#23 klucz
Perspektywa Blear:
Wstałam o godzinie 13.48. poszłam się ubrać. Ubrałam bluzę z Adidas, czarną spódniczkę, a włosy związałam w kitkę. Wyszłam z pokoju, bo mnie rodzice wczoraj wezwali, ale mnie nie było. Więc kazali mi dzisiaj przyjść.
-Już jestem!- weszłam do sali tronowej
-Dobrze- tata kazał mi podejść bliżej
-Co chcieliście?- spojrzałam na rodziców
-Chcemy ci opowiedzieć o Aleksandrze- byłam szczęśliwa
-To mówcie!- stałam i czekałam, aż zaczną mówić
-Kiedy się urodziliśćie, ty cały czas płakałaś, a Aleksander tylko spał- A to mały leniuszek
-Kiedy nas zaatakowano, a było to tydzień bo waszych narodzinach, to wzięłam ciebie i Aleksandra do lasu, zabrałam wam wspomnienia, ale tylko tobie udało się przemienić w człowieka- czyli Aleksander jest wampirem
-Ciebie dałam do jednej rodziny, a Aleksandra do drugiej, pewnie chodziliśćie do jednej szkoły. Chyba, że się przeprowadzili to nie- przypomniałam sobie moje dawne życie, byli wspaniałe. Tęskniłam za tym.
-To tyle...?- spytałam ze smutnym wzrokiem
-Przykro mi- wyszłam z sali, bo nic więcej mi nie mieli do powiedzenia
-I co teraz?- wiem, że Aleksander był wampirem nawet w zastępczej rodzinie. Ale gdzie ma mnie to poprowadzić?
Pomyślałam, że znów przejdę się do altanki, zobaczyć czy czasem czegoś nie przegapiłam. Doszłam po 5 minutach, weszłam na altankę i zaczęłam szukać, ale nic nie znalazłam. Szukałam wszędzie, zajęło mi to z 1 godzinę, ale na próżno. Już się miałam poddać gdy zobaczyłam, że coś lśni w trawie, podeszłam do tego miejsca i kucnęłam. Znalazłam klucze, ale ich było chyba że 58. Szybko pognałam do swojego pokoju, po drodze wpadłam na kogoś.
-Ej, uważaj jak łazisz!- spojrzałam w górę i zobaczyłam Edgara. Czy to nie dziwne, że często na siebie wpadamy?!
-Gdzie tak biegłaś?- wstałam i się otrzepałam
-Nigdzie, a teraz pozwolisz mam ważniejsze sprawy do robienia niż gadanie z tobą- pobiegłam w stronę swojego pokoju. Gdy dotarlam, szybko otworzyłam drzwi i sięgnęłam po szkatułkę, ale jej tam nie było?!
-Gdzie ja ją wsadziłam?!- szukałam wszędzie, w półkach, pod łóżkiem, przez d dywanem, na balkonie, ale nie znalazłam jej.
-Tego szukasz?- powoli się odwracałam, to co zobaczyłam mnie wkurzyło
-Edgar, oddaj to!- rzuciłam się na niego i próbowałam mu ją zabrać, ale byłam za mała
-Oddam ci ją- już nie skakałam
-Serio dzięki, a teraz daj!- wyciągnęłam ręce
-Ale mam warunek- wiedziałam, że jest jakiś haczyk
-No jaki?- byłam zła
-Masz mnie pocałować- zaśmiał się
-Że co?!- zwariował
-Chcesz dostać szkatułkę, czy nie?- przekupił mnie dziad, podeszłam do niego i pocałowałam go. On odwzajemnił pocałunek, ale ja się wyrwałam, a raczej próbowałam.
-Mmmm...- objął mnie tak, że nie mogłam dać mu z liścia, ale od czego mam nogi nie?. Nie mogłam użyć rąk, więc użyje nóg, kopnęłam go w jego czułe miejsce, a on tylko zwił się z bólu.
-A następnym razem jak mnie dotkniesz, to naśle na ciebie Jay'a!- zaśmiałam się i wzięłam szkatułkę
-A teraz wyjdź, natychmiast!- szybko wstał i wyszedł, a ja zaczęłam szukać odpowiedniego klucza
W końcu go znalazłam, zajęło mi to z 1 godzinę i 36 minut. Otworzyłam ją i zobaczyłam.... Naszyjnik i jakąś kartkę. Wzięłam najpierw ten naszyjnik on był otwierany, więc go otworzyłam. Widziałam zdjęcie jakiegoś chłopaka o brązowych włosach i zielonych oczach.
-To jest Aleksander!- spojrzałam na drugą część, tam zobaczyłam mnie jak byłam malutka. Przyszła pora na kartkę, przeczytałam ją:
Szukaj wskazówek po całym ogrodzie, jest tam mapa i wskazówka, znajdź je, a znajdziesz rozwiązanie.
-Co to jest, jakąś gra?!- położyłam kartkę, a naszyjnik założyłam. Poszłam na spotkanie z Jay'em. Gdy go zobaczyłam zauważyłam Ariane.
-Ari!- przytuliłam ją
-Hej Blear- odwzajemniła uścisk
-Co cię tu sprowadza?- spojrzała na Jay'a i złapali się za ręce
-Ja i Ariana jesteśmy parą- zamurowało mnie
-Serio?- cieszyłam się z ich szczęścia, ale teraz zostałam tylko ja która jest singielką.
-My idziemy na randkę- poszli i mnie zostawili
-Dobra to pójdę do Cornelia-Przywitałem w połowie drogi zorientowałam się, że pojechała na jeden dzień do swoich rodziców.
-Został mi tylko Edgar, ale nie chce jego pomocy.
-A czego niby?- odwróciłam się
-Bo jestem głupi?- poszłam w przeciwnym kierunku, ale on szedł za mną
-Możesz się odczepić?!- stanęłam
-Nie- śmiał się
-Sluchaj kolego, możesz mnie zostawić w spokoju, najpierw zabierasz mi szkatułkę, a potem każesz mi cie całować i mnie nie pusciłeś. Jeszcze teraz mnie męczysz!- musiałam złapać oddech
-No przepraszam- spójrzałam na niego
-Okej, a teraz idź sobie!- popchnęłam go
-Okej, pa!- teleportował się
-Hmmm.... To trochę dziwne, że nie zaprzeczał- ale no cóż
Nie miałam do kogo iść, więc postanowiłam, że pójdę do swojego pokoju. Gdy weszłam omal na zawał nie padłam.
-Boże!...- złapałam się za usta, na łóżku leżał Edgar, cały we krwi, a nóż leżał koło niego.
-Edgar!- podbiegłam do niego
-Proszę cię Edgar, nie zostawiaj mnie!- płakałam, straciłam drugą najcenniejszą dla mnie osobę
-Nie umieraj, proszę zostań przy mnie na zawsze!!- położyłam głowę na jego brzuchu i szlochałam
Płakałam tak gdzieś z 6 minut.
-Buuu!!- tak się wystraszyłam, że spadłam na głowę
-Edgar?!- spojrzałam na Edgara
-No co tylko taki żarcik, polałem sie czerwoną farbą i udowałem martwego- śmiał się
-Ty głupku, nie strasz mnie tak!!!- byłam wściekła na niego
-No przezepraszam, już sobie idę- wyszedł, a ja myślałam nad tymi wskazówkami
-Dobrze czego mnie doprowadzą te wskazówki, może do Aleksandra?- patrzyłam w sufit, nic ciekawego zwykły biały sufit. Tak się pogrążyłam w myślach, że nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam i znów w ciuchach.
WikusiaChan 💗
(825 słów)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro