Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Wiedziałem! Wiedziałem, że się nie powstrzyma! Wiedziałem! Czemu ja mu, kuźwa zaufałem?! Czemu?! Znów się na mnie rzucił, a teraz, jak mnie przeprasza, dalej maca moje pośladki. On się nigdy nie zmieni. Patrzyłem mu w oczy, będąc złym, przerażonym i załamanym.

- Nie miej mi tego za złe, po prostu moje uczucia... no, nie wytrzymałem - w końcu się odsunął. Stał dwa kroki przede mną i badał mnie wzrokiem, a ja natomiast, osunąłem się po ścianie i zakryłem się szarą bluzą. Siedziałem i próbowałem się uspokoić.

- Przepraszam... ja tylko tyle potrzebowałem. Nic więcej - podszedł do mnie powoli i przykucnął przy mnie. - Chodźmy dalej. Będziesz po prostu sam wybierał, przymierzał i nie musisz mi się pokazywać, tylko jeśli tobie się spodoba, to weźmiesz i ja to kupię - złapał za moją rękę i pociągnął ku górze. - Przebierz się, weź co chcesz i chodź do kasy. To... ja poczekam - zobaczyłem, że wychodzi, po czym usłyszałem, jak się osunął po drzwiach od przebieralni. Bardzo chciałem te spodnie i pozostałe dwie pary też, ale moj tyłek był we wszystkich tak samo opięty. Może będę je nosił, tylko jak nie będziemy sami? Może wtedy jakoś da radę się przyzwyczaić czy coś...

Podczas ubierania się widziałem ten plasterek na moim pośladku. Wolę jak on jest, bo wiem jaką tajemnicę kryje i nie chcę jej nigdy widzieć. Wziąłem wszystkie pary spodni, poprawiłem moje bujne, brązowe włosy po czym wyszedłem z przymierzali. Poszedłem do kasy i położyłem wszystkie trzy pary spodni. Pani zaczęła je kasować, a ja popatrzyłem na Namjoona. Był zdziwiony i smutny. No ok, może jednak jakoś spróbuję do niego dotrzeć. Odszedłem mówiąc, że zaraz wrócę. Tak też zrobiłem, ale wracając miałem w dłoniach te królicze uszka. Bardzo się bałem, ale chciałem mu pokazać, że się staram i jak ja mogę, to i on mógł. Pani z uśmiechem skasowała wszystko i zapakowała do białej papierowej torby z logiem sklepu. Hyung za wszystko zapłacił i zabrał siatkę. Gdy wyszliśmy ze sklepu przekazał ją jednemu mężczyźnie ze swojej ochrony.

- To teraz chodźmy do tego sklepu za rogiem, a potem na jakaś kawę i ciastko.

- Mhm - powiedziałem cicho. Ucieszyłem się, że nie chce mówić o tamtym zajściu. Sam też nie chciałem. Szedłem za nim z zapiętą bluzą, bo wolałem być jednak zakryty. Pilnowałem się go. Chciałem uciec, ale nie miałem jak, nie wiedziałem gdzie jestem i jego ochroniarze mieli mnie cały czas na oku. Weszliśmy do tego sklepu o którym mówił, zaraz za rogiem.
- No, to wybieraj sobie, a ja tu poczekam - powiedział jeszcze zanim poszedł usiąść. Na początku nieśmiało zacząłem przeglądać ubrania, jednak, gdy pokazał mi, żebym brał co chcę i się nie przejmował, zacząłem brać czapki, spodnie, buty i koszulki. Nie zapomniałem też o bluzach. Brałem wszystko co było ładne i wygodne. Po chwili cały obwieszony podreptałem do niego.

- Hyung już może... pójdziesz ze mną... bo ja... ja nie wiem w których wyglądam dobrze - powiedziałem cicho. Chciałem dać mu ostatnią szansę.

- Jesteś pewny? Ja... nie umiem chyba nad sobą panować - wstał powoli i zabrał ode mnie część ubrań. - No dobrze... mam poczekać przed, tak?

-Tak. Chcę byś no, nie wiem... mógł jakoś się powstrzymać. Nie wiem jak to nazwać... ja... chcę się jakoś też do ciebie przyzwyczaić, bo w końcu jestem twój i no, będę tu zawsze. Muszę się przyzwyczaić - przyznanie się do tej sytuacji nie było proste, ale dałem radę. Ciekawiło mnie czy on naprawdę próbuje się zmienić czy tylko udaje, by mnie podejść...

- To wejść z tobą, tak? - zapytał niepewnie i otworzył nogą drzwi od przymierzalni, bo obie ręce miał obwieszone ubraniami.

- A możesz poczekać na zewnątrz? Jak się ubiorę, to wyjdę. Możemy się tak umówić? - wszedłem do kabiny za nim. Była duża, spokojnie byśmy się zmieścili, ale jakoś no... Skoro wtedy nie widział jak się rozbieram i się nie powstrzymał, to boje się, co będzie teraz. No, w sumie on mnie kupił i muszę robić, co chce, ale ja mam tylko siedemnaście lat. Jestem jeszcze dzieckiem.

- No dobrze - położył ubrania, bo nie miał jak ich rozwiesić i wyszedł - to zaczekam. - Odwrócił się, ale kiedy już chciałem zamknąć drzwi, szybko mnie zatrzymał - Jin dlaczego tak bardzo nie lubisz nawet całowania? Wiesz, to mi pomaga. Muszę gdzieś uwolnić swoje emocje. Z resztą, to przecież jest przyjemne - spojrzał smutno w moje oczy.

- Ja sam nie wiem. Po prostu. A poza tym, zawsze miałem wyobrażenie, że całują się tylko osoby, które się kochają, a... a nie pożądające wyłącznie ciała drugiej osoby... - ostatnie zdanie powiedziałem bardzo cicho. Bałem się, jak zareaguje - ale się staram. Już, już nie uciekam, naprawdę się staram - łzy cisnęły mi się do oczu. Naprawdę się starałem, a on tego nie doceniał. Kupiłem te uszka i te spodnie, w sensie on je kupił, ale teraz mu jeszcze będę się pokazywał.

- Ja... nie pożądam twojego ciała, tylko ciebie. Możemy spróbować tego uczucia. W sumie to, skoro się o ciebie tak zacząłem martwić i troszczyć, to nie oznacza, że coś jest na rzeczy? Sam tego nie rozumiem - przytulił mnie do siebie. - Wiem ze się starasz, zauważyłem to.

- Spróbować? - przestraszyłem się. Nie o to mi chodziło. Ja się go boję, a nie kocham. Jeszcze musiał mnie przytulić. Jego dotyk jest dla mnie tak niechciany i przerażający, że nie mogę znaleźć słów, by to opisać.

- Jeśli spróbujesz to będzie ci prościej. Dobra, przymierzaj. Już nie przeszkadzam - przymknął drzwi i usiadł na pufie. Przebierałem się w miarę szybko. Zawsze, jak coś na mnie pasowało pokazywałem się Hyungowi. Wielokrotnie po nim widziałem, że ma ochotę się na mnie co najmniej rzucić, ale tego nie robił. Widać było po nim, że się stara. Wyszedłem w ostatnim stroju. Tego bałem się najbardziej. Wyszedłem i od razu pokazałem się tyłem. W sumie, od ponad godziny się powstrzymuje, więc mógłbym ostatecznie się zgodzić, by mnie przytulił. Pokazałem mu się z każdej strony.

- Co ty na to? - zapytałem, stojąc do niego tyłem.

- Jin wiesz, że bym chciał, ale nie mogę. Właśnie przed chwilą pokonywałem swoje pragnienia. Nie chcę zajść za daleko - zdezorientowałem się. O co mu chodziło? Czy on myślał... no tak, on myśli tylko o jednym. Na szczęście tylko podszedł do mnie i poprawił białą koszulę, którą miałem na sobie. - Przebierz się szybko i takie prowokowanie mnie zostaw na później, dobrze? - po tych słowach zastygłem w bezruchu. Poczułem jak całuje moją szyje a potem poszedł do kasy. Myślałem, że źle się to skończy. Szybciutko przebrałem się w ciuchy, w których tu przyjechałem i poszedłem do niego. Pani wszystko skasowała i dała nam mnóstwo toreb. Szliśmy w stronę samochodu, a ja patrzyłem na niego i wyraźnie widziałem, jak strasznie się męczy z tym całym powstrzymywaniem się. Postanowiłem mu choć trochę pomóc, a więc złapałem go za dłoń i splotłem nasze palce. Od razu lekko się uśmiechnął. To dobrze. Po chwili byliśmy przy samochodzie i zapakowaliśmy wszystko do bagażnika. Namjoon podszedł do moich drzwi i otworzył mi je. Nie wiem czemu to robi, przecież ja sam też mogę sobie otworzyć drzwi.

- Huh, to było męczące, ale miło się z tobą spędza czas - wszedłem do samochodu i obdarzyłem go uśmiechem na te słowa. Zamknął moje drzwi i poszedł usiąść na miejscu kierowcy. - Chcesz jeszcze gdzieś pojechać czy wracamy do domu? - popatrzyłem na niego i zacząłem się zastanawiać. Chyba już wolałem pojechać do domu. Nie chciało mi się już nigdzie.

- Do domu - powiedziałem uśmiechnięty i zapiąłem pas. Patrzyłem na niego przez większość drogi, ciekawy o czym myśli. Za każdym razem, jak on spoglądał na mnie odwracałem głowę speszony. W domu szybko zdjęliśmy buty i poszliśmy do jadalni, gdzie czekał na nas obiad. Zakupami zajęli się jego pracownicy, a my w kompletnej ciszy jedliśmy posiłek. Tym razem, to on cały czas na mnie patrzył co było naprawdę krepujące. Starałem się nie zwracać na to uwagi, więc skupiłem się na jedzeniu, jednam zrobiło mi się gorąco, przez to, że byłem w bluzie, a w domu było naprawdę ciepło. Rozpiąłem ja i zacząłem się wachlować koszulką, która odsłania moje świecące się od potu obojczyki.

-Jiin... - zamruczał - Naprawdę musisz tak mnie prowokować? - położył głowę na stole, tak, żeby się na mnie już nie patrzeć.

- Prowokować? - patrzyłem na niego zdziwiony - Ale ja nic nie robię - powiedziałem cicho, dalej się wachlując. Było mi na prawdę gorąco.

- O nie, jeszcze robisz to nieświadomie. To gorsze zło - nagle się podniósł i wydął dolną wargę. - Króliczku, chodź się pobawić. - podszedł do mnie uradowany łapiąc mnie za rączki i podciągając do góry.

------------------------------------------
.
.
.
.
.
.
Kocham was Ryże.
.

.

.

.

.

..

.

*hug*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro