8
//Perspektywa Namjoona//
Po drodze poprawiłem swoje włosy i kołnierz od koszuli. Otworzyłem drzwi i wpuściłem kobietę do domu.
- Dzień dobry - ta odpowiedziała mi skinieniem głowy. Było widać, że to na pewno jej Jin może dziękować za urodę, chociaż w tym wypadku jakim się znajduje powinien żałować.
Zabrałem od niej płaszcz i powiesiłem na wieszaku, następnie prowadząc ją do wielkiej jadalni, gdzie na stole stały już różnorodne dania z kuchni angielskiej. Wskazałem jej miejsce, żeby usiadła i sam spocząłem na przeciwko niej. Czekaliśmy teraz już tylko na mojego króliczka. Gdy w końcu wszedł do pomieszczenia wyglądał tak cudownie... Koszula sprawiała, że wydawał się dojrzalszy, a czarne rurki opinały się na jego tyłeczku i udach, które były naprawdę szczupłe. Niech to spotkanie się już skończy, bo mam na niego naprawdę ogromną ochotę.
// Perspektywa Jina//
Zszedłem na dół i starałem się opanować, ale jak tylko zobaczyłem moją mamę pobiegłem do niej i mocno przytuliłem się siadając jej na kolanach. Głaskała mnie po głowie, co uspokajało, ona dobrze wiedziała jak ze mną postępować. Zaciągnąłem się jej zapachem nacieszając się przy okazji jej obecnoscią. Niestety moją euforię zniszczył głos człowieka, którego nienawidziłem.
- Jin usiądź już obok mnie - miałem odejść od mamy? Naprawdę nie mógł choć raz odpuścić?
- M-mogę tu? - zapytałem go cicho, specjalnie nie dodałem panie, bo jestem tu przecież z mamą i po prostu nie chcę, nie przy niej. Dalej ją tuliłem, a ona nie przestawała mnie głaskać. Niby chciała mnie puścić, ale gdy przytuliłem ją mocniej sama odpuściła i zaczęła się cieszyć moją bliskością.
- Jin... kultura. Nie będziesz chyba jadł w ten sposób. Nie masz pięciu lat - powiedział spokojnie.
Widziałem jego wzrok. Chyba muszę do niego mowić panie. Nawet przy niej. Ugh. W sumie, jeżeli mam potem cierpieć, to wolę już tak do niego mówić. Wstałem i zakryłem jej uszy.
- Dobrze panie - powiedziałem po czym zabrałem ręce i pocałowałem mamę w czoło. Niech się tym nie zadręcza, mimo że to jej wina to nie chciałem, żeby słyszała jak muszę mówić. Zasłoniłem nadgarstki i usiadłem obok niego.
- Niezłe poświęcenie - szepnął mi do ucha po czym uśmiechnął się triumfalnie - w takim razie nakładajcie sobie co chcecie i smacznego - po tych słowach zapadła grobowa cisza, która trwała przez większość czasu, aż w końcu moja mama zadała pytanie, które nie powinno paść.
- Kupiłeś go tylko po to, żeby się znęcać i mieć kogo, za przeproszeniem, pieprzyć? Jak bardzo nudne albo chore życie trzeba mieć. Może te pieniądze powinieneś przeznaczyć na leczenie? - popatrzyłem zestresowany na Joona i widziałem jego zdenerwowanie na juz czerwonej twarzy. Odłożył szklankę wody uderzając nią o stół.
- W takim wypadku było nie sprzedawać swojego syna albo wcześniej się nie zadłużać. Z resztą mógł go kupić ktoś znacznie gorszy. Nie do mnie z tymi pretensjami tylko do siebie - powiedział oschle. Wiedziałem, że źle się to skończy, jednak bałem się ingerować. Nagle mama wstała i poprosiła krzykiem o należyty jej szacunek jako, że jest starsza i jest kobietą. Krzyczeli na siebie bardzo głośno i wściekle. Zatkałem uszy i zwinąłem się w kłębek na krześle cicho płacząc, bo nie miałem jak pomóc. Gdy Namjoon krzyczał naprawdę się go bałem. Zamknąłem mocno oczy i modliłem się, aby już skończyli. Nie zauważyłem nawet, kiedy mój pan usiadł i przestał jej słuchać. Przysunął się do mnie i objął moje ciało. Nie lubiłem jego dotyku, ale bardziej niż to przeszkadzała mi teraz świadomość, że nawet tego ostatniego spotkania nie mogę mieć idealnego.
- Przepraszam - zdziwiło mnie jego zachowanie.
Lekko się kołysał ze mną. Chyba było mu wstyd, że krzyczał przy mnie wiedząc jak bardzo mam poszarpaną psychikę, ale ja wiedziałem, że jego cierpliwość jest krótka jak sierść chomika.- Idźcie do ogrodu i wykorzystajcie wolny czas, nie macie go za dużo - odsunął się ode mnie i otarł łzy spływające po moich policzkach.
Bez słowa wstałem i ruszyłem do wyjścia. Nie byłem na dworze od kilku dni, jednak kiedy stanąłem przed drzwiami mogłem tylko patrzeć. Były otwarte, ale jakoś nie umiałem wyjść. Widząc mój stan mama podeszła do mnie, przytuliła i zaczęła głaskać po głowie przez co przestałem się bać, płakać i rozluźniłem się całkowicie. Namjoon musiał przeżyć szok, ale tak działało głaskanie. W środku byłem dzieckiem i trzeba było mnie tak traktować. Ona to rozumiała i tak robiła. On oparł się o framugę drzwi i przyglądał się nam.
- Na szafce stoją twoje buty, mam nadzieję, że trafiłem w małym stopniu w twój gust. Co za hipokryzja... już nie mogę na was patrzeć -odszedł i położył się w salonie na kanapie, a ja podszedłem do szafki. Były tam czarne buty ze złotymi skrzydłami po bokach. Zawsze takie chciałem. Założyłem je i poszedłem do mamy. Ona mi je rozwiązała i zawiązała jeszcze raz. Uśmiechnąłem się, a łzy spłynęły ponownie po moich policzkach. Zawsze się irytowałem jak to robiła, ale tym razem bardzo mi się to spodobało.
- Zawsze takie chciałeś - pamiętała.
Dalej płakałem, a jej usta spoczęły na moim czole. Uśmiechnąłem się do niej, a następnie pociagnąlem ją na dwór. Dużo rozmawialiśmy, ona cały czas mówiła, że mnie kocha, a ja opowiadałem żarty. Robiło się późno, nie chciałem się z nią żegnać. Leżeliśmy na trawie i patrzyliśmy na niebo, na chmury. Mocno ją tuliłem, a ona mnie głaskała po głowie. Bałem się, że on zaraz przyjdzie i to zniszczy. Nie chciałem, by ten dzień się kończył. Czułem, że Namjoon nas momentami obserwuje. Pewnie teraz wie co lubię, może też będzie czasami to robić. Nagle usłyszałem słowa, które zniszczyły złudne szczęście.
- Jin już czas, żegnaj się - zacząłem płakać.
Nie, ja nie chcę. Pociągnąłem nosem i mocniej ja przytuliłem. Już więcej jej nie spotkam. Ja ją tak kocham. Mama mi mówiła, że musi iść, że nie chce, by coś mi się przez nią stało. Miałem to gdzieś. Mocno ją tuliłem. Ochrona stała nad nami, a ja i tak nie chciałem jej puścić. Oplotłem ją nogami, jednak ona wciąż mówiła, że zawsze będę jej malutkim synkiem i że mnie kocha. Całowała mnie po głowie próbując mnie uspokoić, ale teraz nawet to nie działało. Miałem gdzieś jego ochroniarzy, naprawdę miałem ich w dupie, chciałem zostać z mamą.
- Seokjin! - krzyknął, ale ja nie zareagowałem. Nagle pojawił się nade mną.
- Masz ostatnią szansę, pożegnaj się ze swoją mamą i chodź tu do mnie. Nie zapominaj o swoim znaku, który masz na ciele. To coś oznacza, prawda? - spojrzał na mój tyłek. Mocno przytuliłem mamę i płacząc powoli się podniosłem. Był jedyną osobą, której bałem się na tyle, aby zrobić co mi kazał.
- Jaki znak?! - zapytała oburzona, jednak nie odpowiedziałem jej. Ona też wstała, a tamci ochraniarze dali nam chwilę. Postanowiłem jej pokazać, komu mnie sprzedała. Rozpiąłem koszulę i zsunąłem ją z siebie. To samo zrobiłem ze spodniami przez co byłem tylko w luźnych bokserkach. Widziałem jak się przeraziła, widziłem, że bała się podejść, widziałem też obrzydzenie w jej oczach. Bardzo mnie to bolało. Spojrzałem w ziemię i zacząłem płakać. Chyba miałem do niej żal za sprzedanie mnie i chciałem pokazać na co mnie skazała. Oni ją zaczęli wyprowadzać, a ona nie stawiała oporu tylko krzyczała, że mnie kocha, że zawsze będę jej skarbem, że jestem jej małym kochanym Jinem. Stałem w miejscu załamany i dalej płakałem. Chciałem, by tu została, a zamiast tego byłem teraz sam z Namjoonem. Już nawet się nie ubierałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro