#25 Niemożliwa miłość
Perspektywa Blear:
Wstałam o godzinie 9.30. za pół godziny mam ćwiczenia z Edgarem. Nie mogę się doczekać. Szybko poszłam się ubrać, założyłam bluzę z napisem "Miłość jest wszystkim" i czarne spodenki. Swoje krutkie czarne włosy upiełam w koka, a makijaż zrobiłam lekki. Skończyłam pięć minut przed czasem. Więc poszłam na ćwiczenia.
Perspektywa Edgara:
Szłem właśnie na ćwiczenia z Blear, ale ktoś mnie zaczepił.
-Edgar!- odwróciłem się i omal na zawał nie padłem
-Chloe, Rose? Co wy tu robicie?-
-Przyjechałyśmy do ciebie-
-Ciekawe po co?-
-No żeby cię uściskać!-
-Aha-
-I pocałować!- obie stanęły na palcach i pocałowały mnie w policzki
Perspektywa Blear:
Minęło 30 minut, a Edgara dalej nie ma. Zabiję go, nie mogę uwierzyć, że zapomniał. Szłam do jego pokoju gdy usłyszałam śmiechy na korytarzu. Szłam tam gdzie usłyszałam śmiechy, schodziłam po schodach i zobaczyłam dwie dziewczyny które całowały w policzki Edgara. Mojego Edgara!
-Ehem, przepraszam, że wam przeszkadzam!-
-Blear,co ty tu robisz?-
-Szłam po ciebie, ale jak widzę to się dobrze bawisz!-
-O co ci chodzi?-
-O co mi chodzi, jakieś dwie dziewczyny cię całują, a ja mam być spokojna, nie!-
-Poczekaj...-
-Nie będę czekać, a wy, uważajcie na niego bo nie dość, że łamie serca, to jeszcze zdradza!-
-Daj mi wyjaśnić...-
-Nie, nie dam, nie interesuje cię ja, ani twoja córka. Baw się dobrze z twoimi dziewczynami!-
-Dziewczynami?- zaczął się śmiać
-A co, chcesz mi powiedzieć, że to są twoje zabawki!-
-To są moje siostry-
-Że co?- czułam się głupio
-No tak, to jest Chloe- pokazał na dziewczynę z brązowymi włosami i zielonymi oczami. Wyglądała jak Edgar
-A to jest Rose- spojrzałam na dziewczynę o Blond włosach i zielonych oczach
-Cześć, jestem Blear-. Przepraszam za to najście...-
-Nic się nie stało-
-Miło cię poznać-
-A właśnie, Edgar ty masz dzieko?!- Rose spojrzała na Edgara
-No wiesz...-
-Tak ma!- odpowiedziałam za niego
-I nic nam nie powiedziałeś!-
-Jak mogłeś!- Walnęła go łokciami
-To bolało!-
- ile ma lat, jak się nazywa?- Chloe zadawała za dużo pytań
-Dziewczynka czy chłopiec?- tym razem Rose zadała pytanie
-Dziewczynka, ma na imię Clara, ma 5 miesięcy-
-Możemy ją zobaczyć?-
-Nie!-
-Możecie, jesteście przecież ciotkami, macie prawo- uśmiechnęły się i przeteleportowały się. A ja zostałam sam na sam z Edgarem.
-Czego im pozwoliłaś do niej iść?!-
-No co są jej ciotkami, mogą!-
-No i co z tego!-
-To z tego!-
-Dobra uspokój się, bo mnie wkurzasz!
-Ha, mówi to ten który zapomniał przyjść na ćwiczenia!-
-...-
-No co nic nie powiesz!-
-Boże Blear, przepraszam-
-Nie przepraszaj, czekałam na ciebie, aż 30 minut!-
-Przykro mi-
-Teraz ci przykro, a przedtem to ci przykro nie było!-
-Blear..-
-Nie odzywaj się do mnie!-
-Nie chcę cię znać!-
Pobiegłam do swojego pokoju, miałam łzy w oczach. Padłam na łóżko i płakałam. Po paru minutach wstałam z łóżka, i nie wiedziałam co robić. Pomyślałam, że znajdę te wskazówki w ogrodzie, ale sama sobie nie poradzę. Corneli nie ma, bo znów na randce, Ariana jest w swoim królestwie. Chłopaków nie ma, a Jay'a nie chce budzić. Został mi tylko Edgar, o nie o pomoc go nie po proszę sama sobie poradzę!
(Parę minut później)
Sama sobie nie poradzę!, Niestety musiałam iść do tego debila. Gdy doszłam do jego drzwi zapukałam.
-Proszę-
Weszłam i zobaczyłam go na łóżku.
-Hej Edgar-
-Czego chcesz?!-
-A może tak grzeczniej?-
-Sama powiedziałaś, że nie chcesz mnie znać, a teraz do mnie przychodzisz!-
-No przepraszam!-
-Przyjme przeproszony, jak mnie przytulisz-
Podeszłam do niego i go przytuliłam, a on mnie uwięził w szczelnym uścisku. Nie mogłam oddychać.
-Edgar... Nnie mogę oddychać-
Puścił mnie, a ja mogłam złapać oddech.
-A tak wogule, po co przyszłaś?-
-Musisz mi pomóc-
-W czym?-
Podałam mu kartkę którą znalazłam w szkatułce
-Okej, pomogę ci-
-Dzięki, nie wiesz ile to dla mnie znaczy- pojedyńcza łza spadała mi po policzku
-Uwierz mi, że wiem- otarł łzę
-A to co?- dotkną mojego naszyjnika
-A naszyjnik-
-Mogę zobaczyć?- podałam mu go
-To ty?-
-Tak-
-Bylaś słodka...-
-Dzięki- oddał mi naszyjnik
-Okej, chodźmy!-
(Kilka godzin później)
Nic nie znaleźliśmy, traciłam nadzieję.
-Edgar tu nic nie ma, tracimy tylko czas...-
-Czekaj, coś znalazłem-
Spojrzałam na miejsce w które wskazał Edgar.
-To jest trawa-
-Ale jest ciemniejsza, niż ta- dopiero teraz to zauważyłam
-No to na co czekasz?-
Otworzył tajemną skrytkę. Była tam mapa i wskazówka, o której pisało w pierwszej wskazówce.
-Trzymaj- podał mi wskazówkę. Przeczytałam ją
Brawo, znalazłaś moją skrytkę. Teraz musisz iść w stronę którą podpowiada ci serce. A znajdziesz tam magiczne drzewo, które będzie miało dziuplę. A w niej kryje się coś specjalnego.
Aleksander
-To on napisał, te wskazówki-
-To co teraz?-
-Muszę słuchać głosu serca-
-Dobra, a Blear?-
-Tak?-
-A może pójdziesz ze mną na piknik, ale jako przyjaciele-
-No nie wiem-
-No proszę-
-No dobrze- uśmiechnęłam się
-Blear!!!-
Odwróciłam się i zobaczyłam ją...
-Izabell???-
-Tak, tak dawno się nie widziałyśmy!- przytuliła nnie
-Ale tty umarłaś!-
-Tak naprawdę, zanim umarłam ktoś mnie przemienił w wampira, i więził przez te wszystkie lata-
-Boże!-
-Ale teraz jesteśmy razem!-
-Dobrze, idź do swojego pokoju, wybierz sobie jakiś-
-Okej!-
Poszła, a ja zostałam znów sama z Edgarem.
-To ja przyjdę po ciebie o 20.00-
-Co, mam tylko godzinę!-
Szybko pobiegłam do swojego pokoju, ale to co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Cały mój pokój był zdruzgotany.
-Boże, co tu się stało?!-
-Hej, Blear...-
-Cornelia, już wróciłaś?-
-A nie widzać?-
-Możesz mi pomóc znaleźć sukienkę?-
-A na jaka to okazję?-
-Edgar zaprosił mnie na piknik-
-Uuuu, randka się tu szykuje!-
-Nie prawda, to tylko przyjacielskie wyjście-
-No dobra, choć do mnie-
-Oki-
Poszłyśmy do pokoju Corneli.
-Może ta?-
-Nie-
-A ta?-
-Też nie-
-Już wiem!- wyciągnęła, krótką, obcisłą sukienkę dobrego bordową, wysokie szpilki.
-Co, nie wyjdę w tym!-
-Wyjdziesz ubieraj!-
Niestety przekonała mnie. Ubrałam się.
-Wyglądasz pięknie!-
-Ta, dzięki-
-Jeszcze fryzura i makijaż!-
Zaczęła mnie czesać i malować. Uczesała mnie i zrobiła luźne fale, a makijaż zrobiłam mocny.
-No teraz wyglądam jak nie ja-
-Wyglądasz cudownie!-
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-To Edgar!-
-Idź!-
Wyszłam i zobaczyłam go, stał z bukietem czerwonych róż. Miał na sobie niebieską koszule i czarne spodnie, a włosy nie uczesane.
-Cześć Edgar-
-Hej Blear, wow pięknie wyglądasz-
-Dzięki- zarumieniłam się
-Dobra idźcie już-
-Pa-
-No pa!-
Nie umiałam chodzić na obcasach, cały czas się potykałam, więc Edgar wziął mnie na ręce.
-Sama umiem chodzić!-
-Właśnie widze- śmiał się
-Nie puścisz mnie?-
-Nie-
Szliśmy około 20 minut.
-Edgar ile jeszcze!-
-Zaraz będziemy-
-Mówiłeś to kilka minut temu!-
-Już jesteśmy-
Położył mnie na ziemię, zobaczyłam koc rozłożony koło stawu, na drzewach były lampiony.
-Pięknie tu-
-Ciesze się, że ci się podoba-
-Podoba, jest piękne!-
-Siadaj-
Usiadłam, rozmawialiśmy przez całą godzinę. Śmialiśmy się, nawet bawiliśmy się w chowanego.
-Blear... Muszę ci coś powiedzieć-
-Słucham-
-Bo ja cię dalej kocham-
-...-
-...- (kropki nienawiści xd)
-Edgar... Też cię kocham-
-Serio?-
-Ale nie możemy być razem...-
-Czego?-
-Tataa powiedział, że mogę wyjść tylko za księcia...-
-Aa, szkoda...-
Nie mogłam powstrzymać łez.
-Ej nie płacz-
-Nie gadaj, tylko mnie pocałuj!-
Tak jak kazałam, tak też zrobił. Całowaliśmy się czule, wiedziałam, że brakowało mu tego tak jak i mi. Po skonczonym wypadzie wróciliśmy do domu. Ja nie mogłam gdzie spać, więc poszłam do pokoju gościnnego. Po kilku minutach zasnęłam
WikusiaChan 💗
(1010 słów)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro