Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

filler 1

//Namjoon dzień osiemnastych urodzin//

Dziś dostałem mnóstwo wspaniałych prezentów od rodziny i znajomych. Najbardziej jednak podobał mi się prezent od brata i od rodziców. Rodzice kupili mi bowiem ogromny dom tylko dla mnie. Brat natomiast sam przygotował dla mnie kilka pokoi, bym mógł mieć swojego "podopiecznego" i nawet sam kupił mi mojego pierwszego zwierzaka. Ujrzałem ją kiedy tylko wszedłem do mojej sypialni, a tak właściwie to duże czarne pudełko. Odwiązałem czerwoną, aksamitną kokardkę i wyszła z niego, jak się okazało Yumi. Była ładna, słodka i niziutka. Miała czarne, małe oczka, pełne, malinowe usta i gęste, brązowe włosy. Gdy tylko wstała wskoczyła na mnie będąc w samym bikini, a jej twarz ozdabiał ciepły uśmiech.

Była ode mnie sporo niższa, może nawet z 10 cm, ale czy to ważne ile? No... w sumie dla mnie tak... mniejsza o to. Mocno ją przytulilem.

- Podoba ci sie prezet? - szepnęła.

- Bardzo. Jesteś ładna i słodka. Uwielbiam takie, ale wiesz na co się piszesz?

- Tak i bardzo się z tego powodu cieszę - powiedziala radośnie i pocałowała mnie delikatnie w policzek.
- No to może byś chciała kawy, herbaty, czegokolwiek? - zaproponowałem, kiedy zostaliśmy wieczorem sami w rezydencji.

- Z miłą chęcią napiłabym się kawy z ciastkiem - uśmiechnęła się pogodnie - Panie, a moge usiąść na kanapie? - zapytala lekko zdezorientowana.

- Tak słodziaku, o takie rzeczy nie musisz pytać - powiedziałem idąc do kuchni - A powiesz mi ilu miałaś panów przede mną? - krzyknąłem parząc kawę.

- Dwóch, ale nie dogadywaliśmy sie, więc z nich zrezygnowałam panie

- Ah... ok, a jakie masz zdanie o mnie?

- Bardzo dobre jak na razie. Jesteś miły i czarujący - powiedziała przychodząc do kuchni i oparła się o framugę w drzwiach - Panie.

- To dobrze. Ty mi wydajesz się miła i słodka niczym pięcioletnie dziecko, jakbyś potrzebowała opieki.
- To może zamiast mówić panie będę mówić tatusiu? - zaśmiała się i wzięła swoją kawę do ręki wraz z dużym ciastkiem z kawałkami czekolady.

- Jeżeli tak chcesz to tak może być - powiedzialem z uśmiechem i wziąłem moją latte od razu zaczynając ją pić. - Chciałbym wiedzieć co lubisz, a czego nie. Przyda mi się ta wiedza - puściłem jej oczko.

- No tak... lubię prawie wszystko, więc nie będę wymieniać panie za to wymienię czego nie lubię. Nie lubię igieł, to okropne. Nie lubię też bluźnierstw i korków analnych - zasmuciłem się na ostatnią wiadomość. Ja je kochałem... no były takie słodke, a zwłaszcza te z ogonkami. Były takie puszyste i milusie.

- Hmm...do korków postaram się ciebie przekonać. Tak samo jak pewnie będę musiał cię przekonać do zabawy w zwierzątko, a i prosiłbym, byś zapomniala o wszystkich szkoleniach. Ja jestem tu po to by cię szkolić. Zrozumiałaś córeczko?

- Tak, tatusiu. Zrozumiałam. Będę grzeczną dziewczynką, wszystko zapomnę i dam się trenować - powiedziała z uśmiechem kończąc kawę i odstawiła kubek do zlewu. Popatrzyła na mnie słodko, a ja zacząłem się śmiać. Miała małe wąsy od pianki z kawy.

- Ideanalnie - zaśmiałem się z własnego żartu i ją pocałowałem, po czym starłem kciukiem wąs.

Pierwszy tydzień minął nam spokojnie. Ona nie złamała zasad, ja jej nie karałem i było milutko... problem zaczął się wraz z środą.

- Wstawaj kochanie - powiedziałem milutko jak zawsze i zacząłem głaskać jej głowę. Nie sypiałem z nią w jednym łóżku. Nie chciałem. Wolę spać sam.

- Nie chce mi się - odpowiedziała i przewróciła się na drugi bok. Zdenerwowała mnie tym odrobinę.

- Oj... ktoś tu nie słucha tatusia - powiedziałem ostrzej.

- Bo jestem zmęczona. Wczoraj mnie za bardzo wykorzystałeś. To twoja wina - mruknęła chowając twarz bardziej w poduszki.

- Od kiedy to jesteśmy na ty, a poza tym jak ty się odzywasz młoda panno? - zapytałem ją już naprawdę poirytowany.

- Od teraz normalnie, a w tym momencie sobie idź, chcę spać w spokoju.
- Dobrze, ale pamietaj będzie kara - stwierdziłem, że za każdą minutę będzie klaps. No oczywiście na początek będzie miała trzy dodatkowe, bo tyle razy zapomniała mnie nazwać tatusiem. Czekałem równo 64 minuty. Sama chciała. Ja ją ostrzegałem.

- Hej - powiedziala mijając kanapę w salonie, na której siedziałem. O nie, już ma 65, a nawet 66 klapsów.

- Co to za zachowanie?! Już mi tu wracasz! Na czworaka, a potem na moje kolana! - wydarłem się wściekły, a ona osłupiała. Zapewne myślała, że jestem miły, kochany i pobłażliwy, a tu bum, jednak nie. Zobaczyłem jak pada na ręce i nogi, podchodzi do mnie i kładzie się brzuchem na moich nogach. Zdjąłem jej majtki i podwinąłem koszulkę. Zacząłem uderzać mocno jej pośladki.

- Licz! - krzyknąłem, a ona ze łzami w oczach zaczęła liczyć.

-1, 2, 3, 4, 5...6 - liczyła ciągle, a łzy popłynęły jej po policzkach. Większość osób by się zasmuciło na ten widok, ale nie ja...

Ja w jakiś dziwny sposób cieszę się patrząc jak teraz wygląda. Podoba mi się ten ból wypisany na jej twarzy, te łzy spływające po lekko czerwonych policzkach i te piękne, gęste, brązowe włosy w tak idealnym choasie, który cudownie pasował do tej chwili - 34, 35, 36...

------------------77------
Fillery będą sie pojawiać na koncu opowiadania aby terazniejsza historia nie mieszała sie z przeszłością ^^ miłego Ryże kocham was

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro