Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11 Urodziny

Perspektywa Edgara:

W końcu jej to powiedziałem, powiedziałem że kocham Blear przy wszystkich. Nie mogłem się już doczekać ponownego spotkania z moją ukochaną Blear. Gdy weszłam do jej pokoju zobaczyłem coś strasznego Jacoba który leżał na Blear a z jej oczy płynęły łzy.

-Proszę proszę kogo my tu mamy książę z bajki przyszedł pomóc swojej ukochanej- Jacob się zaśmiał

-Zostaw ją!- byłem wściekły nie tylko na Jacoba ale też na siebie nie trzeba było zostawiać Blear samej

-Bo co mi zrobisz!- zabiję

Zabiję cię!!- rzuciłem się na niego on się tylko zaśmiał i przemienił w wilka 

Perspektywa Blear:

W końcu mogłam się ruszyć, oderwałam taśmę z ust i zobaczyłam Edgara bijącego się z Białym wilkiem. Wilk ugryzł Edgara w ramię patrzyłam się na to z szeroko otwartymi oczami. Musiałam mu jakoś pomóc

-Edgar!- rzuciłam mu się na pomoc

-Blear odsuń się!- nie posłuchałam tylko rzuciłam się na wilka 

Wtedy wilk znów się przemienił w Jacoba miała już go dość

-Proszę! A więc się obudziłaś imponujące- śmiał się już miałam mi nos złamać ale Edgar mnie powstrzymał

-Puść mnie musi zapłacić za to co zrobił!- miałam łzy w oczach

-Zostaw go Blear- trzymał się za ramię z którego leciała krew zostawiłam Jacoba i szybko zaprowadziłam Edgara do pielęgniarki

TIME SKIP

Czekałam tak pod pokojem chyba z 2 godziny ile może potrwać leczenie takiej rany?! Chodziłam w kółko czekając na jakieś informacje gdy z pokoju w którym leżał Edgar wyszła pielęgniarka od razu ją zaczepiłam

-Prosze mi powiedzieć co z nim?- miałam nadzieję że wszystko z nim w porządku

-Przykro mi trucizna wniknęła w jego organizm zostało niewiele czasu...- zamarłam jak to czy to oznacza że Edgar umrze?

-To nie może być prawdą niech pani powiedziała że to tylko żart!- płakałam

-Przykro mi naprawdę...- nie mogłam w to uwierzyć to wszystko moja wina

-A mogę go zobaczyć?- pielęgniarka pokiwała głową i weszłam do pokoju na łóżku leżał mój ukochany

-Edgar!- pobiegłam do niego i usiadłam na łóżko

-Proszę nie zostawiaj mnie!- rozpłakałam się na dobre wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę

-Nigdy cię nie opuszczę..- położył swoją dłoń na moim policzku

-Tak wiem ale nie będzie cię przy mnie...- położyłam się na jego brzuchu

-Blear... Zawsze będę cię kochał- po tych słowach opuścił  dłoń a ja wstałam i zobaczyłam że miał zamknięte oczy

-Nie Edgar nie rób mi tego ty nie możesz umrzeć!!- płakałam wtedy sobie przypomniałam o jednym lekarstwie na truciznę musiałam dać mu trochę swojej krwi 

Szybko ugryzlam swój nadgarstek poczułam spodni metaliczny posmak czerwonej cieczy która spływała mi po ręce, gdy oderwałam swoje usta podałam nadgarstek do ust Edgara. Gdy krew spływała powoli do jego ust modliłam się w duchu żeby nie było za późno. Gdy skończyłam oderwałam nadgarstek od jego ust i czekałam aż otworzy oczy ale nic się nie działo, czekałam tak gdzieś z 5 godzin ale dalej nic pomyślałam że się spuźniłam gdy ktoś weszedł do pokoju

-Blear tu jesteś!- zauważyłam Jacka który biegł w moją stronę

-Jack on nie żyje spuźniłam się to wszystko moja wina!- płakałam 

-Nie prawda zginą bo cię kochał nie możesz winić siebie- przytulił mnie tego właśnie potrzebowałam

-Nie prawda jakbym wtedy nie weszła do pokoju to by nic się nie stało!- glaskał mnie i próbował uspokoić ale na darmo

-Blear czy już coś wiado....- Cornelia weszła i nas zobaczyła

-Co się stało?- spuźniłam się

-Oj nie żyje jedyny którego kocham umarł nikogo już nie pokocham!!- spojrzałam w jej oczy

-Tak mi przykro...- dalej płakałam

TIME SKIP

Minęły cztery dni od śmierci Edgara dalej nie mogłam się pozbierać po jego śmierci tak bardzo pragnęłam żeby był tu ze mną. Przypomniałam sobie że dzisiaj są moje urodziny których nie chciałam świętować

-Wszystkiego najlepszego!!- wparowała do mojego pokoju Jack, Drake, Colin i Cornelia

-Mówiłam że nie chce przyjęcia ani życzeń!- gdy to wypowiedziałam Cornelia się do mnie zbliżyła 

-Blear wiemy co przeżywasz ale pomyśl o swoich rodzicach już urządzili przyjęcie i mają to odwołać?- no tak zaprosili całe królestwo 

-No dobrze...- dalej byłam smutna

-To chodź wybierzemy ci ciuchy!- gdy to powiedziała spojrzała surowo na chłopaków

-Już idziemy!- szybko wyszli a Cornelia zabrała się za wybór sukni

-Ta będzie idealna!- powiedziała i pokazała mi piękną długą bordową suknię, szybko się w nią ubrałam

-Teraz fryzura!- wzięła szczotkę i uczesała mnie w koka na którego założyła koronę

-Prawie gotowe zostało jeszcze cię pomalować!- gdy mnie pomalowała przyjrzałam się w lusterko wyglądałam przepięknie szkoda że Edgar mnie nie zobaczy

Schodziliśmy właśnie po schodach gdy usłyszałyśmy znajomy głos

-Blear!!!!- odwróciłam się i zobaczyłam Ariane!

-Ariana co ty tu robisz?!- Cornelia mnie zasłoniła i wystawiła kły

-Nie Cornelia stój to moja przyjaciółka!- pobiegłam przytulić Ariane a ona tylko się zdizwila

-Blear czy ty się w głowę nie walnęłaś przecież jesteś na mnie śmiertelnie obrażona?- no tak ale ci wybaczam

-Wybaczyłam ci gdy pomogłaś mi uciec- dalej ja przytulałam a ona odzwajemniła mój uścisk

-Idziemy bo się będą niecierpliwić?- szybko pognałyśmy na przyjęcie

-Wszystkiego najlepszego!!!- gdy weszłyśmy usłyszałyśmy głośne życzenia

-Dziękuję wam wszystkim za przyjście- mówiłam to z wielkim uśmiechem na ustach

Impreza się rozkręciła wszyscy tańczyli i składali mi życzenia wraz z prezentami ja tylko myślałam o Edgarze szkoda że go tutaj nie ma

-Czy mogę prosić do tańca- spytał mnie jakiś mężczyzna nie miałam ochoty tańczyć

-Przykro mi ale nie mam dzisiaj ochoty może innym razem- uprzejmie odmówiłam

Siedziałam tak przez dobre 2 Godziny gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wszyscy spojrzali w ich stronę a mnie po prostu zamarło w drzwiach stała Edgar. To tylko sen przecież on nie żyje ale ten mój niby sen był coraz bardziej realny gdy Edgar do mnie podszedł i mnie przytulił

-Oh Blear... Tak dawno cię nie widziałem- odzwajemniłam uścisk łzy mi leciały po policzkach gdy się oderwałam pocałowałam go

-Nigdy więcej takiego czegoś nie rób!- zagroziłam mu

-Dobrze!- śmiał się a ja go tylko sturchnęłam

-Mogę prosić do tańca?- ukłonił się to był najszczęśliwszy dzień mojego życia

-Tak!- poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć byłam taka szczęśliwa

-Wiesz że cię kocham?- spytał Edgar

-Wiem ja ciebie też!- powiedziałam

-Ale ja cię bardziej- teraz ci się na zaczepki zaczęło

-Nie bo ja- i tak się kłóciliśmy dobre 5 minut gdy muzyka się skończyła

TIME SKIP

Po przyjęciu poszłam z Edgarem do swojego pokoju teraz nie opuszczał mnie nawet o krok. Gdy weszliśmy usiadłam na łóżku a on wyciągnął pudełko i mi je wręczył

-A co to?- głupie pytanie

-Twojej prezent urodzinowy- uśmiechnął się ja byłam taka ciekawa że szybko zabrałam się za odparowanie prezenty w środku leżała róża która zmieniała kolor z czarnego na czerwony była cudowna

-Jest przepiękna dziękuję- postawiłam ja koło tamtego bukietu czarnych róż

-Czy ten list był od ciebie?- musiałam go oto spytać

-Tak nie wiedziałem jak ci to powiedzieć...- wiedziałam

-I tak piękne skąd wiedziałeś że czarny to mój ulubiony kolor?- byłam taka ciekawa

-Mam swoje znajomości- no tak zapomniałam że Colin umiał czytać w myślach

-To jeszcze nie wszystko- ciekawe co jeszcze przygotował

-Jeszcze jedną niespodzianka?- byłam tak zafascynowana

-Tak- przybliżył się do mnie i mnie pocałował ją oczywiście odzwajemniłam pocałunek całowaliśmy się namiętnie prze całe 10 minut

-Kocham cię- powiedziałam.

-Ja ciebie też- odpowiedział 

Byłam tak zmiękczona że zasnęłam w jego objęciach


Jak wam się podoba 11 część?

Za błędy bardzo was przepraszam dzisiaj się pojawia jeszcze dwie części

Więc czekajcie cierpliwie

WikusiaChan

(1132 słowa)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro