Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ I - POZORNIE ZWYCZAJNA DZIEWCZYNA

Liceum w Nowym Jorku, położone w samym centrum wielkiego miasta, jedno z najlepszych w całej okolicy, zachwalane przez mieszkańców, już z samej fasady i wyglądu prezentowało się naprawdę imponująco, jako miejsce, gdzie każdy młody człowiek chciałby uczęszczać, nawet z własnej, nieprzymuszonej woli - biały budynek z szarym dachem, z powiewającą na nim flagą Stanów Zjednoczonych, wykonany z twardego kamienia, na pewno wyglądał nie tylko naprawdę zdumiewająco, ale i samo wnętrze potężnego miejsca nie pozostawiało zbyt wiele do życzenia. W szkole znajdowało się mnóstwo sal z różnych przedmiotów, między innymi tak dobrze wyposażone z nich jak ta chemiczna, czy artystyczna, stołówka serwowała najbardziej wyborne jedzenie w całej sieci szkolnej Nowego Jorku, do szkoły mógł uczęszczać dosłownie każdy, a miła, a jednocześnie satysfakcjonująca atmosfera panująca w budynku sprawiała, że miejsce to było oblegane przez wielu Nowojorczyków, którzy chętnie posyłali tam swoje nastoletnie dzieci. Jednak w tym roku, najważniejszymi osobami w szkole, które przeżywały swój złoty rok w czasie czteroletniej nauki, była ostatnia klasa, która właśnie za kilka dni, tuż po dniu rozpoczęcia lata, miała zakończyć szkołę i udać się na miejscowe studia - dla niektórych była to życiowa szansa, niektórzy z uczniów szli na wyższy stopień nauki razem z przyjaciółmi, jednak jedna, czarnowłosa i zielonooka dziewczyna, Kamila Belossi, nie była w tak dobrym nastroju, jak pozostała reszta uczniów. Dla niej nie było pewne, czy pójdzie na studia z przyjaciółmi, których poznała w czasie nauki w liceum, ani czy w ogóle da radę poradzić sobie w nowym życiu. Właśnie teraz, tuż przed ostatnią lekcją w dniu rozpoczęcia lata, szła korytarzem, niepewna i zamyślona.

"Błagam, niech ten dzień nie zakończy się katastrofą" - Nastolatka błagała samą siebie, idąc przez szkolny korytarz, a w jej oczach zbierały się łzy na samą myśl o tym, że nie da rady w przyszłym życiu, że nawet, jeśli będzie się starać, aby wszystko poszło po jej myśli, to i tak wszystko pójdzie nie tak, przez to, że ona sama nie będzie potrafiła zadbać o własne szczęście. Czuła się chodzącą katastrofą, niepasującą zupełnie nigdzie, jakby wyrwaną z innego świata, do którego kompletnie nie powinna należeć.

Nie wiedziała, gdzie tak naprawdę jest jej miejsce i zamyślona tym, co niesie przyszłość i co wydarzy się, gdy pójdzie o jeden krok za daleko i odważy się wyjść poza tym, kim obecnie jest, poczuła mocne szturchnięcie w plecy i gwałtownie odwróciła się, wiedząc z góry, kto zakłóca jej spokój.

- Błagam, nie róbcie sobie żartów, zostawcie mnie... - powiedziała Kamila, poprawiając wiszącą na jej plecach, fioletową torbę.

- A co, boisz się? Boisz się że ktoś zakłóci ci twoje głupie bajeczki o byciu ciągle samą? - dogryzł jej czarnowłosy łobuz, który razem ze swoją grupą nie dawał Kamili spokoju już od pierwszej klasy liceum.

- Nie.... - odpowiedziała Kamila, ale u drugiego z łobuzów, tym razem o jasnych włosach, wywołało to jedynie pobłażanie. Chwycił Kamilę za szyję, a ona czuła, że nie potrafi oddychać w tak trudnej sytuacji.

- Boisz się? - wysyczał czarnowłosy łobuz, zaciskając rękę na jej szyi coraz mocniej. Kamila mogła tylko błagać, aby ta sytuacja nie skończyła się tragedią.

- Ja... - nie potrafiła powiedzieć ani słowa, pod napływem jednoczesnego strachu i stresu.

- Jeszcze raz coś powiesz, to spalimy tą głupią restaurację, którą prowadzą twoi starzy... - syknął drugi z łobuzów, a Kamila czuła, jak nie umie oddychać coraz bardziej, ze stresu oraz z tego, co działo się obecnie.

- Zostawcie ją! - Kamila poczuła, jak łobuz puszcza ją ze swoich łap, gdy usłyszała głos swojej wieloletniej przyjaciółki, piegowatej blondynki o imieniu Michelle. Stała ona stanowczo, posyłając groźne spojrzenie łobuzom.

"Michelle!" - wykrzyknęła w myślach Kamila, czując wyraźną ulgę, jednocześnie starając się nie prowokować jej oprawców.

- Bawi was męczenie jej? - Michelle postawiła się tuż naprzeciwko blond łobuza, a on tylko zaśmiał się pod nosem.

- Ona przynajmniej może się w każdej chwili wymknąć, ty jesteś zbyt mała i drobna, aby... - nie zdążył dokończyć, gdy Michelle z całej siły sprawiła mu prawego sierpowego. Pod wpływem całej sytuacji, łobuzy uciekli, a sfrustrowana i zaniepokojona Michelle podeszła do przyjaciółki, która odrzucona przez oprawców upadła na ziemię.

- Kamilo, nic ci nie jest? Jeszcze raz sprawią ci jakąkolwiek krzywdę, to... - zaczęła Michelle, ale Kamila popatrzyła na nią z uśmiechem, najlepszym, na jaki było ją stać.

- Michelle, nie denerwuj się... wszystko jest dobrze - odpowiedziała Kamila, gdy jej przyjaciółka podnosiła ją z ziemi. Dziewczyna każdego dnia była wdzięczna, że jej najlepsza przyjaciółka jest przy niej, nawet w sytuacji, gdzie prawie straciła życie. Tylko ona rozumiała, co przeżywa każdego dnia, nie wliczając jej rodziców i przybranej babci, którzy o tej porze na pewno przygotowywali letnie przyjęcie w swoim hotelu i restauracji, na które czekali wszyscy mieszkańcy Nowego Jorku.

- Jak mam się nie denerwować, kiedy dzieje ci się krzywda? Ja im dam... - Michelle zacisnęła pięści, lecz Kamila, po tym jak odzyskała siłę, ścisnęła jej rękę i popatrzyła na nią z uśmiechem.

- Wszystko w porządku, nie musisz im zdzielać sierpowego... przynajmniej na razie - dziewczyna zaśmiała się delikatnie pod nosem, co wywołało radość i ulgę Michelle.

- Ale pamiętaj, za każdym razem, gdy mnie potrzebujesz, będę przy tobie, jasne? Nie pozwolę, żeby ci kretyni zrobili ci krzywdę - Michelle popatrzyła w oczy Kamili, co także sprawiło, że dziewczyna poczuła większy komfort, niż jeszcze chwilę wcześniej.

- Jasne - odpowiedziała Kamila, najbardziej pewnym głosem, wiedząc, że przy Michelle nie musi się niczego bać. Jej przyjaciółka była przy niej i nic nie stanie się jej, dopóki jej najbardziej zaufana osoba będzie tuż obok.

"Dopóki nie rozdzielą nas studia" - pomyślała dziewczyna i od razu ponownie posmutniała.

- Kamilo, coś się dzieje? - Michelle zaniepokoiła się, a Kamila zwiesiła wzrok, próbując ukryć swój smutek.

- Nic, nic, Michelle... nic się nie stało, po prostu... przypomniałam sobie o rzeczach, o których nie musisz wiedzieć - odpowiedziała cicho czarnowłosa, na co blondynka popatrzyła na nią z jednoczesnym niepokojem, a jednocześnie uśmiechem.

- Nie musisz nic ukrywać... chodzi o studia, tak? - zapytała Michelle, a Kamila poczuła gulę w gardle. Jej przyjaciółka znała ją zbyt dobrze, ale to nie zmieniało tego, że Kamila zdecydowanie nie chciała mówić jej o wszystkich swoich problemach i rozterkach. Niektóre rzeczy pragnęła zachować tylko dla siebie, nawet, jeśli miałoby to urazić Michelle - najważniejsze dla dziewczyny było chronić tych, których kochała, a co za tym idzie, nie ranić ich uczuć ani nie wywoływać niepotrzebnego zamieszania.

- Nie chcę mówić, naprawdę nie trzeba... masz swoje życie, ja swoje, nie muszę mówić ci o dosłownie wszystkim - odpowiedziała Kamila, pół żartem, pół serio, a następnie szturchnęła Michelle delikatnie, na co ona zareagowała radosnym śmiechem.

- Wiem... ale jak tylko będziesz chciała mi coś powiedzieć, to powiedz... nie będę oceniać - odpowiedziała Michelle, a Kamila zareagowała delikatnym uśmiechem, skrywającym tak wiele bólu, który od lat nosiła w sercu.

- Jasne... - odpowiedziała Kamila, ale wtedy usłyszała bicie dzwonka na korytarzu, który zwiastował jej ostatnią licealną lekcję w życiu, co było idealną okazją, aby zmienić temat na coś przyjemniejszego - Ale w sumie nieważne, dzwonek wybił ostatnią godzinę, chyba nie chcesz się spóźnić.

- Oczywiście, że nie - odparła Michelle, przewracając oczami - To w końcu ostatni dzień liceum, a potem...

- Nie musisz mówić, co potem... sama zawsze mówisz, że trzeba cieszyć się tym, co jest, a nie tym, co ma nadejść - upomniała ją żartobliwie Kamila, próbując ukoić ból, jaki czuła w tej chwili.

- W sumie tak... ale nieważne, nie spóźnię się na tak ważną lekcję... choć szczerze, jak na szkołę to nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie! - wykrzyknęła Michelle, a następnie ona i Kamila skierowały się w stronę klasy.

W sercu Kamili jednak wciąż tlił się ból i wątpliwości, których nie potrafiła wyrzucić z własnej głowy. Wiedziała, że szczęście, mimo optymizmu Michelle, nie może trwać wiecznie, a ona sama, za żadne skarby nie chciała zmieniać swojego życia - było idealne takie, jakie było, a jeden krok w przyszłość mógłby zniszczyć wszystko, na co pracowała tak wiele lat...

Mimo, że przyszłość czekała na nią tuż za rogiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro