Izabela wydmuchała powietrze z ust robiąc motorek jakby była zmęczona - Zachowuje się tak jakby zapomniała że Leo dorósł.-W takim razie oby szybko to zrozumiała - stwierdziła Karmelia - Nie wiem czy następnym razem będę tu gdy Arleta wpadnie w ognistym szale.-Ma jeszcze Paimona, Wiere i Malinke - stwierdziła Izabela na co wspomniana Malina zaskoczona spojrzała z przerażeniem na kobietę a ta posmutniała - Coś źle powiedziała - spytała.-Pani Izabelo Paimon - klepnęła mężczyznę w ramie a on spojrzał to na nią, to na jej dłoń na swoim ramieniu - może i by skleił szybę, może nawet za darmo ale ja i moja mama. - skrzywiła się z wyraźnym niesmakiem na samą myśl by to one miały ratować kubek magii.-Przecież zna magię demoniczną. - Malina parsknęła na stwierdzenie Izabeli a Paimon i Karmelia uśmiechnęli się pod nosem spoglądając na Izabelę z politowaniem.-Izula skarbie magia demoniczna to nie wszystko, trzeba mieć tę konkretną magię - Karmelia z uśmiechem w dłoni utworzyła płonący ognik niczym duża kropla wody. Złoto pomarańczowy ognik w dłoniach kobiety wydawał się być pięknym zjawiskiem gdyby włożyć płomyk do słoika i zamknąć mógł by uchodzić za ozdobę, naturalne światło ale to był żywy ogień mogący wręcz rozsadzić szkło i puścić z dymem cały lokal. -Magia to nie są tylko magiczne sztuczki z ziołami - stwierdził Paimon.-Może i tak - mruknęła zmęczona tą rozmową właścicielka kawiarni - Chciałaby tylko by nie zdarzały się takie sytuacje przy córkach jej siostrzeńca.Karmelia zamrugała w szoku kręcąc głową i spojrzała na Izabelę jakby spadła z choinki.-Twoi siostrzeńcy? - spytał Paimon powoli upewniając się że dobrze usłyszał.-Tak - potwierdziła Izabela patrząc na Paimona i Karmelię podejrzliwie - Adrian i Michał Nikitiuk.-Przecież pani Nora Nikitiuk twierdziła że nie ma dzieci a tym bardziej wnuków. - Malina odłożyła telefon i patrzyła pytającym wzrokiem na kobietę która wzruszyła ramionami z przepraszającym uśmiechem.- Siostra Nora i jej mąż odcięli się od synów - zaczęła Izabela opierając się o blat lady całym ciałem, podpierając się łokciami - Sergiusz praktycznie ich nie widział nawet nie wiedział że Nora była w ciąży a ona nie radziła sobie z macieżyństwem samotnie, Seriusz praktycznie nie wracał z zamku a ona gdy zobaczyła że jej synowie nie mają żadnej wrażliwości na magię odsunęła ich od siebie, powoli stopniowo aż się ich wyrzekła, wmówiła sobie i innym że nie miała synów.-To aż nie możliwe że ich od tak wyparła - stwierdził z przerażeniem Paimon zamyślony. Izabela uśmiechnęła się pod nosem wlepiając nostalgiczne spojrzenie w jeden punkt ponad głową Paimona który zmarszczył brwi zirytowany.-Tak, to aż nie możliwe, pomagała jednak Norze by chłopcy chociaż wiedzieli że ktoś nad nimi czuwa.-Nie wiedziałam że to twoi siostrzeńcy - zauważyła Karmelia dając sójkę w bok Izabeli która wydała stęknięcie i wymówiła bezgłośne "Au!" spoglądając na Karmelię z wyrzutem -Chłopcy długo nie wytrzymali w Wilczym jeziorze, szybko zaginęli.-Cholernie przykra sytuacja - stwierdziła Malina - Ale kim są ich córki? - spytała już mając w rękach telefon miziając po nim palcami.-Córki ma tylko jeden z chłopaków Adrian bo Michał już za dzieciaka mówił że woli chłopców - sprostowała Izabela z uśmiechem, wydawała się być szczęśliwa wspominając te chwile - Cieszyła się w tedy że się nie wstydził i opowiedział o tym.-Tia... - mruknęła Karmelia - A później musiałaś uczyć młodego sztuk wali i samoobrony bo go gnębili w szkole. -No tego go uczyła bo sam chciał znać sztuki walki i samoobrone bo chciał bronić siebie i brata, mimo że Adrian tego nie chciał był zły że Michał chciał się tego sam uczyć.-To ile ten gnojek miał lat że chciał znać sztuki walki? - Paimon wydawał sie być zaskoczony.-Zaczął od obserwowania jak ćwiczy - wyjaśniła Izabela powoli stukając się w brodę, próbując przypomnieć sobie - Gdy był w przedszkolu naśladował a dopiero gdy zaczął być na pierwszym roku szkoły zaczął ją naśladować.-Aż jestem zdumiona że chciał sam. - Karmelia pokręciła głową pełna podziwu i zszokowana -Jestem ciekawa córek Adriana, on wydawał się być wycofany i niechętny do rodziny tylko trzymał się blisko z Michałem ciągle go ganiąc za cokolwiek.-Nie bardzo się zmienił od tego czasu - stwierdziła smutno Iza przygryzając wargi co Karmelia obserwowała chwilę - Adrian do niej nie zadzwonił tylko jego żona i nawet nie dała jej dojść do słowa więc nie miałam szans na wyjaśnienie że Nora nie żyję więc jest przekonana na odwiedziny u babci i pozostawienie córek u babci która się nimi zajmie bo wyjeżdżają do pracy we Francji.-A to znaczy że wcześniej zostawiali je same na pastwę losu gdy pracowali czy byli w domu, czy mieli inną opiekunkę? - spytał Paimon zdezorientowany.-Matka tej żony Adriana była opiekunką dla dziewczyn - odpowiedziała Izabela zamyślona - Ale właśnie jakiś czas temu wydarzyła się tragedia ktoś zginął bo babcia nie dopilnowała wnuczek i zabrali babcie do domu opieki bo się straciła, była w takim szoku co się stało a dziewczyny w ośrodku pomocy społecznej zostały spisane i tak dowiedzieli się o rodzicach - wyjaśniła Iza i skrzywiła się zamyślona -Mimo że dziewczyny nie chciały współpracować znaleźli Adriana i tą jego Natalię.-Brzmi to jak coś dla wydziału kryminalnego - stwierdził Paimon stukając o blat lady - Mi się wydaje że ich obecność w wilczym jeziorze będzie ich najcięższym przeżyciem i jeśli Adrian tego nie wie albo stwierdził że okej żoneczko skoro uważasz to za stosowne to zawieziemy je tam bo absolutnie zapomniałem że mam matkę i ogólnie rodzinę...-Już sam fakt zostawienia dzieci i paniczne szukanie opieki nad nimi bo pracujemy jest takie trochę bezduszne -odezwała się Malina zniesmaczona czując całym ciałem dyskomfort bo to rodzinna osoba mimo że tego nie okazywała za rodziną stanęła by murem - Ja sobie nie wyobrażam by moja mama tak mnie porzuciła na pastwę losu u obcych ludzi których nie znam - dodała - Ogólnie fajnie, wyjaśniła nam pani tą sytuacje ale te dziewczyny to co lalki które od tak przywiozą bez żadnego ale?-Nawet nie pytała o nie bo nie dała ta cholerna Natalia się wypowiedzieć!- jęknęła sfrustrowana Izabela.-Acha - mruknęła zakłopotana dziewczyna. Atmosfera stała się przygnębiająca. Malina tylko stukała paznokciami po ekranie. -Chamsko się zachowali od tak zrzucają dzieci po latach nie odzywania się, nawet nie wiedziałaś o tym że Adrian ma żonę i jeszcze dzieci. - sfrustrowana Karmelia pokręciła tylko głową.-Łał! - mruknęła Malina, nagle wszyscy na nią spojrzeli a ona oderwała wzrok od telefonu i obróciła go do wszystkich Paimon lekko się odchylił by spojrzeć - Ten twój siostrzeniec to jakaś szycha we Francji - mruknęła do Izabeli - Mają tam jakiś apartament w Tuluzie i te dwie ich córki są wspomniane jako znajome na społecznościówkach a gdy się wpisze jedną z nich... - przerwała obracając telefon do siebie i stukając ponownie po ekranie - Tą starszą Lucynę Nikitiuk... - dziewczyna przerwała czekając na rezultat na ekranie - Spójrzcie - powiedziała z niesmakiem.-Masakra w wesołym miasteczku we Wrocławiu - przeczytała powoli Izabela a Paimon zabrał z rąk Maliny urządzenie i sam wzrokiem przeszedł po tekście marszcząc się w niezrozumieniu.-W wesołym miasteczku które zostało rozstawione przed stadionem Tarczyński Arena we Wrocławiu dnia dziewiętnastego czerwca dwutysięcznego dziewiętnastego roku podczas świętowania zakończenia roku szkolnego o godzinie około osiemnastej grupa ludzi zaczęła krzyczeć pokazując na młodą dziewczynę, szesnastoletnią Lucynę N która cała we krwi szukała pomocy i wołała ochronę parku. - czytał artykuł który stawiał coraz więcej pytań - Dziewczyna podobno wybiegła z domu strachów. Tam zwiedzający atrakcje znaleźli martwego pracownika a przy nim staruszkę w stanie silnej paniki oraz dziecko Lindę N. ,młodszą siostrę około ośmioletnią Lucyny N. Staruszka w stanie silnej paniki okazała się być babcią dziewczynek Filipiną D. która była prawnym opiekunem dzieci pod nieobecność pracujących za granicą rodziców... - Paimon przerwał spoglądając na Izabelę skupioną na słowach demona - To tak jak opowiadałaś, rodzice nie obecni a dzieci pod opieką starej babci.-A coś więcej tam nie pisze? - spytała zainteresowana Malina której oczy aż świeciły z ekscytacji jakby sama chciała być świadkiem takiej masakry ta ciekawość zawsze budziła niepokój. -Piszą jedynie o tym że dziewczyny zostały zabrane przez pogotowie razem z babcią z eskortą policji - wymamrotał przyglądając się artykułowi - I prawdopodobnie została wezwana opieka społeczna która przejęła opiekę nad nimi i podjęła decyzje co dalej. - dokończył trochę zawiedziony, co podzielała Malina wzruszając ramionami i wzdychając ciężko ze skwaszoną miną.-No to możliwe że będziesz miała Izuniu tu ciekawie. - Karmelia poklepała kobietę po ramieniu a ta spojrzała na przyjaciółkę błagalnie a ta uśmiechnęła się - Jasne że ci pomogę. - mruknęła obejmując załamaną właścicielkę kawiarni.-Wszyscy tu są gotowi pomóc nawet ta zazdrosna o synusia wilczyca . - stwierdził Paimon oddając telefon Malinie która od razu zaczęła stukać po ekranie.-Ma taką nadzieję - Izabela uśmiechnęła się smutno - A co do Mirabeli ciekawa jest co się wydarzyło między Arletą i nią że się tak... - Malina jęknęła z wyrzutem spoglądając na Izabele.-Tylko nie ta historia!- warknęła zła.-Z tym się zgodzę to jest nie przyjemna historia, słuchanie tego sprawia ból - przyznał Paimon.-Chodzi o to że Arleta była w domu dziecka i to Leon ukochany synek Mirabeli ją z stamtąd wydostał przy czym cały dom dziecka spłynął krwią ludzi co...-Dobra tą historię znam, to co się stało Arlecie było obrzydliwe. - przerwała Malinie Karmelia-Tak Karmelio - stwierdziła z politowaniem Malina - Ale właśnie o to się rozchodzi Mirabeli, że zaryzykował dla jakieś według Mirabeli wywłoki -sprecyzowała - Gdyby nie to że sąd bogów uznał to co zrobił Leon i co się stało Arlecie za sytuacje specjalną to by Leon siedział w areszcie tak jak wilczyca i to ją tak ubodło.-No tak, gdyby przez Arletę Leon wylądował w więzieniu Mirabela poszła by siedzieć za rozszarpanie dziewczyny na strzępy. - stwierdziła Izabela z przekąsem - Wiera wiedziała jednak że nic się takiego nie wydarzy bo dziewczynę spotkało tam piekło i można by uznać to za okoliczności łagodzące, po za tym nawet jakby była sprawa sądowa najlepsi adwokaci Wiery pochodzą z piekła.-Ale nas się nie wpuszcza na salony boskie. - wtrącił Paimon z urazą.-Są wyjątki przecież Paimonie. - zauważyła Karmelia zaskoczona że ten tak mało wie na temat własnych praw.-No cóż na szczęście wszystko dobrze się skończyło i dzieci stamtąd są pod opieką innych ludzi, którzy miejmy nadzieje ich nie krzywdzą - podsumowała Karmelia klaszcząc w dłonie - A Arleta i Estera bo o tej małej pół elfce podobnej do Leona to wszyscy zapominamy są u Wiery i jest happy ending. -No właśnie a co do niej to zaraz przyjdzie, ma nadzieje na drugą zmianę razem z Larysą. - przypomniała Izabela.-Szybko się wampirzyca pocieszyła po Mariannie - skwitowała Karmelia - Znałam te dwie gdy byłyśmy z Marianną jeszcze dziećmi - wspomniała patrząc gdzieś w przestrzeń zamglonym spojrzeniem - Larysa to stara wampirzyca, nie wiem tylko co się wydarzyło ale Marianna znienawidziła Larysę a ta po tym wyznaniu ugryzła ją.-Marianna dalej jest przecież wiedźmą chyba nie stała się wampirem? - spytała Malina zdumiona.-Ma cechy wampira ale energetycznego - sprostowała Karmelia i machnęła ręką zirytowana wzdychając ciężko - Marianna nie nawidziła mięsa a na widok krwi mdlała co też przerodziło się w taki efekt gdy otrzymała wampirze cechy, cierpiała straszne katusze podczas przemiany a teraz jest więźniem we własnym zamczysku.Nagle zadzwonił dzwonek nad drzwiami ponownie i weszła wysoka blondynka ściągając czarny kaptur, warcząc na słońce jakby zrobiło się jej coś złego, za nią weszła niższa dziewczyna, blada z czarnymi włosami spiętymi w wysoki kucyk odsłaniając elfie uszy w których szereg kolczyków błyszczały w blasku słońca. Blondynka miała jasne włosy kręcące się w delikatne spirale, jedyny element który był dziwny w jej wyglądzie to bursztynowe oczy, podkreślone ciemnym czarnym makijażem. -Wreszcie jesteście! - zawołała Izabela z uśmiechem. Blondynka również się uśmiechnęła szeroko ukazując nachodzące na dolną wargę dwa ostre kły. Bluza przykrywała białą koszulkę i miała na sobie długie do kostek leginsy czarne i wysokie trampki wyglądające na bardzo znoszone.-Arystokratka wygląda jak plebs - zarechotał Paimon na co wampirzyca prychnęła pod nosem. -Paimon niech się tu nie wymądrza - warknęła Izabela na demona - Larysa słońce dziś nie obsługujecie gości tylko przypilnujcie przejścia do zamku, Leon i Arleta tam są. - poinformowała Izabela-Okey szefowo. - powiedziała blondynka przyglądając się jak kobieta wychodzi zza lady razem z Karmelią. Brunetka stała za wampirzycą cicho, wydawała się przygaszona.-Estera a tak właściwie ty wiesz co się stało Arlecie że dostała szału? - spytała nagle Malina.-To ty i Paimon zostajecie? - spytała w zamian za Esterę Larysa.-Och!- Malina zachichotała - Oczywiście że nie my też wychodzimy i zostawiamy was same - wyjaśniła dziewczyna - Estero i co ? - spytała a ta skuliła się za blondynką, piaskowe oczy dziwnie przez chwile nie zauważalnie poruszyły się tworząc wir.-Leon przyszedł do Andreskich po Arletę i nagle wpadła w wilczej postaci Mira - tłumaczyła Larysa, Estera stała za kobietą smutna jakby czuła się winna- I zaczęła krzyczeć na Arlete że jest ... - przerwała zakłopotana obracając się do Estery, głaszcząc ją po włosach czule - Tu nie cenzuralne słowo - mruknęła - A Leon zaczął ją bronić, Estera jednak wpadła w piaskowy szał, niemal nie pochłonęła wszystkich burza piaskowa w domu, Wiera do teraz sprząta, trochę jej pomogłyśmy ale jeszcze do tego wszystkiego Arleta wpadła za to w ognisty szał i część piasku stała się szkłem.-O cholera!- jęknęła Izabela podchodząc do Larysy i Estery i spojrzała na Esterę, ze smutkiem chwyciła dziewczynę za rękę przyciągając do siebie i przytuliła Larysa z ciepłym uśmiechem, pogłaskała dziewczynę po plecach. -Mimo że i Leon i Arleta wielokrotnie udowodnili że nie są tymi za których ich się uważa, znajdą się ludzie którzy ich osądzą po swojemu. - podsumował ze smutkiem Paimon wstając z barowego krzesła, spojrzał na Malinę która wstała razem z nim chwytając go za rękę i wyszli razem z kawiarni machając na pożegnanie do reszty. -A w sumie to co tu się działo ? - spytała Estera chcąc zmienić temat od swojej siostry.-To co zawsze, kompletnie nieprzewidywalne sytuacje, mnóstwo plotek, rozmyślań - zaczęła wyliczać Karmelia.-I wspomnienia, mały wypadek z udziałem Arlety i Leona - Larysa i Estera spojrzały po sobie przerażone.-Czyli tu przybiegła Arleta? - spytała przerażona Estera łapiąc się za głowę.-Tak, ale jak widzi wszystko jest dobrze - mruknęła Izabela poklepując Esterę po ramieniu - Uważać na siebie dziewczyny. - powiedziała i razem z Karmelią pod rękę tak jak Paimon z Maliną wyszły z kawiarni.-No świetnie ominęły mnie dramy i niezłe pewnie widowisko. - mruknęła rozczarowana Larysa siadając na barowym stołku a Estera tylko zganiła blondynkę wzrokiem, westchnęła kręcąc głową.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro