Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


Jim siedział na ławce w parku. Był chłodny, styczniowy wieczór. Wydawałoby się, że to zwyczajna sytuacja. Jednak Jim nie przyszedł tu tak po prostu. Od rana czuł, że coś jest nie w porządku. Gdy tylko wyszedł z domu, jakiś licealista odciągnął go w krzaki, popatrzył mu głęboko w oczy, po czym zniknął. Dosłownie. Przez cały czas po tym spotkaniu Jim czuł dogłębne pragnienie by tu przyjść. To było tak, jakby coś w jego wnętrzu krzyczało, że coś się dzieje. 

Wszystko to było dla Jima prawie "normalne". W końcu jutro miał skończyć czternaście lat. Każdy na jego miejscu wierciłby się ze szczęścia. Sęk w tym, że przed każdymi urodzinami Jima działo się coś dziwnego. Gdy miał siedem lat wydawało mu się, że jeden z turystów w jego szkole to szkielet. Na dwa dni przed jego dziesiątymi urodzinami obudził się na podwórku sąsiadów, a na dzień przed dwunastymi urodzinami, na dachu jego domu wylądowały zwłoki psa. Chłopak nie spodziewał się niczego dobrego po czternastych urodzinach.

W tym momencie jednak nie działo się nic szczególnego. W głębi parku bawiły się dzieci. W oddali słychać było samochody. Po ścieżce przechadzał się... licealista. Ten sam, który zaczepił Jima rano. To był zły znak. Chłopak szedł prosto w stronę Jima. "Zignoruj- myślał Jim- po prostu przejdzie obok". Chłopak jednak zatrzymał się na wprost Jima. Czternastolatek poczuł na sobie jego spojrzenie. Zebrał się w sobie i podniósł wzrok.

Licealista nie wyglądał normalnie. Ciemne włosy uczesane na szybko mocno podkreślały jego nieskazitelną, bladą karnację. Nie bladą- raczej blado szarą, jakby chłopak już od dawna był martwy. Mocno podkrążone oczy były krwiście czerwone. Ubrany był w czarną, skórzaną kamizelkę, ciemne dżinsy, pelerynę i tenisówki w kolorze smoły. Uśmiechnął się, a w ustach błysnęły mu długie, ostro zakończone kły.

-W końcu się spotykamy- powiedział chłopak.

-Kim jesteś?- spytał nieco zmieszany Jim.

-Śmiertelnicy- prychnął chłopak- zawsze tacy ciekawscy, tacy niedoinformowani. Jakim prawem tak głupie istoty żądzą światem?

Jim starał się zachować spokój. Właśnie usłyszał coś bardzo obraźliwego. Normalnie kopnąłby tego chłopaka w piszczel, gdyby nie był tak oszołomiony. "Śmiertelnicy". Zupełnie jakby licealista nie był śmiertelnikiem. Zanim jednak Jim doszedł do jakiegokolwiek wniosku, coś rzuciło się na niego od tyłu. Jakaś siła skrępowała mu ręce i zakneblowała usta. Zaraz potem wszystko pociemniało.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No cześć! Mam dla was quiz! Do piątego rozdziału będziecie mogli pisać w komentarzach, na czym lub na kim się wzorowałam opisując niektóre postacie, wymyślając imiona, miejsca itp. (wliczają się w to też znaczenia imion). Mogą to być postacie/miejsca z książek, filmów, seriali, oraz prawdziwych miejsc. Nazwy rozgryzajcie sami. Daję po punkcie za jedną poprawną odpowiedź. Dam 10 punktów za rozgryzienie nazwy Exponaria. Zobaczymy kto najlepiej kojarzy fakty :). WAŻNE!!!!! Jeżeli w ciągu miesiąca nie uzbiera się co najmniej dwójka czytelników przestanę to pisać. Wasza decyzja. To tyle. Papatki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro