Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#23 klucz

Perspektywa Blear:

Wstałam o godzinie 13.48. poszłam się ubrać. Ubrałam bluzę z Adidas, czarną spódniczkę, a włosy związałam w kitkę. Wyszłam z pokoju, bo mnie rodzice wczoraj wezwali, ale mnie nie było. Więc kazali mi dzisiaj przyjść.

-Już jestem!- weszłam do sali tronowej

-Dobrze- tata kazał mi podejść bliżej

-Co chcieliście?- spojrzałam na rodziców

-Chcemy ci opowiedzieć o Aleksandrze- byłam szczęśliwa

-To mówcie!- stałam i czekałam, aż zaczną mówić

-Kiedy się urodziliśćie, ty cały czas płakałaś, a Aleksander tylko spał- A to mały leniuszek

-Kiedy nas zaatakowano, a było to tydzień bo waszych narodzinach, to wzięłam ciebie i Aleksandra do lasu, zabrałam wam wspomnienia, ale tylko tobie udało się przemienić w człowieka- czyli Aleksander jest wampirem

-Ciebie dałam do jednej rodziny, a Aleksandra do drugiej, pewnie chodziliśćie do jednej szkoły. Chyba, że się przeprowadzili to nie- przypomniałam sobie moje dawne życie, byli wspaniałe. Tęskniłam za tym.

-To tyle...?- spytałam ze smutnym wzrokiem

-Przykro mi- wyszłam z sali, bo nic więcej mi nie mieli do powiedzenia

-I co teraz?- wiem, że Aleksander był wampirem nawet w zastępczej rodzinie. Ale gdzie ma mnie to poprowadzić?

Pomyślałam, że znów przejdę się do altanki, zobaczyć czy czasem czegoś nie przegapiłam. Doszłam po 5 minutach, weszłam na altankę i zaczęłam szukać, ale nic nie znalazłam. Szukałam wszędzie, zajęło mi to z 1 godzinę, ale na próżno. Już się miałam poddać gdy zobaczyłam, że coś lśni w trawie, podeszłam do tego miejsca i kucnęłam. Znalazłam klucze, ale ich było chyba że 58. Szybko pognałam do swojego pokoju, po drodze wpadłam na kogoś.

-Ej, uważaj jak łazisz!- spojrzałam w górę i zobaczyłam Edgara. Czy to nie dziwne, że często na siebie wpadamy?!

-Gdzie tak biegłaś?- wstałam i się otrzepałam

-Nigdzie, a teraz pozwolisz mam ważniejsze sprawy do robienia niż gadanie z tobą- pobiegłam w stronę swojego pokoju. Gdy dotarlam, szybko otworzyłam drzwi i sięgnęłam po szkatułkę, ale jej tam nie było?!

-Gdzie ja ją wsadziłam?!- szukałam wszędzie, w półkach, pod łóżkiem, przez d dywanem, na balkonie, ale nie znalazłam jej.

-Tego szukasz?- powoli się odwracałam, to co zobaczyłam mnie wkurzyło

-Edgar, oddaj to!- rzuciłam się na niego i próbowałam mu ją zabrać, ale byłam za mała

-Oddam ci ją- już nie skakałam

-Serio dzięki, a teraz daj!- wyciągnęłam ręce

-Ale mam warunek- wiedziałam, że jest jakiś haczyk

-No jaki?- byłam zła

-Masz mnie pocałować- zaśmiał się

-Że co?!- zwariował

-Chcesz dostać szkatułkę, czy nie?- przekupił mnie dziad, podeszłam do niego i pocałowałam go. On odwzajemnił pocałunek, ale ja się wyrwałam, a raczej próbowałam.

-Mmmm...- objął mnie tak, że nie mogłam dać mu z liścia, ale od czego mam nogi nie?. Nie mogłam użyć rąk, więc użyje nóg, kopnęłam go w jego czułe miejsce, a on tylko zwił się z bólu.

-A następnym razem jak mnie dotkniesz, to naśle na ciebie Jay'a!- zaśmiałam się i wzięłam szkatułkę

-A teraz wyjdź, natychmiast!- szybko wstał i wyszedł, a ja zaczęłam szukać odpowiedniego klucza

W końcu go znalazłam, zajęło mi to z 1 godzinę i 36 minut. Otworzyłam ją i zobaczyłam.... Naszyjnik i jakąś kartkę. Wzięłam najpierw ten naszyjnik on był otwierany, więc go otworzyłam. Widziałam zdjęcie jakiegoś chłopaka o brązowych włosach i zielonych oczach.

-To jest Aleksander!- spojrzałam na drugą część, tam zobaczyłam mnie jak byłam malutka. Przyszła pora na kartkę, przeczytałam ją:

Szukaj wskazówek po całym ogrodzie, jest tam mapa i wskazówka, znajdź je, a znajdziesz rozwiązanie.

-Co to jest, jakąś gra?!- położyłam kartkę, a naszyjnik założyłam. Poszłam na spotkanie z Jay'em. Gdy go zobaczyłam zauważyłam Ariane.

-Ari!- przytuliłam ją

-Hej Blear- odwzajemniła uścisk

-Co cię tu sprowadza?- spojrzała na Jay'a i złapali się za ręce

-Ja i Ariana jesteśmy parą- zamurowało mnie

-Serio?- cieszyłam się z ich szczęścia, ale teraz zostałam tylko ja która jest singielką.

-My idziemy na randkę- poszli i mnie zostawili

-Dobra to pójdę do Cornelia-Przywitałem w połowie drogi zorientowałam się, że pojechała na jeden dzień do swoich rodziców.

-Został mi tylko Edgar, ale nie chce jego pomocy.

-A czego niby?- odwróciłam się 

-Bo jestem głupi?- poszłam w przeciwnym kierunku, ale on szedł za mną

-Możesz się odczepić?!- stanęłam

-Nie- śmiał się

-Sluchaj kolego, możesz mnie zostawić w spokoju, najpierw zabierasz mi szkatułkę, a potem każesz mi cie całować i mnie nie pusciłeś. Jeszcze teraz mnie męczysz!- musiałam złapać oddech

-No przepraszam- spójrzałam na niego

-Okej, a teraz idź sobie!- popchnęłam go

-Okej, pa!- teleportował się

-Hmmm.... To trochę dziwne, że nie zaprzeczał- ale no cóż

Nie miałam do kogo iść, więc postanowiłam, że pójdę do swojego pokoju. Gdy weszłam omal na zawał nie padłam.

-Boże!...- złapałam się za usta, na łóżku leżał Edgar, cały we krwi, a nóż leżał koło niego.

-Edgar!- podbiegłam do niego

-Proszę cię Edgar, nie zostawiaj mnie!- płakałam, straciłam drugą najcenniejszą dla mnie osobę

-Nie umieraj, proszę zostań przy mnie na zawsze!!- położyłam głowę na jego brzuchu i szlochałam

Płakałam tak gdzieś z 6 minut.

-Buuu!!- tak się wystraszyłam, że spadłam na głowę

-Edgar?!- spojrzałam na Edgara

-No co tylko taki żarcik, polałem sie czerwoną farbą i udowałem martwego- śmiał się

-Ty głupku, nie strasz mnie tak!!!- byłam wściekła na niego

-No przezepraszam, już sobie idę- wyszedł, a ja myślałam nad tymi wskazówkami

-Dobrze czego mnie doprowadzą te wskazówki, może do Aleksandra?- patrzyłam w sufit, nic ciekawego zwykły biały sufit. Tak się pogrążyłam w myślach, że nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam i znów w ciuchach.


WikusiaChan 💗

(825 słów)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro