Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ XVIII - WYCZEKIWANE POJEDNANIE

Gdy Kamila i Damian znaleźli się na królewskim placu zamku w Centrum, zobaczyli, jak wszyscy władcy, których poznali w trakcie swojej podróży, ich mężowie, synowie, siostry i ojcowie, którzy zostali, jak Kamila podejrzewała, uratowani z zaklętych przedmiotów i zjawisk dzięki jej aktowi dobroci, który połączył wszystkie dary i dał Spiritii wolność, witali się ze sobą, witali się serdecznie, przytulając się w swoich ramionach i śmiejąc się głośno, gdy w tej chwili, Damian dał znak Kamili, aby podejść bliżej wszystkich władców i samych rodziców dziewczyny, jakże podobnej do samej Kamili, czarnowłosej i niebieskookiej królowej Mariny, oraz kasztanowłosego króla Alexandra, którzy, po chwili, odwrócili się w kierunku Damiana i samej dziewczyny, która poczuła, jak jej serce bije coraz mocniej. Był to moment, do którego dążyła tyle dni, dla którego przeżyła tyle cierpienia i radości, dla którego stała się o wiele pewniejsza siebie. To był moment wart czekania, na który, jak sama czuła, mimo niepewności była gotowa.

- Mamo? Tato? - zapytała niepewnie Kamila, gdy Damian dał jej znak, aby podeszła bliżej władców i swoich rodziców. Właśnie w tej chwili, wszyscy z nich pokłonili się księżniczce, a jej właśni rodzice, zaniemówili z wrażenia, przez chwilę milcząc - To ja, Kamila... wasza córka i... wydaje mi się, że naprawdę długo na mnie czekaliście...

Na dziedzińcu rozległy się szepty, a po chwili, zszokowana królowa Marina, podobnie jak jej mąż, dotknęli policzka Kamili, jakby badali, czy na pewno jest ona ich ukochaną córką, na którą czekali tyle lat. Kamila odwróciła się w stronę Damiana, który skinął głową, na znak tego, że rodzice, jak widać, najprawdopodobniej ją rozpoznali i właśnie w tej chwili, po chwili ciszy, pierwsza odezwała się królowa Marina.

- KAMILO! - krzyknęła, a następnie, płacząc ze szczęścia, podobnie jak jej córka i mąż, uścisnęła ich obu, na znak pojednania królewskiej rodziny - Tak bardzo za tobą tęskniliśmy, przez te wszystkie lata... przepowiednia miała rację, odnalazłaś się w najlepszym momencie....

- Witaj w domu, córeczko - odpowiedział ojciec dziewczyny, także trwając w rodzinnych objęciach - Nawet nie wiesz, jak my sami i reszta królestw oczekiwaliśmy twojego powrotu... myśleliśmy, że przepowiednia o tobie nigdy się nie spełni, a ty, uratowałaś nas wszystkich...

- Spiritia nie mogłaby mieć lepszej wybawicielki, niż ty, ani my lepszej córki.. jesteśmy z ciebie tak dumni - odpowiedziała królowa, a po policzkach Kamili polały się łzy, gdyż czuła, że cała jej misja uratowania tych, których pokochała podczas pięciu dni podróży, została zakończona. Była w domu, ze swoimi biologicznymi rodzicami i uratowała wszystkie pięć królestw. Była bohaterką, której wszyscy potrzebowali oraz córką, za którą jej rodzice tęsknili tyle lat, a ona sama odnalazła się w najlepszym momencie. W tym momencie jednak, do jej głowy przyszło pytanie, które miała w swoim sercu i umyśle już od paru dobrych dni, a które nie dawało jej spokoju.

- Ale... dlaczego tak właściwie oddaliście mnie do Nowego Jorku? - zapytała dziewczyna, nieco skonfundowana, jednak po chwili uświadomiła sobie, że powodem jej oddania był atak Ciemnej Armii sprzed wielu lat - To przez atak Frosta, tak?

- Niestety... - odpowiedziała królowa, głaszcząc czule policzek Kamili - Jedyne, co mogliśmy zrobić, nie zostawiając cię na pastwę klątwy, która dosięgnęła nas samych, to przekazać ci nieco spiritiańskiej magii, dzięki której światło, które miało pojawić się na twoich włosach i wokół ciebie w dniu, gdy będziesz gotowa wrócić do domu... musiałaś czekać wiele lat na rozwiązanie tego, kim jesteś, ale wreszcie jesteś w domu, tam, gdzie zawsze powinnaś być... przepraszam, że nie mogło nas być z tobą, gdy dorastałaś...

- Spokojnie... mamo - odpowiedziała Kamila, czując komfort nazywania królowej w ten sposób, jakby robiła to od zawsze - Chcieliście mnie chronić, ale wiem, że daliście mi tę moc, abym podświadomie zawsze pamiętała, skąd pochodzę... dzięki mojemu rycerzowi, Damianowi, który doprowadził mnie tutaj, oraz władcom całej Spiritii już wiem, gdzie należę i jaką mam misję w życiu... to jemu należy się spełnienie jego marzenia, tak jak spełniło się moje... czy możecie mianować go na rycerza Spiritii, w podziękowaniu za przyprowadzenie mnie do domu?

Damian obserwował tę scenę z daleka, wyraźnie ciesząc się ze szczęścia przyjaciółki i właśnie w tej chwili, gdy królewska rodzina popatrzyła na niego z wdzięcznością i dumą, wszyscy zatriumfowali.

- Damianie Sorino... przywiozłeś do domu naszą córkę i pozwoliłeś jej nas uratować... jesteś rycerzem czystego serca, zasługujesz na swój tytuł - rzekła królowa Marina, trzymając Kamilę blisko siebie, na co Damian się zarumienił.

- Bez przesady, ja... - odpowiedział beztrosko, jednak Kamila posłała mu ostrzegawczy uśmiech.

- Damian, przyjmij to, bo inaczej nici będą z naszej przyjaźni! - powiedziała żartobliwie Kamila, a Damian zaśmiał się, na znak współdzielonej radości.

- Damianie, widzę, że twój miecz jest już nieco zardzewiały i przestarzały - zaśmiał się król Alexander, a Damian nieco się speszył.

- Naprawdę nie musicie dawać mi nowego miecza, poradzę sobie z tym, co mam - odpowiedział skromnie Damian, ale wtedy król Kiano, stojący obok władców, ofiarował mu nowy miecz, czysty i lśniący w blasku porannego słońca.

- Mój miecz jest w idealnym stanie, ale skoro mamy mieczy i innych broni na pęczki, przyda się tobie dużo bardziej, niż mnie - odpowiedział król, a Damian, z początku niechętny i speszony, po chwili jednak zadowolony z daru samego króla powietrza, uśmiechnął się z wyraźną dumą.

- Ja... po prostu dziękuję - odpowiedział nieco speszony chłopak, a Kamila uśmiechnęła się w jego kierunku, wiedząc, że jej najlepszy przyjaciel, który doprowadził ją do domu, zasługuje na wszystko, co najlepsze, zwłaszcza od samych władców pięciu królestw - Och, no dobrze... to kiedy będzie przyjęcie powitalne, a tym samym, jak widać, moje pasowanie? - zapytał, a królowa zaśmiała się pod nosem.

- Już za tydzień... musimy jeszcze wiele zrobić i przygotować... zwłaszcza, jeśli chodzi o naprawienie relacji pomiędzy nami i Kamilą, po tylu latach rozłąki - odpowiedziała władczyni i właśnie wtedy, wszyscy zobaczyli ogromne godło Spiritii, widoczne na niebie, niczym świetlna atrakcja.

- To chyba ostateczny dowód na to, że wszyscy i wszystko są uratowani - odrzekła Kamila, uśmiechając się szeroko - Mam jeszcze jedną prośbę... mamo, tato, chciałabym, aby moi adopcyjni rodzice i przyjaciółka mogli przyjść na przyjęcie... oni także zasługują, aby przeżyć to wszystko razem z nami...


                                                                                                    ***

- Kamilo, jak dobrze, że tu jesteś! - zawołała pani Sara, gdy Kamila, zraniona po wszystkich bitwach stoczonych w Spiritii, nieco poparzona, ale mimo wszystko, pewna swojego celu, wróciła do Nowego Jorku, aby zaprosić swoich przybranych rodziców, których kochała równie mocno, jak dopiero co poznanych biologicznych na przyjęcie powitalne w miejscu, w którym zawsze powinna być - Nie było cię zaledwie pięć minut, ale wiesz, już się zamartwialiśmy, gdzie byłaś...

- Pięć minut, tylko? - zapytała Kamila nieco zszokowana, gdy kubek ciepłej herbaty prawie wypadł jej z rąk z powodu szoku, jakiego doznała, jednak w porę zdążyła go chwycić.

- To i tak sporo, zwłaszcza patrząc na to, jak niefortunnie zakończyła się nasza rozmowa... pięć minut wydawało się dla nas wiecznością - odpowiedział pan Carlo, wciąż zdezorientowany całą sytuacją.

- Tato, mamo, ja... byłam przez pięć dni, a właściwie pięć minut w waszym świecie w miejscu, z którego pochodzę... przeżyłam tam niezliczone przygody, poznałam przyjaciela jakich mało i okazało się, że... jestem księżniczką, tak jak mówiliście.

- Odnalazłaś swoich prawdziwych rodziców? - dodała pani Sara, a Kamila, całkowicie pewna siebie, skinęła głową.

- Są królem i królową, mam swój własny pałac i jak się okazuje, wszystko, czego potrzebuję, a nawet więcej, a także okazało się, że istnieje więcej królestw niż to, w którym się urodziłam... wszystko już jest dla mnie jasne, ale pozostaniecie dla mnie drugimi rodzicami już na zawsze... mimo, że odkryłam, kim są moi biologiczni rodzice... kocham was najmocniej i na zawsze, mimo, że na stałe zamieszkam w Spiritii - odpowiedziała dziewczyna, a przez następne kilka minut trwała w uścisku ze swoimi adopcyjnymi rodzicami, których, mimo wszelkich odległości, nadal kochała - Chciałabym zaprosić was na moje przyjęcie powitalne, już za tydzień... wystarczy tylko przejść przez dziuplę w największym drzewie w Central Parku i już będziecie w Spiritii... wiem, że to brzmi dziwnie i...

- Nie brzmi dziwnie - odpowiedziała z jednoczesnym zdziwieniem, ale też szczerością i zrozumieniem pani Sara, śmiejąc się pod nosem - Na pewno zjawimy się tam, gdy tylko przyjdzie na to pora... nie przegapilibyśmy faktu, że nasza córka wreszcie znalazła swój prawdziwy dom.


                                                                                           ***

- Michelle! - krzyknęła Kamila, gdy podeszła do drzwi domu przyjaciółki, a ta, już w nocnych ubraniach, otworzyła jej drzwi, wyraźnie zaspana i nieco wściekła.

- Kamilo, po co się tu... zjawiasz?! - krzyknęła nieco zaspanym tonem, a Kamila, mimo całej ich kłótni sprzed paru dni, postanowiła wyjaśnić jej wszystko, co zaszło w Spiritii, mimo, że pewnie jej przyjaciółka by jej nie uwierzyła, przynajmniej z początku.

- Chciałam zaprosić cię na... pewnie uznasz mnie za wariatkę, ale na przyjęcie w moim nowym domu... kilka dni temu odkryłam, że jestem adoptowana i... magia, która obudziła się we mnie, dziwnie to brzmi, ale jednak, skierowała mnie do miejsca, w którym odkryłam, że jestem wybawicielką pięciu królestw... tam znalazłam swój nowy dom i... chciałabym cię zaprosić na przyjęcie powitalne, przepraszając za mój błąd i to, że nie mówiłam ci o moich problemach...

- Ile ty masz lat, sześć? - zapytała Michelle, wyraźnie nie dowierzając Kamili, lecz w tej chwili, dziewczyna wyjęła swój naszyjnik, który w dniu powrotu do domu ofiarowała jej matka, który świecił jasnym blaskiem, ku jej zszokowaniu - Dlaczego ten naszyjnik świeci się na różowo i skąd go tak właściwie masz?

- Właśnie z miejsca, gdzie pochodzę... zabrzmi to jak bajka dla dzieci, ale mimo wszystko, Spiritia, którą uratowałam i która istnieje naprawdę, to miejsce przepełnione magią... odkryłam, że jestem księżniczką tamtego świata, a żeby się do niego dostać, wystarczy wejść do dziupli w największym drzewie w Central Parku i... - zaczęła wyjaśniać Kamila, jednak w tej chwili, na ziemii, tuż przed domem Michelle, pojawił się skrzydlaty rumak, z cechami domowego kota, obdarzonego jasnofioletową sierścią i potężnymi, jasnoróżowymi skrzydłami oraz srebrno-złotymi elementami.

- CO TO JEST?! - krzyknęła przerażona Michelle, a Kamila, patrząc w oczy zwierzęcia, zorientowała się, że to nikt inny, jak Amora, tyle, że w innej postaci, dzięki zielonym oczom stworzenia, które po tylu latach, dziewczyna rozpoznałaby nawet na kilometr i w każdej postaci.

- Michelle, nie pamiętasz Amory? Wygląda na to, że nie tylko ja zyskałam nową rolę w życiu - odpowiedziała dziewczyna, głaszcząc istotę po jej pysku.

- Pamiętam, ale... w sumie jest to chyba wystarczający dowód na to, że to, co mówisz jest prawdą, więc... wierzę ci na słowo - odpowiedziała Michelle, a Kamila pobiegła przytulić ją po raz pierwszy od prawie tygodnia.

- Tak za tobą tęskniłam... i będę wdzięczna, jeśli uczynisz mi ten zaszczyt, aby pojawić się na moim przyjęciu powitalnym... nawet, jeśli nie do końca wierzysz w magię - odpowiedziała Kamila, a Michelle westchnęła, po chwili najwyraźniej przekonując się do słów przyjaciółki.

- Mówisz, jak nie ty... ale skoro jesteś księżniczką, taki zaszczyt zobowiązuje, więc... zgadzam się, mimo wszystko - odpowiedziała Michelle, a Kamila, ku swojemu zaskoczeniu, pisnęła z radości, czego nie robiła już od paru dobrych lat. Jak widać, szczęście było dużo ważniejsze, niż kiedykolwiek myślała, a osiągnięcie go ponownie, po prawie czterech latach, było dla niej największym zaszczytem...




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro