ROZDZIAŁ XX - WIR NIEBEZPIECZEŃSTWA
Spoglądając z jednoczesną nadzieją i żalem na mapę od Damiana, jednocześnie zmierzając do królestwa powietrza, położonej w chłodnych górach Vairiny, Kamila odczuwała żal z powodu decyzji o zostawieniu Damiana we Flaro, aby oszczędzić mu ryzyka śmierci, jakie na niego sprowadziła, wprawdzie niechcący, ale jednak dwa razy, jednocześnie czując chłód dobiegający z vairiańskich gór. Dziewczyna czuła ból w sercu i wyrzuty do samej siebie, jak mogła zostawić swojego towarzysza samego, podczas gdy on towarzyszył jej praktycznie przez cały czas dotychczasowej podróży, jednak wiedziała, że narażanie go na śmierć przy każdej drodze do królestw Spiritii, w dodatku z obawą, że bez niej może zginąć, a ona sama nie zdoła go uratować, nie jest dobrym rozwiązaniem i Damian na pewno poradzi sobie we Flaro, bez niej. Kamila czuła w głębi serca, że Damianowi nie do końca przypadł do gustu pomysł zostawienia go w zamkniętym królestwie, ale wiedziała, że gdy tylko wróci z samodzielnej podróży i bramy wszystkich królestw się otworzą, ponownie spotka się z Damianem. Na razie jednak, musiała pobyć sama, w dodatku na piechotę, gdyż konie jej i Damiana spłoszyły się w drodze do Flaro.
"No pięknie, jak mam radzić sobie z tym wszystkim sama?" - powiedziała w myślach do samej siebie Kamila, zdmuchując z twarzy opadające na jej twarz pod wpływem silnego wiatru kosmyki włosów. Pluła sobie w brodę, że nie zabrała swojego towarzysza ze sobą i z każdą sekundą jej samodzielnej podróży, coraz bardziej tęskniła za lojalnym i opiekuńczym rycerzem, który przysiągł jej chronić, a ona tak go potraktowała, mimo faktu, że rzeczywiście, z drugiej strony, Damian powinien zostać bezpieczny, a ona sama wolała zginąć, w najgorszym wypadku, niż zostawiać chłopaka na pastwę losu, nie zdążając go uratować. Kamila szła więc przez góry, okryta kocem od królowej Diany, próbując walczyć z nadchodzącym chłodem.
- Błagam... niech to... się skończy - mówiła, próbując złapać oddech w zimnie, lecz chłód otaczający ją był silniejszy od niej samej. Nie była przyzwyczajona do takich warunków, a świadomość, że nie ma obok niej Damiana, który przeprowadziłby ją nawet przez najsurowszą burzę śnieżną, przyprawiała ją o jednoczesny smutek i strach. Poniekąd żałowała tego, że opuściła go, jednak z drugiej strony, na pewno sobie radził, prrzynajmniej taką miała nadzieję. Właśnie wtedy, gdy rozmyślała o dalszym przejściu przez surową burzę, która przysłaniała jej oczy śniegiem i ostrymi podmuchami wiatru, usłyszała dochodzący zza jej pleców świst, którego od razu przeraziła się, wiedząc, że jest to kolejny z żywiołów.
- O nie... - tyle tylko zdążyła powiedzieć dziewczyna, zanim poczuła, że wir wiatru, ogromny i nieprzystępny, zabiera ją do środka, obracając nią z chłodem i ogromną siłą. Kamila próbowała użyć swojego ciała, aby wyjść z potężnego wiru, jednak on zdawał się tylko narastać, za każdym razem, gdy próbowała się przez niego przebić.
"Błagam, co mam zrobić?" - zapytała samą siebie, czując, jak jej serce bije szybciej niż wcześniej, a ona sama znajduje się w centrum wiru, który za nic w świecie nie chciał jej przepuścić. Próbowała myśleć, co ma zrobić, jednak żaden ze sposobów nie przychodził jej do głowy.
"Myśl, myśl..." - mówiła do siebie, całkowicie zrezygnowana, jednak w tej chwili, przyszła jej do głowy myśl, że być może, to jej największa słabość pomoże jej wydostać się z wiru. Skupiła w sobie więc wszystkie emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne, a następnie wypuściła je z siebie, powodując światło, które wydostało się aż na zewnątrz wiru, pokonując go. Po wydostaniu się z niebezpieczeństwa, dziewczyna leżała na ziemi, półprzytomna i próbująca odzyskać świadomość, podczas gdy ku jej słabemu wzrokowi, wir powietrza odleciał w dal, zmieniając się w fioletowegp, ogromnego ptaka ze srebrnym dziobem, który skinął do niej głową, a następnie odleciał. Dziewczyna uświadomiła sobie, że właśnie pokonała kolejnego ze strażników królestw, z czego była ogromnie dumna, nawet bez pomocy Damiana, której nieco potrzebowała, gdy nagle, przed sobą, zobaczyła mężczyznę w średnim wieku, ubranego w fioletowo-srebrną szatę, z fiołkowymi oczami i półdługimi rudymi włosami, spiętymi w kok utrzymany przez srebrną spinkę, oraz z delikatnym zarostem koloru włosów. Nieznajomy patrzył na nią z konsternacją i właśnie wtedy, Kamila uświadomiła sobie, że jest to sam król powietrza, a przynajmniej tak jej się zdawało.
- Wasza Wysokość? - zapytała półprzytomna Kamila, podnosząc się delikatnie z ziemi. Na chwiejnych nogach, ukłoniła się mężczyźnie, który zdawał się być dokładnie kimś, kogo Kamila w tej chwili potrzebowała, szczególnie, gdy pomógł jej wstać, jakby rozpoznając w niej wybawicielkę Vairiny i innych królestw.
- Księżniczko Kamilo, to ty? - zapytał mężczyzna, nieco speszony, podobnie jak sama dziewczyna.
- To ja... a ty... jesteś królem Vairiny, albo tylko tak mi się zdaje? - odrzekła Kamila, otrzepując swoje nogi ze śniegu, na którym leżała przez dobre parę minut.
- Zgadza się... jestem król Kiano z Vairiny... tak jak myślałem, jesteś tą, która wybawi nasze królestwo, oraz, jak się okazuje, pozostałe z nich - w tym momencie, na słowa władcy, Kamila poczuła, że jest w ciężkim szoku. Kolejny z władców pięciu królestw zdawał się nie tylko rozumieć przepowiednię, ale też w pełni rozpoznawać ją jako zaginioną księżniczkę, w dodatku nie wydawał się też zszokowany jej obecnością.
- Zaraz, jak Wasza Wysokość mnie rozpoznała? Przecież wszystkie królestwa są pod wpływem klątwy... prawie wszystkie - odrzekła dziewczyna, patrząc z jednoczesnym zaciekawieniem, jak i szokiem na władcę powietrza.
- No cóż, Vairiny nie dosięgła tak wielka klątwa, jak reszty królestw, bowiem jesteśmy z natury królestwem pokojowym, reagujemy przemocą tylko wtedy, gdy jest to konieczne, więc i tak nie dosięgła nas nienawiść... przynajmniej tak mi się zdaje, bowiem powód, dlaczego owa klątwa Ciemnej Armii nas nie dosięgła, w gruncie rzeczy pozostaje nieznany... poza tym, pokonałaś próbę naszego strażnika, powietrznego ptaka, a to mogła zrobić tylko księżniczka Centrum - powiedział elegancko, a jednocześnie z pewną niepewnością i zakłopotaniem władca - Ale całe szczęście, że mamy tutaj ciebie, księżniczko...
- Dziękuję... naprawdę nie wiem jak to zrobiłam... - powiedziała Kamila, patrząc z daleka, jak przed jej oczami stoją otwarte Vairiny, z powodu jej kolejnego zwycięskiego starcia ze strażnikiem królestwa.
- Znakomita robota, księżniczko... nikt nie poradziłby sobie lepiej, niż ty - odpowiedział Kiano i wtedy Kamila poczuła, że musi sprostować sposób, w jaki ludzie i władcy się do niej zwracają, gdyż nazywanie ją księżniczką było istną udręką, a jednak mimo wszystko, pewnym zaszczytem.
- I niech Wasza Wysokość mówi mi po imieniu, proszę - odpowiedziała zakłopotana Kamila, a król Kiano zaśmiał się pod nosem.
- Skoro prosisz, Kamilo - odpowiedział, a na jego twarzy, po chwili, pojawiła się wyraźna konsternacja - A gdzie jest twój rycerz? Według przepowiedni miałaś przyjechać tu razem z nim...
- No cóż... nie dogadaliśmy się, a raczej to ja się z nim nie dogadałam - odpowiedziała speszona Kamila, czując żal za własne decyzje, a król odpowiedział jej uśmiechem, jakby nie miało to dla niego specjalnego znaczenia.
- Przynajmniej ty tu jesteś - odpowiedział władca, patrząc na nią z ulgą, a jednocześnie wciąż współczując jej w sytuacji, którą sama wybrała - Powinnaś się pokazać mojej żonie i królestwu... czekają już na ciebie w sali tronowej, przynajmniej sama królowa... ogromnie czeka, aby cię zobaczyć.
- Na pewno wierzycie we mnie tak mocno, aby tak po prostu zapraszać mnie do swojego zamku? - zapytała dziewczyna, a król powietrza pokręcił tylko głową, jednocześnie śmiejąc się pod nosem.
- Wieży. Ja i moja żona mieszkamy w wieży, nie typowym pałacu, zgodnie z naszą kulturą i tradycją... a co do twojego tytułu, to mówi sam za siebie... każdy z nas na ciebie czekał, od prawie dziewiętnastu lat... jeszcze tylko rok został do rozpoczęcia wojny, więc może, dzięki twojej obecności, inne królestwa zrezygnują z konfliktu - odpowiedział władca, kierując Kamilę w kierunku królewskiej wieży, położonej niedaleko miejsca, gdzie w ciągu kilku sekund potężny wir przeniósł dziewczynę, mimo, że musiałaby sama podróżować aż półtora tygodnia, wedle słów Damiana.
- Skoro Wasza Wysokość nalega... - odpowiedziała dziewczyna, a następnie razem z królem powietrza, skierowała się do położonej niedaleko siedziby władcy i jego żony, mając nadzieję, że znajdzie kolejne odpowiedzi na dręczące ją pytania...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro