Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Moją rękę zdobiła drobna, srebrna bransoletka z przyczepionym, również srebrnym króliczkiem, który miał oczka z szafiru. Był to taki piękny prezent. Nigdy nawet nie marzyłem o takim. Rzuciłem się na jego szyję i przytuliłem mocno. To do mnie nie podobne, ale prawdę mówiąc powoli zaczynałem się do niego przekonywać.

- Cieszę się, że ci się z podoba - powiedział z wyraźną ulgą. Po chwili zdjął marynarkę i położył ją na trawie, po czym usiadł i poklepał miejsce obok siebie. - Siadaj - obdarzył mnie jednym z jego najpiękniejszych uśmiechów. Uważnie patrzyłem na to, co robi. Niepewnie usiadłem obok niego. Byłem blisko, nawet bardzo blisko. Patrzyłem mu na tors, bo nie miałem odwagi patrzeć w jego oczy.

- Hyung już jest ok - powiedziałem cicho nie zacinając się ani razu. Wiedziałem, że to krótkie zdanie go bardzo ucieszy. Pocałował mnie w głowę wsuwając mnie między swoje nogi i przytulał widocznie szczęśliwy.

- To dobrze, oby było tylko lepiej - wziął moją rękę i przyglądał się bransoletce. Dziwiło mnie jego zachowanie, ale też cieszyło. Lubiłem tego Namjoona. Wiedziałem jednak, że nie raz jeszcze mnie zgwałci lub porani. Nie byłem na to gotowy, nie chciałem z nim sypiać, ale nie mogę powiedzieć, że go nienawidzę. Opierałem się o niego czując tylko malutki opór, który i tak olewałem. Siedzieliśmy tak w miarę długo rozmawiając na przeróżne tematy. Nawet kilka razy się zaśmiałem. Mój ton głosu nie był już taki cichy i bojaźliwy. Było już tylko coraz lepiej. Wieczorem zaczęło się robić coraz zimniej, więc hyung wstał oraz pomógł mi się podnieść.

- Wracajmy już, bo zimno się robi, a nie chcę żebyś się przeziębił - powiedział z wyraźną troską w głosie i poprawił moje włosy zakładając je za ucho.

- No dobrze hyung - wstałem z uśmiechem i zacząłem iść obok niego. Po chwili mnie oświeciło. Od rana nic mi nie zrobił. No może nie licząc tego ataku rano, ale on na tym nie korzystał. Był miły, czuły, kochany i ani razu nawet słowem nie wspomniał o seksie. Zaryzykowałem. Wziąłem jego rękę, przełożyłem przez moje tułowie tak, by trzymał dłoń na moim biodrze. Wtuliłem moje małe ciałko w niego i od razu było mi cieplej. Nie odezwałem się ani słowem.

-J-Jin? - widać było jego miłe zaskoczenie moim posunięciem. Nie było czuć od nas napięcia. Szliśmy jak normalna para co mnie dziwiło. Czasami zapominałem o tym co nas łączy. Gdybym cały czas miał pamiętać nie wytrzymałbym tu psychicznie. Szliśmy nie rozmawiając i nie patrząc na siebie nawzajem chociaż Namjoon co chwilę głaskał mój bok. Kiedy dotarliśmy do domu nagle mnie zatrzymał. Stanął naprzeciwko mnie i z szerokim uśmiechem schylił się tak, by patrzeć mi w oczy.

- Jin zaczekaj proszę chwilkę. Nie ruszaj się nigdzie, okej? - szybkim krokiem pobiegł do salonu zrzucając po drodze buty. Zniknął mi z oczu, a ja spokojnie zdjąłem buty i odłożyłem je ładnie. To samo zrobiłem z jego. Wolałem nie ryzykować i to po prostu zrobić. Gdy wrócił szybko związał mi oczy i zaczął mnie prowadzić w tylko sobie znanym kierunku. Bałem się. Chociaż to za mało powiedziane. Byłem sparaliżowany strachem. Co jak on chce mnie zgwałcić?

- Spokojnie. Już za chwilkę... i już! - zdajął mi opaskę z oczu i ukazał salon w półmroku. Pokój był rozświetlony bowiem tylko przez świeczki wbite w tort. W czekoladowy! Obok mnie stanął Namjoon obejmując mnie. Nie zwróciłem na to uwagi jak blisko siebie byliśmy. Byłem oczarowany tortem i świadomością, że zrobił to wszystko dla mnie. Po krótkiej chwili usłyszałem jak zaczyna mi rapować jego własną wersję sto lat. Boże, jaki on ma piękny głos.

- No to teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki! - wygladał na strasznie podekscytowanego. Spojrzałem na tort, a potem na niego ze łzami w oczach. Nigdy nie miałem urodzin. Nigdy. Zawsze mówili, że nie mamy kasy, więc tylko mówili wszystkiego najlepszego. Pomyślałem życzenie składając przy tym ręce i zamykając oczka. Po tym szybko zdmuchnąłem świeczki. Nie czekając ani chwili obróciłem się w jego stronę i mocno wtuliłem się w niego ze szczęścia. Jednak to była tylko część planu. Szybko zrealizowałem drugą, a było nią rozmazanie części tortu na jego całej twarzy. Zawsze chciałem to zrobić. Odskoczyłem od niego śmiejąc się słodko i patrzyłem na jego brudną twarz. Oblizałem moje palce. Być może dwuznacznie to wyglądało, ale co tam. Widząc jak Namjoon przybiera groźną minę, przeraziłem się. Może przesadziłem? Widziałem jak idzie w moją stronę, na co cały czas się cofałem mimowolnie jednak się śmiejąc, bo jego twarz... no... nie dało się z niej nie śmiać. Zobaczyłem jak zgarnia tort z twarzy. Od razu się domyśliłem, że to dalej zabawa i zapominając co nas łączy z dużym uśmiechem włączyłem się do niej.

- Głupi Jinuś, ze mną się nie zadziera - powiedział, trzymając mnie jedną ręką, a drugą rozmazując tort na mojej twarzy.

- Nie? - udałem zdziwionego. Zdjąłem dłonią tort z mojej twarzy i oblizałem palce. Wziąłem troche mojego urodzinowego ciasta - no dobrze - powiedziałem udając, że rozumiem po czym znów rozpaćkałem mu dużą ilość tortu na twarzy. Zacząłem się śmiać tak głośno, że aż wylądowałem na ziemi.

- Trochę się ubrudziłeś. No wiesz... na twarzy hyung - zaśmiałem się i znów oblizałem dłoń. Dalej leżałem na ziemi i się śmiałem. On chyba po raz pierwszy słyszał mój sśmiech i widział w takiej euforii.

- Oj Króliczku, grabisz sobie - stanął nade mną i zaczął mnie łaskotać, w między czasie zdejmował jedną ręką tort ze swojej twarzy i wcierał go w moje usta. - Smacznego kochanie! - udał miły głosik po czym w końcu sam upadł koło mnie również nie mogąc przestać się śmiać. Oblizałem usta. Właśnie oficjalnie stwierdzam, że czekoladowe to moje ulubione ciasto.

- Pyszne hyung. Chcę więcej - mimo, że to były moje urodziny i nie do końca chciałem to zrobić, to stwierdziłem, że ten gest, który chcę wykonać jest śmieszny, a on się z niego ucieszy. W końcu był taki fajny cały dzień. Polizałem jego twarz minimalnie zachaczając o usta.

- Tak, zdecydowanie pyszny. Najlepszy jaki jadłem - powiedziałem z powrotem padając obok. Starałem sie unormować oddech.

- Tak sądzisz? Spróbuję więc - przekręcił się na mnie i zlizał z mojej brody tort dochodząc do ust, na których złożył bardzo słodki pocałunek. - Masz rację. Przepyszny i najlepszy - dwa ostatnie słowa powiedzial szeptem. Zdawało mi się, że już nie dotyczą tortu przez co się zarumieniłem.

- To co, napijemy się? Są twoje urodziny, więc wypadałoby - zszedł ze mnie i poszedł po butelkę wina.

- Ale hyung.... to dopiero moje siedemnaste urodziny, chyba jeszcze nie powinienem, a jak rozniesie się, że upijasz nieletnich? - mówiłem dalej żartem.

- No cóż, najwyżej mnie zamkną, ale chociaż wypiję ostatni kieliszek z najważniejszą dla mnie osobą - rozlał wino do kieliszków, a ja zmieniłem się w buraczka. Takie słowa? Na głos? Rozpływałem się od nich nadal stojąc w tym miejscu. - To nie chcesz? - zapytał wyraźnie zasmucony.

- Chcę, chcę, ale cii - przyłożyłem mu palec na ustach. - Mama by mnie zabiła gdyby się dowiedziała - powiedziałem dalej roześmiany, lecz wtedy sobie przypomniałem co mnie z nim łączy i co mi zrobił, i wszystko. Lekko posmutniałem i wypiłem całą zawartość kieliszka na raz. Nie chciałem być smutny i o tym myśleć, ale moi przyjaciele i rodzina teraz byli gdzieś... gdzieś daleko. Pierwszy raz w życiu byłem tak daleko od nich już nie mówiąc, że tak długo. Już nawet nie liczyłem dni. Po chwili zobaczyłem, że i on jest smutny, pewnie go uraziłem wspomnieniem o mamie. Zabrałem palec z jego ust.

------------------------------------------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro