Rozdział 21 (Laurie) „Wrogowie stają się sojusznikami"
Kiedy przyszła Helen, Laurie nie wiedziała, czy się cieszyć, czy płakać. Mity mówiły, że jej Helen pracowała z potworami, aby doprowadzić do końca świata, ale tym razem wydawała się faworyzować Laurie, a nie Fena. Obdarzyła ją niesamowitym łukiem z kości i widmowymi strzałami, a do tego dała jej mapę, dzięki której mogła wydostać się z Hel. Mimo to nigdy nie można było być całkowicie pewnym, co do dzieci Lokiego, a Helen była jego prawdziwą córką.
Ale otworzyła ziemię i wypuściła swoje potwory, które n i e walczyły o koniec świata, ale aby go powstrzymać.

-Cieszę się, że jesteś ze mną - powiedziała Laurie do Fena. - Chciałabym, żeby Matt był tutaj z nami.
- Będzie z nim w porządku - powiedział Fen. - No dalej. Mamy świat, który trzeba uratować... zaczynając od Baldwina.
Po ich prawej stronie Baldwin próbował owinąć linę wokół szyi Nidhogga. Laurie nie wiedziała, czy próbuje udusić trupojada, czy jeździć na nim jak na koniu wojennym. Tak czy inaczej, nie radził sobie zbyt dobrze. Spodziewano się okrzyków radości, ale wyglądał jak mała zabawka w basenie: był podrzucony bez opieki.
- Baldwin!
Spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko - ale potem dostrzegł stojącego obok Fena.
- Ty też jesteś zła, czy Fen jest znowu dobry?
- Jesteśmy po twojej stronie - odkrzyknął Fen.
Ich krzyki przykuły uwagę Nidhogga, ogromny biały wąż skierował na nich wzrok. Długi niebieski język wystrzelił, a obaj kuzyni Brekke odskoczyli w samą porę.
- Wycofajcie się i pomóżcie Berserkerom - Fen rozkazał swojej paczce. - Hattie i Skull wydają rozkazy.
Hattie skinęła głową i natychmiast zaczęła wydawać rozkazy wilkom, by atakowały trolle, które przed chwilą nazywali sprzymierzeńcami. Laurie wiedziała, że Fen nadal nie lubi tej dziewczyny, ale nie lubił także bliźniaków i Owena. Zarówno Hattie, jak i Owen byli po jednej stronie, podobnie jak Skull i reszta stada. Koledzy z paczki nie byli potrzebni, jeśli jej kuzyn mógł pracować ze swoimi przyjaciółmi. Laurie była dzisiaj szczęśliwa, że Fen był taki przez cały czas.
Skull ani drgnął. Został u boku Fena, rzucił mu piorunujące spojrzenie i wyrzucił:
- Jesteś moją alfą. Moja praca nie polega na ślepym posłuszeństwie, ale na p o m a g a n i u tobie. - Wskazał na Nidhogga i Jotunna, który szedł w ich stronę. - Wy dwoje potrzebujecie wszelkiej możliwej pomocy.
Fen skinął.
Potem w ich stronę rzuciły się dwa wilki.
Skull warknął:
- Nie z naszej paczki.
Dwaj chłopcy stojący obok siebie zamienili się w wilki równocześnie. Fen uśmiechnął się i rozejrzał. Berserkerzy byli prowadzeni przez Owena - który trzymał się z daleka od Fena - a jego paczką kierowała Hattie. Garm i Helen krążyli wokół trolli, co stawiało czwórkę dzieciaków w obliczu Nidhogga.
Baldwin wciąż jeszcze był w stanie utrzymać się na grzbiecie węża, a Laurie obserwowała hrímthursara, który zmierzał w ich stronę. Ten gigantyczny zamrażalnik również musiał zostać pokonany, ale teraz potomkini Północy miała inne plany.
- O czym myślisz? - zapytał Fen.
Spojrzała kuzyna tak właśnie, gdy Skull przewrócił kolejnego wilka uderzając go wyprostowanym ramieniem w szyję. Fen skrzywił się ze współczuciem z powodu odgłosu wymiotowania pokonanego wilka. Laurie spojrzała mu w oczy i powiedziała:
- Kurczak.
- Grać w kurczaka z hrímthursarem? To twój plan? - podsumował Fen.
- Tak.
Roześmiał się i wzruszył ramionami.
- W porządku.
Takie chwile przypomniały jej, że oboje są potomkami Lokiego. Szybko wyjaśniła, że potrzebuje go do gry w kurczaka, aby mogli „sterować" stworzeniem i rozzłościć go na tyle, by użył lodu jako broni.
Fen spojrzał na Skulla i powiedział:
- Zmień się i trzymaj się mnie. - potem zwrócił się do Laurie: - Zaraz wracam.
Kiedy zniknęli, Laurie spojrzała na Nidhogga. Będzie jej łatwiej zrobić to, co zamierzała, jeśli Fen nie będzie dla niej jak niańka. Wyciągnęła łuk, naciągnęła cięciwę i zawołała do Baldwina:
- Zejdź. Nowa taktyka.
Baldwin nie pytał jej. Po prostu puścił linę, której używał jako prowizorycznej uzdy i lejców. W następnej chwili zsunął się z białego węża i przeturlał po ziemi. Poderwał się na nogi i podbiegł do niej.
Dziewczyna musiała powstrzymać wymioty z powodu tego zapachu. Przez jazdę na trupojadzie ruby różowawy szlam okrył jego ubranie.
- Oddychaj przez usta - zaproponował Baldwin. - To pomaga, dopóki się nie przyzwyczaisz.
Laurie kiwnęła głową. Nie była nadętą dziewczyną, za to prawie pewną, że n i g d y nie przyzwyczai się do tego smrodu zgnilizny, który pokrył ubranie jej przyjaciela. Oddychała małymi wdechami przez usta. To pomogło, trochę.
Nidhogg zaczął pełznąć coraz szybciej zbliżając się do pola bitwy. Był już wystarczająco daleko, żeby zaczęła się martwić, że zacznie pożerać ciała martwych wojowników. Niestety, nie był wystarczająco daleko, żeby mogła powiedzieć, że do tego co chciała zrobić jest w „bezpiecznej odległości".
- Tak jak w Mitchell - Laurie szepnęła. - Przygotuj się do ucieczki.
No dalej, no dalej, no dalej - w milczeniu mówiła do Fena i Skulla. Dwa wilki skoczyły w stronę Jotunna, a potem wycofały się. Powoli, ale płynnie odwróciła się i skręciła w lewo - do miejsca, gdzie większość Berserkerów i paczki Fena walczyła z wrogiem.
- Za trzy... dwa... jeden...
Za każdym razem wypuszczała lawinę strzał w stronę Nidhogga. Wąż odwrócił się, żeby zobaczyć co go atakuje, a potem, podczas jednego z wystrzałów, pozwoliła, by potok strzał poleciał w kierunku jego twarzy. Gdy ostrza utkwiły w jego głowie i oczach, trupojad unosząc masywne zwoje oddechu w powietrze rzucił się w ich kierunku, porównując to do czegoś pomiędzy skokami, a ślizgiem.
- Już! Już! Już!
Laurie i Baldwin uciekali przed Nidhoggiem, ale nie było sposobu, aby całkowicie mu umknąć. Był większy, szybszy i wściekły. Nie miała lepszego planu, aby odciągnąć go od walczących, a jedyną bronią jaką miała poza łukiem, był jej umysł. Gdyby udało jej się zbliżyć do hrímthursara, mogłaby użyć broni potwora - lodu - przeciwko wężowi.
Wtedy jeden z Berserkerów wylądował przed nią rzucając czarne pióra na nią i Baldwina.
- Pióra kruków Odyna - krzyknął.
Gdy Laurie i Baldwin chwycili pióra, uświadomili sobie, że poruszają się tak szybko, że ich stopy ledwie dotykają ziemi. Nie koniecznie l a t a l i , ale płynęli po ziemi, poruszając się bardzo szybko.
Nidhogg rzucił się w ich stronę z głośnym sykiem. Wygląda na to, że tak jak inne węże, nie musiał polegać na swoim wzroku, aby ich zlokalizować.
Jotunn ścigał teraz Fena i Skulla, strzelając do nich podmuchami lodu, których unikali.
Czuło się, jakby wszyscy mieli się spotkać w jednym wielkim bólu i chaosie.
- Fen! - wrzasnęła. - Chodź tu!
Jej kuzyn podbiegł do Nidhogga.
Jotunn w końcu zobaczył potężnego białego węża pełznącego w jego stronę. Hrímthursar ryknął, błędnie interpretując go, jako atakującego wroga
Nidhogg syknął i spojrzał na olbrzyma.
Podmuch szronu był tak blisko, że Laurie usłyszała marszczący dźwięk, gdy niektóre kosmyki jej włosów zamarzły.
Wąż i Jotunn walczyli że sobą, w bitwie, która była o wiele bardziej wyrównana niż gdyby dziecko walczyło przeciwko któremukolwiek z nich. Nidhogg okręcił się wokół Jotunna szybko pełznąc po jego ciele, po chwili dotarł do szyi hrímthursara. Do tego momentu Laurie nie wiedziała, czy trupojady są zimnokrwiste, jak inne gady, ale gdy obserwowała coraz wolniejsze poruszanie się węża uświadomiła sobie z radością, że tak.
Sople spadały na ziemię jak włócznie, a szlam ze zgniłych rzeczy, które przywarły do ciała Nidhogga, zamarzał i zsuwał się.
Mimo to Nidhogg się nie poddawał. Okręcił się wokół gardła hrímththursara i próbował zatopić kły w jego twarzy.
Podmuch zimna i mrozu powalił całą czwórkę dzieciaków na ziemię.
- Jesteśmy zbyt blisko - powiedział Skull po lewej stronie Laurie. Wzdrygnęła się bez powodu. Był wrogiem, odkąd wiedziała, że istnieje. Każdego poprzedniego dnia, zobaczenie go obok nie wróżyłoby nic dobrego.
- Co ty sobie wyobrażałaś? - warknął Fen. - To mogło cię zabić. Myślałem, że m n i e dałaś tego niebezpiecznego.
Laurie uśmiechnęła się do kuzyna.
- Dałam. Po prostu sobie dałam równie niebezpiecznego.
Skull roześmiał się, a dyskomfort Laurie trochę zmalał.
Gdy wąż i Jotunn walczyli, wydawali się niemal idealnie dobrani, Laurie patrzyła na resztę walk. Berserkerzy i wulfenkind, którzy walczyli po jej stronie, wygrywali. Trolle stały wokół, wyglądając na oszołomionych lub uciekających. Jeden z nich miał spuszczoną głowę i Garma na plecach. Strażnik bram Hel również obserwował bójki. Psowate stworzenie błysnęło zębami, gdy zobaczyło ją uśmiechniętą.
Garm mruknął, a Helen odwróciła się i spojrzała na Laurie.
Władczyni Hel szła w jej kierunku, wtedy, kiedy Jotunn chwycił Nidhogga i nim rzucił.
Masywny wąż uderzył o ziemię wystarczająco mocno, by utworzyła się szczelina - i krater.
- Cicho bądź - powiedziała Helen wężowi, który zasyczał i powoli ruszył w kierunku dzieciaków.
Zimno najwyraźniej sprawiło, że wielki gad był prawie nieprzytomny. Jego język poruszał się powoli, z prędkością zbliżoną do prędkości przesuwania się lodowca. To może być trudne, ale możliwe.
- Mówiłam ci, że to zły pomysł - ciągnęła Helen, zbliżając się do Nidhogga. Poklepała go delikatnie po pysku. - Mówiłam ci, że moja siostrzenica jest mądrą, małą bestią. Mówiłam, że moja strona jest z nią - P o p a t r z y ł a na Nidhogga. - Teraz, mamy cię zabić, czy też sam się wycofasz?
Chociaż Laurie nie była ekspertem od gadów, kiedy trupojad spojrzał na nią i wyciągnął cienki, niebieski język, była pewna, że tak wyraża nienawiść.
Wąż syknął coś jeszcze, a Helen uśmiechnęła się.
Szybkim ruchem dłoni Helen, dwugłowy ognisty Jotunn, którego Laurie widziała w Hel, podbiegł do nich. Kiedy podszedł, wąż prawie się zapalił. Laurie widziała, jak się ogrzewa.
Wszystko na darmo! - pomyślała.
Ale zamiast odwrócić się twarzą do dzieci, które podstępem oszukały Jotunna, Nidhogg zsunął się i zniknął w szczelinie, którą otworzyła Helen.
- Głupi wąż - mruknęła Helen, gdy zniknął pod ziemią. Potem odwróciła się i uśmiechnęła. - Dobra robota.
Oczywiście, nadal pozostał hrímthursar.
Laurie wyciągnęła łuk i, jak poprzednio, mentalnie poprosiła o strzały, które mogłaby zapalić.
- Moglibyśmy mu odpuścić - powiedział Baldwin, wskazując na płonącego Jotunna, który rozmawiał sam ze sobą. Dwie głowy dyskutowały, czy Badlands wygląda jak dom czy dom wygląda jak Badlands.
- Hej, jesteś dużym wilkiem - powiedział Baldwin do Skulla. - Co powiesz na zmianę, może ja cię podrzucę? Podbiegniesz w stronę ognia i...
Co powiesz na n i e - Skull pokręcił głową. Wpatrywał się w ziemię. - Potrzebuję tylko kilku dobrych kamieni...
- Lub moglibyśmy po prostu zrobić tak - zasugerowała Helen. Kolejnym machnięciem ręki pchnęła dwugłowego Jotunna w kierunku lodowego olbrzyma. - Chodźcie, kochani, musimy pokonać trolle.
Potem poszła dalej nucąc piosenkę, podobną do tej, którą nuciła mama Laurie, kiedy szły na popołudniowy piknik.
Twoja ciotka jest przerażająca - powiedział Skull.
- Ty też jesteś z nią spokrewniony - odpowiedziała mu Laurie.
Przerażający Najeźdźca wzdrygnął się.
Cokolwiek, co powiedział Skull, zostało zagłuszone przez ryk, ponieważ za nimi dwugłowy Jotunn z Hel starł się z hrímthursarem. Ogień i lód zderzyły się, a wkrótce wszystko otoczyła mgła. Stoczyła się na nich jak lawina, trudno było cokolwiek zobaczyć. To przypominało wizytę w jednej z tych łaźni na basenie, które lubiła jej mama - gorąco i trudno się oddycha.
- Cofnąć się - rozkazała Helen.
- Uwaga na szczelinę - dodał Fen.
Hałas wstrząsnął ziemią pod ich stopami - powstała szczelina. Ruch powalił ich wszystkich na ziemię. Laurie stoczyła się nagle po zboczu, zatrzymując się z szarpnięciem, gdy uderzyła w kamień.
- Co to było?
- Dziecko Thora jest walczy z Wężem Midgardu - głos Helen dobiegał z daleka. - To nie brzmi dobrze.
Nikt inny nie odpowiedział, nawet się nie odezwał.
Kiedy Laurie wstała, nie widziała obok siebie, żadnego z chłopców. Zawołała ich, objęła się ramionami i... odkryła, że jest sama u stóp wzgórza, z którego spadła.
Zderzenie ognia i lodu wydało z siebie głośne syczenie... które było bardziej przerażające niż zwykle, kiedy stali przed ogromnym wężem. W ciągu kilku chwil Laurie ledwo widziała cokolwiek przez otaczającą ją mgłę. Kilka razy potknęła się i upadła na kolana.
Choć mgła sprawiała, że trudno było cokolwiek zobaczyć, wciąż słyszała krzyki i stęknięcia. Ogarnęły ją fale zimna i ciepła, błyski czerwieni z ognia Jotunna rozświetlały mgłę niczym eksplozje.
- Fen! Baldwin! - po długiej pauzie, niechętnie dodała: - Skull?
Nikt nie odpowiedział. Słyszała tylko odgłosy walki i syk pary.
Ostrożnie Laurie zaczęła wspinać się z powrotem po pochyłej skale do miejsca, w którym sądziła, że była wcześniej, mając nadzieję, że przynajmniej wróci na szczyt i nikt nie będzie jej śledził. Wspinała się około dziesięć metrów, kiedy poczuła na ramieniu muśnięcie futra, krzyknęła zaskoczona. Wilk szturchnął jej rękę pyskiem, a potem ugryzł rękaw i szarpnął.
- Lepiej, żebyś był Fenem - mruknęła, pozwalając wilkowi wyprowadzić się z małego wąwozu, do którego wpadła, gdy ziemia pod jej nogami drgnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro