Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I would never do that

Rudowłosa uśmiechnęła się radośnie i ruszyła z trybun za skandującym nazwisko jej chłopaka tłumem, który obległ go szczelnie, nie pozwalając się jej do niego dostać. Przewróciła tylko oczami i ruszyła do zamku wiedząc doskonale, że tam niedługo przejdzie cała impreza, a nie chciała stać pod ostrzałem spojrzeń paru Ślizgonów ani sekundy dłużej. I tak będzie musiała wytrzymać przez dwie godziny patrolu z Bellatrix, jej wzrokiem i komentarzami, oraz swoimi nieuporządkowanymi myślami i uczuciami. Westchnęła cicho i podała hasło Grubej Damie, idąc szybko do dormitorium, żeby się przebrać, nie chcąc się śpieszyć przed patrolem i wróciła do Pokoju Wspólnego, pomagając jeszcze Remusowi w ostatnich przygotowaniach, a po kilkunastu minutach przyszła przebrana drużyna i zabawa rozkręciła się na dobre, na szczęście nie słyszana przez nikogo z zewnątrz dzięki silnym zaklęciom wyciszającym Lily.

Większość tych dwóch godzin, które miała przed patrolem Evans spędziła ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi śmiejąc się i obrzucając niebezpieczny spojrzeniem dziewczyny, które starały się za bardzo zbliżyć do Pottera. Porozmawiała z Remusem, zrobiła małą wojnę na żarty z Syriuszem i Peterem, poplotkowała z Alicją, Marleną i Dorcas i nim się do obejrzała przyszedł czas, żeby ruszyć na patrol. Pożegnała przyjaciół i rozejrzała się, chcąc znaleźć Jamesa, jednak ten gdzieś jej zniknął, więc wzruszyła ramionami, poprosiła resztę, żeby w razie czego poinformowali okularnika i wyszła, ruszając w stronę Wielkiej Sali, gdzie miała się spotkać z Bellą.

Zwolniła widząc znajome, roztrzepane włosy i ruszyła w stronę szatyna, jednak zatrzymała się, gdy zobaczyła jak ten pochyla się w stronę ściany i przyjrzała się scenie przed sobą, zauważając drugiego chłopaka, trzymającego Jamesa za poły szaty, w którym Evansówna rozpoznała swojego byłego przyjaciela. Patrzyła przez łzy jak Potter szepcze coś do ucha Snape'a, który śmieje się cicho, kiwa głową, a następnie całuje lekko gryfona, na co ten odpowiada żarliwie, obejmując ślizgona i przyciskając go do siebie. Zamrugała kilka razy, chcąc pozbyć się łez i ruszyła biegiem przed siebie, chowając się w łazience Jęczącej Marty, zapominając o pierwotnym celu podróży i nie przejmując się duchem, który latał wokół niej.

Tymczasem Bellatrix stała pod drzwiami Wielkiej Sali, czekając na Evans i wpatrując się w stronę, z której ta powinna przyjść. Domyślała się, że rudowłosa może się chwilę spóźnić i zagadać ze znajomymi, ale mijała już dwudziesta minuta patrolu, a po niej ani śladu. Black zdenerwowana i, do czego nigdy by się nie przyznała, zaniepokojona ruszyła w stronę Wieży Gryffindoru.

- Dzień dobry madame. - Powiedziała do Grubej Damy, stając przed nią.

- Hasło poproszę. Bez hasła nie wpuszczę.

- Nie chcę wejść do środka. Szukam Lily Evans, taka rudowłosa gryfonka na siódmym roku. Widziałaś ją madame?

- Oh tak. Wyszła jakiś czas temu. Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale nie wróciła jeszcze do wieży.

- A gdzie się udała? - Spytała jeszcze Bellatrix i dostając odpowiedź podziękowała i ruszyła z powrotem tam skąd przyszła. - W co Ty się znowu wplątałaś Lily? - Mruknęła do siebie, pytając mijane obrazy o dziewczynę, aż w końcu dotarła na drugie piętro.

Słysząc cichy szloch w jednym z korytarzy odpuściła na razie szukanie Evansówny, ruszając za szlochem i wchodząc cicho do łazienki Jęczącej Marty. Przez chwilę sądziła, że dała się złapać na użalanie Marty, ale po chwili zobaczyła ducha siedzącego na parapecie i uśmiechającego się, więc dokładniej się rozejrzała się po pomieszczeniu, zauważając w końcu znajome, rude włosy i podeszła do dziewczyny.

- Co Ty tu robisz Evans? - Spytała ostrzej niż zamierzała.

- Nie mam ochoty na twoje gierki Black, po prostu rzuć we mnie zaklęciem i daj mi spokój. - Powiedziała cicho, powstrzymując przez chwilę płacz i nie patrząc w stronę ślizgonki.

Czarnowłosa spojrzała zdziwiona na gryfonkę, zastanawiając się co ją doprowadziło do takiego stanu i podeszła jeszcze bliżej, nie wyczuwając żadnych oporów od dziewczyny.

- Nie chcę Cię skrzywdzić. Nigdy nie chciałam. - Powiedziała, obejmując ją i wtulając w siebie, a zielonooka tylko wczepiła się w jej szatę, nie odpowiadając. Bellatrix zaczęła dosyć sztywno gładzić ją po włosach, nie wiedząc co powiedzieć, żeby ją uspokoić. Dopiero po paru minutach rozluźniła się, przeczesując rude kosmyki i patrząc na twarz dziewczyny, która uspokajała się powoli i zasypiała w jej ramionach. Gdy zupełnie zasnęła brunetka wstała z nią na rękach i ruszyła w stronę lochów.

Black doskonale wiedziała, że mogłaby użyć czarów, ale Evansówna, mimo snu, trzymała mocno jej szatę, jakby to był ostatnia deska ratunku, więc ślizgonka była zmuszona do wzięcia jej na ręce. Cicho przemknęła po korytarzach, nie przejmując się mijającym patrolem i konsekwencjami z niewypełnienia obowiązków. Weszła do Pokoju Wspólnego Slytherinu mrucząc cicho hasło i ruszyła do dormitorium, nie patrząc na nikogo.

- Myślałam, że patrol trwa dwie godziny Trix. - Powiedziała Narcyza, podchodząc do siostry.

- Ciszej Cyzia. Postaraj się, żeby Lucjusz do nas dołączył i wszystko wam wytłumaczę. Wolę, żeby wiedział o niej ode mnie, niż z plotek. - Odparła na nie zadane pytanie i kiwnęła głową w stronę drobnej postaci w jej ramionach. Narcyza skinęła głową i poszła po swojego chłopaka, prowadząc go do dormitorium swojego i siostry tak, żeby nie wywołał alarmu i zamknęła za sobą drzwi, patrząc na siedzącą na swoim łóżku Trix.

- Dlaczego mnie tu ściągnęłaś Narcyzo? - Spytał, od razu zostając uciszony przez obie panny Black, więc spojrzał na nie zdziwiony i przypatrzył się Belli. - Co tu robi Evans?

- Śpi. - Odparła Bellatrix i przewróciła oczami, widząc zniecierpliwienie na twarzy Lucjusza. - Nie przyszła na patrol, więc postanowiłam po nią pójść. Myślałam, że dalej się bawi, ale okazało się, że wyszła wcześniej z wieży, tylko z jakiegoś powodu nie dotarła pod Wielką Salę. Zaczęłam jej szukać i znalazłam ją w łazience Marty, jak ryczała skulona na podłodze, więc zaczęłam ją pocieszać, a jak zasnęła to ją przyniosłam.

- Ale dlaczego tu, a nie do Wieży?

- Po pierwsze nie dostałabym się, po drugie oni teraz pewnie opijają zwycięstwo w meczu, więc we wspólnym jest mnóstwo osób, a nie sądzę, żeby Lily chciała, żeby tyle osób widziało ją w takim stanie, a po trzecie wczepiła się w moją szatę i nie udałoby mi się jej odczepić. - Powiedziała, siadając wygodniej i gładząc rudą po włosach.

- Okey. Tylko żeby się nie przestraszyła jak się obudzi. - Powiedział, zmieniając gryfonce szatę na coś wygodniejszego i wyszedł z dormitorium.

- A gdzie ją położysz?

- Będzie spała ze mną. - Powiedziała Bellatrix, podnosząc delikatnie Lily, żeby położyć ją na łóżku i usiąść obok. - I tak nie zasnę. Za bardzo się martwię.

- Więc posiedzę z Tobą.

- Idź spać Cyzia, jutro będziesz nieżywa.

- Jak ja nie spałam przez chorobę, albo po wyznaniu Lucjuszowi miłości siedziałaś ze mną.

- Jesteś kochana siostrzyczko. - Powiedziała brunetka, a Narcyza uśmiechnęła się i usiadła w transmutowanym z czegoś fotelu, będąc po prostu w milczeniu przy zajmującej się Evansówną siostrze.

Po około dwóch godzinach rudowłosa zaczęła się wybudzać i panny Black spojrzały na nią, a ona odskoczyła z piskiem, patrząc na nie niepewnie.

- Nie chcemy Cię skrzywdzić Lily.

- Jasne. Dlatego od tylu lat z innymi ślizgonami nazywacie mnie szlamą. - Prychnęła cicho.

- Wiem, że ciężko w to uwierzyć ale nie wszyscy tak uważamy. Tylko ciężko być dobrym, kiedy każdy powtarza, że jesteś najgorszym złem. Słyszałaś kiedyś cokolwiek dobrego o Slytherinie? - Spytała Bellatrix, a Lily zamyśliła się.

- Jeśli wszyscy Cię o coś bezpodstawnie oskarżają to w końcu zaczniesz to rzeczywiście robić, bo już i tak masz problemy. Chyba że masz nerwy ze stali i silne plecy. - Dodała Narcyza. - My byliśmy dziećmi i okey, szczyciliśmy się czystą krwią, ale to chyba nic złego? Ty szczycisz się włosami, Potter lataniem na miotle, a Lockhart swoją odwagą i geniuszem. I zdarzają się jednostki jak Wmordevolt, czy matka Regulusa i Syriusza, ale to tylko jednostki.

- W sumie... to ma sens... - Powiedziała cicho. - Ale nie wspominajcie o Potterze, nie chcę o nim słyszeć. O Snape'ie również. - Dodała, kuląc się w sobie i chowając twarz w kolanach, pozwalając Belli się objąć.

- Co się dzieje? Nie chcę Cię znowu widzieć tak zapłakanej jak w łazience. - Powiedziała zmartwiona.

- Pocałował go. - Wyszeptała i znowu zaczęła płakać. - A mówił, że mnie kocha. Że jestem kobietą jego życia...

- Potter pocałował Snape'a? - Spytała Narcyza, a rudowłosa skinęła głową wtulając się w Bellę. - Jak on mógł! Idę go wyjaśnić.

- Nie warto Narcyzo... Widocznie zasłużyłam na to.

- Nie Lily. Nie zasłużyłaś. Nie wiem co trzeba zrobić, żeby zasłużyć na zostanie zdradzonym. I nie próbuj mnie przekonać, oni i tak dostaną za swoje. - Dodała, gładząc ją po włosach.

- Dziękuję... - Mruknęła cicho, a blondynka uśmiechnęła się miękko.

- Jeśli chcesz możesz tu zostać. Jutro jest wolne, więc nie będzie problemu. - Zaproponowała brunetka. - A jutro dobitnie wytłumaczę Potterowi dlaczego nie można niszczyć moich ulubionych kwiatów. - Dodała, poprawiając włosy rudowłosej. - Pożyczę Ci coś do spania.

- Dziękuję Bella. Jesteście kochane. Przepraszam, że dałam się wciągnąć i też was obrażałam.

- Nie masz za co nasze gryfiątko. - Odparła Narcyza, przytulając Lily, podczas gdy Bellatrix wstała. - Wszystko wybaczone. Już za długo byliśmy wrogami, czas to zmienić, nie uważasz? - Dodała, a rudowłosa skinęła głową z uśmiechem.

- A teraz chcesz się umyć i przebrać z transmutowanej szaty? - Spytała czarnooka.

- Jakbym mogła... w sensie mogę zostać w tym jakby co...

- Zaraz coś Ci dam. - Mruknęła, podchodząc do szafy i wyjmując koszulkę i spodenki. - Proszę Lily.

- Dziękuję. Na pewno nie będzie problemów?

- Jeśli będą to spokojnie. Po to masz nas. Masz już swojego węża, będę bronić najpiękniejszego kwiatu w tej szkole. - Powiedziała, a Lily zarumieniła się mocno. - I możesz iść się umyć, przygotowałam Ci ręcznik.

- Dziękuję Bella. Dziękuję Narcyza. Naprawdę mi pomogłyście.

- Nie masz za co Lily. I wystarczy Cyzia. - Powiedziała, a zielonooka skinęła głową i weszła do łazienki, a Narcyza mrugnęła do Bellatrix. - Masz szansę Trix. - Szepnęła. - Nie spieprz tego, bo sama Ci przywalę. - Dodała, ruszając do swojego łóżka.

- Jak ją spłoszę to sama sobie przywalę. - Odparła, siadając na swoim łóżku, a po kilkunastu minutach zamieniła się z Lily. - Możesz się już położyć, pewnie jesteś zmęczona dalej. - Powiedziała, a rudowłosa stanęła na środku pokoju nie wiedząc co zrobić. - Połóż się. Albo transmutuj coś w łóżko. - Dodała, uśmiechając się lekko, a Lily niepewnie usiadła na jej łóżku i położyła się przy ścianie.

- Na pewno mogę się z wami trzymać? Nie będziecie miały problemu?

- Nie martw się Lily. A jutro jesz z nami i nie ma nie rudzielcu.

- Dobrze. Dziękuję jeszcze raz.

- Na prawdę nie masz za co. Dobranoc Lily.

- Kolorowych snów Cyzia.

~~~~
1660 słów

Miłego dnia życzę, mam nadzieję, że się podobało

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro