filler 4
//10 minut później //
Tatuś: Przepraszam, żegnałem problem i nie, nie możesz.
Baby: Tatusiu nie było cię... i ja... ja przepraszam
Tatuś: Będzie kara. Bolesna.
Baby: Dobrze tatusiu, ale ja dokończę... Tatusiu. Masz jakieś nasze zdjecia? Wiem, że czasami robisz, chcę popatrzeć na ciebie.
Tatuś: Oj... ty zboczuszku. Wyślę ci. Spodobają ci się kwiatuszu.
Baby: Tatusiu doszedłem.
Tatus: Będzie duża kara, ale teraz musisz poczekać. Tata ma ważne spotkanie, a po nim pojadę prosto do domku.
Wyłączyłem telefon i poszedłem na spotkanie. Po godzinie byłem już w domu. Byłem wściekły, bo spotkanie nie poszło po mojej myśli.
- Ren! - wydarłem się na cały dom, a on od razu pojawił się przy mnie w stroju króliczka. Oj on to wie jak mnie zmiękczyć. Szybko go przytulilem. Usta przybliżyłem do jego ucha i brutalnie je ugryzłem nie uszkadzając go jednak - gotowy na karę?
- Tak, tatusiu. Już wszystko naszykowałem - powiedział dumny z siebie i objął mnie nogami.
- To się cieszę. Byłeś grzeczny i zjadłeś dziś ładnie? - tak to jedyna rzecz z którą miał problem. Nie chciał jeść...
- ja... tak tatusiu.
- Dobrze, zapytam kucharki.
- Nie tatusiu... no ja... ja nie zjadłem dziś nic... wyrzuciłem - przyznał się.
- Kochanie, a przygotowałeś w takim razie nóż? - Tak. To była największa kara. On wiedział, że to go czeka. Do tej pory zrobiłem to raz i trzeba było przetaczać mu krew. On wiedział, że jak złamie kilka zasad czeka go nóż i wiedział też, że nie umiem się opanować podczas kar. Dziwne, że dalej się mnie nie boi.
- Tak, tatusiu... - powiedział cicho. Przytulał mnie mocno. Szedłem w stronę pokoju zabaw. Przykułem go do ściany za ręce i nogi
- To kochanie, gdzie chciałbyś ranki? - zapytałem z uśmiechem odpalając papierosa. Lubiłem widzieć tą skruchę w jego oczach.
- Na rączkach i nóżkach tatusiu.
- To dobry pomysł kochanie - uśmiechnąłem się, odkładając naczentego papierosa. Zacząłem delikatnie jeździć nożem po jego rekach i nogach. Trochę też na brzuchu. Krwawił, ale chyba nie na tyle,by umrzeć. Raczej.
Zmieszałem sól i sok z cytryny w misce. Nabrałem mieszanki na język, a następnie lizałem rany mojej slicznej zabawki. Jego krzyki roznosiły się po całej willi, i dobrze, lubię ten dźwięk. Po wszystkim podniosłem go i włożyłem do ogromnej wanny wypełnionej wodą utlenioną. Tak, teraz krzyczał gorzej. Siedział w niej okolo dziesięć minut. Popatrzyłem na niego z troską i go wyjąłem.
- Kochanie, jak teraz mi obciągniesz ładnie, to ci resztę kary odpuszczę - gdy go tylko odpisałem szybko padł na ziemie odpiął mi spodnie i zaczął ssać, lizać i mruczeć. Oj tak, wie co lubię. Szkoda tylko, że nie daje rady brać całego do ust. Po kilku szybkich, ale dokładnych ruchach doszedłem w jego ustach.
- Połknij ładnie miłość tatusia - uśmiechnąłem się i zacząłem go wycierać miękkim ręcznikiem, tak by nie podrażnić jego ran. Zwinnie wszystko połknął i oblizał usta. Patrzył na mnie zaciekawiony - Tak kochanie. Jestem szczęśliwy. Kocham cię skarbie - widać było, że odetchnął z ulgą. Przytuliłem go i ubrałem w normlne bokserki, a do tego moją koszulkę. Lubił chodzić w moich rzeczach. Co poradzę? Nic. Ważne, że wygladał uroczo. Szkoda tylko, że się wstydził sam siebie. No nic... chyba będę musiał mu zafundować terapię szokową.
Po tygodniu sala, na którą czekałem była gotowa.
- Dzień dobry kochanie - obudziłem go w jego pokoju z uśmiechem. Dzisiaj się zabawimy. Nie może być taki wstydliwy. Otworzył oczka, a ja zacząłem głaskać go po główce.
- Jednak zanim zabawa to najpierw śniadanko i porządny prysznic. Chcę byś był czyściutki - uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło.
- Dobrze tatusiu, już idę się umyć i ubrać - odwzajemnił uśmiech i pobiegł do łazienki. Przyszedłem do niego po chwili.
- Kochanie na blacie masz śniadanko, zjedz podczas leżakowania w wannie - powiedziałem całując go w czoło i przysuwając talerz tak by go sięgnął. - Nie śpiesz się, mamy czas, a potem się ubierz w coś z naszej specjalnej szafy, dobrze kochanie?
- Tak, tatusiu - zaczął się myć. Poszedłem do siebie i położyłem na łóżku. To co ja mu zgotowałem...
Zlazłem w końcu na dół i zacząłem jeść śniadanie. Było pyszne, typowo angielskie. Ren nadal siedział w wannie, ale to nic. Wiem jak to kocha, a zabawa nie ucieknie. Po posiłku poszedłem do jego łazienki.
- Kochanie potem spotkajmy się w tej sali co panowie ją remontowali, ale to jak już będziesz gotowy - powiedziałem z uśmiechem i wyszedłem. Usiadłem w salonie przez który i tak będzie musiał przejść do tego pokoju, więc go zauważę. Czekałem jeszcze dwie godziny, ale efekt był cudowny. Był piękny i słodki. Szkoda, że tak szybko się nudzę ludźmi... Pobiegłem do niego i przytuliłem od tyłu.
----------------------------*-*-------
*mocny hug* kooocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro