#18 Przygotowania
Perspektywa Blear:
Wstałam o godzinie 10.05, był wczesny poranek, ptaki ćwierkały, a słońce grzało niemiłosiernie. Nawet nie przyjrzałam się dokładnie pokojowi w którym nocowałam. Był w kolorach biało niebieskich, było tylko jedno okna przez które patrzyłam na przechodniów, koło mojego niebieskiego łóżka był biały stolik nocny, a na nim były kwiaty, od Cornelii. Na drugim końcu pokoju stała wielka, biała szafa, a przy drzwiach stała dwuosobowa sofa w kolorze niebieskim. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.
-Przepraszam pani Blear?- w drzwiach zobaczyłam pielęgniarkę
-Tak?- zapytałam byłam ciekawa o co chodzi
-Dzisiaj o 14.30 przybędzie do pani gość- ooo
-Kto?- tego nie powiedziała bo sobie poszła
-Brak szacunku!- FOCH
Perspektywa Edgara:
Szkoliłem rycerzy, nie wiem czemu ja, ale cóż tak jakoś wyszło.
-Dobra, wszystko pamiętacie!- wykrzyknąłem
-Tak jest!!!!- powiedzieli wszyscy na raz
I się rozeszli, pięknie. Jestem bardzo ciekawy, jak tam moja mała córeczka.
-Hej Edgar!- na korytarzu zauważyłem Cornelię
-Cześć Cornelia-Przywitałem się
-I co oddziały są gotowe?- nie
-No, prawie- to była najszczersza prawda
-Okej, ja za parę godzin jadę do Blear!- fajnie
-Powiedz mi jak tam u Clary!- uśmiechnąłem się
-A Blear cię nie interesuje??- nooo, niezbyt
-No wiesz... Mam ważniejsze sprawy na głowie- powiedziałem, co myślałem
-Okej, ja już lecę. Pa!- pobiegła w drugą stronę
-Pa!- może usłyszała
A ja muszę iść poszkolić rycerzy, bo to mój obowiązek.
Perspektywa Ariany:
-Słuchajcie!- powiedziałam do tłumu
-Dzisiaj pójdziemy, do królestwa wampirów!- widziałam ich radosne miny
-Jeden z nich będzie was szkolił!- jeden z nich uniósł rękę
-Tak?- oddałam mu głos
-Czy w tym zamku będą jakieś ładne laski?- nie, nie ma
-Są, nawet 4 piękne panny, ale dwie są zajęte- zaśmiałam się
-A ta, taka księżniczka?- Heheh
-Ma chłopaka- dobra teraz do poważniejszych spraw
-Wyroszamy o 14.15, czyli za 10 minut!- i poszłam
Perspektywa Corneli:
Nie mogłam się doczekać kiedy pojadę do Blear i Clary. Patrzyłam na Jacka który bardzo uważnie słuchał Edgara, miał srebrną zbroje jak u rycerza, a w niej wyglądał śmieszne, jak go pierwszy raz zobaczyłam, to myślałam, że się zleje.
-No ruszać się!- usłyszałam krzyki Edgara
-Edgar nie drzyj się tak na nich- zaśmiałam się
-Muszę, bo się niczego nie nauczą!- aha
-Ale chyba, aż tak bardzo nie musisz?- wstałam i podeszłam do nich
-Też chce ćwiczyć!- no co muszę się bronić nie?
-Nie ma mowy!- spojrzałam na Jacka
-Czego?- no nie pozwolą kobiecie powalczyć, szczyt!
-Bo ci się coś sranie!- martwił się o mnie
-No i, nic mi się nie stanie!- spojrzałam w stronę Edgara
-Pozwól mi walczyć!- poprosiłam
-A czy nie miałaś być czasem u Blear?- super, ominą pytanie, a to cwaniak
-No tak, ale dopiero o 14.30- uśmiechnęłam się
-Wiesz, że jest 14.48, nie?- że co?!
-To czego mi wcześniej nie mówisz!- dałam Edgarowi z liścia
-Au, a to za co?!- za nic
-Że mi nie powiedziałeś która godzina!- szybko wybiegłam z zamku, i biegła w stronę szpitala
Perspektywa Blear:
Czekam i czekam, ale nikt się nie pojawił. Jest już 14.52, a dalej nikt nie przychodził. Siedziałam sama jak palec, i oczywiście się nudziłam, nawet nie miałam z kim gadać.
-Już jestem!- spojrzałam na drzwi
-Cornelia!- wstałam z łóżka i się potknęłam
-Uważaj!- podniosła mnie i posadziła na łóżku
-Jak tam w zamku?- byłam bardzo ciekawa, jak mijały przygotowania
-A nic ciekawego, tylko Edgar się drze na innych, a po za tym to nic- uśmiechnęła się
-Aha!- zaśmiałam się
-No, niedługo przybędzie Ariana i będzie cacy, może ktoś przemówi Edgarowi do rozsądku- no nie wiem
-Jak tam twoje sprawy miłosne??- patrzyłam się na nią i uśmiechałam
-Nic, a co?- wcale
-Wcaleee, nie udawaj!- zmarszczyłam brwi
-No, a co mam ci powiedzieć, że kocham Jacka!- właśnie się wydało
-Tak, wiedziałam!!!!- chciałam skakać, ale nie mogłam
-No i, niedługo walka nie wiadomo, jak przebiegnie- no w sumie
-Dlatego musisz powiedzieć Jacku o swoich uczuciach- uśmiechnęłam się
-Co?!- nooo
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!- czego niby?
-Musisz, bo jakby nie przeżył walki, to stracisz go na zawsze!- muszę jej przemówić do rozsądku
-No dobrze- Jej!
-A ty?- ale co?
-Co ja?!- tylko nie to
-No, jak tam ci się układa z Colinem?- uff
-Wspaniale!- uśmiechnęłam się, myślę, że chyba naprawdę zakochuję się w Colinie
-A, ty go wogule kochasz?- noo, powiedzmy
-Nie wiem, dalej kocham Edgara...- posmutniałam
-Kochana...- przytuliła mnie, tak mocno, że nie mogłam oddychać
-Wiesz, ładnie ty tu masz- uśmiechnęła się
-Wiem, a najbardziej mi się tutaj ta szafa podoba
Spojrzała w stronę białej szafy
-No ładna- znów na mnie spojrzała
-O boże!- patrzyła na zegarek, więc też spojrzałam. Była 22.00
-Aż tyle godzin przegadałyśmy?- jak widać
-No widzisz, jak szybko czas leci w moim towarzystwie- zaśmiałam się
-Widzę, dobrze kochana ja lecę, pa!- przytuliła mnie
-Pa!- powiedziałam
Wyszła. Znów zostałam sama jak palec, a jutro mają się odbyć walka. Na której ja nie mogę być. To niesprawiedliwe, powinnam tam być, to mój obowiązek czy komuś się to podoba czy nie. Jacob chce mojej krwi, albo mam lepszy plan. Ale w tym samym czasie zamknęły mi się oczy. Zasnęłam.
Perspektywa Ameli:
Patrzyłam jak mój chłopak trenuję innych i samego siebie od razu. Nie wiem co mi odwaliło, żeby spytać Edgara czy będzie moim chłopakiem. Jak zobaczyłam Blear to wiedziałam, że jest piękniejsza ode mnie. Wtedy się na nią wkurzyłam, wiedziałam, że kocha Edgara, więc postanowiłam jej zrobić na złość i go pocałować. Nie dość, że jej go ukradłam to prze ze mnie trafiła do szpitala i tak dalej siedzi. Co że mnie za kuzynką. Oglądnęłam pomieszczenie do ćwiczeń. Ściany były w kolorze czarnym, prawie nie było światła. Przy ścianach ustawione były trybuny na których siedzę, oczywiście jakieś drabinki itp., to wszystko przypomina mi salę gimnastyczną. W tej samej chwili piłka leciała wprost na mnie gdy ktoś ją złapał
-Nic ci nie jest?- patrzył mi się wprosto w oczy
-Nie nic, dziękuję- podziękowałam mu i mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Miał czarne włosy jak smoła i czerwone oczy niczym krew. Był piękny
-Cześć jestem Amelia, kuzynką Blear- podałam mu rękę
-Siemka, jestem Drake- ścisnął moją dłoń, a ja poczułam, że coś mnie do niego przyciąga, ale nie wiem dokładnie co
-Amelia, nic ci nie jest?!- Edgar stanął na wprost mnie i mnie objął
-Nie nic- byłam wściekła, że musiał przerwać ten moment, ale nie mogłam go za to winić. Bo to była wyłącznie moja wina
-To dobrze!- odsunął się i mnie pocałował, ale to nie był taki pocałunek jak te zwykle. Ten był bardziej czuły i romantyczny
-Jak wam idą treningi?- ja to tak nazywam
-Bardzo dobrze!- puścił mi oczko. Mam bardzo złe przeczucia, że Edgar naprawdę się we mnie zakochuję
-No więc, co robimy?- głupie pytanie
-A może romantyczna kolacja dziś wieczorem?- on wie, że już jest wieczór nie?
-Ale już jest wieczór, a dokładnie 23.37- śmiałam się
-Serio?!, To jak skończymy to pójdziemy!- b taki pewny siebie, nie mogłam mu odmówić chociaż bym chciała
-Dobrze, poczekam- chciałam go pocałować w policzek, ale on się odwrócił i zamiast w policzek pocałowałam go w usta. A to cwaniak jeden.
-Ja idę pa!- i szybko pobiegł do innych. W tej grupie zauważyłam Colina, widać było, że się starał dla Blear, był dobrym chłopakiem.
(Kilka minut później)
-Już jestem!- no w końcu ileż można było czekać
-Okej, ale najpierw idź się umyć bo śmierdzisz, jak skunks- śmiałam się, a on tylko się powąchał i o mało nie zemdlał
-Dobrze, zaraz wrócę!- i pobiegł w stronę łazienki, a ja postanowiłam zadzwonić do Blear
Dzwoniłam chyba że 4 razy, ale nie odbierała. Za 5 razem w końcu raczyła odebrać.
-Halo...- była zaspana
-Cześć Blear, obudziłam cię?- no nie dziwię jej się jest 1.09
-Nie... wcale nie...- właśnie widać
-Ej Blear, czy ty dalej kochasz Edgara?!- nikt nie odpowiedział, myślałam, że zasnęła, ale nie słyszałam chrapania.
-Blear wiem, że tam jesteś!- miałam taki poważny ton
-Nie, nie kocham już Edgara!- pieknie, skłóciłam ich ze sobą, a tworzyli taka idealną parę. No i po co mi to było?!
-Czego?!- nie mogę uwierzyć, może żartowała, żeby mnie nie zranić, ale słyszałam jej głos był bardzo poważny
-Bo kocham Colina, tylko on się dla mnie teraz liczy. A wogule czego mnie o to pytasz?- a tak sobię
-Amelia już jestem, możemy iść!- no i Edgar przerwał naszą rozmowę
-Sluchaj Blear, ja już kończę, narazie!- i się rozłączyłam
-To idziemy?- pokiwałam głową na tak. I poszliśmy w nieznanym dla mnie kierunku.
(Kilka minut później)
-Ile jeszcze, idziemy chyba z całą wieczność!- nogi mnie bolały
-Jeszcze parę kroków, ale najpierw muszę ci zawiązać oczy- przybliżył się do mnie i zawiązał mi oczy jakąś chustą. Nic nie widziałam
-Dobrze, a teraz złap mnie za rękę- zrobiłam tak jak kazał
Bałam się, że za chwilę potkne się o kamień lub o kłodę i spadnę, ale szybko odegnałam od siebie te myśli.
-Już jesteśmy!- złapał za chustę i mi ja ściągnął, a ja zobaczyłam piękny staw
-Ślicznie tu!- rozglądnełam się dookoła. Była godzina 1.30 więc jeszcze świecił księżyc, który dawał romantyczną atmosferę, popatrzyłam na górę zobaczyłam wodospad, był taki piękny. Woda spływała, aż do stawu na którym byli lilie wodne. Na trawie był rozłożony koc, a na nim kosz piknikowy. To miejsce było jakby magiczne, piękne i... Nie wiem jak opisać, więc to zostawię. Odwróciłam się w stronę Edgara, ale nie było go tam zaczęłam panikować.
-Edgar!, Edgar!- wolałam go, ale nikt nie odpowiadał
W tym samym momencie ktoś mnie złapał od tyłu, wystraszyłam się.
-Nie bój się, to tylko ja- Edgar się śmiał, a ja mu dałam w mordę
-Nigdy więcej mnie nie strasz!!- darłam się na niego
-Dobrze królewno!- wziął mnie za rękę i zaprowadził w stronę kocu
-Podoba ci się tu?- pokiwałam głową, że tak.
-Jest piękne!- uśmiechnęłam się
-Miło to słyszeć, a teraz siadaj- usiadłam
-Urządziłeś piknik, przy świetle księżyca, to takie romantyczne- mówiłam, ale nie miałam tu być ja, tylko Blear
-Tak chciałem- uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał
-Amelia ja... Myślałem nad naszym związkiem i... Postanowiłem...- powiedz, że chcesz ze mną zerwać
-Co postanowiłeś?- i czego ty idiotko mu przerwałaś
-Że cię kocham, tak bardzo, że zostanę z tobą przez całe życie- pocałował mnie, ale ja nie odwzajemniłam
-Przykro mi Edgar, ale ja cię nie kocham- widziałam jego minę, złamałam mu serce
-Ale ja cię naprawdę kocham, zakochałem się w tobie!- krzyczał
-Naprawdę mi przykro, ale cię nie kocham- wstałam, a on zrobił to samo
-Czyli pewnie chcesz ze mną zerwać..- naprawdę mi przykro
-Tak...- popatrzyłam się ostatni raz w jego zielone oczy i szybko pobiegłam w stronę zamku.
Perspektywa Edgara:
Jak ona mogła, jak mogła mnie zranić. Chociaż teraz wiem jak czuła się Blear jak przespałem się z inną. Och Blear, dalej ją kocham, ale jest już za późno. Ona ma Colina, a mnie już nigdy nie pokocha. Mogę tylko pomarzyć. Zabrałem wszystko i poszłem do zamku.
Jak się podobała 18 część??
Wróciła mi weny, ale na razie! Xd
Piszcie w komentarzach czy chcecie, żeby Blear była z Edgarem, czy też nie.
Jestem ciekawa co myślicie.
WikusiaChan 💗
(1729 słów)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro