Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16 (Matt) „Potwory"

Matt chodził w kółko. Pozostali poszli, zostawiając go samego, czekając, aż Gullinkambi wróci. Zgodnie z książkami jego wuja, Gullinkambi powiadomił ich, aby się przygotowali, a potem wróci, by powiedzieć: „Przestańcie się wygłupiać i zabierajcie tam swoje tyłki."

Rozejrzał się za Reyną. Była z boku, rozmawiając z jego wujkiem i zdobywając szczegóły dotyczące swojej roli. Opinie Reyny podniosły go na duchu , ale tan nastrój nie trwał długo. Myślał o Astrid. Zaraz miał rozpocząć największą walkę w swoim życiu, a ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było rozproszenie się.

Za nim rozległy się kroki. Odwrócił się, żeby zobaczyć Reynę zmierzającą w jego stronę z kotem u jej boku. Uśmiechnął się do nich i Reyna zatrzymała się na krótko, zerkając przez ramię, jakby szukała przyczyny jego uśmiechu.

- Ktoś przebił twoją wcześniejszą walkę z Gatorade? - zapytała.

- Nie, po prostu cieszę się, że widzę... - Zakołysał się na piętach. - Cieszę się, że widzę, że kot nadal jest przy tobie. Wybrałaś już imię?

- Jeszcze raz, jakie mam opcje?

- Trjegul, Bygul, i Heyyu.

- Tree-gool i Bee-gool? - powiedziała. - I Hej-yu? - zatrzymała się. - Hej you. Oo. Ha ha. Zostaw komedię zawodowcom, Thorsen.

Wzruszył ramionami.

- Zawsze możesz zapytać kota, jak ma na imię.

- Nie. Wybrałam Trjegul - spojrzała w dół na perkala. - Teraz jesteś Trjegul. Nawet jeśli naprawdę jesteś Bygul.

Kot tylko zamrugał.

- Więc jeśli zawołam do ciebie po imieniu, przyjedziesz, prawda?

Trjegul wstała i poszła w innym kierunku.

- Uważaj, bo inaczej zamienię cię w łabędzia! - zawołała za nią Reyna. - Olbrzymi, zabójczy łabędź, który zjada niewdzięczne kociaki na śniadanie.

Matt zachichotał, a kiedy odwróciła się w jego stronę, chciał kontynuować rozmowę. Nie miało znaczenia jak. Powiedzieć jej jeszcze jedną historię o kotach Frei. Dokuczać jej w związku z Trjegul. Utrzymać ją zajętą i żartującą i rozciągać ten moment tak długo, jak tylko mógł. Jak niewybredne wygłupianie się przed wielkim uderzeniem. A gdy tak pomyślał, nad jego głową przeleciał cień. Spojrzał ostro w górę i zobaczył przelatującego obok ptaka. Wstrzymał oddech. Potem uświadomił sobie, że to tylko jeden z kruków Owena.

Kruk. Owen. Astrid.

- Matt? - powiedziała Reyna.

- Astrid jest tutaj - wyrzucił z siebie.

Reyna zesztywniała.

- Czy ty powiedziałeś...?

- Astrid. Wróciła razem z Fenem.

- Oo, niech zgadnę. Jest tu, by powiedzieć ci, jak wielki błąd popełniła i jak bardzo jest jej przykro i że teraz jest totalnie po naszej stronie. To znaczy t w o j e j stronie. Na szczęście wiedziałbyś to lepiej gdybyś to kupił.

- Nie jestem głupi, Reyna.

- Nigdy nie powiedziałam, że jesteś.

Przestąpił z jednej nogi na drugą.

- Może, ale czasami sprawiasz, że się tak czuję - wzruszył ramionami. - Nieważne. Chodzi o to, że znam ją, dość dobrze, żeby  wiedzkeć, że trzeba być ostrożnym. Ale Fen ją sprowadził. Jest pod strażą Owena. O ile mi wiadomo, jest jeńcem wojennym. Ona jest źródłem cennych informacji o wrogach.

Reyna wydawała się ledwie go słyszeć.

- Sprawiam, że  c z u j e s z  się głupi, Matt?

Poprawił tarczę na plecach.

- Nie, naprawdę nie. Zignoruj ​​mnie. Po prostu... - wzruszył ramionami. - Jest mnóstwo rzeczy na głowie i czuję... - kolejne wzruszenie ramionami. - W ogóle. Powinienem porozmawiać z Astrid.

Zrobił trzy kroki, zanim Reyna powiedziała:

- Nigdy nie spotkałam kolesia, który byłby mniej głupi, Matt. Lub mniej odważny. Lub mniej... cokolwiek.

Odwrócił się wolno.

- O bogowie - powiedziała, pocierając twarz. - Wyszło źle. Nie miałam na myśli… Po prostu chciałam... - Tupnęła. - Czy mogę powiedzieć coś nieprzyjemnego, żeby to wyrównać? Proszę? Tak poczuję się o wiele lepiej.

Uśmiechnął się lekko.

- Jasne, powiedz.

Droczył się tylko, ale ona szybko odwróciła wzrok i wymamrotała:

- Nie chcę być nieprzyjemna. Po prostu... Chciałam tylko... - spojrzała na niego. - Chciałam, żebyś oddawał, Matt. Chciałam, żebyś stawił mi na czoła, ponieważ jedyną rzeczą, której potrzebujesz, jest to, co mam w nadmiarze. Pewność siebie. Tylko, że ty nigdy nie oddałeś. Po prostu to zrób. Miałam jednak nadzieję, że rozumiesz, że tak naprawdę nie uważam cię za głupiego czy coś w tym stylu, ponieważ gdybyś był głupi, nie stałabym po twojej stronie. Ufam ci, jak nikomu innemu, z wyjątkiem mojego brata - przerwała. - Czy to brzmi kretyńsko?

- Nie.

- Jeśli sprawię, że poczujesz się źle, powiedz mi to. Mogę to cofnąć.

- Okej.

Westchnęła.

- Dobrze, dość tego. Musimy porozmawiać z Astrid.

- Ja... ja nie jestem pewien, czy powinnaś…

- Pilnuję cię, pamiętasz? - spojrzała na niego. - Zawsze, Matt.

Nie zawsze. Nie możesz. Kiedy ten kogut zapieje, będę sam.

- Będzie próbowała cię oszukać - powiedziała Reyna. - Pomogę, jeśli tam będę, aby się upewnić, że to przejrzysz.

***

Gdy tylko Matt zobaczył Astrid, uświadomił sobie, że Reyna miała rację - jeśli Astrid udawałaby, że ​​popełniła błąd, byłby skłonny w to uwierzyć. Potrzebował kogoś, kto utrzyma go na dobrej drodze, a nikt nie zrobiłby tego lepiej niż Reyna. Plus, z nich wszystkich, Astrid miała najmniejszy problem z Reyną. Nie znały się, ani nie kłóciły .

Kiedy przeszedł obok Owena, który się wymknął, by zapewnić im prywatność, Astrid zobaczyła, że ​​nadchodzi, i się uśmiechnęła. Był to nerwowy uśmiech, w jej oczach na zmianę pojawiały się szczęście i cienie, nawet jeśli była szczęśliwa, że go widzi, ale wiedziała, że ​​on nie był szczęśliwy, kiedy ją zobaczył. Grał rolę. Robił to teraz. Robił to od jakiegoś czasu, ale było ciekawie zobaczyć to w akcji.

Wtedy Astrid zauważyła Reynę u jego boku. Spojrzała z Matta na Reynę i z powrotem. Potem wyprostowała się i odwróciła, wystarczająco, by odciąć Reynę ze swojego pola widzenia.

- Hej, Matt - powiedziała. - Założę się, że miałaś nadzieję, że mnie więcej nie zobaczysz, co? - Ten nieśmiały uśmiech. - Dziękuję za przybycie. Wiem, że jestem ostatnią osobą, z którą chcesz porozmawiać...

- Nie - powiedziała Reyna. - Jesteś p i e r w s z ą osobą, z którą chce porozmawiać, ponieważ zamierzasz mu pomóc wygrać tę bitwę.

Astrid odwróciła się powoli i z premedytacją w stronę Reyny. Przeskanowała ją spojrzeniem od stóp do głów, a potem zmarszczyła brwi, jakby nie mogła jej rozpoznać.

- Reyna? Nie poznałam cię bez kostiumu emo. Wciąż nie całkiem bogini światła i piękna, prawda? Wysokie szpilki by ci się przydały. Przyzwyczajenie się do nich zajmie trochę czasu. - znów spojrzała na Reynę. - Może dużo czasu.

- Oo, świetnie dopasowałam swoje buty. Dziś to słodka para butów bojowych, ponieważ dział gram inny aspekt Frei. Bogini jeśli tylko ze mną zadrzesz skopię ci tyłek. Lub zadrzesz z kimkolwiek innym.

- Kimś w szczególności? - Astrid rzuciła chytre spojrzenie Reynie.

- Taa - powiedziała Reyna. - Mattem. O, zaczekaj. Myślałaś, że nie przyznałbym się do tego? Przepraszam, że cię zawiodłam. Lubię Matta. Bardzo go lubię - ponieważ jest niesamowitym facetem, n i e  dlatego, że jest uroczym chłopcem. Jest przyjacielem. Ten zwrot może być dla ciebie nieznany. Po prostu omiń go.

Astrid zmrużyła oczy i otworzyła usta. Reyna przerwała jej.

- Stop.

- Ja nie...

- Czego miałaś zamiar twierdzić, że nie zrobisz? Totalnie to robisz. I zatrzymamy się tutaj. Dwie dziewczyny syczące na siebie z powodu chłopaka? Klasyk. Robimy to, kiedy powinniśmy planować bitwę w obronie świata? To obraża dziewczyny na całym świecie. Catfight, zakończone. - odwróciła się do Matta. - Masz pole popisu, sir.

-Ee - zamrugał. - Właśnie. Astrid? Muszę wiedzieć...

- Mnóstwo rzeczy. Ale najpierw jest coś bardzo ważnego, co muszę Ci powiedzieć. Sam na sam. - Astrid spojrzała na Reynę.

- Poważnie? Słyszałaś w ogóle moją mowę o mocy dziewczyn?

- To prywatna rozmowa. Chyba, nie ​​sugerujesz, że sam nie poradzi sobie ze mną? Myślę, że to duży chłopiec, Reyna. Wystarczająco silny, by ze mną walczyć i wystarczająco inteligentny, by mnie przechytrzyć. Sugerujesz inaczej?

Reyna po prostu patrzyła Astrid w oczy, jakby chciała powiedzieć: Nie, nie gram w twoje gierki.

Astrid spojrzała na Matta. Jej oczy błagały go, by zareagował. Nie zrobił tego.

- Po prostu mi powiedz, Astrid - powiedział. - Nie mamy zbyt wiele czasu...

- Jestem wężem.

Zamurowało go.

- Ty jesteś...

- Wężem Midgardu. To ja.

- Co? - powiedziała Reyna. - Oo nie. Nie waż się tego ciągnąć. Wężem Midgardu jest czternastoletnia dziewczyna?

Astrid odwróciła się do niej.

- Co stało się z „dziewczyny, mogą wszystko”? Ładny sentyment... dopóki spełnia twoje cele.

- Bycie dziewczyną nie ma z tym nic wspólnego. Powiedziałbym to samo, gdybyś była chłopcem. Thor nie żyje; Matt jest jego reprezentantem. Wąż Midgardu? Nie umarł. To problem logiczny, nie płciowy. Chyba, że tak naprawdę nie jesteś czternastoletnią dziewczyną.

Astrid najeżyła się, jakby to była najgorsza możliwa zniewaga, jaką Reyna mogła wymyślić.

- Jestem dziewczyną, tak jak ty, która jeszcze kilka tygodni temu chodziła do szkoły, zanim powiedziano mi, że jestem przeznaczona do walki z Thorem podczas Ragnarök. - Odwróciła się do Matta. - Brzmi znajomo?

- Ale Reyna ma rację - powiedział. - Wąż Midgardu nie umarł. Poczułem, jak się podnosi - zobaczyłem, jak się podnosi - w pobliżu Blackwell. Głęboko w ziemi. Jeśli powiesz mi, że to ty...

- Nie. To była moja babcia. Ona jest... - Astrid szukała odpowiednich słów. - Powiedziałbym „prawdziwym” wężem, ale wtedy pomyślisz, że kłamie na swój temat. Wąż Midgard nie jest jednym stworzeniem. To dziedziczna odpowiedzialność, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Tak jak bycie potomkiem Thora, z wyjątkiem tego, że mamy przez cały czas inną rolę do odegrania. Potem pojawia się główna rola. W Ragnarök. Ta najwyraźniej jest moja, czy tego chcę, czy nie. A nie chciałam. Nie bardziej niż ty chciałeś być Thorem.

- Udowodnij to - powiedziała Reyna.

- Że nie chcę być tego częścią ? - Astrid odwróciła się do Reyny, jej oczy płonęły. - Fakt, że tu jestem, powinien udowodnić...

- To nic nie dowodzi, oprócz tego, że masz historyjkę, aby nas oszukać. Ale nie to miałam na myśli. Mam na myśli dowód, że jesteś wężem. Matt mówi, że widział twoją babcię. Jeśli chcesz, żebyśmy uwierzyli, że jesteś Wężem Midgardu - przynajmniej na potrzeby bitwy - istnieje prosty sposób, aby to udowodnić. Zmiana kształtu.

Astrid przygryzła wargę. Spojrzała na Matta. Potem zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła, były zielone, ze szparkami jak u węża.

Widziałem je. Wychwyciłem ich spojrzenie...

Walka. Kiedy Astrid próbowała ukraść jego tarczę - walczyli, a ona syknęła, jakby z bólu i wtedy dostrzegł przelotne spojrzenie jej oczu i...

Matt przełknął ślinę.

To był mit, prawda? Tamten Thor dwukrotnie zmierzył się z Wężem Midgardu. Za pierwszym razem pokonał go i pozostawił przy życiu. Przeżył, żeby tego pożałować. Z m a r ł, żałując tego. Thor widział, jak świat się kończy, ponieważ był przyzwoitym gościem. Ponieważ okazał miłosierdzie.

Powinienem ją...

Jego żołądek zacisnął się tak mocno, że zachwiał się. Słyszał, jak obie dziewczyny mówią „Matt?”, ale tylko słabo.

Powinienem był ją zabić? Czy to właśnie pomyślałem?

Spojrzał na Astrid.

Ona jest dzieckiem. Zwykłą dziewczyną z rodziną i przyjaciółmi i przyszłością... i ja mam ją zabić?

- Ja... Ja potrzebuję trochę czasu.

Potknął się. Astrid podbiegła i złapała jego za ramię.

- Matt, proszę. Chcę tylko z tobą porozmawiać.

- Później.

- Nie będzie później, Matt. Proszę. Możemy to rozwiązać.

Czy nie tego właśnie się od niej spodziewał? Przed jakimi jej słowami ostrzegała go Reyna? I co sobie obiecał - że nie da się omotać? A jednak, jak tylko to powiedziała, pomyślał: Tak. To jest odpowiedź. Rozwiążemy to.

Pozwoliłbym się oszukać. Zabić się. Zabić moich przyjaciół. Ponieważ nie mogę sobie poradzić z wyborem . Nie mogę zabić...

- Pięć minut - powiedział, odpychając ją. - Potrzebuję pięciu minut.

***

Matt odszedł tak daleko, jak się tylko ośmielił, po czym usiadł na kamieniu. Coś musnęło jego nogę i podskoczył. Trjegul owinęła się wokół jego stóp, mrucząc. Sięgnął w dół, spodziewając się, że sobie pójdzie, ale wyskoczyła mu na kolana i otarła się o jego dłonie, mrucząc głośniej.

Obejrzał się i nie był zaskoczony, widząc Reynę około sześć metrów dalej.

- Nie martw się - zawołała. - Nie będę ci przeszkadzać. Ja tylko...

- Upewniasz się, że Najeźdźcy nie pojawiają się na wzgórzu i nie porwą mnie przed bitwą?

- Racja. Zostanę tutaj - wierciła się. - Jeśli nie chcesz towarzystwa. I nie mów, że tak, ponieważ myślisz, że powinieneś

Machnął do niej. Kot zeskoczył z jego kolan i poszedł do Reyny, kiedy usiadła na ziemi.

- Wąż Midgardu jest tylko dzieckiem - powiedział.

- Tak wygląda.

- Myślisz, że nim nie jest? Że Astrid udaje dziecko? To przebranie?

Reyna pokręciła głową.

- Nie. Zaufaj mi. Znam wystarczająco dużo dziewczyn takich jak ona, żeby mieć pewność, że nie udaje.

- Oo.

Podniosła wzrok na niego.

- To nie jest to, co chciałeś usłyszeć, prawda?

- Ja... Ona... To ma być potwór. Prawdziwy potwór. Niczym Jotunn lub troll i na pewno nie chodziłbym po okolicy, zabijając ich dla zabawy, ale gdybym musiał, no cóż, to potwory. To... - Napotkał jej spojrzenie. - Ona jest dzieckiem, Reyna. Podobnie jak Najeźdźcy. Dziewczyną, która potrafi zmieniać kształt i tego się od niej oczekuje, a to nie czyni z niej dobrego człowieka, ale jeśli kłamie, nie chcąc tego robić? To jeszcze nie czyni z niej potwora.

- Wiem - z roztargnieniem  poklepała Trjegul. Kotka otarła się o jej rękę. - Czy istnieje luka? Czy możesz po prostu ją tymczasowo unieruchomić?

- Techniczny nokaut?

- Dokładnie. Ty... - Uchwyciła jego minę. - Aa. Żartowałeś.

- Nie żartuję. Po prostu... nie. Według mojego wuja, nie ma żadnych luk. Musimy walczyć. Zabiję ją, albo ona mnie. Albo, jak w micie, oboje umrzemy. Nie możemy po prostu uścisnąć sobie dłoni i odejść. Albo zrobić technicznego nokautu - Przeczesał palcami włosy. - Wiem, że powiedziałem, że nie posłuchałbym jej. Że nie uwierzyłbym, jeśli powie, że chce nam pomóc. I nie mówię, że teraz wierzę, ale...

- Musisz jej wysłuchać.

- Tak zrobię. Przepraszam, jeśli wierzyłaś, że będę silniejszy.

Spojrzała na niego.

- Nigdy bym nie chciała, żebyś był wystarczająco silny, by zabić dziecko, Matt. N i g d y. Kiedy powiedziałem, że musisz ją wysłuchać, nie było to pytanie. To było oświadczenie. Musisz jej wysłuchać. To jedyna szansa, abyśmy uniknęli zrobienia czegoś, co sprawiłoby, że…

- Będę potworem?

Pokiwała głową z ponurą miną.

***

Astrid powiedziała Mattowi dokładnie to, czego się spodziewał. Że była taką samą ofiarą okoliczności jak on. W takim samym stopniu ofiarną potomkinią. Podobnie jak on, stanęła przed wyzwaniem. Zrobiła to, co jej powiedział jego dziadek. Właśnie takie rozkazy wykonywała. Nie jej babci, bo jej babcia nie była już tak naprawdę babcią - była Wężem Midgardu.

Astrid wyjaśniła, że ostatni raz, kiedy widziała swoją babcię jako człowieka, była za mała, żeby to pamiętać. Jej babcia zgłosiła się na ochotnika dla tej roli ponieważ umierała na raka. Stanie się wężem było, jak wyjaśniła Astrid, rodzajem śmierci. Zamiast być w stanie zmieniać się z człowieka w węża poświęciła się, aby odrodzić się jako wąż.

- Jeśli bym ją zobaczyła, uciekałabym w drugą stronę, zanim mnie zabije - powiedziała Astrid. - Ona by mnie nie rozpoznała. Moja prawdziwa babcia nie żyje. Zgłosiła się na ochotnika, żeby nikt inny nie musiał.

- Ale dla celów Ragnarök ty jesteś wężem - powiedział Matt. - Racja?

- Mój lud jest sprawiedliwy, cokolwiek byś o nas myślał. Powinnam zająć jej miejsce, żeby wyrównać grę. Jestem... - Krzywy uśmiech. - Trochę mniejsza niż ona, zobaczysz.

- Ale kiedy przejmiesz jej rolę, staniesz się  n i ą? Wężem? Jeśli przeżyjesz, czy możesz cofnąć swój kształt?

- Nikt nie oczekuje, że przeżyję, Matt. Z pewnością nie twój dziadek. Jeśli myślisz, że choć przez jedną sekundę, był po mojej stronie, mylisz się. Powiedział mi, że nie mogę cię pokonać. Że skończy się to tak, jak w micie - oboje umrzemy. Świat narodzi się na nowo. Thorsenowie, Brekke'owie, Najeźdźcy i wężokształtni, przetrwają i będą się rozwijać razem. To jego marzenie - spojrzała na niego. - Jeśli ktoś szczerze wierzył, że mitu nie da się zmienić, tak jak on, to nie jest zły sen. Jeśli nie jesteś tym, który musi umrzeć, żeby to się stało.

- Więc jak możemy go zmienić? - spytała Reyna.

- Cóż, pierwotnie, miałam nadzieję przekonać Matta do zmiany strony. Przekazuję go do nas, a on nam pomaga, ale to wszystko by zepsuło.

- Z wyjątkiem części „potwory wygrały?” - zapytał Matt.

- Tak jakby - Westchnęła. - Nie wszyscy jesteśmy potworami, ale zdałam sobie sprawę, że to nie ma znaczenia. Nigdy nie pomógłbyś Wężowi Midgardu, Jötnarowi i trollom, a reszta z nas pokonałaby twoich przyjaciół. Tak więc pozostaje tylko jedna, inna opcja. To ja się odwracam.

- Wygląda na oczywisty wybór - powiedziała Reyna.

- Czyżby? - Astrid spojrzała na nią. - To oznacza, że ​​odwracam się od swojej rodziny. Możesz nie myśleć zbyt dużo o Najeźdźcach, ale mam tam przyjaciół. Zdradzę całą moją rodzinę i wszystkich moich przyjaciół. To nie jest proste. Ani trochę.

Reyna kiwnęła głową.

- Masz rację. Przepraszam. Powiedz nam, co masz na myśli.

Matt wciąż rozmawiał, kiedy głos powiedział:

- Hej, sis, wciąż podsłuchujesz biednego Matta?

Oboje się odwrócili. Potem Reyna podskoczyła i podbiegła do Raya, obejmując go ramionami. Matt zaczął odciągać Astrid, aby dać bliźniakom czas na ponowne połączenie, ale Ray zawołał:

- Wstrzymaj się. Muszę z tobą porozmawiać, Matt.

Matt się odwrócił.

Ray podszedł. Zawahał się przez chwilę, widząc Astrid, ale ktoś musiał mu to już wytłumaczyć, bo nie zapytał o nią, tylko powiedział

- Znalazłem kilka rzeczy podczas moich badaniach w Blackwell, które mogą pomóc Reynie i mnie w naszej walce. Ale nie jestem ekspertem od mitologii. Mogę Ci je podrzucić? Uzyskać twój wkład?

Matt spojrzał na Astrid. Reyna zauważyła jego spojrzenie i powiedziała:

- Astrid? Dlaczego nie pójdziesz ze mną.

A kiedy odeszły, Matt zwrócił się do Raya.

- Znajdźmy jakieś prywatne miejsce i porozmawiajmy.

***

Ray rzeczywiście wykopał kilka rzeczy, by pomóc sobie w bitwie Ragnarök. Matt był pod wrażeniem. Może nie jest wojownikiem, ale zdecydowanie miał łeb na karku. Pomógł Mattowi dostosować swój plan także do Astrid, choć schemat był niesamowicie prosty.

Gdy Gullinkambi zapieje, Laurie otworzy portal na wybrane pole bitwy. Przejdą przez niego... a Astrid do nich dołączy. Szła na to pole jako ich sprzymierzeniec, a nie wróg. Straci swoją walkę z Mattem. Chociaż to nie pozwalało mu uciec z pola, nie miał zamiaru tego robić, nawet gdyby zaoferowano mu taką szansę. Będzie walczył u boku potomka, który najbardziej go potrzebuje, podobnie jak Astrid.

Według sugestii Raya, nie powiedzą Astrid, gdzie będzie pole bitwy, na wszelki wypadek, gdyby wciąż próbowała ich oszukać. Oznaczało to, że nie mogła uciec i ostrzec innych. Nie mieli wspólnej strategii walki. Jedynym możliwym sposobem oszukania Matta byłoby udawanie, że walczy po jego stronie, a potem zwrócenie się przeciwko niemu. Jak zauważył Ray, był to problem łatwy do rozwiązania. Matt nie mógł stracić jej z oczu. Pozostanie za nią przez cały czas. Ona zrozumiała to i zgodziła się na te warunki.

Przekonywanie innych było łatwiejsze, niż się spodziewał. Reyna przejrzała Astrid i uznała, że ​​jej odpowiedzi są zadowalające. To samo z Laurie. Matt dał każdemu szansę, by zapytać, czego chce i ustalić wszelkie postanowienia. Mimo to nadal nie ufał Astrid, ale zgodził się, jak powiedziała Reyna, że ​​to była jedyna szansa uniknięcia tego, co nie do pomyślenia. Musieli ją przyjąć. Oczy szeroko otwarte, ale zawarli umowę.

Ledwo skończyli, gdy przybył Gullinkambi. Stanął na martwym drzewie wyróżniając się na tle nocnego nieba, zaczęło się. Okrzyk bojowy zabrzmiał. Nie pozostało już nic do zrobienia. Nic nie zostało do powiedzenia.

Nadszedł czas na wojnę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro