13
Jak tam ryże?
Wsiedliśmy do czarnego lamborghini. W momencie, kiedy chciałem zapiąć pas Namjoon zrobił to za mnie, całując mnie przy tym w nos. Dziwne uczucie. W końcu zrobił coś miłego, a i tak się przestraszyłem. Byłem strasznie spięty, bałem się, że popełnię jakiś błąd i już więcej nie wyjdę poza mury jego posesji.
- Króliczku, rozluźnij się. Pomyśl o tym jak o wyjściu z najlepszym przyjacielem. Możesz się zwracać do mnie jak chcesz, prosić o co chcesz. Po prostu żyj i przestań się bać, nic się złego nie dzieje - złapał mnie za rękę i położył nasze dłonie na moich kolanach bawiąc się moimi palcami.
- Postaram się... hyung - powiedziałem cicho. Patrzyłem na nasze dłonie. Jego były takie duże, silne i męskie. Przy nich moje wydawały się bardziej malutkie i dziecinne niż zazwyczaj. Po chwili byliśmy już na miejscu. Ogromne centrum handlowe ukazało się naszym oczom. Wszędzie było pełno banerów reklamujących sklepy lub kawiarnie. Hyung zaparkował na najwyższym piętrze parkingu w owym centrum handlowym
-Dobra, wysiadamy - wyszedł z samochodu i podbiegł szybko do drzwi od mojej strony, aby mi je otworzyć. Uśmiechnął się szeroko, co wydało mi się co najmniej podejrzane. - No to teraz Jinuś kupi sobie co tylko chce i w jakich ilościach tylko chce, więc zastanów się dobrze albo nawet się nie zastanawiaj tylko bierz co ci się podoba.
Wziął mnie za rękę i wplótł swoje pace w te moje. Ruszyliśmy powoli w stronę różnych kolorowych wystaw i wtedy mnie zatrzymał patrząc w moje oczy z wyraźną troską. - No to leć i rób tak jak mówiłem, ale pamiętaj... nie uciekaj za daleko ode mnie - pogładził mnie po włosach i puścił moją lekko trzęsącą się rękę. Może chce się zmienić? Mogę choć spróbować mu zaufać. Dam mu jedną szansę. Nie ucieknę.
- Dobrze, hyung - uśmiechnąłem się ciepło i radośnie ruszyłem do przodu. Po chwili jednak żałowałem mojego wyboru. Wszyscy, dosłownie wszyscy zaczęli robić mi zdjęcia, pytać co łączy mnie z Namjoonem i inne sprawy. Przeraziło mnie to, bo nie lubiłem być w centrum uwagi. Szybko wróciłem i przytuliłem się do niego, chowając moją twarz za jego marynarkę. Po dziesięciu minutach usłyszałem już jego spokojny głos.
- Już dobrze, możesz wyjść Jinuś - lekko się wychyliłem, a on zaczął głaskać moją głowę. - No to do którego sklepu chcesz najpierw pójść? Rozejrzyj się, może coś przykuje twoją uwagę. Masz może jakąś wymarzoną rzecz? - słysząc co mówi, lekko się odsunąłem.
- Przepraszam... - wyszeptałem i zacząłem poprawiać jego marynarkę. Po chwili, gdy już wszystko wyglądało idealnie znowu zacząłem mówić. - Ja... ja nie wiem. Nigdy nie mogłem sobie nic kupić. Jedna koszulka wystarczy. Jakaś tania. Nie chce byś płacił za mnie... to... naciąganie albo sponsoring - niestety taka prawda, bo jakby nie patrzeć sypiam z nim, a on kupuje mi wszystko co chcę. Czułem się jak dziwka, a nie lubiłem tego uczucia, więc dla tego nie chciałem, by mi cokolwiek kupował.
- Jin chcę dla ciebie jak najlepiej. Tyle krzywd ci zrobiłem i nadal nie wiem, jak będzie dalej, jak sobie z tym wszystkim poradzę. Chcę, żebyś się trochę rozerwał i nie jestem żadnym sponsorem. Kupując cię, jakkolwiek źle to brzmi, wziąłem za ciebie pełną odpowiedzialność. Dlatego chcę, żebyś chodził w ubraniach, w których dobrze się czujesz, a cena naprawdę nie ma dla mnie znaczenia i to nie chodzi tylko o ubrania, a o wszystko. Chcę ci dać wszystko, co tylko zapragniesz. Potraktuj w takim razie to jako prezent urodzinowy. Masz jutro urodziny, prawda? - przytaknąłem zdziwiony bo skąd on to niby wiedział? - Chodźmy i miejmy te zakupy z głowy. Skoro jest ci z tym tak źle, to po prostu załatwmy to szybko i zajmijmy się innymi przyjemnościami, dobrze?
-Ja... będę wybierał wszystko, co... co będzie ładne... o-obiecuję. Po prostu pierwszy raz w życiu jestem na takich zakupach... w sumie, na jakichkolwiek zakupach. Śmieszne. Wszystkie pierwsze razy mam z tobą - uśmiechnąłem się słabo.
- No to prowadź mnie gdzie chcesz, a potem pójdziemy coś zjeść.
-Jestem za. Może wejdźmy do każdego i jak coś znajdę, to ci pokażę i razem zdecydujemy czy tak czy nie. Ja nie znam się na modzie, a ty jesteś ładnie ubrany.
Uśmiechnąłem się słabo i ruszyłem do pierwszego lepszego sklepu na widoku.
- Może być, ale chyba trochę to zejdzie. Centrum jest ogromne.
Po tych słowach znalazłem się razem z panem w sklepie. Był to typowy sklep dla nastolatków. Wszystko kolorowe, loga zespołów, chwytliwe teksty, hashtagi. Zacząłem się rozglądać. Znalazłem kilka fajnych par spodni, ale gdy chciałem pokazać je Namjoonowi nigdzie go nie było. W panice zacząłem go szukać, a kiedy w końcu usłyszałem jego głos uspokoiłem się i odetchnąłem z ulgą.
- Jin... - powiedział i pokazał mi różowe królicze uszka - Błagam... przymierz je.
Oczy mu się zaświeciły. Wiedziałem, że z jego popędami może nie wytrzymać, więc wolałem nie ryzykować.
- Może... może je kupimy, a ja przymierzę je w domu? - miałem nadzieję, że to zadziała. Ogromna fala strachu rozlała się po moim ciele. Obraz jak gwałci mnie tutaj, w centrum handlowym, na parkingu lub w toalecie jak typową dziwkę zawładnął moim umysłem. On nawet nie zwrócił uwagi, że coś mówiłem, tylko założył mi je na głowę i patrzył na mnie, jakby zaraz miał się rzucić.
- Aww, kuszą, znaczy... uroczy króliczek - po chwili, na szczęście je zdjął i odłożył na półkę. Uśmiechnął się ciepło do mnie - No to ja już się nie wtrącam, dalej wybieraj sobie sam, ja ewentualnie mogę doradzić. O! Popatrz, ile tutaj masz ładnych ubrań - wskazał na kolekcję w stylu rockowym. - Podobają ci się czy to raczej nie twój styl?
- S-są fajne... mają f-fajne spodnie... -wydukałem cicho. Ten obraz nie chciał opuścić mojej głowy. Zacząłem przeglądać ciuchy.
- Jin, co się dzieje? Spokojnie, jesteśmy tylko na zakupach. Nic złego się nie dzieje. Zachowuj się naturalnie. Skoro lubisz inny styl, to może chodźmy do sklepu, który po prostu ma ubrania takie, jakie ci się podobają. Jak dobrze pamiętam, zaraz za rogiem jest fajny sklep. Myślę, że tam sobie coś znajdziesz.
- Już jest ok, hyung - odetchnąłem głęboko i po chwili dodałem - te trzy pary spodni są fajne - powiedziałem, pokazując mu je, a on znalazł odpowiednie rozmiary do każdej pary i przewiesił je przez rękę.
- Coś jeszcze czy już chcesz iść do przymierzalni?
- Przymierzalnie - odparłem z uśmiechem i ruszyłem za nim. Pod drzwiami podał mi spodnie. Patrzyłem na drzwi i zastanawiałem się czy wejdzie ze mną czy nie.
- Co tak stoisz? Wchodź - otworzył mi drzwi, zabrał ode mnie spodnie i rozwiesił je na wieszakach. - Poczekam przed drzwiami, ale pokazuj jak wyglądasz, okej? - przytaknąłem i wszedłem niepewnie. Założyłem pierwsze spodnie. Chyba pierwszy raz w życiu miałem coś tak dopasowanego. Podniosłem bluzę, która chyba była za duża, ale kto by się tym przejął. Popatrzyłem na mój tyłek. O Boże, ja mam tyłek. I to okrągły... jak ja mam mu się pokazać w takich spodniach? No nic, może mnie nie zgwałci. Wyszedłem z opuszczonę bluzą, tak by nie widział mojego tyłka.
- I jak? - zapytałem z lekkim uśmiechem i się okręciłem, by obejrzał z każdej strony.
-Yaah! Jin, jak mam ocenić skoro widzę tylko twoje łydki? - podszedł do mnie i rozpiął moją bluzę, zdejmując ją przy tym - Ji-Jin - oczy mu się zaświeciły. Wepchnął mnie do przymierzalni i zamknął za nami drzwi. Przycisnął mnie do ściany i popatrzył mi w oczy - Przepraszam... - pocałował mnie zachłannie i brutalnie. Ledwo łapałem powietrze. Poczułem, jak łapie mnie obiema dłońmi za pośladki i zaczyna je masować. Znów się go bałem. Nie odpychałem go. Nic nie robiłem. Bałem się, że będzie tylko gorzej. Na szczęście, po dłuższej chwili oderwał się ode mnie. Znów spojrzał mi w oczy -Potrzebowałem tego, króliczku.
-------------------*-*-------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro