Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ VII - GORZKI SMAK RÓŻU

Następnego dnia, gdy Kamila, zmęczona szokującymi wydarzeniami poprzedniego dnia spokojnie spała w swoim pokoju, znajdującym się w domu państwa Belossi połączonym z hotelem i restauracją, nie zwracając uwagi na cały świat wokół niej, Nowy Jork, jak co dzień, budził się do życia po, mimo wszystko, hucznej nocy, która po kilku godzinach zakończyła się jednak snem Nowojorczyków w ich domach, mieszkaniach czy apartamentach. Wszyscy, około godziny piątej rano, przynajmniej ci, którzy przygotowywali się rano do pracy lub swoich zajęć, wstawali wcześnie, aby także w pełni powitać nowy, letni dzień. Ptaki za oknem, w Central Parku, śpiewały swoją pieśń ku zadowoleniu lub irytacji mieszkańców miasta, a słońce wschodziło nad wielką metropolią. Słysząc śpiew ptaków i hałasy zza uchylonego delikatnie okna, Kamila obróciła się na drugi bok swojego łóżka, powoli budząc się z pewną dozą niezadowolenia.

- Błagam... nie... - wymamrotała dziewczyna, nieco bardziej świadoma zakrywając swoje uszy poduszką, próbując zagłuszyć hałasy z zewnątrz. Owszem, kochała to, jak huczna i wielka była metropolia, w której przyszło jej żyć, jednak mimo wszystko, nie lubiła huku miasta akurat o tak wczesnej porze, gdy próbowała odpocząć po dziwnych zdarzeniach poprzedniego dnia, które wolała uznawać po prostu za sen, który tak naprawdę nigdy nie miał miejsca. Podświadomie wiedziała jednak, że sytuacja z świecącą się wokół jej ciała poświatą była zdecydowanie zbyt prawdziwa, mimo, że ona sama starała się jak najbardziej temu zaprzeczać, jednak mimo wszystko, wolała wmawiać sobie, że był to po prostu sen, inny niż spokojne czy też chaotyczne, lecz w miarę normalne sny, które śniła niemal codziennie. Kamila wstała z łóżka, wzięła swój telefon ze stolika nocnego i mrużąc oczy, spojrzała na godzinę na wyświetlaczu.

Była 5.30 rano, a jednak wiedziała, że nawet o tak wczesnej porze coś jest nie tak. Coś było zdecydowanie nie tak, jeśli wybudziła się o tak wczesnej porze, co nie zdarzało się jej już od paru dobrych tygodni.

- Co się... - zapytała samą siebie Kamila, kręcąc głową. Już miała skierować się do łazienki, aby przebrać się w codzienne ubrania i wykonać poranne obowiązki, gdy nagle uświadomiła sobie, że w oczy razi ją ponownie jasnoróżowe światło - to samo, które zakłóciło jej spokój na przyjęciu w hotelu. Dziewczyna, próbując dotrzeć do źródła chaosu, rozejrzała się po pokoju, lecz po chwili uświadomiła sobie, że to światło wydobywa się z jej kruczoczarnych włosów. Serce Kamili zabiło mocno, a oddech stał się bardziej przyspieszony.

- Nie... to nie może się dziać naprawdę... to tylko zły sen - powiedziała do siebie dziewczyna, dotykając przy tym pasma swoich włosów opadającego jej na czoło. W ciemności tajemnicze, jak się okazało, różowe pasemka znikąd pojawiły się na jej włosach, oraz świeciły tak jasnym blaskiem, że dziewczynie nie było to już obojętne - to było coś w rodzaju magii, w którą nigdy nie wierzyła. Kamila, przerażona, podeszła do lustra, aby dokładnie zbadać magiczną anomalię i w tym momencie, uświadomiła sobie, że z każdą chwilą pasm na jej włosach jest coraz więcej. Dziewczyna czuła, że zaraz straci przytomność, z całego szoku, jaki jej towarzyszył, jednak mimo wszystko, postanowiła jak najszybciej rozwiązać tę sytuację. Choć zdezorientowana i przerażona, osiemnastolatka skierowała się do łazienki, tuż obok jej pokoju, gdy nagle za nią rozległo się błagalne miauczenie - Kamila uśmiechnęła się delikatnie, bowiem jej biała kotka rasy brytyjskiej, Amora, patrzyła na nią jaskrawo zielonymi oczami, domagając się jedzenia.

- Amoro... to jeszcze nie czas, muszę zrobić coś naprawdę ważnego, więc jeszcze poczekaj - powiedziała Kamila, nie potrafiąc powstrzymać chichotu, gdy Amora łasiła się o jej nogi. Po chwili kotka skinęła głową, jakby doskonale wiedziała, co mówi jej opiekunka, a Kamila skierowała się do pobliskiej łazienki, jednocześnie starając się nie obudzić rodziców. Była to naprawdę dziwna i skomplikowana sytuacja, jednak dziewczyna, jako indywidualistka, postanowiła rozwiązać ją sama, bez niczyjej pomocy. W końcu po kilku sekundach, Kamila stanęła przy toaletce, biorąc w ręce szampon i kilkukrotnie, desperacko próbując zmyć dziwne pasemka, jednak to nic nie dało - one wciąż były na jej włosach, a ich mocny blask oświetlał całe pomieszczenie, niczym powiew czystej magii w świecie, w którym magii nie było w ani jednym stopniu.

- Błagam, to musi się udać... - odrzekła zdesperowana Kamila, przez chwilę myśląc, jak rozwiązać ten dziwny problem, jeszcze raz, dla upewnienia myjąc swoje w połowie różowe włosy szamponem, co ponownie, nie przyniosło żadnych skutków. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, lecz po chwili, uświadomiła sobie, że może skorzystać z nieoczekiwanego, ale jednocześnie skutecznego rozwiązania - wprawdzie straci większość swoich włosów raz na zawsze, lecz mimo to, byłaby to jedyna droga, aby pozbyć się dziwnego koloru na włosach raz na zawsze, a przy okazji nie zwrócić niczyjej uwagi, przynajmniej w połowie. Kamila wzięła więc leżące na pobliskiej pralce nożyczki, biorąc głęboki wdech i chwytając za nie w akcie desperacji.

- No cóż, raz się żyje... - powiedziała do siebie dziewczyna, pozwalając, aby jej włosy, na których różowe pasemka owszem, były, ale nie świeciły się już, opadły na podłogę łazienki, podczas gdy ona sama czuła się, choć na chwilę wolna od problemów.

"Przynajmniej jeden problem mam z głowy" - pomyślała osiemnastolatka, a już po chwili, popatrzyła na swoje nowe, krótko ścięte włosy, na których różowe pasemka były nie tylko prawie niewidoczne, ale też nie świeciły się w ani jednym stopniu. Kamila czuła się nieco lżejsza po tak desperackiej decyzji, mimo faktu, że czuła, że to nie koniec jej problemów z nowymi włosami, jednak w tej chwili, serce stanęło jej do gardła, gdy usłyszała przerażony głos swojej mamy.

- Kamilo, cara mia... gdzie jesteś? - mówiła zaniepokojona pani Sara, a Kamila szybko schowała nożyczki do pobliskiej szafki, jednocześnie będac z siebie dumna i bojąc się reakcji swoich rodziców.

- Jeszcze chwila, mamo! - odpowiedziała dziewczyna, jednak w tej chwili uświadomiła sobie, że przed prawdą nie ma ucieczki - pani Sara weszła do łazienki, widząc Kamilę z nowo ściętą fryzurą.

- Kochanie, wszystko w porządku? - zapytała mama, podchodząc do Kamili, która poniekąd czuła jednoczesną radość i zażenowanie z powodu całej tej dziwnej, magicznej sytuacji, z której mimo wszystko musiała wybrnąć.

- Ja... - zaczęła dziewczyna, nie wiedząc co właściwie powiedzieć - ja tylko... zauważyłam, że potrzebuję zmiany... wiesz, nowego wyglądu...

- O tak wczesnej porze? - zaniepokoiła się pani Sara, a Kamila spłonęła wstydliwym rumieńcem.

- No wiesz... o każdej porze dobrze jest zadbać o siebie - odpowiedziała dziewczyna, nerwowo chichocząc. Nie mogła pozwolić, aby jej mama dowiedziała się o tak dziwnej, magicznej anomalii, która jej się przydarzyła, choć szczerze, doskonale wiedziała, że rodzice ukrywają coś przed nią, coś, o czym nie powinna wiedzieć, oraz wiedzą zdecydowanie więcej, niż mogłaby się spodziewać. Pani Sara jednak, popatrzyła tylko na nią z uśmiechem, co wywołało u Kamili jednoczesny szok i ulgę.

- Nie martw się, ja też ścięłam swoje włosy, gdy byłam w twoim wieku... to normalne - odpowiedziała kobieta, całując Kamilę w policzek - Poza tym, ja i tata przygotowaliśmy dla ciebie niespodziankę, z okazji zakończenia roku szkolnego...

W tej chwili humor Kamili poprawił się choć w pewnym stopniu, co jednak nie sprawiło, że jej problemy odeszły w dal.

- Jaką? - zapytała dziewczyna, próbując odgonić ponowne negatywne myśli, jakie kłębiły się w jej głowie.

- Sama zobaczysz - odpowiedziała pani Sara - Ale na razie, zajmij się sobą jeszcze przez dwie godziny... mamy jeszcze sporo do przygotowania.

Kamila skinęła głową, a pani Sara odeszła na dolne piętro domu, aby przygotować ową niespodziankę. Choć wszystko, nawet ścięcie włosów zapewniło Kamili szczęście choć na chwilę i tak wiedziała, że to nie koniec jej problemów, a prawdziwa katastrofa miała dopiero nadejść...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro