#7 Samolot
Obudził mnie głośny trzask gdzies koło okna, szybka sie zbiła a szkło było wszendzie. Podbiegłam do tego okna, na dworze po drugiej stronie szosy lerzał rozbity samolot. Szypko sie ubrałam i wybieglam na dwur, tam stala jurz moja maa, i rodzenistwo. Samolot jest ogromny, ma wybite szyby i jest koloru bialego. Na miejscu pilotuw jest jeden martwy ludź i jakas kobieta na nim, krwawiła i jenczała. Anielcia wybiegla z domu i po kłodzie wbiegła przez rozbita szybe do środka samolotu. Ja i Bartek poszliśmy za niom, a mama i Gabrysia poszły pszeszukac teran dookoła samolota. Gdy weszlam do kabiny pszeszukałam pilota, miał przy sobie wudke, pewnie sie nhlal i dl tego spadli. Ranna kobieta wygląda na smaczny konsek ( ͡° ͜ʖ ͡° ), ona mamrota coś do siebie. Bartek wzioł durzy kawałek szkła, pewnie hce ją zabić. Wypchnełam plota za okno, zjechal po dziobie i spadł na gruzy. Podeszlam do Bartka, podrzynal ardlo kobiecie, nie zatrzymałam go. martfa kobieta upadła na podoge. Pomogłam bartkowi wyrzucic trupa za okno, mama i Gaba rozbieraly ludzia ( ͡° ͜ʖ ͡° )( ͡° ͜ʖ ͡° )( ͡° ͜ʖ ͡° )( ͡° ͜ʖ ͡° )( ͡° ͜ʖ ͡° ). Wyszliśmy z samolotu i im pomoglismy. Ubrania wyrzuciliśmy, były całe podarte, natomiast martfych ludzi pokoiliśmy i zakonserwowalismy mienso. Po obiedzie wrucilam do samolotu poszukać czegos jszcze. Są w nim walizki, durzo walizek, i jeszcze wieencej walizek, jakaś babca z dziadkie, jakiś martwy noworodek, i kilkunastu innych smacznych martwyh ludzi. Wyjełam kilka walizek poza samolot, otworzyłam je łomem, jest w nich durzo ubrań, kilka butelek z wodom, kanapki, szampony, zabawki i kilka innych dziwnych koloowych żeczy. Wracam juz do domu bo se ciemno robi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro