ROZDZIAŁ XIX - TAJEMNICA MIECZA
Gdy po nieoczekiwanym, a jednocześnie dziwnie przyjemnym i satysfakcjonującym tańcu z Damianem na święcie plonów, Kamila została poprowadzona przez, jak się okazuje, wszystko wiedzącą królową Sonyę, szczerze nie mogła przyjąć do wiadomości faktu, że jedna z władczyń, która, podobnie jak większość innych monarchów Spiritii, nie mogła wiedzieć o klątwie ciążącej nad ich dawnym domem, tak naprawdę, z jakiegoś powodu doskonale wiedziała nie tylko o prawdzie na temat pięciu królestw, ale też o losie jej własnego ojca, o którym przecież nie miała prawa wiedzieć. Okazało się jednak, że, zgodnie z tym, co mówiła o królestwie ognia sama władczyni, Flarianie wiedzą wszystko o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, nawet, jeśli sami zdawali się udawać, że nie wiedzą zupełnie nic, co szczerze, jednocześnie dało Kamili nadzieję i zszokowało ją. Mimo wszystko jednak, dziewczyna wiedziała, że jeśli choć jedna osoba w dawnej Spiritii wie o szczegółach ukrytych przed królestwami przed laty, to może rzeczywiście, jest większa nadzieja na pomoc w uratowaniu krainy, niż myślała. Tymczasem teraz, szła z królową w kierunku ogrodu położonego na skraju fortecy, gdzie rosły potężne, bambusowe drzewa, a wszędzie znajdowała się zielona, lekko pożółkła trawa.
- Wasza Wysokość, skąd tak właściwie wiesz... o losie swojego ojca? - zapytała niepewnie Kamila, kierując się obok królowej w kierunku jednego z największych drzew, wciąż zadziwiona jej tajemną wiedzą.
- No cóż, Flarianie wiedzą to i owo o rzeczach, o których inni nie mają pojęcia... to specjalność naszego królestwa, my zawsze jesteśmy plotkarzami, którzy mają wiedzę tak szeroką, jak nikt inny - królowa mrugnęła okiem do dziewczyny, a następnie dała jej znak, aby, ku zdziwieniu Kamili, uklękły przy ogromnym drzewie, gdzie ku niemu spoczywał majestatyczny, stalowy miecz, który choć z pozoru nie wydawał się szczególny, osiemnastolatka miała wrażenie, że jest on kluczem do rozwiązania zagadki ojca królowej i jej brata, która, mimo wszystko, nie była już tak tajemnicza, jakby się wydawało.
- Wasza Wysokość... - zaczęła Kamila, lecz królowa tylko zaśmiała się pod nosem, jakby na znak nowego sojuszu.
- Sonya. Mów mi po imieniu - odpowiedziała kobieta, podnosząc miecz i przytulając go do piersi. Właśnie w tej chwili, Kamila zauważyła odbicie ciemnoskórego mężczyzny o krótko ściętych, czarnych, kręconych włosach, ubranego w czerwoną szatę i złotą, pokaźną koronę. Gdy tylko dziewczyna uświadomiła sobie, że jest to sam ojciec Sonyi i Marco, w jej głowie, po raz kolejny, pojawiła się nieco niezrozumiała, lecz i tak w jakiś sposób wyraźna wizja.
Starszy mężczyzna, ku nadchodzącej, czarnej mgle i krzykom ludzi, całował w czoło swoje kilkunastoletnie dzieci, prawdopodobnie bliźnięta.
- Tato, boję się... - mówiła przerażona dziewczyna, a ona sama zobaczyła, jak jej ojciec śmieje się łagodnie, nieco przerażony, a następnie przytula mocno swoją córkę, oraz syna.
- Wszystko będzie dobrze... zaopiekuj się bratem, potrzebujecie siebie dużo bardziej niż wcześniej... obiecuję, że jakoś temu zaradzę i ponownie się zobaczymy, gdy tylko to będzie możliwe - mówił mężczyzna, a zarówno jego syn, jak i córka, łkali w jego ramionach.
- Nie chcę, żebyś tak nagle nas opuszczał... co będzie z nami wszystkimi? Jesteśmy rodziną, pamiętasz? - zapytał chłopak, przerażony i mówiący przerwanym przez płacz głosem.
- Nie ma obaw... gdy tylko będzie do tego odpowiedni czas i miejsce, spotkamy się ponownie... kocham was, dobrze o tym wiecie - mówił mężczyzna, lecz wtedy, pochłonęła go czarna mgła, która następnie, przeszła na jego dzieci.
- My ciebie też, nie wiesz jak mocno! - powiedzieli przez łzy królewskie rodzeństwo, a następnie całą krainę pochłonęła czerń...
- Kamilo, wszystko dobrze? - zapytała Sonya, patrząc, jak zszokowana, a jednocześnie znająca odpowiedzi na wszystkie pytania, łapie się za głowę.
- Ty... wiesz o tym wszystkim? O swoim ojcu? - zapytała nieco retorycznie dziewczyna, a królowa tylko uśmiechnęła się, nieco skrywając swój ból, jaki towarzyszył jej w tej chwili.
- No cóż, jak miałabym nie wiedzieć... gdy tylko, prawie dziewiętnaście lat temu, pojawiłam się we Flaro bez ojca, wiedziałam, że ja i mój brat zostaliśmy sami dla siebie, bez naszego jedynego rodzica... miałam wtedy zaledwie szesnaście lat, lecz wiedziałam, że mimo, że mój ojciec mógł wciąż żyć, ja i mój brat musieliśmy sami zająć się królestwem - w jej oczach pojawiły się łzy, a Kamila poczuła się niezwykle wzruszona - Ale Flarianie wiedzą wszystko o swoim królestwie, więc i tak w moim sercu skrywałam fakt, że wiem, że mój ojciec wciąż żyje... nie mówiłam tego tylko dlatego, że ludzie z królestwa uznaliby mnie za niegodną tronu...
- Sonya... ważne, że powiedziałaś to mnie... dzięki temu ja i Damian mamy większe szanse na uratowanie nie tylko Flaro, ale też całej Spiritii... twoja wiedza jest bezcenna - odpowiedziała Kamila, a następnie przytuliła mocno królową ognia, na co ona zareagowała łzami.
- Dziękuję... nawet, jeśli nie uważasz się za księżniczkę, jesteś nią w sercu, we wszelki możliwy sposób - odrzekła Sonya, po długiej chwili wypuszczając Kamilę ze swoich objęć.
- No cóż... chyba właśnie dlatego został mi przypisany ten tytuł... zgaduję, aby chronić ludzi wokół mnie, nawet, jeśli oni z początku tego nie potrzebują, a raczej zdają się nie potrzebować - odpowiedziała nieco zawstydzona Kamila, jednocześnie czując dumę z tego, że choć nie czuła się komfortowo w roli księżniczki i wybawczyni, mogła przynajmniej dzięki temu pomóc tysiącom ludzi, na których jej zależało.
- Jesteś księżniczką, której wszyscy potrzebują... masz ogromne serce i jesteś idealną osobą, aby uratować nas wszystkich... nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej - Sonya pogłaskała Kamilę po policzku, a następnie podała Kamili miecz z odbiciem ojca królowej
- To jedyna pamiątka, jaka mi po nim została, a teraz mogę śmiało powiedzieć, że jest ważniejsza, niż wszyscy myśleli... i zdaje mi się, że jest idealna w twoich rękach - rzekła władczyni, a Kamila popatrzyła w odbicie władcy Flaro, wykute w mieczu, które niespodziewanie popatrzyło prosto na nią, uśmiechając się delikatnie, wciąż jednak smutne, lecz mimo wszystko, pełne nadziei.
- Mam jeszcze jedno pytanie... masz mi jeszcze jedną rzecz do przekazania, zgaduję? - zapytała Kamila, a królowa ognia, po chwili zastanowienia, doznała olśnienia.
- Och, prezent dla samej księżniczki, jak mogłam zapomnieć! - wykrzyknęła królowa Sonya, wyciągając z rękawa, jak Kamila podejrzewała, wcześniej przygotowany dar, w postaci tęczowego, mieniącego się w blasku księżyca pióra - To jest dar specjalnie dla ciebie, jako księżniczki i wybawicielki... lub po prostu dla wyjątkowej dziewczyny... wiem, że go potrzebujesz, więc wiem, że na pewno ci się przyda.
- Och, dziękuję... - odpowiedziała nieśmiało Kamila, chwytając w swoje ręce delikatne pióro, mieniące się wszem i wobec - Na pewno wykorzystam go w dobry sposób...
- Wiem to - odpowiedziała królowa Sonya, chwytając Kamilę za ręce i patrząc na nią swoimi brązowymi oczami. Właśnie w tej chwili, osiemnastolatka ponownie popatrzyła na miecz, czując chwilowy przypływ siły, jakoby mimo obawy, że znowu coś zniszczy, miała siłę do pokonania wrogów i uratowania miejsc i ludzi, które tak bardzo zdążyła pokochać.
- Uwolnię cię, obiecuję... - odrzekła dziewczyna, uśmiechając się w kierunku władcy, lecz wtedy, usłyszała głos Damiana, dobiegający z oddali.
- Kamilo, długo cię szukałem... - odrzekł lekko zdyszany chłopak, podbiegając bliżej towarzyszki i władczyni - Za kilka godzin powinniśmy wyjechać, do Vairiny jedzie się ponad półtora tygodnia.... czeka nas naprawdę długa podróż, przez góry i chłód, nie możesz się spóźnić...
- Sonya, możesz nas zostawić, na chwilę? - zapytała Kamila, a Sonya skinęła głową, zostawiając dziewczynę i rycerza samych.
- Damianie, myślę, że możemy choć trochę opóźnić podróż... naprawdę nie chcę, żebyś się narażał - powiedziała ku zszokowaniu chłopaka Kamila, a on zamrugał oczami ze zdziwienia.
- Kamilo, mieliśmy to zrobić razem... naprawdę nie ma się czego bać, razem... - zaczął chłopak, wyraźnie pełny nadziei i jednocześnie sfrustrowany, lecz Kamila położyła mu rękę na piersi, przerywając mu.
- Damian, prawie zginąłeś dwa razy, przeze mnie, nie mogę narażać cię na śmierć kolejny raz... to wszystko moja wina, wolę zginąć sama, niż pozwolić ci umrzeć - odrzekła Kamila, a w jej oczach zebrały się łzy.
- Zrobimy to razem, jak nie my to kto... już dwa razy przekroczyliśmy mury dawno nie odwiedzanych królestw, razem damy radę... musimy to zrobić, nikt nie da rady, oprócz nas... - mówił Damian, lecz Kamila uśmiechnęła się do niego delikatnie, wiedząc, że jadąc razem z nim, tym razem może nie uratować go od siły potężnego żywiołu, który z każdą kolejną podróżą okazywał się być coraz bardziej niebezpieczny.
- To wszystko moja wina... boję się, że cię stracę, muszę jechać sama... ty zostań we Flaro, gdy uratuję Spiritię, będziesz mógł wrócić... robię to dla twojego dobra, rozumiesz? - głos Kamili przerodził się w krzyk frustracji, a Damian, z początku zszokowany, ustał na propozycję dziewczyny, mimo, że z wielkim trudem.
- Skoro naprawdę chcesz mnie chronić, to... zrób to, co podpowiada ci serce - odpowiedział, a w jego oczach także pojawiły się łzy - Zaczekam tu na ciebie, a na razie, przekazuję ci mój miecz i mapę... wykorzystaj je w razie potrzeby, kiedy tylko zaatakuje cię kolejny żywioł. oraz gdy będziesz chciała bez szwanku dotrzeć do Vairiny... - powiedział chłopak, a następnie pozwolił Kamili odejść w kierunku murów Flaro. Dziewczyna, bojąc się o jego bezpieczeństwo, ale jednak mając co do niego nadzieję, oddaliła się od niego, posyłając jej słaby uśmiech, a po kilku minutach przeszła przez mury królestwa, które ponownie pojawiły się na jej oczach.
- Dam radę... może - szepnęła do samej siebie dziewczyna, nieco żałując swojej decyzji o zostawieniu Damiana samego w zamkniętym na nie wiadomo ile królestwie, jednak wiedziała, że ze swoją zdolnością do niszczenia wszystkiego, co stanie jej na drodze, takie rozwiązanie będzie dużo lepsze, niż skazywanie na śmierć, nawet nieumyślnie, chłopaka, na któremu, mimo wszystko, zależało jej coraz bardziej, choć sama nie chciała się do tego przyznać...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro