Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ X - DRZEWO NA SKRAJU PARKU

Gdy po kilku godzinach słodkiej niewiedzy i nieprzytomności, Kamila niespodziewanie otwarła oczy, zorientowała się, że nie wie, gdzie tak naprawdę jest, oraz co stało się jakiś czas wcześniej. Dziewczyna, wytężając wzrok, wciąż oszołomiona i zagubiona, spróbowała się skupić na fakcie, gdzie jest obecnie, oraz jak doszło do tego, że znalazła się tam, gdzie jest, jak widać, w rodzinnym salonie, oraz co właściwie wydarzyło się, zanim zemdlała. Kamila, ostrożnie odsuwając miękki, jasnoróżowy koc i z pewnym wahaniem wychodząc spod niego, uświadomiła sobie w pełni, że w jakiś sposób znalazła się w swoim domu, nie wiedząc, co spowodowało taki bieg wydarzeń, więc nieco oszołomiona i zszokowana, stanęła na środku pokoju, rozglądając się szczegółowo. Dziewczyna poczuła, jak jej ciało przechodzi dreszcz szoku, a jej samej dalej chce się spać w słodkiej nieświadomości tego, co faktycznie się wydarzyło. Był juź późny wieczór, jak wskazywała pogoda za oknem, ponieważ Nowy Jork był skąpany w nocnym świetle, oświetlony tylko światłem z okien mieszkańców, a więc Kamila stwierdziła w myślach, że musiała być nieprzytomna naprawdę długo.

"Co się właściwie stało?" - pomyślała dziewczyna, łapiąc się za wciąż bolącą głowę. Wtem jednak, nagle, przypomniała sobie, że przecież przed tym, jak zemdlała, po raz kolejny, w jej szkole uaktywniła się magia, której była świadkiem już od paru dobrych dni, a zaatakowali ją tajemniczy ludzie w kapturach, którzy wzięli się kompletnie znikąd, a sama Kamila nie znała ich tożsamości. To jednocześnie ją przeraziło, gdy tylko przypomniała sobie o napastnikach, jednak mimo wszystko, czuła ulgę, że nie zabili jej ani nie porwali, zwłaszcza, że nie dawał jej spokoju fakt, że nazwali ją księżniczką, a dziewczyna kompletnie nie wiedziała, skąd takie określenie, ani skąd tajemniczy ludzie ją znają. Postanowiła jednak, jak na razie, skupić się na wróceniu na nogi, gdy nagle usłyszała dochodzące z kuchni zrozpaczone słowa jej własnych rodziców.

- Musimy jej o tym powiedzieć, musimy... prawdy nie kryje się tak długo - szlochała pani Sara, podczas gdy pan Carlo obejmował ją ramieniem. Wyglądało na to, że myśli Kamili dokładnie się sprawdziły, a jej rodzice ukrywali coś przed nią, a prawdę chcieli powiedzieć w najmniej odpowiednim momencie.

- Nie wiesz, jak Kamila zareaguje... być może ucieknie od nas, nie pomyślałaś o tym? - odpowiedział sceptycznie, lecz równie pogrążony w konsternacji pan Carlo.

- To jedyne wyjście... jej magia uaktywniła się, nie możemy dłużej ukrywać, że jest zwyczajna... - w tej chwili, serce Kamili podskoczyło jej do gardła, a serce zaczęło bić mocniej.

"Jak to niezwyczajna?" - zapytała samą siebie dziewczyna, próbując poukładać sobie fakty, które przed chwilą usłyszała - jej magia nie była przypadkowa, rodzice doskonale wiedzieli o wszystkich incydentach ostatnich dni, a sama Kamila nie była do końca zwyczajna. Zszokowana, chciała ruszyć do pomieszczenia, aby dokładnie słuchać ich rozmowy i dowiedzieć się, o co chodzi, lecz wtedy drogę zagrodziła jej Amora.

- Amoro, nie teraz... - powiedziała nieco zszokowana Kamila, jednak kotka, patrząc na nią błagalnie, zdawała się nie zagradzać jej drogi do, być może, prawdy o niej samej, lecz prowadzić, zupełnie jakby wiedziała, co robi - Chwila, gdzie mnie prowadzisz? Chyba nie chcesz...

Jednak kotka nie dawała za wygraną i poprowadziła Kamilę w kierunku kuchni, gdzie zszokowana i nieco oszołomiona, dziewczyna dokładnie słyszała kłótnię rodziców, podczas gdy oni sami dopiero po chwili zauważyli jej obecność. Pani Sara wstrzymała oddech, gdy zobaczyła stojącą obok niej, czyście zszokowaną Kamilę.

- Mamo... chcesz mi coś powiedzieć? - zapytała obojętnym, ale jednak nieco sftrustrowanym tonem Kamila, a jej mama wpadła w zakłopotanie.

- Wiesz, powinnaś iść do salonu... powinnaś odpocząć, dopiero co znaleźliśmy cię na szkolnej auli, leżałaś tam nieprzytomna - odpowiedziała kobieta, jednak Kamila znała całą prawdę o temacie rozmowy jej rodziców i nie dawała za wygraną.

- Jaka jest o mnie prawda? - zapytała stanowczo dziewczyna, co wprawiło jej rodziców w szok i jednoczesne pragnienie wybrnięcia z tej sytuacji.

- Wiesz, powinnaś już iść, naprawdę... - dodał pan Carlo, lecz Kamila popatrzyła na niego stanowczo. Nie była głupia, a dowiedzenie się prawdy, choć mogło zaważyć na jej życiu i szczęściu, w tej chwili stało się dla niej najważniejsze.

- Jaka jest prawda? - odpowiedziała Kamila, już nieco wściekła. Pan Carlo wziął głęboki oddech, szepnął coś do żony, a następnie patrząc w płonące niczym ogień oczy córki, zaczął swoją opowieść.

- Och... no dobrze... od kiedy wyjechaliśmy ze Stanów i zaczęliśmy tu nowe życie, nie mieliśmy szans na posiadanie dzieci, mimo, że bardzo tego chcieliśmy... lata mijały, hotelowi przybywało gości, Nowojorczycy pokochali nasz biznes, ale jednak, czegoś wciąż nam brakowało... chcieliśmy mieć kogoś, z kim podzielimy nasze troski, kogo będziemy kochać całym sercem... - zaczął pan Carlo, a już pierwsze jego słowa pozostawiły Kamilę w szoku.

- Jednak pewnego dnia, podczas letniego spaceru, zrezygnowani, ja i twój tata zauważyliśmy światło dochodzące z drzewa w Central Parku, gdzie udaliśmy się na rocznicę naszego ślubu... to było niemożliwe, ale jednak, gdy podbiegliśmy do drzewa, zobaczyliśmy, jak z jasnym światłem wypada z niego dziecko, zawinięte w wielokolorowy koc, z notatką, jakoby było... księżniczką z innego świata - mówiła pani Sara, a Kamila uznała kolejny szczegół ze swojego życia, za jednoczesną niedorzeczność, ale jednak, coś naprawdę możliwego.

- Chwila, chcecie mi powiedzieć, że jestem jakąś księżniczką? Z innego świata? - zapytała Kamila, nie wierząc w absurd całej tej sytuacji. Być może jednak, było to jedyne wytłumaczenie na wszystko, co działo się przez ostatnie kilka dni.

- My sami na początku w to nie wierzyliśmy, jednak, nie było innego wytłumaczenia na taki cud... nie chcąc budzić niepotrzebnych podejrzeń, tak po prostu, złożyliśmy papiery adopcyjne, nie wnikając w magiczne szczegóły i zabraliśmy cię do domu... wychowaliśmy cię jak swoją córkę, kochaliśmy, jednak magia, która cię tu przyniosła, zaczęła się uaktywniać w najmniej spodziewanym momencie... nie wiedzieliśmy co zrobić, więc kryliśmy to wszystko aż do dzisiaj, do czasu, gdy twoja magia nie zaczęła przekraczać granic... taka jest historia, jeśli rzeczywiście chciałaś wiedzieć - rzekła smutno pani Sara, jednak to wszystko zostawiło Kamilę jedynie w niedowierzaniu i czystym szoku. Wszystko, co dotychczas myślała o swoim życiu, wszystkie dobre i złe chwile, były tylko i wyłącznie iluzją, kłamstwem, a skrywana przez lata prawda, w dodatku tak abstrakcyjna, wyszła na jaw w najmniej spodziewanym momencie.

- I tak po prostu, mówicie mi, że nie dość, że nie jesteście moimi prawdziwymi rodzicami, to jeszcze jestem magiczną księżniczką z innego świata, którą znaleźliście pod drzewem w blasku magii?! - krzyknęła zrozpaczona i zszokowana Kamila, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała, lecz pani Sara popatrzyła na nią z miłością, której w tej chwili Kamila nie potrzebowała - Dlaczego mi nie powiedzieliście, przez te wszystkie lata?\

- Nie wiedzieliśmy, czy wierzysz w magię... gdybyś wierzyła, łatwiej byłoby ci to wytłumaczyć, ale podejrzewaliśmy, że nie wierzysz... - rzekła pani Sara, lecz u Kamili wywołało to tylko i wyłącznie większą frustrację.

- Widocznie znacie mnie tak mało prawda? Powinnam się domyśleć, przecież zawsze wyglądałam inaczej i byłam inna niż wy... jak mogłam być tak głupia? - zapytała samą siebie sftrustrowana Kamila.

- Posłuchaj, możemy to wszystko wyjaśnić... - odrzekł pan Carlo, lecz wściekła i zszokowana Kamila odwróciła się na pięcie, patrząc na swoich rodziców przez ramię.

- Nie ufam wam już... po tych wszystkich kłamstwach, jakie musiałam znieść, choć wcale nie miałam o nich pojęcia... nie wiem nawet, czy mogę was nazywać rodzicami - odpowiedziała chłodno Kamila, kierując się w stronę swojego pokoju. Tyle lat musiała żyć w miejscu, które nie jest jej prawdziwym domem, ale przynajmniej teraz, znała całą prawdę o sobie.

Może nie całą, ale przynajmniej miała wskazówkę, gdzie szukać prawdziwego domu i gdzie jest miejsce, do którego powinna należeć - w tej sytuacji, była gotowa zaryzykować zmianę, aby dowiedzieć się, gdzie leżało kłamstwo jej przybranych rodziców oraz gdzie tak naprawdę jest jej dom. Dziewczyna więc, mimo wszystkich jej obaw, oraz lęku przed przyszłością, po wejściu do pokoju po cichu spakowała potrzebne rzeczy do swojej fioletowej torby, mając nadzieję, że znalezienie tego jednego drzewa w Central Parku, pomoże jej odkryć prawdę o tym, kim jest, mimo, że w ten sposób ryzykowałaby swoje idealne życie, jednak nawet już na nim nie mogła polegać. Właśnie w tej chwili, do Kamili podeszła Amora, łasząc się do jej nóg, na co dziewczyna zareagowała chwilową radością.

- Amoro, wiem, że chcesz mi pomóc, ale naprawdę, tę misję muszę wykonać sama - odpowiedziała dziewczyna, a następnie, gdy spakowała wszystkie potrzebne rzeczy, po cichu, nie przeszkadając przybranym rodzicom, wyszła z domu i skierowała się do wieczornego, oświetlonego światłami okien i latarni Central Parku, w poszukiwaniu odpowiedzi. Kamila wiedziała, że może z tej podróży nie wrócić, ale jednak, zależało jej tylko na tym, aby odkryć prawdę o sobie, nawet, gdyby nigdy nie wróciła do Nowego Jorku, co w tej chwili wydawało się większą ulgą niż problemem. Po kilku minutach poszukiwań drzewa, Kamila kątem oka zobaczyła, że na jej krótkich włosach ponownie pojawiły się różowe pasemka, świecące i wskazujące jej wyraźną drogę do jednego z drzew.

- Chwila, co? - zapytała samą siebie zszokowana dziewczyna, podbiegając do największego z nowojorskich drzew, zgodnie ze szlakiem wskazanym jej przez światło dochodzące z jej pasemek. Właśnie w tej chwili, Kamila zauważyła, że środek drzewa świeci się jasnoróżowym blaskiem, zupełnie jak jej pasemka, co miało wskazywać, jak widać, wyraźną drogę do świata, z którego pochodzi

"Serio, drzewo? Mam wejść do drzewa?" - pomyślała dziewczyna, dziwiąc się absurdem całej tej sytuacji, lecz mimo wszystko, postanowiła zaryzykować, aby odkryć ostateczną prawdę o sobie, być może już nigdy nie wracając do dawnego życia. Wzięła głęboki wdech i weszła do wnętrza ogromnej dziupli, po czym, poczuła jak spada, a jej oczy oślepia jasne światło, które następnie przerodziło się w czystą ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro