Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Miałem rację, gdyż już po chwili byłem przywiązany do zimnego stolika. Pomimo chłodu otulającego moje plecy było tu raczej ciepło. Najprawdopodobniej przez kominek stojący w rogu. Ogółem cały ten pokój odbiegał od wyglądu normalnej piwnicy. Był przerażająco biały i mocno oświetlony. Wszędzie leżały jakieś bicze, liny czy inne rzeczy, których nazw nie znam.

- Gdzie nasze zwierzątko chce mieć znaczek? Może na pośladku? U dołu pleców? Na udzie?Od koloru do wyboru - powiedział niczym matka pytająca dziecko gdzie chce mieć tatuaż z tanich gum do żucia. Odwróciłem się do niego, aby zobaczyć o jakim znaczku mówi. Moim oczom ukazał się rozpalony pręt z końcówką w kształcie króliczka. Czy... czy on chce mi to wypalić?

- Ja nie chcę! Przepraszam, przepraszam, przepraszam - piszczałem spanikowany z nadzieją, że to podziała - Przecież to mi już zostanie. Ja nie chcę!

- Dopiero teraz przepraszasz? Za późno kochany - położył rękę na moim tyłku i ściągnął szybko bokserki z niego kompletnie ignorując mój sprzeciw. Słone łzy goryczy ciekły mi po policzkach - Na pośladku byłoby idealnie, co nie? Będę zawsze go widział, kiedy będę pieprzyć moją małą kurewkę, a poza tym o to chodzi żeby nie zszedł. To musi ci przypominać, że do kogoś należysz, a w tym wypadku jestem to ja - mówił z chorą satysfakcją.

- N-nie chcę. Nie chcę byś to robił, nie chcę byś ze mną spał, nie chcę należeć do ciebie. Chcę do domu - szlochałem bardzo głośno i rzucałem się starając się wyswobodzić.  Wiedziałem, że przez to co mówię tylko pogarszam sytuację, ale mam już dość - Nie dotykaj mnie!

- Nikogo nie obchodzi teraz czego ty chcesz, a czego nie. Należysz do mnie. Nie masz innego wyboru jak tylko się słuchać. Czy naprawdę tak ciężko to pojąć i musisz ciągle płakać? Gdybyś normalnie się zachowywał właśnie zasypiałbyś w moich objęciach - wyjął z szuflady kawałek jakiejś szmatki i przysunął mi do ust - Otwórz. To dla twojego dobra. W końcu nie chcę abyś sobie przegryzł język z bólu - posłuchałem go przerażony i otworzyłem usta.

- Przepraszam, panie - powiedziałem cicho, a następnie zagryzłem się na materiale. Do ostatniej chwili miałem modliłem się i miałem nadzieję, że mi odpuści, jednak już po chwili przyłożył rozpalony pręt do mojego prawego pośladka. Moje krzyki rozniosły się po całej piwnicy, jak nie po całej rezydencji. Metalowy kontur króliczka idealnie wypalił mi się na skórze. Pomimo, że Namjoon odłożył pręt obok kominka, dalej czułem niewyobrażalny ból i płakałem. Na szczęście mój oprawca zlitował się nade mną i namoczył szmatkę zimną wodą, po czym przyłożył ją do wypalonego miejsca uśmierzając tym trochę ból.

- Pasuje ci - uśmiechnął się z satysfakcją w oczach.

- Boli - powiedziałem cicho z szmatką w ustach i łzami na policzkach.

- I tak prędzej czy później musiałbyś to przetrwać, więc może lepiej, że mnie sprowokowałeś dzisiaj, hm? Chociaż to pewnie dużo jak na jeden raz. Będziesz teraz posłuszny i położysz się ze mną normalnie spać czy jeszcze ci mało, nie wiem czy zakładać ci kajdanki czy pozwolić ci na trochę wolności? Chociaż tak naprawdę powinienem cię tu zostawić - jego głos był pozbawiony jakichkolwiek uczuć, a dłonie błądziły po moim ciele badając każdy nowo powstały siniak.

- Będę grzeczny -  powiedziałem wypluwając szmatkę. Łzy nadal cisnęły mi się do oczu, jednak hamowałem je jak tylko mogłem, aby pokazać mu, że się staram. Pociągnął mnie za obrożę, którą nadal miałem na sobie przez co zakaszlałem.

- Zdjąć ci ją i sprawić ci nową czy wolisz tą metalową? - zapytał patrząc mi w oczy i głaszcząc po włosach.

- Nie chcę tej, jest ciężka - powiedziałem cicho i popatrzyłem na niego. Uwolnił mnie z kajdan po czym odszedł na chwilę i wyjął z szufladki skórzaną obróżkę z dzwoneczkiem oraz drugą również skórzaną, jednakże z kolcami, która swoją drogą była przerażająca.

- Którą wolisz? - podniósł je do góry - Zastanów się, a ja ci tą zdejmę - powiedział, a następnie rozpiął i zdjął tą metalową z mojej szyi.

- Chyba wolę tą z dzwoneczkiem - powiedziałem kiedy już stałem spokojnie przed nim. Była słodka i wydawała się nie być ciężka. Szybko przypomniałem sobie o mojej nagości od razu zakrywając krocze i paląc buraka.

- Dobrze. Będzie pasować do twojego uroczego wyglądu. I nie musisz się tak zakrywać, przecież wiem co tam masz - nałożył mi ją, po czym wziął na ręce. Ruszył z powrotem do swojej sypialni, gdzie położył mnie na łóżku plecami do góry - Nie ruszaj się - mruknął wyjmując duży plaster i wodę utlenioną z apteczki - Może trochę piec, ale muszę ci to zdezynfekować, więc oddychaj głęboko - mówiąc to polał specifikiem moją świeżą ranę co tylko spotęgowało mój ból. Po wszystkim nakleił ostrożnie plaster tak, żeby lepkie miejsca nie dotykały rany - Gotowe, zagoi się i będzie pięknie - wyjął czyste bokserki i rzucił je na łóżko - No ubieraj się i możemy iść spać. Przyda ci się, bo te wory pod oczami są ohydne - założyłem je szybko i ponownie się położyłem czując jak bardzo jestem zmęczony. Namjoon już po chwili leżał obok i wtulił mnie w siebie. Odwróciłem sie do niego plecami. Zawsze spałem sam, więc czułem się niekomfortowo leżąc tak blisko niego. Poczułem jak przysuwa mnie za biodra do swojego ciepłego torsu, a następnie całuje w kark - Dobranoc króliczku.

- Dobranoc - powiedziałem cicho. Po chwili Kim już spał i wtedy dopiero zacząłem cicho płakać. To wszystko... To wszystko było takie okropne. Usnąłem z wycieńczenia dopiero nad ranem. Niestety jakieś dwie godziny później obudził mnie Namjoon szeptając, że już czas wstawać. Miałem nadzieję, że ten moment nigdy nie nastąpi, jednak podniosłem się do pozycji siedzącej, a w momencie kiedy podsunął mi talerz z ciepłymi tostami zacząłem jednego rzuć, bo jedzeniem tego nie można było nazwać. Czułem, że zaraz znów zasnę, więc nawet nie próbowałem otworzyć oczu i dalej dzielnie dzierżyłem w ręce kawałek chleba.

- Hyung... spać... - powiedziałem cicho minimalnie otwierając oczy. Gdy jednak dotarło do mnie jak go nazwałem od razu się poprawiłem - znaczy panie - powiedziałem głośniej, po czym znów zmęczenie mnie uderzyło. Na szczęście nie usłyszałem krzyku, a za to usiadał obok mnie i okrył szczelniej kołdrą obejmując przy tym ramieniem.

- Może i pozwoliłbym ci pójść teraz spać, ale wolałbym się trochę z tobą pobawić, więc zjedz szybko jak najwięcej i zacznijmy - szepnął mi do ucha oblizując jego płatek, jednak nie przejąłem się, bo było mi tak ciepło i miło, że momentalnie zasnąłem połykając ostatni kęs. Mimo snu dalej trzymałem jedzenie w dłoni. Naprawdę byłem padnięty.

- Jin! Zadławisz się! No dobrze idź spać, ale daję ci tylko godzinę. Jak będę cię budził masz już funkcjonować normalnie, zrozumiałeś? - powiedział kiedy tylko opadłem na łóżko, jednak ja już spałem i nie usłyszałem nic, a nic z jego wypowiedzi. W sumie nic mi się nie śniło, ale to żadna przeszkoda. Sny u mnie to naprawdę rzadkość. Niestety mój wypoczynek skończył Namjoon wybudzając mnie z głębokiego snu.

------------------------------------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro