ROZDZIAŁ XI - RYCERZ, KTÓRY ZNAŁ PRAWDĘ
Po tym, jak Kamila odważyła się wejść do tajemniczego, okazałego drzewa w Central Parku, przez którego przejście miało, wedle sugestii przybranych rodziców, odkryć prawdę, skąd tak naprawdę pochodzi i gdzie jest jej miejsce, dziewczyna, po chwilowej utracie przytomności i uczuciu, że spada w nieskończoną nicość, a następnie ląduje na ziemi gwałtownie, przez chwilę musiała odzyskać świadomość, gdzie tak naprawdę się znalazła, bowiem, przez moment, nie było to aż tak oczywiste. Kamila otworzyła ciężko oczy, przez chwilę odruchowo łapiąc się za głowę po upadku, a następnie syknęła, próbując zahamować ból. Zdecydowanie nie czuła się zbyt dobrze i potrzebowała paru minut, aby wreszcie dojść do siebie i zrozumieć, gdzie tak naprawdę się znalazła. Po chwili jednak, gdy wreszcie wróciła do siebie, wstała z ziemi i rozejrzała się po miejscu, do którego przeniosła ją magia drzewa, oraz gdzie miała szukać wskazówek na temat swojej przeszłości oraz tego, kim tak naprawdę jest.
- Gdzie ja jestem? - zapytała samą siebie dziewczyna, powoli odzyskując wzrok, a następnie, próbując w pełni stanąć na nogi, rozejrzała się po miejscu, do którego właśnie się przeniosła. Przed jej oczmai bowiem, rozciągał się nieco szary, ale także nieco pomieszany z ciemną zielenią i innymi barwami, które, choć nie dawały miejscu zachęcającego wyglądu, na pewno były jakąś częścią tajemniczej łąki. Wokół rozciągały się zaśnieżone sosny, a atmosfera wydawała się być naprawdę chłodna, zarówno pod względem pogody, jak i faktu, że na łące było zupełnie pusto, a Kamila nie zdołała zobaczyć w oddali czy bliżej ani jednego domu, czy też jakichkolwiek oznak życia. Była sama na pustej łące, jak jedyny kwiat, który dopiero co rozkwita na zimowym, pustym polu. Kamila wzięła jednak głęboki wdech, próbując się zorientować, gdzie tak właściwie się znalazła, oraz jakie sekrety kryje miejsce, do którego, bądź co bądź, wysłało ją magiczne drzewo, które sprawiło wiele lat wcześniej, że znalazła się w Nowym Jorku, który przez wiele lat był dla niej jedynym domem, lub przynajmniej jego namiastką. Dziewczyna okryła się swoimi ramionami, próbując nie czuć chłodu, lecz w takiej atmosferze, było go aż za wiele.
- H-halo.... jest tu kto? - zawołała Kamila, próbując nie zamarznąć na tak chłodnej łące z tak zimną temperaturą dookoła. Miała tylko nadzieję, że nie jest sama w tajemniczym miejscu i być może, ktoś jest tuż obok niej, lub przynajmniej parę metrów dalej. Chciała tylko wiedzieć, czy na tak pustej łące, w tak chłodnym miejscu, istnieją jakieś oznaki życia, nawet, jeśli za pierwszym razem nic na to nie wskazywało. Właśnie wtedy, przerażona osiemnastolatka usłyszała nagle, jak zza jednego z sosnowych drzew, wydobywa się dźwięk miecza jakby wyciąganego z pochwy, a stukot butów przeszył jej słuch. Jak widać, w najgorszym możliwym momencie, jednak był ktoś oprócz niej, kto także istniał na zimnym pustkowiu.
- Kto tam jest? Wyłonić się i to natychmiast! - krzyknął młody, męski głos, a Kamila poczuła ciarki, jakoby jej obawy się sprawdziły i mógł to być ktoś z tajemniczych ludzi, którzy zaatakowali ją dzień wcześniej.
"Błagam, niech to nie będą oni...." - pomyślała Kamila, czując narastający strach i wewnętrznie błagając, aby tajemniczy napastnik nie schwytał ją lub zabił. Nie mogła się ruszyć z miejsca, sparaliżowana ze strachu, lecz wtedy, serce podskoczyło jej do gardła, gdy zobaczyła, kto wyłania się zza drzewa.
Kamień spadł z jej serca, gdy uświadomiła sobie, że nie jest to kolejny napastnik w kapturze, a młody chłopak mniej więcej w jej wieku, może odrobinę starszy, o morskich oczach, jasnej cerze i jasnobrązowych włosach, który widząc ją, przyjrzał jej się dokładnie przez chwilę, z szokiem i jednoczesną radością wymalowaną na twarzy, po czym odłożył miecz do pochwy, wyraźnie nią zafascynowany.
- Księżniczko Kamilo z Centrum, padam do stóp - w tej chwili, chłopak ukłonił się elegancko, tuż pod jej nogami, a Kamila poczuła nieco zakłopotanie, a jednocześnie szok z powodu tego, że kolejna nieznana jej osoba, nazwała ją księżniczką.
- Proszę? Przepraszam, nie wiem, co się dzieje i kim jesteś, ale... dlaczego mnie śledzisz i w dodatku nazywasz mnie księżniczką? - zapytała Kamila, nieco skonsternowana, a chłopak od razu, orientując się w jej reakcji, wstał na równe nogi i odchrząknął, wyraźnie zestresowany całą sytuacją.
- Och, przepraszam... nie wiedziałem, że tak zareagujesz - odparł elegancko, a jednocześnie z pewnym zakłopotaniem chłopak, a Kamila przewróciła oczami - Jestem Damian Sorino, uczeń akademii rycerskiej Obrzeży krainy Spiritii... i zdaje mi się, że od dawna wszyscy na ciebie oczekują...
- Proszę? - parsknęła Kamila, nie dowierzając w to, co słyszy - Nie wiem, co wszyscy do mnie mają, ale każdy wokół mnie, nawet moi przybrani rodzice, uważa mnie za jakąś księżniczkę, którą nie jestem!
- Oczywiście, że jesteś... i to właśnie ciebie, od prawie dziewiętnastu lat, oczekują mieszkańcy pięciu królestw... mimo, że wcale o tym nie wiesz - odpowiedział Damian, a Kamila próbowała sobie racjonalnie ułożyć wszystkie fakty w głowie. Była księżniczką, kraina, w której się znalazła, ma pięć królestw, a ona jest kimś w rodzaju wybrańca - nawet takiego przebiegu zdarzeń, osiemnastolatka nigdy się nie spodziewała.
- Chwila moment, skąd ty to wiesz? - zapytała dziewczyna, krzyżując ręce na piersi.
- To przecież oczywiste - Damian obrócił się wokół niej, oglądając z daleka każdy jej szczegół, co wprawiło Kamilę w szok i zakłopotanie - Masz czarne włosy, trochę krótsze niż w przepowiedni, ale i tak, zielone oczy, wyglądasz jak idealna mieszanka cech króla i królowej Centrum... to ty uratujesz nas wszystkich, jak cudownie, że się znalazłaś, tu i teraz!
- Nie jestem córką króla i królowej żadnej krainy... a przynajmniej tak mi się zdawało - powiedziała Kamila z pewnością siebie, jednak uświadomiła sobie po chwili, że rycerz ma rację, mówiąc dokładnie to samo, co powiedzieli o jej pochodzeniu jej przybrani rodzice.
- Oj, widzisz... wszystko wskazuje na to, że jednak jesteś... i jesteś tu, by uratować skłócone od lat królestwa - odpowiedział Damian, z euforią wymalowaną na twarzy.
- Ale dlaczego akurat ja? Nie możecie znaleźć zastępstwa za księżniczkę, innego wybrańca? Przybyłam tutaj tylko po to, aby dowiedzieć się kim jestem, nie od razu aby ratować jakieś pięć królestw - odpowiedziała nieco niepewnie Kamila, lecz Damian od razu posłał jej wspierający uśmiech.
- Oczywiście, że to ty jesteś tą wybraną... na Obrzeżach istniało już wiele dziewczyn podszywających się pod księżniczkę, ale to ty jesteś tą jedyną z przepowiedni... córką króla Alexandra i królowej Mariny, wybawicielką, następczynią tronu! - mówił chłopak, ale Kamila nie była do końca przekonana, co do wagi jego słów. Nie czuła się żadną księżniczką, królową czy nikim innym - chciała po prostu poznać swoje pochodzenie i cel w życiu, ale jak się okazało, to miała być prawda o niej, ogłoszona w tak ważny, a jednocześnie przyprawiający o zakłopotanie sposób.
- Chwila, czyli to ja mam uratować miejsca, których nawet nie znam? Jak mam to zrobić? - Kamila była w ogniu pytań, których znaczenia i celu nie rozumiała, jednak jak się okazało, Damian był przy niej, aby odpowiedzieć na wszystko, co ją trapiło, a przynajmniej na to wyglądało.
- No cóż, nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na wszystkie pytania... ale tak się składa, że znam kogoś, kto może - rzekł Damian, mrugając do Kamili okiem, a następnie poprowadził ją na skraj, jak się okazało, Obrzeży krainy Spiritii, gdzie dziewczyna miała dostać odpowiedzi na trapiące ją pytania.
***
Po kilku minutach drogi, Kamila i Damian dotarli do małej, drewnianej chaty, położonej na skraju lasu na Obrzeżach, gdzie przy drzwiach stał starszy, ciemnoskóry mężczyzna o siwych, kręconych włosach, ubrany w kremowy fartuch oraz białą koszulę i brązowe spodnie, cały ogorzały, jak widać, od pracy przy podkuwaniu okolicznych koni.
- Witaj, wujku... mam tu kogoś, komu możesz pomóc - powiedział uradowany Damian, a następnie dał Kamili znak, że może podejść bliżej rosłego mężczyzny, który bądź co bądź, wzbudzał u Kamili jednoczesny strach i respekt.
- Dzień dobry... - powiedziała niepewnie dziewczyna, a mężczyzna zaśmiał się wesoło, patrząc prosto w jej zielone oczy.
- Księżniczko, jak dobrze, że wreszcie dotarłaś do domu... - odrzekł mężczyzna, a następnie pokłonił się Kamili.
- Naprawdę nie musi pan tego robić... - odpowiedziała skromnie dziewczyna, a mężczyzna wstał na równe nogi.
- No więc, co chciałabyś wiedzieć? - zapytał, a Kamila zastanowiła się przez chwilę. Miała pełno pytań na temat swojego pochodzenia, jednak nie wiedziała, jak wszystkie swoje obawy i pytania wyrazić w słowach.
- No więc... pański bratanek... - zaczęła Kamila, jednak mężczyzna przerwał jej niespodziewanie, z delikatnym, a jednocześnie strapionym uśmiechem na twarzy...
- Siostrzeniec. Damian jest synem mojej ukochanej siostry, która... - w tej chwili w oczach mężczyzny pojawiły się łzy - Nie może być tu z nami...
- Och, rozumiem... - odpowiedziała Kamila, domyślając, się że matka Damiana nie żyje, prawdopodobnie już od dawna - W każdym razie, pański siostrzeniec powiedział, że istnieje sposób, abym mogła uratować pięć królestw, jak głosi przepowiednia... jak właściwie mam to zrobić?
Mężczyzna uśmiechnął się i zaśmiał się pod nosem, a następnie położył rękę na jej ramieniu z wyraźnym szacunkiem.
- Nie będzie to łatwe, ale istnieje sposób, aby złamać klątwę ciążącą nad Spiritią... musisz się udać w daleką podróż, po wszystkich pięciu królestwach i zdobyć cztery artefakty, aktywowane twoją własną odwagą i dobrocią, aby mury zostały na zawsze złamane, a królestwa nie pogrążyły się w wojnie - rzekł mężczyzna, a Kamila poczuła jednoczesne zaciekawienie, jak i strach, czy jej misja uda się w pełni i czy zdoła naprawić, jak się okazuje, tak zniszczone już miejsce.
- Tylko nie wiem, czy naprawdę się do tego nadaję? - odpowiedziała smutno dziewczyna, ponownie czując brak wiary w siebie, jednak wuj Damiana po chwili dodał jej otuchy, po raz kolejny.
- Jesteś księżniczką, następczynią tronu... to wszystko leży w twoich rękach, cały los pięciu królestw... Spiritia czeka na ciebie już od prawie dziewiętnastu lat, mimo, że mieszkańcy sami nie do końca wiedzą, o co z nią chodzi... mają jednak podświadomą nadzieję, że to właśnie księżniczka z przepowiedni uratuje ich od katastrofy - mówił Jonasz, a Kamila, choć na chwilę, poczuła nagły przypływ pewności siebie, mimo, że wciąż czuła lęk, jakoby wszystko, co miała zrobić i tak skończy się zagładą pięciu królestw, którą ona niechcący spowoduje.
- Och, no dobrze... jeśli naprawdę na mnie czekają, wezmę byka za rogi i uratuję Spiritię... jeśli jakimś cudem mi się to uda - odpowiedziała Kamila, mając nadzieję, że nie zrujnuje swoją odwagą stanu Spiritii, która przez tyle lat, być może, doskonale radziła sobie bez niej.
- I będziesz miała godnego przewodnika, więc nie martw się o nic - odpowiedział Damian, dumny z roli, którą sam sobie nadał, co dodało Kamili nieco więcej ulgi.
- Damianie, nie musisz tego robić, poradzę sobie sama, naprawdę... - w tej chwili Kamila posmutniała, co od razu zwróciło uwagę zarówno Damiana, jak i jego wuja.
- Nie możesz się tak łatwo poddać... całe królestwo na ciebie liczy - rzekł Jonasz z utrapieniem wymalowanym na twarzy.
- A co, jeśli nie dam rady? Jak taka zwykła dziewczyna z Nowego Jorku, nie panująca nad swoją magią, ma uratować całą krainę? - powiedziała sfrustrowana Kamila, lecz wtedy, Damian podszedł do niej, próbując dodać jej choć trochę odwagi.
- Kamilo, nie masz cię czym martwić... jesteś wspaniała, na pewno dasz radę uratować miejsce, do którego zawsze należałaś... królestwa są pogrążone w wojnie, a tak naprawdę wszystkiemu winny jest Frost, przywódca Ciemnej Armii, największych wrogów Spiritii... - w tej chwili serce Kamili podskoczyło do gardła, gdy uświadomiła sobie, że to właśnie tajemniczy Frost przewodził armii, która zaatakowała ją w szkole.
- Zaatakował mnie w szkole, dopiero wczoraj... zdążyłam się obronić - odpowiedziała dziewczyna, czując ciarki na plecach.
- Miałaś już z nim kontakt, w takim razie, to ty jesteś tą, która go pokona i przełamie czar, oraz zapobiegnie wojnie... nie ma lepszej osoby niż ty, która się do tego nadaje, naprawdę...
- Och, no dobrze... skoro Spiritia tak bardzo mnie potrzebuje, to zaryzykuję, aby ją uratować... - odpowiedziała Kamila, ku radości Damiana i jego wuja.
- Przygotuję wam konie na podróż... - odpowiedział mężczyzna, uśmiechając się szeroko - Przy okazji, Kamilo, mów mi Jonasz...
- Jasne, Jonaszu - odpowiedziała Kamila, kiedy mężczyzna przyprowadził ze stajni dwa konie, jednego białego, drugiego zaś czysto czarnego.
- Daję wam Florę i Saphira, dwa najbardziej zaufane konie na tę podróż - rzekł Jonasz, a Kamila ostrożnie podeszła do białej klaczy i zaczęła głaskać ją po pysku, na co klacz zareagowała radością.
- Dziękuję, Jonaszu... nie wiem, co zrobiłabym bez twojej pomocy, mimo, że nie znam tego miejsca za dobrze... - odpowiedziała Kamila z uśmiechem, który Jonasz odwzajemnił.
- Drobiazg, Kamilo... a teraz, wyruszajcie w podróż... czeka was długa droga, aby dotrzeć do Centrum Spiritii, gdzie będziecie mogli aktywować wszystkie magiczne przedmioty, ale wierzę, że dacie radę jak nikt inny - rzekł Jonasz, a Kamila skinęła głową, wyjeżdżając na koniu ze stajni, podobnie jak Damian. W końcu, po kilku minutach, Kamila i Damian ponownie znaleźli się na łące na Obrzeżach, a jakby z ich powodu, na niebie zaświeciło jasne, nieoczekiwane słońce.
- Damianie, gdzie jedziesz? - w tej chwili Kamila i Damian usłyszeli głosy ludzi, prawdopodobnie z akademii rycerskiej, którzy pobiegli do Kamili i Damiana, zawiadomieni przez Jonasza o celu ich podróży.
- To nic, specjalnego... po prostu ja i zaginiona księżniczka, która wreszcie się odnalazła, jedziemy w kierunku pomocy dla Obrzeży i całej Spirtii... będziecie z nas dumni, gdy wrócimy, a kraina będzie zupełnie inna, niż kiedyś - rzekł Damian, a następnie wszyscy ludzie z akademii, zarówno ci bliżsi Damianowi, jak i dalsi, młodsi i starsi, zaczęli dawać księżniczce i rycerzowi mnóstwo darów i pakunków, w tym koc, podróżny prowiant, a Damian dostał od jednego z dzieci mały, drewniany miecz.
- Dziękujemy za waszą troskę... wrócimy już niedługo - odpowiedziała Kamila, a na łące oświetlonej porannym, jasnym słońcem rozległy się wiwaty.
- Miłej podróży, Damianie! - rzekła Kayla, dziewczyna o miodowych włosach zapiętych w kucyk oraz zielonych oczach, jedna z bliższych przyjaciółek Damiana.
- Do zobaczenia! - odpowiedział Damian, a następnie, on i Kamila odjechali w stronę gór Obrzeży, aby rozpocząć swoją podróż. Właśnie w tej chwili, Kamila uśmiechnęła się niepewnie do Damiana, próbując powiedzieć mu coś ważnego.
- Damianie? Możesz od tej chwili mówić do mnie, po prostu, Kamila i nie nazywać mnie księżniczką? Powiedzmy, że nie jestem do tego przyzwyczajona - rzekła z niepewnością i jednoczesnym śmiechem dziewczyna.
- Jak sobie życzysz, Kamilo - odpowiedział Damian, a następnie oboje, wyruszyli w kierunku podróży...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro