Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Spacerowałem sobie spokojnie ulicą. Było już ciemno i tylko raz na jakiś czas moją drogę oświetlał szybko przejeżdżający samochód. Skręciłem w uliczkę po prawej stronie, aby szybciej dotrzeć do domu, jednak kiedy tylko postawiłem kolejny krok ktoś założył worek na moją głowę.

Szarpałem się, ale byłem zbyt słaby, aby cokolwiek wskurać. Szybko mnie obezwładnili i wrzucili do auta, podczas gdy ja dalej szarpałem się usilnie próbując oswobodzić z węzłów. Niestety po chwili poczułem ukłucie w ramię, a moje powieki zamknęły się przenosząc świadomość do krainy snów.

Obudziłem się skuty kajdankami, które nieprzyjemnie ocierały się o moją szyję, dłonie oraz nogi. Nie miałem jak uciec, a co gorsza ubrany byłem tylko w obcisłe bokserki i za dużą koszulę, która dodatkowo była rozpięta. Specyfik prawdopodobnie nie przestał jeszcze działać, gdyż nie potrafiłem odezwać się ani słowem, a w dodatku każde z moich odbić w tej lustrzanej sali wirowało jak oszalałe. Słyszałem jakieś hałasy dochodzące tu zza ścian, a po chwili ktoś do mnie podszedł nie wiem skąd, jednak najbardziej zastanawiał mnie jego szeroki, nieprzyjemny uśmiech. Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł gdzieś, gdzie było dużo mężczyzn i kilka kobiet. Reflektory świeciły mi po twarzy przez co byłem jeszcze bardziej rozkojarzony. Mój mózg nie potrafił aktualnie skojarzyć żadnych faktów, ani tym bardziej przyswoić nowe informacje. Przez to coś, co mi podali nie panowałem nad swoim ciałem, a mój wzrok bezradnie błąkał się po sali.

- Zatem panie i panowie oto nasz świeżutki nabytek. Nie będzie z nim dodatkowych problemów, ponieważ własna rodzina go sprzedała. Jest prawiczkiem i nie ma żadnych blizn. Zapraszam, kto by chciał ten piękny, bardzo rzadki okaz? - usłyszałem głos obok siebie.

Co tu się działo? Opierałem się o jakiegoś gościa, a ten obkręcał moją twarz na boki, po chwili też mnie podniósł pokazując wszystkim obecnym całe moje ciało. Słyszałem donośne wrzaski, a jakieś liczby były wykrzykiwane coraz głośniej. Nagle wszystkie krzyki ucichły, a zamiast tego usłyszałem trzy uderzenia młotkiem. Na scenę wkroczył mężczyzna, który ucałował moją dłoń przez co przeniosłem moje zamglone spojrzenie na jego twarz. Podniósł mnie od razu przerzucając przez ramię i niemal natychmiastowo znaleźliśmy się w jego samochodzie, a konkretniej na tylnych siedzeniach. Leżałem nieruchomo opierając głowę na jego nogach, jednak kiedy tylko ruszyliśmy mężczyzna spojrzał mi prosto w oczy.

- Jestem Kim Namjoon. A ty jesteś Jin, tak? Jedziemy teraz do mojej rezydencji. Zostałeś sprzedany, a ja cię kupiłem. Nie możesz uciekać, jesteś moją własnością, więc nawet nie próbuj, bo konsekwencje nie będą dla ciebie miłe. Jakieś pytania? - zarzucił mnie wieloma informacjami, które mimo, że mówił prostym językiem i nie ważne jak bardzo bym chciał to jednak nie potrafiłem ich przyswoić.

- Ja... ja nic nie rozumiem - powiedziałem cicho zdezorientowany. Poczułem jak powoli odzyskuję władzę w kończynach, więc od razu zacząłem się wyrywać. Chciałem się wydostać, ale niestety nie miałem jak. Strasznie się bałem, w końcu miałem dopiero 16 lat... no prawie 17.

- Nie szarp się, bo będziesz mieć rany - powiedział ostro, a ja momentalnie zastygłem i spuściłem głowę, aby nie widział moich zaszklonych oczu. Po chwili byliśmy na miejscu. Ponownie wziął mnie na ręce. W willi, bo domem tego nie nazwę, położył mnie na skórzanej kanapie.

- To czego nie rozumiesz?

- Dlaczego tu jestem? Kiedy mnie puścisz? Mogę się w coś ubrać? - uwolniłem moje wszystkie myśli. Trząsłem się, ale nie było to spowodowane temperaturą tylko strachem. Po chwili kucnął naprzeciwko mnie rozpinając górny guzik swojej pudrowo-niebieskiej koszuli i jednocześnie luzując krawat.

- Zacznijmy od początku. Twoi rodzice cię sprzedali, bo byli zadłużeni i potrzebowali pieniędzy. NIe sądzili chyba, że ich syn może być tyle warty. Słyszałeś cenę? Dostaną jakieś 80% tego, więc na pewno będzie im się dobrze żyło. Co tu robisz, hm? Tego dowiesz się wkrótce. Czy kiedykolwiek cię wypuszczę? Sądząc po tym ile za ciebie dałem to nie, a co do ubrań... tak jest dobrze - przejechał palcem po moim udzie na co się wzdrygnąłem. Wszystkie te informacje mnie przerażały. W końcu jak rodzice, którzy mówili, że mnie kochają mogli mnie sprzedać!?

- Jak to rodzice?! Dlaczego?! Ale... nie. Nie wiem ile dostali. Ja muszę z nimi porozmawiać, muszą mi wyjaśnić... - zacząłem cicho płakać. Nie wytrzymywałem takiej dawki strachu, który on tylko pogłębiał, więc starałem się unikać jego wzroku. Widząc jak ponownie chce mnie dotknąć odsunąłem się od niego tak daleko jak tylko mogłem.

- Dlaczego unikasz mojego wzroku? Nie porozmawiasz z nimi choćbyś nie wiem jak błagał. Po pierwsze pewnie nie chcą, a po drugie nic ci to nie da tylko jeszcze bardziej się załamiesz, a ja nie mam zamiaru cię pocieszać. Nie interesuje mnie twoja przeszłość, interesuje mnie tylko to jaki będziesz teraz w stosunku do mnie.

- Chce się tylko z nimi pożegnać, proszę - przemogłem się i popatrzyłem mu w oczy mając nadzieję, że dzięki temu się zgodzi - Proszę chociaż dziesięć minut z moją rodziną. Proszę, błaaagam - dalej utrzymywałem z nim kontakt wzrokowy. Chciałem, by to oni mi to wytłumaczyli, przecież mówili, że mnie kochają.

- Strata czasu i tak nie odbiorą, ale skoro tak bardzo chcesz się o tym przekonać to proszę. Poza tym masz zwracac sie do mnie per panie, zrozumiano? - wyjął telefon z kieszeni i wpisał numer po czym przyłożył mi go do ucha - I co? Odbierają? - zaśmiał się, jednak ja czekałem cierpliwie. Powoli traciłem nadzieję, kiedy nagle odebrała moja mama. Ten głos poznam wszędzie.

- Halo? - powiedziała, ale nie odpowiedziałem jej od razu tylko przycisnąłem mocniej telefon do twarzy.

- Mamo? Mamo to ja! Co się dzieje? Mogę się spotkać z wami? - powiedziałem na jednym wydechu łamiącym się głosem.

- O Boże, Jin. Jak... jak się zgodzi to tak, a jak się czujesz? Jest ok? - spojrzałem na mężczyznę błagalnie, jednak on wyrwał mi telefon.

- Dzień dobry. Chciałbym przypomnieć państwu zasady, które zapewne przeczytaliście przed podpisaniem kontraktu. Chłopak nie jest już waszym synem, a moją własnością. Nie jest na wakacjach, w szpitalu czy u wujka na weekend. Jin czuje się wspaniale i będzie z nim równie dobrze - mówiąc to nachylił się nade mną i polizał mnie lekko po policzku zlizując przy tym łzy, na co od razu się cofnąłem wycierając jego ślinę. Namjoon tylko uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko - W takim razie życzę miłej nocy, dobranoc - schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie tym razem o wiele groźnie - Miałeś się tylko pożegnać, o spotkaniu nie było mowy.

- Ja, ja przepraszam - spuściłem głowę - Chciałem ich pożegnać. Błagam zrobię w-wszystko... panie - powiedziałem bardzo cicho oraz zakryłem się dłońmi i koszulą na tyle, na ile łańcuchy mi pozwalały.

- Nie potrzebujesz już tych ludzi, a teraz jedz - przyszła jego służąca i przyniosła najróżniejsze dania. Kim rozkuł mi tylko dłonie, dzięki czemu mogłem zacząć jeść. Nie spodziewałem się, że jestem aż tak głodny. Kiedy skończyłem jeść podniósł mnie i rozkuł prawą nogę. Zostałem zaciągnięty do jak się okazało jego pokoju. Przerażony nawet nie protestowałem tylko grzecznie szedłem za nim. Kiedy tylko zamknął drzwi rzucił mną o łóżko i sam zawisnął nade mną. Spanikowany jakoś wyczołgałem się spod niego i pobiegłem do drzwi, natychmiast atakując klamkę szarpiąc za nią jak oszalały. Po chwili jednak Namjoon znalazł się obok mnie dociskając moje chude ciało do drzwi obracając tak, bym stał do niego przodem. Złapał mój podbródek zmuszając mnie do patrzenia mu w twarz.

- Ej mały, jeśli nie chcesz pogorszyć obecnego stanu to wróć tam ze mną grzecznie. Jeżeli zrobisz coś, co mi się nie spodoba będzie kara zaczynając od tych najmniejszych po największe i bardzo bolesne - powiedział niskim głosem uśmiechając się sztucznie. Zastygłem bojąc się nawet oddychać. Poczułem jak przejeżdża kciukiem po mojej dolnej wardze - To jak?

- Ja... Ja nie chcę. Wypuść mnie - zdobyłem się na odwagę i odwróciłem się do niego tyłem mocno naciskając na klamkę.

--------------------------------------------------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro