Rozdział VI
Ivan od piętnastu minut kręcił się po polanie. Jim i Drex rozglądali się za śladami stóp, lub innymi poszlakami.
-Hej!- zawołał nagle Drex- Ivan! Tu są ślady krwi!
Oboje do niego podbiegli. Rzeczywiście, na drzewie widniały plamy krwi, tyle że krew była srebrna.
-Srebrna krew?- spytał zdziwiony Jim.
-Na sto procent należy do któregoś z Dzieci Wiatru- stwierdził Ivan.
-Jesteś w stanie go po tym wytropić?- zdziwił się Jim.
-Tenexy mogą namierzać ludzi, od których się napiły- wyjaśnił Drex.
Ivan wziął na palce trochę srebrzystej cieczy. Szybko spił krew z dłoni.
-Wiem- powiedział- Chodźcie. Czuję go.
Przez kolejne pół godziny biegli przez las. Gdy, w końcu, drzewa się przerzedziły ich oczom ukazała się forteca, w całości zrobiona z żelaza.
-Czarna Twierdza- mruknął Drex- Jeden z lepiej strzeżonych fortów w Exponarii. Airen jest ważnym więźniem. Mogliśmy się tego spodziewać.
-Jak zamierzamy się tam dostać?- spytał Jim.
-Oknem- powiedział Drex.
-Musimy się rozdzielić. Ja narobię zamieszania, żeby zyskać dla was trochę czasu- stwierdził Ivan, po czym zwrócił się do Jima:
-Weź to- podał mu klucz- To klucz Wolnego Dostępu. Otworzy każdy zamek, nawet zaklęty. Jedynie Czarownicy potrafią się przed nim zabezpieczyć. Airen włada wiatrem i umysłem, więc na pewno zakuli go w zaklęte żelazo. Stop ten uniemożliwia użycie mocy. Po drodze będzie wielu strażników. Ten spray uśpi każdego, na kogo nim napryskasz, z wyjątkiem osoby, która będzie naciskać tłok- mówiąc to podał mu jeszcze tubkę sprayu.
-Skąd mam wiedzieć kogo szukać?- spytał Jim.
-Wyczujesz jego aurę- odparł Drex- Raczej trudno ją przeoczyć, jeżeli Airen chce, by ktoś go znalazł.
-Powodzenia- mruknął Ivan, po czym wleciał- dosłownie- przez okno.
***
Jim biegł korytarzem. Zdążył uśpić już dziesięciu strażników. Chłopak nie potrafił tego wyjaśnić, ale po prostu wiedział gdzie trzeba iść. Przeszedł przez dwoje drzwi, uśpił strażników i wszedł do kolejnego pomieszczenia używając klucza. To co zobaczył, tak nim wstrząsnęło, że przez chwilę nie mógł się otrząsnąć z szoku.
Pośrodku pomieszczenia stał kamienny stół. Obok niego stał ten sam mężczyzna, którego Jim widział w obozie. Jego błękitna tunika, nadal powiewała na nieistniejącym wietrze. Mężczyzna trzymał w ręku jakąś fiolkę. Nie to jednak oszołomiło Jima. Na stole leżał chłopak, wyglądający na około piętnaście lat. Był prawie cały nagi, nosił jedynie szmatę na biodrach. Jego skóra była chorobliwie blada. Srebrne włosy były posklejane od potu i brudu. W błękitnych oczach widać było ból i cierpienie. Z nosa ciekła mu strużka srebrnej krwi. Chłopak był przywiązany do stołu żelaznym łańcuchem. W pomieszczeniu panował półmrok, więc Jim jeszcze nie został zauważony. Mężczyzna podłożył chłopakowi fiolkę pod nos, na co ten jęknął.
-Prędzej czy później się złamiesz- mówił mężczyzna- Nie masz pojęcia, co jeszcze mamy w zanadrzu.
Jim trafił chyba na coś w rodzaju tortur. Mężczyzna przechylił fiolkę i wylał jej zawartość do ust chłopaka. Srebrnowłosy zaczął jęczeć i się pocić. Jim nie wytrzymał. Skoczył na mężczyznę i uderzył go w głowę, czym wywołał fioletowy rozbłysk światła. Mężczyzna upadł nieprzytomny. Blondyn podszedł do stołu. Chłopak, który najpewniej był Airenem, dyszał ciężko i patrzył na niego. W jego oczach widać było nieme błaganie o pomoc. Jimem wstrząsnął dreszcz. Przez co ten chłopak musiał przejść? Wolał nawet o tym nie myśleć. W tym momencie do pomieszczenia wparował Drex. Spojrzał na nieprzytomnego mężczyznę a potem na Jima.
-To ty go...?- zaczął.
-Nie teraz- odparł Jim.
Chłopak podszedł do Airena i jednym ruchem noża przeciął łańcuchy. Srebrnowłosy usiłował się podnieść, ale ostatecznie tylko jęknął. Drex wyjął niewielką butelkę i podetknął ją Airenowi do ust. Chłopak wypił jej zawartość i wstał. Drex wyjął z torby zestaw ubrań i podał je Srebrnowłosemu. Gdy ten się przebrał, Rudzielec wyciągnął z torby sztylet w pochwie.
-Wiem, że ci go brakowało- powiedział z uśmiechem i podał Airenowi broń.
-Znasz mnie- stwierdził chłopak, po czym zwrócił się do Jima:
-Jestem Airen, Syn Wiatru. Dziękuję ci za pomoc. Jeżeli chodzi o tortury, ludzie Urbata nie znają umiaru- spojrzał ze wzgardą na nieprzytomnego mężczyznę.
-Keplin- mruknął Drex- Uczeń Wiatru. Jeden z generałów Urbata od strony powietrza. Musimy uciekać. Ivan ściągnął na siebie uwagę, ale nie mamy dużo czasu.
Airen pokiwał głową. Podszedł do mężczyzny i wziął fiolkę, którą ten niedawno podstawiał mu pod nos.
-Ivan powinien wiedzieć co to- stwierdził, i schował fiolkę do kieszeni.
-Biegniemy?- spyta ł Jim.
-Biegniemy- odparł Drex.
-Zapowiada się ciekawa noc- mruknął Airen.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No hejka (po raz drugi w ciągu pięciu minut)! Oto i kolejny rozdział! Następny w Wielkanoc! To ten... nie wiem co jeszcze napisać więc... DO POCZYTANIA LUDZIE (i inni)!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro